wtorek, 7 września 2010

<< Serce a Rozum >>

Mam ochotę błagać na kolanach B., żeby wróciła. Może bym to zrobił, gdyby nie trzeźwa myśl: przecież nie chcę z nią być 'do końca'. A przecież ja szukam żony. Nawet jeśli by tak nie było, to Ona szuka męża! Dlaczego mam takie diametralnie różne myśli, uczucia w stosunku do Niej?

Podobno A., kiedy P. oddał jej klucz, tylko się śmiała. Ciekawe co sobie myśli. Wydaje mi się, że już mogła o mnie zapomnieć, podobnie jak o kluczu. Dalej nurtuje mnie myśl, czy ten klucz coś znaczył? Może miałem jednak do niej przyjechać?! Chuj jasny wie. Ciekawe, czy to, że zerwałem totalnie kontakt, było dobrym pomysłem.

Chce już być po egzaminach. Jak zobaczyłem w internecie, zamgloną, jesienną uczelnie, to tak za nią zatęskniłem! Kocham ją. Powinienem bardziej się starać, żeby nie ryzykować wywaleniem. Tak więc, wracam do całek.

Jestem powrotem.

Znowu nachodzi mnie myśl: Nie mów jej za dużo komplementów, niemów, że Ci na niej zależy, niemów nic, po czym poczułaby, że ma nad tobą władzę. Tzn. na wszystko jest czas!!! Można, a nawet trzeba to mówić, ale odpowiednio i w odpowiednim momencie. Na początku niemożna za dużo słodzić, trochę olewać, zostawiać niedosyt.

Kobiety... eh. Największe szczęście, największe nieszczęście.

M. robi mi smaka na 19letnie sąsiadki w akademiku. Obym miał ich wiele... ładnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz