piątek, 17 września 2010

Środa 15:

Zjebałem matmę. Indyk z dziekanatu, jest zajebisty. Pozwolił mi jeszcze papiery złożyć na akademik, a spóźniłem się 10 dni !!! Mam zamiar kupić teczkę, wsadzić tam Merci i kartkę z napisem "DZIĘKUJĘ". Wejść, powiedzieć, że jakaś pani kazała mu to przekazać, i wyjść. O ile dostanę akademiec. 21go mam visiual basica, okazało się, że nie pisałem kolosa. Więc oprócz 3ch egzaminów, mam jeszcze kolosa. Nie mogę się doczekać chrzcin. Bo będą 25go. Jeszcze 10 przejebanych dni. No może 8. Nie potrafię się nauczyć na te examy. Jutro mam nadzieję, że przepchnę chemię. Inaczej będzie ciężko. Będę się mógł zając tylko matmą, i będę mógł wrócić 2 dni wcześniej do domu. Kurwa, jeśli mnie wywalą ze studiów, wszystko się skończy! Koniec wolności, akademika, studentek itd. Weźże się Marcin kurwa do ... roboty? Nie no, przecież chemii się nie nauczę! Muszę się sprężyć jutro. Zjem sobie coś słodkiego przed examem, będę ryzykował, śpieszył się.
Czas na PESa, na chemię się nic nie nauczę, matmę zacznę od jutra. Nara.
Co ja zrobiłem?! Jak skrzywdziłem B. proponując jej mieszkanie w tej norze... Mam ochotę wołać do Boga, żeby mnie ukarał. Przez to poznała mnie za blisko-za szybko. Męczyła się długi czas. M.in. przez to, rozpadł się nasz związek. Może juz to pisałem, ale powtarzam. Ostatecznie może i dobrze, a może dane nam było być szczęśliwymi w przyszłości? Pisałem już wam, dlaczego myśli o niej mi wróciły. Ten sen, telefon itd. Ale Kraków, to mieszkanie, jeszcze bardziej mnie przycisnęło. Mam wrażenie, że za niedługo spowrotem oszaleję na jej punkcie. Czuję, że po wizycie u niej, po zobaczeniu jej twarzy, uśmiechu, kurwaaaaaaaaa, przykro mi. Tak. CHCĘ DO NIEJ WRÓCIĆ. Spróbować jeszcze raz. Jestem idiotą. Chyba, że przyjmie mnie zimno... wtedy może ochłonę, ostudzę emocje. Jeśli rzuciłaby mi się na szyję (nie wiem w ogóle dlaczego mi to do głowy przyszło) to straciłbym dla niej głowę. Codziennie bym jej kwiatka w zębach przynosił. Co, kurwa, robić. Najpierw examy, chrzciny, reszta examów (obym już nie musiał nic poprawiać) Potem dopiero coś będę myślał, kombinował. Ciągle o B. myślę, bo nie mam innej. Raczej. Wiem już, że są na świecie inne cudowne dziewczyny. Wiem, że potrafię się podobać... chyba. Przynajmniej intelektualnie tak (takie gg). Fizycznie też, ale może z pominięciem luzu, energii, pewności siebie, gestykulacji, uśmiechu, kontaktu wzrokowego, gadany na spontanie, dotyku. Po prostu fizycznej atrakcyjności, z pominięciem samego ciała, bo uważam, że tak ze zdjęcia, jestem atrakcyjny. To chyba zdrowe myślenie, nawet oszukiwanie się, w moim przypadku by popłacało. Chyba.
Zastanawiam się, czy nie zrobić drugiego bloga, na który wrzucałbym posty, które nie są 'intymne'? Pytanie tylko, czy to dobra reklama dla mnie? Bo oczywiście jego adresem bym się dzielił ze znajomymi i ... nieznajomymi :)? Czy pompować tam też teksty które stawiają mnie w najlepszym świetle? Nie z serca, tylko z penisa? Hmm, to wbrew zasadom dziennikarskim? Moralnym? Wbrew sobie? Zarazem musiałbym wycinać fragmenty jakieś osobiste.
Jadąc do Krakowa, oglądałem 'ciacho', fajny filmik :) Zajebiscie mi się podobała policjantka, która jest główną bohaterką. Jednak, żeby mi się podobać, nie trzeba mieć włosów do ramion. Źle się wyraziłem, chodziło mi o to, że nie lubię włosów krótkich, takich jakby męskich.
Ciągle wydaje mi się, że potrzebuję kobiety, po to, żeby była. Żeby być przy niej, dawać i odbierać ciepło, czuć jej zapach, robić coś dla niej, czuć jej wdzięczność itp. itd. Ale obawiam się, że od razu mi się erotyki zechce. Ale ostatecznie, to chyba normalne. Zdrowe. Aby nie za wiele, nie za szybko, odpowiednio się zabierać, kusić, uwodzić. Tak, uwodzić, jeśli się ma ochotę.
Kurwa. Jest źle. Oby jutrzejszy exam dobrze się potoczył. Dałby mi kopa, motywację. Brzydka analogia. Znowu matma i chemia w dupę. Jeśli jutro zawalę, trzeba będzie się jakoś wziąć. Tylko jak?! Czy dam radę? Nawet mając super motywację i siedząc godzinami.
Chcę: Zdać examy, mieć pannę, mieć pracę, zmienić styl życia. Wg. kolejności. Z tym że, możliwe, że będę musiał najpierw zmienić styl życia, by znaleźć kobietę. Byle examy zdać! Jeśli Ania będzie pisać w pon exama, ja zadzwonię do B. i poproszę o pomoc. Pytanie tylko, czy mieli długość łuku i pole ograniczone wykresem.
Ostatnio już się zastanawiałem, jak będę się bawić ze swoimi dziećmi. Jakie im karabiny zrobię (dla chłopców ofc) i jaki im świat stworzę. Mam nadzieję, że nie spowoduje to autyzmu wtórnego. Coś jak w filmie 'Marzyciel' vel 'Finding Neverlands' który jest jednym z moich ulubionych filmów. Chcę też dużo czasu spędzać z nimi na nauce i ćwiczeniach/sportach. Może nawet wplotę je w ten bajkowy świat. Chciałbym im też codziennie opowiadać bajki, wymyślone na spontanie, akcja działa by się też w innym świecie. Może w tym samym, w jakim byśmy się bawili? Codziennie ci sami główni bohaterowie, tacy z którymi mogliby się identyfikować. Wpajałbym im odpowiednie wartości. Z czasem, mogłoby się to przekształcić w RPGa, tak skomplikowanego, jak dzieci by chciały, i na ile byłyby warunki.
Dzięki temu, dzieci miałyby dobrą wyobraźnię, wiedzę, co za tym idzie inteligencję, no i byłyby sprawne fizycznie. Wysłałbym je na basen. Chłopców na sztukę walki, dziewczynki na naukę gry na instrumencie. Bo dzieci raczej trzeba ukierunkować, samej niewiedzą czego chcą. Chyba, że znajdą sobie coś, co ich interesuję, nie mam zamiaru ich ograniczać.

Czwartek 16:


Ale się wkurwiłem! Idę sobie na uczelnię, a tu zatrzymuje mnie jakaś babka. Płacze, a może raczej udaje, prosi o jakąś kasę na bilety, bo potrzebuje się dostać do szpitala. Dałem jej tyle drobniaków ile miałem, ~3,50, ona od razu dalej zaczęła pytać innych ludzi. Wkurzyłem się, ale w sumie za 3,50 nie kupi 2ch biletów. Potem zauważyłem ją, przed budynkiem A4, już jakoś nie płakała, no i z tym szpitalem się szybko uwinęła. Poszedłem skserować układ okresowy pierwiastków. Przez tą babę niemiałem drobnych ... 14gr, a ja musiałem rozmienić dychę. Masę blach, ale nie wystarczająco, by uzbierać 1,50 na bilet, musiałem dać 2zł, a kolo niemiał wydać. Tak więc straciłem 4zł. Więcej już się chyba nie zlituję nad takimi ludźmi.
Chemię mam szansę zdać. Niestety tylko 45min... gdybym miał 1h, nie bałbym się o zaliczenie. Chyba zjem, wyprowadzę pojeba (psa) i mykam na akademiki. Może coś sobie zjem w Żaczku, albo Pod Lewkiem.
Mógłbym pisać co wkurwia mnie w tym mieszkaniu, ale za dużo by to zajęło, tylko bym się zezłościł.
Kurde, mam ochotę pochodzić na jakieś domówki lub impry w akademiku. Tylko ważne jest, żeby było dużo dziewczyn.
Idę z tą suką.
Przespałem się. poszedłem z suką. Jest 17.30. Nie chce mi się już jechać na akademiec. Nie mogę się już doczekać chrzcin i wprowadzenia do akademika. Nie mówiąc już o zakończeniu sesji. Jutro z rana chyba skoczę na miasteczko. Zjem sobie coś dobrego na stołówce lub barze mlecznym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz