niedziela, 12 września 2010

12 września. Urodziny B. Czas zadzwonić. Nie rozmawiałem z nią w RL czy przez telefon przez parę miesięcy. Trochę się boję, że mi się będzie język plątał czy coś. Może to śmieszne, ale rozpiszę sobie na kartce to, co mam mówić. Odkupiła sobie już kable, które posiałem. Na szczęście mam jej numer konta, jeśli nie będzie chciała mi powiedzieć ile dała, przeleje jej 70zł, tak Ziabie się przypomina, że tyle dała. No i pożyczę 'wszystkiego najlepszego' 1. Nie jestem wylewny w życzeniach 2. Nie chcę nic więcej mówić, bo mógłbym ją urazić (tak, w brew pozorom mógłbym, uwierzcie) Brrrr, ostatnio dużo moich akcji związanych z kontaktami z ludźmi, przeżywam. Jakoś jestem spięty. Po spotkaniu, przechodzą mnie ciarki, kurwię na cały świat i siebie. Nie wiem co jest zemną. Potrzebuję kobiety. To ona daje mi 80% rzeczy których mi brakuje do szczęścia średniego.

Bo są różne stadia szczęścia.
Małe szczęście, to np. kiedy ojciec alkoholik wraca do domu trzeźwy, i spędza ten dzień z rodziną. Mimo, że rodzina ma przejebane, bieda itd. są szczęśliwi chwilą. Albo np. więzień, którego odwiedzi dziewczyna, też szczęście.
Średnie szczęście, to takie poukładane życie. Nikt w rodzinie nie jest ciężko chory, ma się co jeść, problemy są raczej niewielkie. Komfort psychiczny.
Duże szczęście, to spełnienie tych większych marzeń. Tak mi się wydaje. Kasa, idealna kobieta, świadomość, że jest się zajebistym przez duże Z.

Często piszę 'idealna kobieta'. Może takie istnieją, może nie. Trzeba to brać z poprawką. Ale czy idealna kobieta, byłaby lepsza od nieidealnej? Słyszałem kiedyś super powiedzenie, niestety już zapomniałem jak szło, chodziło w każdym razie o coś takiego: "idealny mężczyzna, nie jest idealny." Coś w tym jest, w stosunku do kobiet również.

Był taki serial: 'dziewczyna z komputera'. Ale by było zajebiście, jakby sobie można było taką złożyć :D Albo... może i nie?

Są 2 oferty pracy na stronie wydziału. Włochy i Chiny. system pracy 28/28. Przejebane. Cały miesiąc popierdalać codziennie, po 12h. Przecież to można wysiąść. Pomyślcie: Wyjechać pod koniec grudnia. Obchodzić na wiertni czy platformie nowy rok, Boże Narodzenie... Totalna porażka. Ciekawe czy w ogóle robią wtedy dzień wolny. A Może jedzie się 3go np. a wraca 24go? Tak np. 20 dni wyjątkowo?
Żona takiego wiertnika, musi być bardzo silna. Na prawdę baaardzo silna. Siłę pewnie dawałaby jej wielka, obustronna miłość. Siła w wytrwaniu bez bliskości faceta, siła, by zająć się domem, dziećmi i całą resztą. Tak sobie myślę, super by było, gdyby mieszkała z P. i jego żoną. Opiekowali się i pilnowaliby moją Panią :) i dzieciaki. A komu mógłbym zaufać jeśli nie bratu? Oczywiście raczej chodzi o pomoc. Bo dorosłej kobiety się nie upilnuje. A jeśli trzeba by ją było pilnować, to ja nie chce takiej szmaty. Zastanawia mnie, jakie są ciekawe zawody, zajęcia, które można wykonywać w domu, lub/i pracować tylko wtedy, kiedy ma się ochotę. Może na parterze mógłbym mieć sklep? Nie spożywczaka, coś, z czymś droższym, co sprzedaje się rzadziej. Dzwonek przy drzwiach, i moja Pani leci jeśli trzeba. W miesiącach, w których byłbym w domu, Moglibyśmy wynajmować jakiegoś pracownika, nawet jeśliby to oznaczało malutkie dochody. Z czym mógłby być ten sklep? Np. galeria sztuki. To by było spoko. Dzwonek by nie przeszkadzał raczej. Niewielu klientów. Gdyby żona malowała lub rzeźbiła, miała by zbyt, a mi imponowałyby jej umiejętności (o ile robiłaby to dobrze :)). Albo np. suknie ślubne. Coś takiego, ciesze się, że wykliniłem ten sklepik :). Tu również mogłaby się realizować samemu projektując i/lub szyjąc na zamówienie kiecki. Są tysiące takich rzeczy. Nie mogłyby być to rzeczy ciężkie. Nie chcę, żeby moja Pani dźwigała. Zresztą, gdyby była w ciąży, a mnie by nie było (co oznacza jakieś pół roku) to dźwiganie odpada definitywnie. Kurwa. Właśnie sobie zdałem sprawę. Połowę czasu, nie będzie mnie w domu. Ja wiem, że drugie pół będę non-stop z rodziną, ale mimo wszystko. Ciekawe jak tam urlopy wyglądają. Jeśli zarobiłbym masę kasy, to mógłbym się zająć czym innym, choćby rozwojem tego sklepiku... Na początek transport, potem hurt, drugi, trzeci punkt, może jakiś nacisk na własną produkcję? Albo zająłbym się programami wiertniczymi. Jakieś projektowanie otworu czy coś. Eh, marzenia. Marzenia, tęsknota, wiara. Tak to szło? Fajne są. Bo "Warto mieć marzenia, doczekać ich spełnienia." Jak śpiewa DeSu, w przeświątecznej piosence. Nie, nie 'przedświątecznej'.

ŻYĆ, Kurwa, tylko żyć. Tak, przez 'Ż' pojebie. Kobieta, kasa, zdrowie. W tych słowach zamyka się chyba wszystko czego chcę. A może 'bogata kobieta' *o*? Hehe, nie liczę na to, ale nie wzbraniałbym się.

Brrr, ale mi się nie chce dzwonić do B. Nie chcę, żeby sobie o mnie cokolwiek złego pomyślała. A wystarczy, że np. spytam, lub nie spytam, jak tam examy... chuj jasny wie. Albo, że teraz mi się o kablach przypomniało... ojajebie. Ale i tak muszę to załatwić. Muszę jej też zawieść skrzynkę z sokami, co je zostawiła na Prokocimiu. Pisałem już o tym? Eh, nie chcę jej widzieć :/ myślałem, że między butelkami, włożę, uprzednio zawiniętą w gazetę, różę. Jakiegoś neutralnego koloru. Ale czy nie zrobię jej tym krzywdy? Może pasowałby liścik, że to na urodziny? Trzeba Ziaby spytać.

Japierdole. Chore to wszystko. Jeśli to wszystko załatwię, to już tylko będę do niej dzwonił 2 razy w roku. Może życzenia świąteczne wysyłał, czy widokówki? Sam kurwa nie wiem. Jestem w tej chwili tak niepewny co do tego, co powinienem, co mogę itd. To tak delikatna sprawa... i dziewczyna chyba też, ale pod pewną skorupą... SukoSkafandrem? Nie lubię o niej tak brzydko mówić, nawet jeśli to prawda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz