poniedziałek, 27 września 2010

Dostałem akademik. Maty tak bardzo się nie obawiam. Niemożliwe, żeby był tylko jeden termin, chyba, że chcą się nas pozbyć :/ Gorzej z chemią. Podobno Małysa powiedziała, że jeśli dużo osób zda teraz, to już nie zrobi więcej terminów. Jeśli trafiłby się ustny/komis to już po mnie. Przypomnę, że jeśli nie zdam obydwu z tych examów, wywalą mnie z uczelni. Koszt warunku z chemii, to pewnie ~300zł.

Popracowałem przez chwilę na podwórku. Z rozrzewnieniem znalazłem sobie czerwone, kwaskowate jabłko na starej jabłonce. Wyciągnąłem wiadro wody ze studni, umyłem jabłko. Było to zbędne, ale chodzi o rytuał, wspomnienia. Zjadłem. Obmyłem twarz, napiłem się wody. Wszystko OK, tylko, że gdy wyciągnąłem następne wiadro, wyłowiłem zwłoki wielkiego, rozkładającego się pająka... a ja piłem tą wodę... eh. Mam wrażenie, że ludziom nie zdarzają się takie przygody.

Muszę się pouczyć tej chemii. Tak, siąść, i się uczyć. Ale najpierw sobie pogram. Dobrze, że w M&B dostałem w pizdę wczoraj. Pyknę sobie meczyk w PESa, i popatrzę na chemię.

Napisałem do A.. Nie chce mnie znać. Szkoda. Cóż. I tak dała mi wiele. Przede wszystkim świadomość, że istoty zwane bratnimi duszami istnieją, co więcej, są na wyciągnięcie ręki. Dostałem też wiele informacji zwrotnej-doświadczenia. Rapport > Attraction - błąd. Za dużo słodzenia. Za mało push'a, wychłodzenia. Zabrakło zasady '3 kroków'. Jednak rozmowa dalej się ciągnie. Jebię ten blog. Nara

sobota, 25 września 2010

Oglądnąłem właśnie Jarhead'a. Znowu chcę być żołnierzem.

Byłem dzisiaj na chrzcinach. Ostro się objadłem.

Mam bardzo ładne siostry. Dzisiaj aż było mi szkoda, że są moimi siostrami.

Chujnie się czuję. 1. sesja 2. gadałem z Basią o B. 3. jestem śpiący i wychyliłem piwko, jakoś tak dziwnie mnie ścięło.

B. napisała do mnie 2 maile i smsa. Totalnie suche, ale i tak wystarczyło.
Znowu jakieś pojebane uczucie, że moglibyśmy się znów zejść i być szczęśliwi. Chuj wie. Może rzeczywiście by tak było? Ale Ona ma takie cechy, o których nie mogę tu pisać, a są bardzo ... ? Nie wiem wkurwiające? Złe słowo, ale musi wystarczyć.

Kiedy (jeśli) opanuję sporo technik NLP, będę się tym super bawił. Zadziwiające co można zrobić z ludzką podświadomością.

W Jarhead'zie dziewczyna głównego bohatera mieszka sobie z innym, gdy bohater wraca do jej domu. W piosence 'wake me up when september ends' Green Day'a, dziewczyna policzkuje chłopaka, który jedzie na misję. Czeka na niego. "I WILL NEVER GONNA LEAVE YOU" ciągle to słyszę w głowie. Piękne słowa.

Kurwa mać. Muszę zdać tą chemię!!! Nie mogę sobie pozwolić na następny warunek. Pomyśleć, że jakaś jebana kartka papieru, nie daje mi spokoju. Nie pozwala mi być wolnym, szczęśliwym.

Kobieta. Piękne zjawisko. Kobieta w połączeniu z miłością. Obustronną. Patrzeć jej w oczy, i już w nich widzisz, że cie kocha, że ci ufa, że możesz na nią liczyć. Jej kobiece kształty. Całkiem inne ciało niż twoje. To miejsce, gdzie zaczynają się kobiece biodra. Te pośladki jakby odcięte od reszty nóg.

Czytałem jakiś fragment książki mojej ciotki. Był to list, w którym facetka pisała, że mając 5 lat, już się pieprzyła. Ciekawe czy to fake? Przecież to nawet zerówka nie jest...

Kurwa. B. doprowadza mnie do szału. Wysłała mi smsa z numeru Orange. Dlaczego nie z playa? Oczywiście tylko jedna myśli mi się nasunęła: jej chłopak ma numer w orange. Czy o wszystkie kobiety będę taki zazdrosny? Nawet o Anię jestem. Przecież to chore.


Moje, oby chwilowe, przygnębienie, każe wołać: "chcę umrzeć".

Kasa i kobieta. Nic więcej mi teraz nie potrzeba. Albo jedna z tych rzeczy by wystarczyła. Myślę, że przyjdą z czasem.

Dlaczego ostatnio same smuty piszę. Żadnych konstruktywnych refleksji. Same jakieś smętne opisy szarego, ostatnio, życia.

Tak, znowu chcę wrócić do B. Serce>rozum. Na szczęście nie na tyle, żeby do niej dzwonić, czy pisać coś. Nie wiem czy już pisałem. Mam zamiar dać jej kwiatka i liścik przemycone między sokami. Ale się wkurwię, jak u niej będzie jakiś facet i np. powie do Niej 'Skarbie' albo ją obejmie. Kurwa mać. Kurwa. No ja jebie. Chociaż może byłby to kop w torbę? Ostatecznie dobrze na mnie działający?

Maroon 5. Kiedyś myliłem ich z Just 5! stupid I be! Jestem ciekaw jak dużo 'błędów' które tu robię, bierzecie na poważnie.

Dzisiaj się fajnie czułem. Ubrałem się elegancko, woziłem się autem, spotkałem z rodziną, dobrze pojadłem. Byłem szczęśliwy.

czwartek, 23 września 2010

Zjebałem chemie. Jutro matematyka I, przez to nie mogłem dzisiaj wrócić do domu. Przynajmniej z informą już spokój.

Byłem dzisiaj w mięsnym, zagadałem niezobowiązująco. Potem przypomniałem sobie, że tak radził ktoś z 'Forum'. I już mam pierwsze doświadczenie, panienka (młoda :)) wydając resztę, popatrzyła na mnie, ja tymczasem nie spojrzałem na nią ani razu. Chociaż wszedłem wesoły, coś tam gawędziłem ze starą ekspedientką, to i tak przegrałem, bo ani na chwilę nie złapałem EC (eye contact).

Jutro exam, podróż, cheel, ???(może nauka), chrzciny, no i zobaczymy kiedy muszę wracać. Może jutro spytam czy dostałem tego akademca.

Muszę poczytać o teście na najlepsze przyjaciółki i czytanie z dłoni. To ściema tak wysucharowana, tak wymrożona, że szok, ale na początek najlepsza. Okazało się, że moi dwaj kumple, chodzą na karaoke. Mam zajebistą ochotę się z nimi wybrać. Śpiewanie przed publiką, to świetne ćwiczenie, no i można zwrócić na siebie uwagę (czego bardzo nie lubię, ale chcę polubić). Hmm, jestem ciekaw, czy z tą wiedzą którą mam teraz, wyrwałbym Justynkę. Tego Aniołka, co go pierwszy raz w kościele zobaczyłem, na pewno pisałem o tym. Apropo tego zwracania uwagi mi się przypomniała. Pisałem jej, że jestem szary i brzydki :D O kurwa! Ja pierdole. :) Zajebisty sposób na panienki, nie? kurwa... ale dobrze, że się z tego śmieję :P Branie na litość, ja pierdole... Trochę szkoda, mimo tego, że okazała się idiotką, chciałbym mieć wspomnienia z nią, choćby spotkać się z nią. O kurwa... co za leszczem byłem. Ale fajnie, że wtedy się odważyłem i popełniałem błędy. Dzięki temu wiem co zawaliłem. Nie wyobrażam sobie teraz jakiś kontaktów z pannami, jeśli miałbym powielać tamte błędy. Mam na mailu skrypt z naszych rozmów na gg :P Będę miał chwilę czasu po sesji, to sobie przeczytam, niektóre teksty miałem fajne. Nawet IOI'a dostałem ;)Indicator of Interest - wskazówka, że panienka jest zainteresowana facetem.

Całek uczyło mi się spoko. Ale kiedy wracam do pierwszego semestru, znowu zaczyna mi się pod deklem gotować. Tak samo jak w pierwszym semestrze. Po prostu nie mogę tego ogarnąć. Poprosiłem Anię o pomoc. Jak mogę się jej odwdzięczyć? Zrobiłem jej doładowanie za 25zł narazie.

Brat mówił, żebym podbijał do pewnej M.. Ostatnio odkryłem, że owa M. studiuje na Polibudzie Krakowskiej nie ma jej na gg. Ważne, że Krk, a że Polibuda, to też może być +. Mam zamiar się z nią skontaktować po sesji. Dzisiaj sobie zdałem sprawę, że jej rodzice są dziani w chuj. Totalnie nie patrzę na majontek dziewczyny. Ok, muszę być uczciwy. Nie polecę / nie będę z dziewczyną z którą (teraz się skupcie, bo namotam) nie byłbym, gdyby niebyłą bogata. Czaicie? Nie będę tolerował rzeczy mnie wkurwiających, tylko dlatego że panna ma kasę. Patrząc na drugą stronę, ... nie wiem, miałem pisać, że nie mógłbym być z baaardzo biedną dziewczyną. Ale chyba mógłbym. Jakbyśmy się kochali, chcieli razem przejść przez życie, to nawet bym mógł pracować, i jej pomagać finansowo. Więc ostatecznie, kasa dla mnie się w ogóle nie liczy. Już wiem, dlaczego wcześniej się nad tym nie zastanawiałem: moje bazowe podejście jest zajebiste. Idę po piwo.

Jestem chujem. Proszę o pomoc Anię, a sam piszę tu, zamiast się uczyć. Jest to niesprawiedliwe , i nienawidzę się za to. Ale i tak nie zrobię jutro nic więcej, niż Ania by zrobiła. Nawet jeśli się czegoś nauczę, to i tak zaufam bardziej Ani niż sobie. Eh, ale to jest fajna dziewczyna. Super uczynna. Ma też fajne podejście co do kasy i związku. Jeśli jej chłopak, zaprasza ją np. do kina, to Ona potem stawia fast fooda czy coś podobnego. W każdym razie, odwdzięcza się. Myślę, że jest to sprawiedliwe, a fajniejsze niż takie bezduszne płacenie za siebie przy swoim facecie. On pracuje, to jeszcze spoko, ale np. taki ja, którego utrzymują rodzice, dlaczego ma płacić za dziewczynę? Tzn. może, tylko dlaczego ona mu czegoś ma nie postawić w zamian? I bez kurwa skojarzeń.

Mam zamiar teraz działać tak, jak uczą PUA. Nie stawiać drinków, piwa, nie kupować kwiatów, czekoladek. B. twierdziła, że z takim podejściem nie znajdę sobie dziewczyny :P Pff może, zobaczymy, ale wątpię. Zacznę coś kupować, jak już będziemy razem. Zapraszać dziewczyny będę w taki sposób: "Hej, wybieram się dzisiaj na piwo/ścianę/mini golfa/whatever chciałabyś dołączyć?" Coś takiego. Musze to jeszcze skonsultować z chłopakami. Może to się robi nieco inaczej. Tak, jak pisałem kiedyś, muszę przeszukać Kraków w poszukiwaniu jakiś ciekawych miejsc, rozrywek. Po sesji, pierwszy IOI jaki dostanę spróbuję wykorzystać, i pojechać directem. Spuszczenie wzroku, może nie, bo nie jestem co do niego przekonany. Ale odwzajemnienie uśmiechu czy odmrugnięcie okiem? O tak, chciałbym pojechać ostro. Wiecie? Nie boję się porażek. Chciałem napisać, że chciałbym poznać jej smak. Na pewno będą, czekam na nie. Jasne, że sukcesy są fajniejsze ;)

Jestem już tu parę dni, a żadnych kanarów nie spotkałem. Trochę się wprawiłem w jeździe na gapę w tamtym semestrze. Ale teraz już do B. nie będę jeździł, są 15minutówki, to chyba niema sensu. Za 90gr jedzie się bez stresu, a 15min wystarcza na dojazd do dworca np. Lajcik.

Ale mnie łeb napiernicza. Jak nic od tych granic. Ja nie wiem co jest z tymi kartkami. Oby jutro się udało. Jeszcze ta czupryna mnie swędzi.

Ten semestr będzie baaardzo przejebany. Nie chce mi się nawet wypisywać trudnych przedmiotów ;( Łatwych będzie chyba tylko 4, ale to może być złudne. Z 4 mogą się zrobić 2: Angielski i basen(sic!).

Wiecie? Brak kobiety mi już nie doskwiera. Od kilku dni, to przez tą sesję. Może to coś podobnego do zalatania biznesmena, który niema ochoty na seks. Jakiś popęd zanika przy stresie/pracy. Chociaż, nie napracowałem się za bardzo, co tu ukrywać. Uczyłem się całek, tylko po to, żeby potem spisać to co wysłała mi Ania. Cóż, studia są też po to, by nauczyć ludzi jak sobie radzić w życiu. Korzystanie z pomocy innych, też jest opcją. Jasne, że wolałbym sam to rozwalić (w sumie od Ani przepisałem tylko 2 zadania, których sam bym nie zrobił, w tym jedno które było zrobione tylko częściowo, a ja też miałem jakiś pomysł na to zadanko) Z tego semestru, tylko całki mi zostały w głowie. Może coś tych pochodnych i chemii liznę, zobaczymy.

Ale spamm, piszę takie jebane, nudne pierdoły. Potem nawet samemu nie będzie mi się chciało tego czytać. Kończę więc. C'yah

Carlsberg z zarosiałej puszki. M Hm.

środa, 22 września 2010

Koniec sesji?, B&B, A. B. C. znowu, i znowu, i znowu.

!!! ZDAŁEM MATMĘ !!! mój pierwszy, zaliczony exam z maty.

Jutro, raczej, do domciu. Jeśli zdążę, i będzie miejsce, to busik o 13.00, jeśli nie, to autobus pół godziny później. 18 - 19 będę. Jeśli do 4tego nie będę miał matmy I, to będę miał jeszcze 10 dni wakacji :) Ale pewnie nie przesiedzę w biłgo. Jeśli dostanę akademik, to przyjadę pewnie na 27go i będę sobie po wpisy chodził :) Ale to już raczej przyjemność. Choćbym miał siedzieć po 3h przed gabinetem ;) ważne, że zdane!

Jakoś zapominam o wadach B.. Pamiętam tylko Jej dobre cechy, i to, jak ją krzywdziłem. Oczywiście logika podpowiada mi, że nie byłbym z nią całkowicie szczęśliwy. Nie mówiąc już o Jej szczęściu.

Ciotka właśnie przestałą oglądać 5146 odcinek mody na sukces. Mówi, że chętnie by się położyła i spała do rana. Odpowiadam, że może to zrobić. A ona, że 'nie, nie'. OK!. Wiem, że kiedy kobieta tak mówi, chce, żeby się doceniło jej wysiłek, powiedziało: musiałaś się bardzo zmęczyć, miałaś taki ciężki dzień. Zadać kilka pytań na temat dnia, robić 'yhym', 'aham', 'co dalej?' itp. Od siebie jeszcze bym dodał przytulenie, chwilkę wspólnego relaksu, poleżenie razem, wspólny obiad, serial.

Leci reklama, w której występują dupy ... lek na hemoroidy. Super.

Teraz widzę swój błąd! Zajebiście duży. Jak mogłem pisać na siebie, obsmarowywać się, nazywać się cipą, kiedy tego bloga czytała A. Może to, że mnie zlała, to wina właśnie bloga, a nie spotkania? A może spotkania, ale gdyby nie blog, to mógłbym jeszcze coś odratować? Podkreślę ponownie, że dzięki blogowi Ona się mną zauroczyła. Trzeba było po prostu ją odciąć w odpowiednim momencie. W tym, w którym zacząłem o Niej pisać.

Leci następny odcinek Mody... Bold & Beatyful. Co za kurwa bzdury. Przeczytałem ostatnio, że ludzie oglądają seriale, m.in dlatego, że odcinek urywa się w jakimś ciekawym miejscu, i ludzie z zaciekawieniem czekają na następny odcinek, by się wszystko wyjaśniło. Ja nawet od seriali się nie uzależniam. Przez chwilę, przed wakacjami, lekko uzależniłem się od alkoholu, ale wypiłem może wtedy łącznie z 10 piw, i mi przeszło. Teraz czasem ciężko jest mi się oderwać od gry, ale lajcik.

Fragment z "M są z M, a K z W":
Wielu ludzi wyraża podobny
pogląd, że w miłości trzeba wszystko mówićotwarcie i spontanicznie. Należy jednak
pamiętać, że nadmierna szczerośćnie pozwala braćpod uwagęuczućsłuchacza. Można
byćuczciwym i jasno wyrażaćswoje uczucia, ale wybieraćdo tego takądrogę, która
pozwoli nie ranići nie obrażać. Ćwicząc proponowane wyżej wypowiedzi, nabierzecie
umiejętności wyrażania sięw sposób troskliwy i ufny. Po jakimśczasie stanie sięto
automatyczne.

wtorek, 21 września 2010

poniedziałek :

Już wiem dlaczego z A. tak się ułożyło. Za dużo rapportu przy za małym attraction. Na pierwszym spotkaniu, przymrużyła na to oko (głównie z powodu wyjebanego social proofa. Nabijałem się lekko ze znajomych, a oni raczej podbijali moją atrakcyjność) Na gg attraction był. Ale na pierwszym spotkaniu sam na sam, poległem. Za mało prowadzenia, pewności siebie (co się wiąże) + jakiegoś luzu, spontanu, gadki, zaciekawienia, mowy ciała, to co zwykle. Może zabrakło jakiegoś wjazdu na jej emocje, lub wręcz 'zjazdu', lecz, 'ewolucyjnego na pobocze'. Jak to nazwał Neill Straus vel Style w 'Grze'. Jest to udawanie dzikiego zwierzęcia, i np. wgryzienie się w gardło ofiary ;) Głównie właśnie nad tym, czego zabrakło, muszę popracować. Jakiś kolo, na 'Forum' napisał mi, że żeby prowadzić kogoś, najpierw sam się muszę prowadzić. Wiedzieć czego chcę, i to robić.

Zauważam pewną tendencję w środowisku PUA. Może to tylko moje wrażenie, bo nie siedzę w temacie, raczej od czasu do czasu coś tam skrobnę lub przeczytam. Do rzeczy: Odchodzi się od Mystery Method, od podrywu nie wprost, indirecta, błyskoteki, gambitów. Teraz w modzie jest direct. Just do it. Kawa na ławę. Może to po prostu gracze ewoluowali? Jest to następny poziom gracza, a nie zmiana w społeczeństwie, czy świadomości kobiet? Dowiedziałem się, że Mystery odradzał działania na parkiecie. Podniosło mnie to na duchu. Po przeczytaniu poniższego (docelowo powyższego?) artykułu, już miałem wrażenie, że bez umiejętności tańca, to se najwyżej mogę owce dymać. Tymczasem można zostać najsławniejszym mistrzem PUA, omijając parkiet. Mimo to, chcę umieć tańczyć. Go Go Salsa!

Ciągle mam ochotę jakoś tak przybić B. pokazując jej, co straciła. Być tak zajebistym, żeby pożałowała. Ok, dla mnie to dobrze, nakarmiłoby to mojego pustego samoluba, może rzeczywiście byłbym 'lepszy', tylko skąd ta potrzeba przywalenia jej? Przecież nie chcę jej więcej krzywdzić. Niech myśli, że zemnie kutas. Żeby wreszcie o niej zapomnieć, potrzebuję kobiety. Czym dłużej będę ją miał, tym dłużej nie będę myślał o B. i bardziej zapomnę. Innym wyjściem jest dostanie od Niej jeszcze jednego kopa w torbę. Ale pewnie taki kopniak ją też by zranił. Zresztą, nie wiem na ile by wystarczył. Znowu nachodzi mnie myśl: Może Ona zaproponuje spotkanie kiedy przyniosę jej te soki? Może przez ten liścik, różę? Levy twierdzi, że liścik to zły pomysł, że lepiej normalnie to powiedzieć. Ale 1) nie powiem jej tego w progu, musiałbym się z nią spotkać, czego ona chyba nie chce, nawet ja nie wiem czy chcę takiego spotkania 2) już kiedyś jej spamowałem o swoich uczuciach i wyszło przechujowo.

Zauważyłem, że powiązałem swojego bloga z kontem google. Niebyłoby w tym nic złego, gdybym miał bloga zabezpieczonego hasłem. Pozdrawiam ewentualnych 'czytaczy'!

Idę spać, od rana napierdalam Visiuala. Ciekawe jakie miałem hasło na informie :/ C'ya!

Wtorek:

Maciej ' Merlin' Moroz: Dżizas, chłopaki, uczuciami kobiet trzeba się przejmować, ale nie za bardzo!

Dobre ;) Racja, kurwa, jak ci kolesie mi się podobają ;) Znowu szkoda mi, że Merlin zarabia na coachingu :) Chętnie bym się z nim spotkał.

Rozjebałem dzisiaj koloska z Visiuala. Bez pomocy dwojga przypadkowych studentów, nie dałbym rady. Skądś ich kojarzę, ale nie mam pojęcia skąd. Jeśli wszystko potoczy się zajebiście (ten kolos będzie zaliczony, podobnie jak exam z matmy II, a Babcia odpuści nam matmę I, natomiast w czwartek zdam chemię) to już pojutrze będę po sesji :) Zostanie tylko zbieranie wpisów, których brakuje mi baaaardzo wielu.

Nie boję się podchodzić, nie boję się zapytać o drogę czy cokolwiek HB10. Chyba moim problemem jest to, że co bym od niej nie chciał, jestem nerwowy, co oczywiście udziela się jej, lub widzi moją niepewność = spłonięcie w atmosferze. Nie wiem czy openerami muszę sobie zaprzątać głowę, ważniejsze jest przejście do dalszej rozmowy, no i to, o czym pisałem na górze posta, to przez co A. mnie zlała. Zlała jako partnera, bo nie sprostałem tej roli. Natomiast jako kolo do rozmowy na gg czy ciekawostka (myślę o tym blogu, moich teoriach) byłem odpowiedni. Kurdę, chciałbym cofnąć czas, nawet kilkukrotnie, i zobaczyć jak reagowałaby na moje zabiegi.

Kiedy A. zadzwoniła z info, że nie będziemy się już spotykać, postawiłem tylko leciutki opór. Możliwe, że Ona sama niebyła pewna czego chce. Może wystarczyło twardo obstawać przy swoim i wszystko potoczyłoby się inaczej? Już wiem o co chodzi z praktyką, informacją zwrotną. Następnym razem, mocno na swoim. Rama. I niepozwolenie się z niej wybić.

Pierdolne w tej norze. Obym w czwartek mógł się już zwijać. Nawet mógłbym się uczyć. Tylko stąd spadać, skoczyć na te chrzciny. Chyba się starzeje. Kocham rodzinne imprezy. Oraz, nie będę ukrywał, jedzenie. Zwykle niema tam jakiś super dobrych potraw, nie obżeram się też totalnie, ale jakoś fajnie mi się je ;) Aby to była knajpa... w domu byłoby dupnie.

Dziadkowie mają już dwoje wnuków. Jestem podwójnym doszywanym wujkiem. Ja peirdole, obym sobie dzieciaka nie zklajstrował za szybko. Fajnie by było w wieku 25 lat mieć już dobrą robotę, i chajtnąć się z jakąś 20tką. Dziekanka na poród i pierwsze miesiące życia dziecka, a potem zaoczne np. Jeśli byłaby miłość, a ja przywoziłbym ciekawą kasę, byłoby super! Tzn. jasne, że byłyby problemy pewnie, ale jestem dobrej myśli.

Właśnie zaczął się 22 września, a ja już mam 21 postów. Jutro (dzisiaj) coś jeszcze skrobnę pewnie, i wyjdzie że piszę codziennie Oo. Sesja się już, mam nadzieję, kończy, więc będę miał więcej czasu... chyba. Zobaczymy. Może będę to dalej ciągnął?

niedziela, 19 września 2010

Całki wychodzą mi uszami. Mam dziwnie dobre przeczucia. Wydaje mi się, że napiszę ten egzamin, co więcej, dostanę zaliczenie za I semestr. Oby to była prawda. Potem by się okazało, że zaliczyłem chemię, napisałbym koloska z visiuala, i znowu wakacje do stycznia :D A jak się nie ułoży, to będę tu siedział do 1go listopada. ale myślę, że nie, muszę jeszcze rzeczy z domu przywieść.

W akademcu tylko zniszczenia naprawili. Niestety ja też musiałem za to płacić. Ale Wi-Fi pewnie nie zamontowali nowego.

Dochodzę do takiego wniosku. Moja dziewczyna może palić i to nawet niekoniecznie przymnie. Warunkiem jest to, że się nie uzależni, nie pali by się odstresować (a jeśli, to niech się to zdarzy np. 2 razy w roku) no i pali np. 5 fajek w miesiącu. Czy powiedzmy raz w tygodniu średnio. Powyższe warunki stosuję w stosunku do siebie samego. Myślę, że tak byłoby sprawiedliwie. B. miała do mnie pretensje, że sam paliłem, nawet zielone, a jej nie pozwalałem. Brzmi bardzo niesprawiedliwie, ale ile ja mogłem wypalić przez rok? 30 fajek i ze 3x zielone? Zresztą, ja się nie uzależniam. Od tego przynajmniej. Nie chciałbym też, żeby moja dziewczyna się upijała tak, że by jej coś odwalało. Np. zaczynałaby palić (dużo), spluwać, przeklinać (dużo)lub mieć jakieś dziwne pretensje do mnie, fochy (powyższe znam z autopsji) no i inne jakieś nienormalne, negatywne zachowania np. wymiotowanie Oo. Niech ma humorek, ale, żeby znała swoje granice, żebym nie musiał jej pilnować.

Chciałbym już sobie pójść na pierwszy trening judo. Popizgać się trochę.

2 dni i nocy spędziłem w 95% na tych samych 2m^2. Chuj mnie strzela.

Bardzo podoba mi się ta panienka, zobaczmy jak się tu wstawia zdjęcia:

Hmm, coś zaakceptowałem, mam nadzieję, że mi nie policzą za transfer. Eh, coś się chyba zjebało. A nie, coś jest na górze posta.

Najbardziej magiczną umiejętnością i najskuteczniejszą bronią w męskim arsenale jest – prowadzenie. Prowadzenie na absolutnie każdym etapie znajomości z kobietą. Istotą bycia kobietą wobec mężczyzny jest oddanie się – najlepiej bezwiednie i bez namysłu – magii chwili i prowadzeniu mężczyzny. Wszystkie kobiety z którymi miałem okazję podrążyć ten temat (skojarzenia zupełnie na miejscu) potwierdzały – jeśli facet potrafi je prowadzić, to w sumie reszta jest mało istotna, zresztą i tak nie ma czasu do namysłu. Przy czym prowadzenie można rozumieć także jak najbardziej dosłownie, tzn. wziąć bez pytania za rękę (bądź co innego) i… no właśnie zabrać ją tam gdzie Ty zechcesz, a kobieta pragnie być poprowadzoną.
Feyd
Skalski Paweł

+1kkkkkkkkkkk i chuj. Mój problem. Czas na Salsę, no i nie wiem co jeszcze mnie tego nauczy.
Wczoraj tak sobie myślałem: Tylko raz wziąłem B. na kolację przy świecach. Na jej urodziny, niemal dokładnie rok temu. Kazałem jej się ładnie ubrać, sam założyłem garnitur, zamówiłem wcześniej udekorowany stół ze świecami w zacisznym zakątku restauracji. Kiedy wszedłem do Jej domu w garniturze, jej rodzice żartem spytali czy przypadkiem nie będę się oświadczał. Potem dowiedziałem się, że jej mama była zazdrosna :) sama chciała, żeby jej mąż ją zabrał na takie cuś. W oczach B. widziałem taką radość, szczęście. Potem odwiozłem ją do domu. Siedzieliśmy trochę w samochodzie, może niezbyt romantycznie, ale wyznałem jej wtedy pierwszy raz miłość. Dla mnie takie wyznanie jest ważne, dlatego dłuuugo zwlekałem. Trafiła we mnie refleksja. W TYM samochodzie, po raz pierwszy wyznałem komuś miłość! Nie chcę, żeby to autko trafiło do kogoś innego. Chciałbym, żeby zostało w naszej rodzinie, aż się nie rozsypie. Ma instalację gazową, a w razie sprzedaży, dostalibyśmy grosze. Myślę, że nie opłaca się go sprzedawać.
Raz, tylko jebany raz, zrobiłem B. śniadanie do łóżka. Było to cudowne. Obudziłem się rano, Ona spała. Nie planowałem tego, to był spontan. Wstałem, zrobiłem co trzeba, wróciłem. Usiadłem na Jej łóżku, Ona otworzyła delikatnie oczy, już się cieszyła, chyba, że jestem przy niej kiedy otwiera oczy. Spytałem czy chce kawy, zaskoczyłem ją, podałem jej posłodzoną kawkę z mlekiem. Cieszyła się, po chwili spytałem czy ma ochotę coś zjeść, podałem jej talerzyk z kanapkami, parówką i może jajecznicą? Nie pamiętam. Ona jadła, ja Jej towarzyszyłem. Byłem 10x szczęśliwszy, niż jakby Ona mi podała takie śniadanko. Teraz widzę. Żeby być szczęśliwszym, muszę JĄ uszczęśliwiać, w sensie kobietę.
Raz nauczyłem się też grać na gitarze piosenkę z Tytanika, B. ulubionego filmu. To była pierwsza melodia którą umiałem grać, trochę się stresowałem, trzęsły mi się ręce, nie wyszło za dobrze. Ale znowu widziałem radość w jej oczach, dostałem serdecznego buziaka od uśmiechniętego buziaka :) Eh.
Czy jest coś lepszego od miłości? Od jej okazywania? Od brania i dawania? JA CHCĘ KOCHAĆ I BYĆ KOCHANYM!!!

sobota, 18 września 2010

Przypomniało mi się, że w jeden z pierwszych dni pracy w Juracie, ściągałem z drzwi pokoju nietoperza :)

W Krakowie jakoś czuję się pewniej. Noszę wysoko głowę. Przypomniały mi się 2 sytuacje, w których zachowałem się tak, że byłem z siebie zadowolony.

Pierwsza: Babcia z wnuczką chciały wyjść z autobusu, ale przez zagapienie i tłok, nie zdążyły. Ja, jako jedyny przytomny, krzyknąłem do kierowcy, z pytaniem czy może jeszcze na chwilę otworzyć. Kiedy otwarł, tak samo głośno i pewnie odkrzyknąłem "dziękuję".

Druga, to kiedy pewien dziadek gapił się na Anię w autobusie. Spytałem głośno "wszystko w porządku dziadku?" aż cały tył autobusu zamilkł. Typ spuścił głowę, kiwając że nie, i przeszedł na przód. Potem jeszcze raz spotkałem tego dziadka, tym razem byłem z B.. Na nią również się gapił, kiedy się minęliśmy odwróciłem się, a on stał i się patrzył. Zagroziłem, że ostatni raz mu odpuszczam. Jeśli teraz go spotkam, i też będzie gwałcił moje kobiety wzrokiem, wywalę mu z buta w dupę.

Wczoraj byłem w akademiku u Panicza. Zajebisty gość, sporo się przy nim nauczyłem całek. Czas kontynuować naukę.

Ostatnio często oglądam 'Kasię i Tomka'. Swojej kobiecie muszę dawać więcej cierpliwości i miłości. Pytanie tylko, czy dając jej dużo 'tego', ona mnie 'nie zje'? Jak znaleźć równowagę? Sposób?

Obejrzałem właśnie 'Marzyciela' vel 'Finding Nevrland'. Przemistrzowski. Mój ulubiony... co lepsze, ulubiony także A.. Ja pierdole. Chyba żaden normalny człowiek, nie wypuściłby z rąk takiego skarbu. Film pokazuję potęgę marzeń, wyobraźni, nadziei, wiary, bardzo chciałbym dołączyć do tego tęsknotę. Są to, hm, 'rzeczy' bardzo mi bliskie.

Mam ochotę bawić się z dziećmi. Z tym że, raczej chłopcami, nie wiem czy potrafiłbym zapewnić rozrywkę dziewczynce, nie robiąc z niej chłopczycy. Nie wiem czy pisałem, już planuję drewniane miecze i karabiny, świat jaki im stworzę. W Filmie, bohater oddaje się niemal całkowicie tym chłopcom, widzę w nim siebie, który po powrocie z 'pracy' ma dla nich 2-4 tygodnie non-stop. Wróżki, nimfy, gargulce, chochliki, skrzaty, elfy, krasnoludy, enty, jednorożce, pegazy, smoki, w szafie, pod łóżkiem, w piwnicy. Eh, wydaje mi się, że nigdy nie dorosnę. Lecz, podobno faceci tak mają.

Jutro startuję z wyliczaniem długości łuku, następnie przerabiam arkusz zrobiony przez Anię, kończąc, o ile zdążę, na Paniczowym.

Eh kurwa. Chyba powinienem się kąpać i kłaść spać. Jutro od rana zacząć napieprzać całeczki. Tymczasem mam w głowie taki pasztet. Porównując mnie z moimi kolegami 'inżynierami' jestem dziwakiem. Myślę, że dużo lepiej odnajdywałbym się na humanistycznych kierunkach. Takim, na który nie trafiają przypadkowi ludzie.

Net śmiga elegancko 1400down i 800upload, przy pingu 20-30. Biorąc poprawkę na to, że jest darmowy, przestaje przeszkadzać to, że boję się ruszyć laptopem. Niestety zwykle nie jest tak kolorowo, i muli/ucina.

Mam ochotę dać Ani adres bloga. Prosiła mnie o to. Myślę, że znowu byłoby to samo, najpierw 'wow', potem 'giń'. O tak, mam ochotę się tym podzielić. Może jednak dam się skusić, jeśli jeszcze raz o tym napomknie? Z tym, że, nie będę o Niej w nim pisał. Jeśli byśmy się do siebie zbliżyli, odciąłbym ją od bloga. W pewnym momencie trzeba to zrobić. Hehe, pamiętacie, A. nawet zasugerowała mi, że może lepiej nie będzie go czytać. To był chyba ten moment, jeśli nie ostatni dzwonek.

Chcę kobiety magicznej. To chyba dobre słowo. Chcę, czuć się przy niej tak, jakbym był w Nibylandii. A raczej, co ma znaczenia, chcę, żeby ona weszła do mojej Nibylandii i była w niej szczęśliwa. Spartolony akapit, znowu muszę uwierzyć w Waszą inteligencję. "Co autor miał na myśli, ojajebie". Jestem w dziwnym stanie. Albo z natury jestem dziwny. Kto to wie. Myślę o trzech kobietach na raz, jednocześnie rozglądając się dookoła, i szukając następnych. Mam nadzieję, że łeb mi od tego nie pęknie. Ciekawe ile kobiet mieści się w mojej głowie?

Chciałbym być pisarzem, pisać bajki, fantastykę, sci-fi itd. lub sztuki teatralne, centralnie jak w Filmie. Mógłbym być felietonistą, piszącym o społeczeństwie. Psychologiem, historykiem, filozofem? Tylko gdzie są etaty dla filozofa?

Widziałem ostatnio w tv, strażnika granicznego, w kominiarce i reszcie eq jak u jakiegoś gliniarza z BOA np. Jeśli wojsko i BOA dla mnie odpada, to taka elitarna jednostka straży granicznej jest jak najbardziej porządana. Jak się, do kurwy, pisze 'porządana'? pożądana? wtf? nvm.

Czas Was zostawić na 2 dni. Może 4. Skupię się na sesji. 3mta się!

piątek, 17 września 2010

Środa 15:

Zjebałem matmę. Indyk z dziekanatu, jest zajebisty. Pozwolił mi jeszcze papiery złożyć na akademik, a spóźniłem się 10 dni !!! Mam zamiar kupić teczkę, wsadzić tam Merci i kartkę z napisem "DZIĘKUJĘ". Wejść, powiedzieć, że jakaś pani kazała mu to przekazać, i wyjść. O ile dostanę akademiec. 21go mam visiual basica, okazało się, że nie pisałem kolosa. Więc oprócz 3ch egzaminów, mam jeszcze kolosa. Nie mogę się doczekać chrzcin. Bo będą 25go. Jeszcze 10 przejebanych dni. No może 8. Nie potrafię się nauczyć na te examy. Jutro mam nadzieję, że przepchnę chemię. Inaczej będzie ciężko. Będę się mógł zając tylko matmą, i będę mógł wrócić 2 dni wcześniej do domu. Kurwa, jeśli mnie wywalą ze studiów, wszystko się skończy! Koniec wolności, akademika, studentek itd. Weźże się Marcin kurwa do ... roboty? Nie no, przecież chemii się nie nauczę! Muszę się sprężyć jutro. Zjem sobie coś słodkiego przed examem, będę ryzykował, śpieszył się.
Czas na PESa, na chemię się nic nie nauczę, matmę zacznę od jutra. Nara.
Co ja zrobiłem?! Jak skrzywdziłem B. proponując jej mieszkanie w tej norze... Mam ochotę wołać do Boga, żeby mnie ukarał. Przez to poznała mnie za blisko-za szybko. Męczyła się długi czas. M.in. przez to, rozpadł się nasz związek. Może juz to pisałem, ale powtarzam. Ostatecznie może i dobrze, a może dane nam było być szczęśliwymi w przyszłości? Pisałem już wam, dlaczego myśli o niej mi wróciły. Ten sen, telefon itd. Ale Kraków, to mieszkanie, jeszcze bardziej mnie przycisnęło. Mam wrażenie, że za niedługo spowrotem oszaleję na jej punkcie. Czuję, że po wizycie u niej, po zobaczeniu jej twarzy, uśmiechu, kurwaaaaaaaaa, przykro mi. Tak. CHCĘ DO NIEJ WRÓCIĆ. Spróbować jeszcze raz. Jestem idiotą. Chyba, że przyjmie mnie zimno... wtedy może ochłonę, ostudzę emocje. Jeśli rzuciłaby mi się na szyję (nie wiem w ogóle dlaczego mi to do głowy przyszło) to straciłbym dla niej głowę. Codziennie bym jej kwiatka w zębach przynosił. Co, kurwa, robić. Najpierw examy, chrzciny, reszta examów (obym już nie musiał nic poprawiać) Potem dopiero coś będę myślał, kombinował. Ciągle o B. myślę, bo nie mam innej. Raczej. Wiem już, że są na świecie inne cudowne dziewczyny. Wiem, że potrafię się podobać... chyba. Przynajmniej intelektualnie tak (takie gg). Fizycznie też, ale może z pominięciem luzu, energii, pewności siebie, gestykulacji, uśmiechu, kontaktu wzrokowego, gadany na spontanie, dotyku. Po prostu fizycznej atrakcyjności, z pominięciem samego ciała, bo uważam, że tak ze zdjęcia, jestem atrakcyjny. To chyba zdrowe myślenie, nawet oszukiwanie się, w moim przypadku by popłacało. Chyba.
Zastanawiam się, czy nie zrobić drugiego bloga, na który wrzucałbym posty, które nie są 'intymne'? Pytanie tylko, czy to dobra reklama dla mnie? Bo oczywiście jego adresem bym się dzielił ze znajomymi i ... nieznajomymi :)? Czy pompować tam też teksty które stawiają mnie w najlepszym świetle? Nie z serca, tylko z penisa? Hmm, to wbrew zasadom dziennikarskim? Moralnym? Wbrew sobie? Zarazem musiałbym wycinać fragmenty jakieś osobiste.
Jadąc do Krakowa, oglądałem 'ciacho', fajny filmik :) Zajebiscie mi się podobała policjantka, która jest główną bohaterką. Jednak, żeby mi się podobać, nie trzeba mieć włosów do ramion. Źle się wyraziłem, chodziło mi o to, że nie lubię włosów krótkich, takich jakby męskich.
Ciągle wydaje mi się, że potrzebuję kobiety, po to, żeby była. Żeby być przy niej, dawać i odbierać ciepło, czuć jej zapach, robić coś dla niej, czuć jej wdzięczność itp. itd. Ale obawiam się, że od razu mi się erotyki zechce. Ale ostatecznie, to chyba normalne. Zdrowe. Aby nie za wiele, nie za szybko, odpowiednio się zabierać, kusić, uwodzić. Tak, uwodzić, jeśli się ma ochotę.
Kurwa. Jest źle. Oby jutrzejszy exam dobrze się potoczył. Dałby mi kopa, motywację. Brzydka analogia. Znowu matma i chemia w dupę. Jeśli jutro zawalę, trzeba będzie się jakoś wziąć. Tylko jak?! Czy dam radę? Nawet mając super motywację i siedząc godzinami.
Chcę: Zdać examy, mieć pannę, mieć pracę, zmienić styl życia. Wg. kolejności. Z tym że, możliwe, że będę musiał najpierw zmienić styl życia, by znaleźć kobietę. Byle examy zdać! Jeśli Ania będzie pisać w pon exama, ja zadzwonię do B. i poproszę o pomoc. Pytanie tylko, czy mieli długość łuku i pole ograniczone wykresem.
Ostatnio już się zastanawiałem, jak będę się bawić ze swoimi dziećmi. Jakie im karabiny zrobię (dla chłopców ofc) i jaki im świat stworzę. Mam nadzieję, że nie spowoduje to autyzmu wtórnego. Coś jak w filmie 'Marzyciel' vel 'Finding Neverlands' który jest jednym z moich ulubionych filmów. Chcę też dużo czasu spędzać z nimi na nauce i ćwiczeniach/sportach. Może nawet wplotę je w ten bajkowy świat. Chciałbym im też codziennie opowiadać bajki, wymyślone na spontanie, akcja działa by się też w innym świecie. Może w tym samym, w jakim byśmy się bawili? Codziennie ci sami główni bohaterowie, tacy z którymi mogliby się identyfikować. Wpajałbym im odpowiednie wartości. Z czasem, mogłoby się to przekształcić w RPGa, tak skomplikowanego, jak dzieci by chciały, i na ile byłyby warunki.
Dzięki temu, dzieci miałyby dobrą wyobraźnię, wiedzę, co za tym idzie inteligencję, no i byłyby sprawne fizycznie. Wysłałbym je na basen. Chłopców na sztukę walki, dziewczynki na naukę gry na instrumencie. Bo dzieci raczej trzeba ukierunkować, samej niewiedzą czego chcą. Chyba, że znajdą sobie coś, co ich interesuję, nie mam zamiaru ich ograniczać.

Czwartek 16:


Ale się wkurwiłem! Idę sobie na uczelnię, a tu zatrzymuje mnie jakaś babka. Płacze, a może raczej udaje, prosi o jakąś kasę na bilety, bo potrzebuje się dostać do szpitala. Dałem jej tyle drobniaków ile miałem, ~3,50, ona od razu dalej zaczęła pytać innych ludzi. Wkurzyłem się, ale w sumie za 3,50 nie kupi 2ch biletów. Potem zauważyłem ją, przed budynkiem A4, już jakoś nie płakała, no i z tym szpitalem się szybko uwinęła. Poszedłem skserować układ okresowy pierwiastków. Przez tą babę niemiałem drobnych ... 14gr, a ja musiałem rozmienić dychę. Masę blach, ale nie wystarczająco, by uzbierać 1,50 na bilet, musiałem dać 2zł, a kolo niemiał wydać. Tak więc straciłem 4zł. Więcej już się chyba nie zlituję nad takimi ludźmi.
Chemię mam szansę zdać. Niestety tylko 45min... gdybym miał 1h, nie bałbym się o zaliczenie. Chyba zjem, wyprowadzę pojeba (psa) i mykam na akademiki. Może coś sobie zjem w Żaczku, albo Pod Lewkiem.
Mógłbym pisać co wkurwia mnie w tym mieszkaniu, ale za dużo by to zajęło, tylko bym się zezłościł.
Kurde, mam ochotę pochodzić na jakieś domówki lub impry w akademiku. Tylko ważne jest, żeby było dużo dziewczyn.
Idę z tą suką.
Przespałem się. poszedłem z suką. Jest 17.30. Nie chce mi się już jechać na akademiec. Nie mogę się już doczekać chrzcin i wprowadzenia do akademika. Nie mówiąc już o zakończeniu sesji. Jutro z rana chyba skoczę na miasteczko. Zjem sobie coś dobrego na stołówce lub barze mlecznym.

wtorek, 14 września 2010

sen o K.W.iktorii :)

Nie śmiejcie się. Śniła mi się dziś K.W., wspomniana troszkę niżej. Nie był to sen męczący, ale chociaż w nocy wolałbym mieć spokój od kobiet.

Wiem, wyjmę moje zajebuty, wtedy zmieści mi się żarcie.

poniedziałek, 13 września 2010

Jutro do Krk. Już mam stresa. Jeszcze okazuje się, że matmę mam pojutrze, a myślałem, że chemię.
Jeśli nie myślę o kobietach to one mi się śnią, piszą do mnie, widzę ich aktywność na gg/nk. Albo sam szukam sobie co ładniejszych na zdjęciach. Muszę mieć tą muzę. Niema wyjścia. Po tym co Ziaba/A./Ania#2 mi powiedziały + po tym telefonie, wizycie u jej rodziców i śnie, B. jeszcze mocniej ożyła w moim sercu. JAPIERDOLE (tak, specjalnie robię błędy w przekleństwach) Serce zaczyna wygrywać z rozumem... Zacząłem myśleć, żeby razem z sokami, podrzucić B. kwiatka, muszelkę z wakacji... Jeśli będzie dla mnie miła, może mi zacznie odbijać, i będę dążył do spotkania? Albo na gg zaczniemy pisać? Nie chcę kurwa do tego wracać. Hm, powróciło mi uczucie, że jeśli ona by chciała wrócić, to bym się ucieszył, nie wzbraniał. Takie myślenie mnie wyniszcza.

Czytałem ostatnio o ewangeliach i innych tekstach, które kłócą się z Pismem. Dziś oglądałem o tym program. Wg. niektórych, Maryja niebyła niepokalanie poczęta, niebyła wieczną dziewicą, Jezus miał rodzeństwo, urodził się w innym miejscu, takim, żeby pasowało do przepowiedni itd. W sumie, i tak nie czczę jakoś Jezusa. Maryję noszę na szyi. Wypowiadam regułki w kościele, ale... nie wiem. Chyba najważniejsze, to być po prostu dobrym człowiekiem. Wydaje mi się, że możesz być ateistą, i pójść do Nieba. Wystarczy żyć etycznie. A. mówiła, że nie muszę się modlić wieczorem. Że modlę się swoim życiem. Nie wiem czy szedłbym tak daleko. Sęk w tym, żeby kochać, nie krzywdzić innych. Nie zabijać niepotrzebnie zwierząt itd. Miłość, to słowo chyba zawiera w sobie wszystko. Po prostu kochać siebie i innych.

AJ chuj, ide.
Przeczytałem właśnie w 'Polityce', że Polki, są najagresywniejsze, ze wszystkich kobiet. I to nie fizycznie, gorzej, psychicznie. Potrafią wyniszczać. Jednak głównie, agresywne są w stosunku do innych kobiet. Nawet jeśli się jednoczą, to i tak rywalizują w tej małej grupie.

Dziś śniła mi się i B. i A. ... japierdole czy to już nie przesada?

Znajomy wczoraj zacytował kogoś, takimi słowami: Lepiej siedzieć w knajpie, i myśleć o kościele, niż siedzieć w kościele i myśleć o knajpie. True.

Pierwsza dziewczynka, która się we mnie kochała, a było to w klasach I-III, nazwijmy K.. Wspominam to, ponieważ przypomniała mi się ciekawa rzecz ;) W tym czasie, jej siostra miała chłopaka Marcina Ząbka :D Wyobrażacie sobie co by było, gdybyśmy się nimi pożenili? :D Buhahaha. Szkoda, że wtedy byłem taki niedojrzały. To normalne chyba u chłopców w tym wieku, ale ona kochała się we mnie długo, a jak jej przeszło, to wyrosła na taką gorącą laskę, że się we łbie nie mieści. Mam jeszcze od niej list w jakiś walentynek. Zrobiła też dla mnie woreczek z chyba grochem w środku, i z wyszytymi jej inicjałami :D Wykurwiste :D Hehe, biedna, uważała, że nie zwracam na nią uwagi, bo się jej wstydzę. A ja po prostu miałem w głowie klocki lego, a nie panny.

Lubię lekki makijaż. B. się super umiejętnie maluje. Interesowała się tym. Kolczyki, tylko w uszach. Takie niezwisające najlepiej, małe. Chyba, że dziewczyna ma krótką szyję, i wydłuża ją sobie kolczykami. Tatuaże też niewielkie, maksymalnie 2. Ubiór odpowiedni do sytuacji ofc, ale to chyba każdy stawia sobie taki warunek. Mogłem go pominąć. W każdym razie, taki, żeby nikt nie zauważył bielizny mojej dziewczyny. Jeśli mini, to musi potrafić się w niej poruszać. Buty bez przesadnego obcasu. Chód lekki, bez nadmiernego kręcenia. Ruchy delikatne, lecz nie anemiczne. Włosy na pewno nie krótkie. Do ramion minimum. Lubię kucyki. Lubię kucyki w połączeniu z kaszkietówką. Lubię, chyba jak każdy facet, obcisłe, białe bluzki na ramiączkach (a może to się nazywa koszulką?) Ogólnie obcisłość i krótkość jest fajna. O ile się ma do tego figurę, i tak jak mówię, potrafi się w tym zachować. Nie lobię farbowania włosów. Chyba jestem entuzjastą naturalności. Dyskretny makijaż, kolczyki, tatuaże, bez farbowania włosów. Lubię różowe szminki, szczególnie u blondynek... mmmmmm hmmm, delicious. Lubię też bladoróżowe stroje kąpielowe, dwu częściowe. Lubię spięte włosy, wydaje mi się dziwne, że rozpuszczone mnie tak nie kręcą, jak 'niby' powinny. Oprócz kucyków, lubię warkocze, warkoczyki, i jakieś takie spięcie z tyłu, ale nie koki. Lubię pewne okazy dziecinności u dziewczyn. Nie będę się w to dalej zagłębiał. Jak już może pisałem, spodobały mi się brzydule. Bez idealnych figur, w okularach, z aparatem, piegowatych, o twarzy, na której widać, że dziewczyna nie poświęciła godzin, i dziesiątek złotych na 'zrobienie się'. Jakoś tak mnie skrzywiło. Chociaż myślę, że dzięki temu, kiedyś będę mógł z brzydkiego kaczątka zrobić łabędzia. Albo mając do wyboru pustą barbi, a brzydulę, o bogatym wnętrzu, dokonam dobrego wyboru. Nie lubię za bardzo malowania paznokci, tipsów. Wole lakier bezbarwny/naturalne paznokcie. Ale dobrze pomalowane paznokcie/zrobione tipsy od czasu do czasu, są mile widziane! Podobają mi się 'dusiki'? (wtf, co za nazwa) a może coś podobnego do tego. Taka cienka, czarna tasiemka wokół szyi. Bez żadnego wisiora.
Nie podoba mi się pewne zaczesywanie włosów do góry. Bardzo niepraktyczne ubrania, utrudniające funkcjonowanie (w tym kobiety są mistrzami). Nie podobają mi się wysokie spodnie, czy spódnice, podciągane pod sam biust. Nie chciałbym, żeby moja kobieta tak się ubierała, że ludzie bo się na nią gapili, odwracali się, pokazywali ją sobie. HM, nie zrozumcie mnie tylko źle. Chodzi mi o takie sianie sensacji, może w ten sposób. To, że by się podobała ludziom, jest pozytywne.

Niedawno był taki demot: Dlaczego ja mam zauważyć Twoje nowe buty, jeśli Ty, nie zauważyłaś moich nowych alusów/kołpaczów? Baaardzo dobry, będę miał taki argument. Ponieważ oczywiście, rzaaadko potrafiłem dostrzec jakiś nowy element garderoby u dziewczyny. Wiecie? Kiedyś nie potrafiłem doradzić B. w kupowaniu ubrań. Po spędzeniu z Bratem tygodnia, zrozumiałem, że on właśnie pomaga Ani w doborze ciuchów. Spojrzałem na to z innej strony, i teraz już potrafiłbym doradzać kobietom. Tak mi się wydaje. Muszę się z Anią 3# i Benią przejść po galeriach, zobaczyć. Będę oceniał szmatki wg. mojego gustu. Może im chodzi o to, żebym przytakiwał, że ładne, żeby się w tym dobre czuły? Nie wiem.

Czas się brać za matmę. Pa.

niedziela, 12 września 2010

Nie wytrzymałem dziś w kościele do końca. Syn marnotrawny. Wybaczcie kurwa. Jak można mówić, że jego brat, jest 'niby dobry'. Jak można mówić, że nie kochał ojca. Jak można twierdzić, że ojciec pozwoliłby temu 'dobremu' też rozjebać swoją część majątku, i nie było by to nic złego. GDZIE JEST SPRAWIEDLIWOŚĆ, JA SIĘ PYTAM?! Dla mnie to jest właśnie miłość do kurwy!(jakkolwiek to źle brzmi) To, że nie rozjebał tej kasy która należała się jemu, że został z ojcem. Jak go można jebać za to, że domagał się jakieś sprawiedliwości? Myślę, że nie oto chodziło, że jego brat został przyjęty, pewnie sam się cieszył, że wrócił. Tylko było mu smutno, że ojciec faworyzuje tego marnotrawnego, że nie powiedział mu dobrego słowa, że nie podziękował, że go nie wykorzystał, tylko właśnie z miłości został! Przecież jak sam ksiądz powiedział, 'dobry' mógł się zabawić, i myślę, że miałby ochotę. ALE KURWA, CZYSTY HEDONIZM JEST ZŁY I TYLE! I jeszcze sobie jasne spodnie ujebałem...

Ziaba, słysząc moją teorię, że czyniący dobrze, pomagający robią to dla siebie, odpowiedziała, że jest to najczystsze dobro, puki ludzie nie spojrzą na to z mojej strony. Póki nie zdają sobie sprawy, że czynią to dla siebie, póki robią to podświadomie czy nieświadomie się zadowalają pomagając. Bardzo trafne. Nie wiem czy się z tym zgadzam, w każdym razie, zaimponowała mi. Stwierdziła to, bez większego namysłu. Respekt.

Zadzwoniłem do B. Poszło w miarę gładko, chociaż raz jakoś mi się głos załamał. Odebranie 'słucham' było bardzo suche, ale jej następne słowa... miód! Eh, rany, serce moje się wyrywa do odlotu, do Krakowa, do Niej. Nie będę się znowu rozpisywał, udowadniając sobie, że to głupota. W tej chwili moje serce wygrywa nad rozumem. Chwilowo. Chcę zobaczyć jej uśmiech, znowu zobaczyć jak na mnie patrzy... z podziwem? hm, złe słowo... z miłością? Eh, no tak ufnie. Koniec, bo mi przykro.
12 września. Urodziny B. Czas zadzwonić. Nie rozmawiałem z nią w RL czy przez telefon przez parę miesięcy. Trochę się boję, że mi się będzie język plątał czy coś. Może to śmieszne, ale rozpiszę sobie na kartce to, co mam mówić. Odkupiła sobie już kable, które posiałem. Na szczęście mam jej numer konta, jeśli nie będzie chciała mi powiedzieć ile dała, przeleje jej 70zł, tak Ziabie się przypomina, że tyle dała. No i pożyczę 'wszystkiego najlepszego' 1. Nie jestem wylewny w życzeniach 2. Nie chcę nic więcej mówić, bo mógłbym ją urazić (tak, w brew pozorom mógłbym, uwierzcie) Brrrr, ostatnio dużo moich akcji związanych z kontaktami z ludźmi, przeżywam. Jakoś jestem spięty. Po spotkaniu, przechodzą mnie ciarki, kurwię na cały świat i siebie. Nie wiem co jest zemną. Potrzebuję kobiety. To ona daje mi 80% rzeczy których mi brakuje do szczęścia średniego.

Bo są różne stadia szczęścia.
Małe szczęście, to np. kiedy ojciec alkoholik wraca do domu trzeźwy, i spędza ten dzień z rodziną. Mimo, że rodzina ma przejebane, bieda itd. są szczęśliwi chwilą. Albo np. więzień, którego odwiedzi dziewczyna, też szczęście.
Średnie szczęście, to takie poukładane życie. Nikt w rodzinie nie jest ciężko chory, ma się co jeść, problemy są raczej niewielkie. Komfort psychiczny.
Duże szczęście, to spełnienie tych większych marzeń. Tak mi się wydaje. Kasa, idealna kobieta, świadomość, że jest się zajebistym przez duże Z.

Często piszę 'idealna kobieta'. Może takie istnieją, może nie. Trzeba to brać z poprawką. Ale czy idealna kobieta, byłaby lepsza od nieidealnej? Słyszałem kiedyś super powiedzenie, niestety już zapomniałem jak szło, chodziło w każdym razie o coś takiego: "idealny mężczyzna, nie jest idealny." Coś w tym jest, w stosunku do kobiet również.

Był taki serial: 'dziewczyna z komputera'. Ale by było zajebiście, jakby sobie można było taką złożyć :D Albo... może i nie?

Są 2 oferty pracy na stronie wydziału. Włochy i Chiny. system pracy 28/28. Przejebane. Cały miesiąc popierdalać codziennie, po 12h. Przecież to można wysiąść. Pomyślcie: Wyjechać pod koniec grudnia. Obchodzić na wiertni czy platformie nowy rok, Boże Narodzenie... Totalna porażka. Ciekawe czy w ogóle robią wtedy dzień wolny. A Może jedzie się 3go np. a wraca 24go? Tak np. 20 dni wyjątkowo?
Żona takiego wiertnika, musi być bardzo silna. Na prawdę baaardzo silna. Siłę pewnie dawałaby jej wielka, obustronna miłość. Siła w wytrwaniu bez bliskości faceta, siła, by zająć się domem, dziećmi i całą resztą. Tak sobie myślę, super by było, gdyby mieszkała z P. i jego żoną. Opiekowali się i pilnowaliby moją Panią :) i dzieciaki. A komu mógłbym zaufać jeśli nie bratu? Oczywiście raczej chodzi o pomoc. Bo dorosłej kobiety się nie upilnuje. A jeśli trzeba by ją było pilnować, to ja nie chce takiej szmaty. Zastanawia mnie, jakie są ciekawe zawody, zajęcia, które można wykonywać w domu, lub/i pracować tylko wtedy, kiedy ma się ochotę. Może na parterze mógłbym mieć sklep? Nie spożywczaka, coś, z czymś droższym, co sprzedaje się rzadziej. Dzwonek przy drzwiach, i moja Pani leci jeśli trzeba. W miesiącach, w których byłbym w domu, Moglibyśmy wynajmować jakiegoś pracownika, nawet jeśliby to oznaczało malutkie dochody. Z czym mógłby być ten sklep? Np. galeria sztuki. To by było spoko. Dzwonek by nie przeszkadzał raczej. Niewielu klientów. Gdyby żona malowała lub rzeźbiła, miała by zbyt, a mi imponowałyby jej umiejętności (o ile robiłaby to dobrze :)). Albo np. suknie ślubne. Coś takiego, ciesze się, że wykliniłem ten sklepik :). Tu również mogłaby się realizować samemu projektując i/lub szyjąc na zamówienie kiecki. Są tysiące takich rzeczy. Nie mogłyby być to rzeczy ciężkie. Nie chcę, żeby moja Pani dźwigała. Zresztą, gdyby była w ciąży, a mnie by nie było (co oznacza jakieś pół roku) to dźwiganie odpada definitywnie. Kurwa. Właśnie sobie zdałem sprawę. Połowę czasu, nie będzie mnie w domu. Ja wiem, że drugie pół będę non-stop z rodziną, ale mimo wszystko. Ciekawe jak tam urlopy wyglądają. Jeśli zarobiłbym masę kasy, to mógłbym się zająć czym innym, choćby rozwojem tego sklepiku... Na początek transport, potem hurt, drugi, trzeci punkt, może jakiś nacisk na własną produkcję? Albo zająłbym się programami wiertniczymi. Jakieś projektowanie otworu czy coś. Eh, marzenia. Marzenia, tęsknota, wiara. Tak to szło? Fajne są. Bo "Warto mieć marzenia, doczekać ich spełnienia." Jak śpiewa DeSu, w przeświątecznej piosence. Nie, nie 'przedświątecznej'.

ŻYĆ, Kurwa, tylko żyć. Tak, przez 'Ż' pojebie. Kobieta, kasa, zdrowie. W tych słowach zamyka się chyba wszystko czego chcę. A może 'bogata kobieta' *o*? Hehe, nie liczę na to, ale nie wzbraniałbym się.

Brrr, ale mi się nie chce dzwonić do B. Nie chcę, żeby sobie o mnie cokolwiek złego pomyślała. A wystarczy, że np. spytam, lub nie spytam, jak tam examy... chuj jasny wie. Albo, że teraz mi się o kablach przypomniało... ojajebie. Ale i tak muszę to załatwić. Muszę jej też zawieść skrzynkę z sokami, co je zostawiła na Prokocimiu. Pisałem już o tym? Eh, nie chcę jej widzieć :/ myślałem, że między butelkami, włożę, uprzednio zawiniętą w gazetę, różę. Jakiegoś neutralnego koloru. Ale czy nie zrobię jej tym krzywdy? Może pasowałby liścik, że to na urodziny? Trzeba Ziaby spytać.

Japierdole. Chore to wszystko. Jeśli to wszystko załatwię, to już tylko będę do niej dzwonił 2 razy w roku. Może życzenia świąteczne wysyłał, czy widokówki? Sam kurwa nie wiem. Jestem w tej chwili tak niepewny co do tego, co powinienem, co mogę itd. To tak delikatna sprawa... i dziewczyna chyba też, ale pod pewną skorupą... SukoSkafandrem? Nie lubię o niej tak brzydko mówić, nawet jeśli to prawda.

piątek, 10 września 2010

Rozum a Serce, Judo, A. #?, pielgrzymka,

Kiedyś, nadarliśmy z B. podgrzybków koło kamieniołomu. Zostały u mnie w bagażniku. Obiecałem, że kiedyś dla niej nazbieramy. Nie zdążyliśmy. Więc dzisiaj coś tam nazbierałem, i zawiozłem jej rodzicom.

Rozum mówi, że nie chciałbym z nią być. Serce krzyczy coś przeciwnego. Na szczęście logika, proza, zagłusza ten romans. Co do prozy, jak to śpiewa Perfect: "Proza życia to przyjaźni kat, Pęka cienka nić". Podoba mi się ten fragment. Często czuję, że jest odpowiedni do opisania sytuacji, w której jestem.

Kończmy już tą jebaną sesję. 15,16 i do domciu! Prawda Marcin? U CAN DO IT! ew. po examach, jeśli dostane akademik, i będę już musiał za niego płacić, będę tam siedział, i 'udzielał się towarzysko'. Albo lepiej, choćby ulotki rozdawać. Zawsze coś kasy wpadnie. A potrzebuje kapuchy w chuj!

Ale już bym się potarzał po ziemi ze spoconym kolegą. Oczywiście mówię o judo. Sztuki walki, to jest, kurwa to. Aktualnie, wolę się posiłować z obrzydliwym kolegą, niż tańczyć z piękną koleżanką... Wiem, chore. Właśnie sobie zdałem z tego sprawę. Muszę się wyleczyć Salsą. Na taśmie 'badboya' usłyszałem, że jeśli się nie umie tańczyć, najlepiej trzymać się z daleko od parkietu. Hm, jeśli w okolicy będą 'obiekty zainteresowania' to tak, ale jeśli skoczymy sobie z Vitalijem do klubu, a nie będzie nic ciekawego, to powywijam sobie.
Dlaczego 'powywijać' i 'posiłować' niema w słowniku?

A. ma taki szeroki zasób słownictwa. Zna nawet słowa których ja nie znam. Ja pierdole... co za partia dla mnie. Eh, mam nadzieję, że za rok, będzie tak samo fajna, i co nie mniej ważne, będzie chciała mnie znać. Ale Ona jest w porządku, powinno być ok. OBY.

W dniu, w którym o włos nie dostałem mandatu, siadłem sobie na okularach. Nawet nic nie poczułem, ah te jędrne pośladki... Znowu będę musiał iść do zakładu ciotki, ojajebie, nienawidzę tego.

Wiecie? Chce sobie przytulić A. Ale nie tak jak wcześniej pisałem, po to, żeby ją pocieszyć. Dlaczego jej miało by być źle? Chcę ją przytulić dla siebie. Piszę w ten sposób, bo napisanie 'chce, żeby mnie przytuliła' to bardzo ciotaskie. Co by nie mówić, to chyba lepiej odzwierciedla to, czego potrzebuję... Kobieta blisko, ładuje moje akumulatory do maxxx. Jeśli pozostaje blisko, i podładowuje mnie non-stop, jestem nakręcony, MOGĘ WSZYSTKO, DAM JEJ WSZYSTKO, TYLKO MNIE KOCHAJ!

Pielgrzymka maturzystów. Zajebiście ją wspominam :D to był czas, w którym byłem ten pierwszy miesiąc z B. Ojajebie. Spaliśmy wtedy chyba pierwszy raz razem. Bez daleko idących interpretacji... było to na piętrowym łóżku, pod nami spała jakaś panna, na przeciwko Ziaby, i nad nimi jeszcze ktoś. Nad ranem jednak wróciliśmy do pokojów (nie wiem kurwa poco, przestraszyliśmy się, że wychowawcy nas wyczają, i co niby kurwa by nam mieli zrobić? eh... i tak ostatecznie się okazało, że zesraliśmy się niepotrzebnie) Ogólnie spoko ;) Oprócz paru tam sytuacji.

A., jako jeden z argumentów, dlaczego niby mamy się nie spotykać, powiedziała, że ciągle myślę o B. Bzdura. Jak mam przestać, nie zbliżając się do innej kobiety? Ciekawe czy odkąd poprosiłem ją, żeby już tu nie zaglądała, odwiedziła blog. Lub czy jeszcze odwiedzi. Kiedy zaproponowała, że może już nie powinna czytać 'tego', trzeba się było z nią zgodzić. Cóż, nauczka, podpuszczanie kobiet zbyt blisko, zbyt wcześnie, nie popłaca.

Idę grać bo mnie coś rozjebie.

czwartek, 9 września 2010

Brilliant wspomnienie, mam chłopaka

Przypomniało mi się coś :D Po którejś z matur, zaprosiłem B. i Ziaby do siebie. Pojechaliśmy dwoma samochodami, po drodze się pogubiliśmy -_-, a do mnie zadzwonił kurier, mówiąc, że ma umowę z Mbanku do podpisania przeze mnie. Powiedział, że czeka na końcu mojej ulicy. W czasie uzupełniania formalności, dzwoni Levy, żeby się odnaleźć. Ja w garniturze, podpisuję papiery, telefony się rozdzwaniają, szaleństwo :) Ok, zjawił się Levy, kurier odjechał, stoimy na chodniku, i gadamy o czymś. Chyba czas dodać, że nie byłem w tedy z B.. W pewnym momencie, B. podchodzi, i przytula się do mnie. Levy z Ziabą patrzą na mnie, nie mniej zdziwieni jak ja, obejmuje ją, całuję włosy. Potem, powiedziała mi, że nie wie co się z nią działo, po prostu poczuła taką mocną potrzebę. Było to dla mnie bardzo przyjemne. Dzisiaj, przy śniadaniu, kiedy to sobie przypomniałem, uśmiechnąłem się szczerze i serdecznie. Warto dodać, że mimo, że nie byliśmy razem, to nie byliśmy zwykłymi kumplami, już coś się klarowało. Ogólnie czas matur, uważamy za początek naszego związku. Nie liczę wcześniejszego miesiąca (1 listopada - ~1 grudnia. Właśnie przypomniałem sobie czas między tym grudniem, a majem. Najgorsze 5 miesięcy mojego życia. Na szczęście potem zrekompensowane przez 14 miesięcy błogości (oczywiście nie zawsze, ale ogólnie w tym okresie byłem szczęśliwy).

Tekstami: 'szukam starszego', 'jesteś dla mnie za dobry', 'nie szukam chłopaka', 'mam chłopaka' itd. itp. niema co sobie zawracać głowy, pamiętajcie. Posunę się nawet do stwierdzenia, że można je wypuszczać drugim uchem. Czasem ona jeszcze nie wie, że chce ciebie. Niektóre z nich, stosowane są, by nie wyjść na łatwą.

środa, 8 września 2010

Straż Miejska

Właśnie wracam z siedziby straży miejskiej. Dostałem wezwanie, za postój na zakazie. Wygadałem upomnienie. Nawet nie wiecie jaki jestem szczęśliwy. Nie mam kasy, a wg. taryfikatora przewidziane jest 100zł. Uff, strasznie się nakręciłem, bo w życiu nie dostałem mandatu. Nawet nigdy kanar nie złapał mnie bez biletu. Japierdole. Ale kazanie miałem. Od razu wyjechał z mandatem, ciekawe czy jakbym się nie odzywał, to bym dostał karę :) 11:20, czas na śniadanie.

wtorek, 7 września 2010

<< Serce a Rozum >>

Mam ochotę błagać na kolanach B., żeby wróciła. Może bym to zrobił, gdyby nie trzeźwa myśl: przecież nie chcę z nią być 'do końca'. A przecież ja szukam żony. Nawet jeśli by tak nie było, to Ona szuka męża! Dlaczego mam takie diametralnie różne myśli, uczucia w stosunku do Niej?

Podobno A., kiedy P. oddał jej klucz, tylko się śmiała. Ciekawe co sobie myśli. Wydaje mi się, że już mogła o mnie zapomnieć, podobnie jak o kluczu. Dalej nurtuje mnie myśl, czy ten klucz coś znaczył? Może miałem jednak do niej przyjechać?! Chuj jasny wie. Ciekawe, czy to, że zerwałem totalnie kontakt, było dobrym pomysłem.

Chce już być po egzaminach. Jak zobaczyłem w internecie, zamgloną, jesienną uczelnie, to tak za nią zatęskniłem! Kocham ją. Powinienem bardziej się starać, żeby nie ryzykować wywaleniem. Tak więc, wracam do całek.

Jestem powrotem.

Znowu nachodzi mnie myśl: Nie mów jej za dużo komplementów, niemów, że Ci na niej zależy, niemów nic, po czym poczułaby, że ma nad tobą władzę. Tzn. na wszystko jest czas!!! Można, a nawet trzeba to mówić, ale odpowiednio i w odpowiednim momencie. Na początku niemożna za dużo słodzić, trochę olewać, zostawiać niedosyt.

Kobiety... eh. Największe szczęście, największe nieszczęście.

M. robi mi smaka na 19letnie sąsiadki w akademiku. Obym miał ich wiele... ładnych.

poniedziałek, 6 września 2010

Frajer->asocjata(?) cockblock!, limity

Kiedyś mówiłem o sobie per frajer. Dziś, mam poczucie, że nie radzę sobie w kontaktach z ludźmi.

Ta Grecja, to jednak była zajebista. Szkoda tylko, że ta niemile widziana, bezpodstawna lojalność mnie krępowała.

Lubię matmę. Szkoda, że nie mam wszechstronnego umysłu. Jeśli wyleciałbym ze studiów. Chciałbym, żeby pojawił się dżin, albo lepiej np. Jezus, i powiedział, że jak skończę tą filologie klasyczną lub psychologię, to dostanę pracę płatną ~7000zł na rękę miesięcznie. Mógłbym się realizować. Wbrew pozorom, nie czuję się teraz stłamszony, inżynier też mi się podoba.

Alkohol (6 piw lub 3 wina lub 0,5l wódki)
Papierosy (4 w ciągu wieczoru, do alkoholu)
Zielone (nie wiem jaka ilość jest dla mnie ok, za mało raczej miałem do czynienia, nie interesowałem się)
Są to dawki maksymalne dla mnie. Wszystko w towarzystwie, no chyba że 1 piwo do filmu oglądanego samotnie. Co do alkoholu, żeby nie było, zależy jakoś od dnia. Może rzeczywiście od temperatury, zmęczenia, itp.
Nigdy w życiu białego, czy dawania w żyłę!!!

Moje pierwsze A. B. C.

Wczoraj, przed kościołem widziałem śliczną Rumunkę. Najładniejsza z tych, które widziałem do tej pory. Gdyby była młodsza (bo wyglądała na starszą ode mnie, nie miała na rękach dziecka, i nie żebrała, miałbym ochotę się z nią poznać.

Napisałem A. żeby nie czytała już bloga. Napisałem też, że nie będziemy pisać na gg. Z trudem mi to przyszło, ale mam wrażenie, że z czasem tylko bym tracił w jej oczach. Uważam, że się spaliłem u niej. Spytałem jeszcze raz czy się zemną nie spotka. Spytała kiedy wyjeżdżam, tak, jakby chciała wybrać termin. Następnie jednak, zrobiła mi shit testa, lub zmieniła zdanie/od początku nie chciała się zemną spotkać, nie wiem. Jeśli to był ST, to oblałem, jak zwykle. Już tak intensywnie nie myślę o muzie. Za blisko już Kraków i egzaminy, na szczęście na to mam skierowane myśli.
A. pokazała mi, że są jednak na świecie osoby cudowne. Mam nadzieje, że nie była ostatnią w moim życiu. Mimo kilku niezgrań, chciałbym być jej mężczyzną. Wydaje mi się, że potrzebowalibyśmy dosłownie miesiąca, żeby się dotrzeć. Ale piszę to, nie biorąc pod uwagę tego, że wyjeżdżam zaraz. I jak już wiecie, nie jest pewne czy Ona trafi potem do Krk.
Podobało mi się, kiedy A. była w jakimś sensie mną zauroczona, kiedy czar prysł, poczułem się tylko jako jedna z wielu osóbek do pisania na gg.
Nasuwa mi się pytanie: Czy powinienem jej to wszystko powiedzieć? Czy coś to zmieni? Zawsze mówiłem takie rzeczy, a chyba nie powinienem, zawsze wychodziłem na jakąś ciotę. Wydaje mi się, że co jakiś czas, kobiety zauważają we mnie słabość, a ja nie potrafię odbić się od dna. Tylko pogrążam się w otchłani. I coraz to bardziej tracę w jej oczach. Kurwa dziewczyny, przecież jestem spoko gościem :/.
Wypracowałem sobie regułkę:
Najpierw musisz udawać, że Ci na niej nie zależy, potem, że jest dla Ciebie wszystkim.

Trochę brutalne, trochę pewnie niezrozumiałe dla niektórych. Ale jakby się tak dobrze zastanowić?
Aha, i następna rzecz. A. powiedziała, że robię błąd upatrując w sobie winę, za to, że nie będziemy się spotykać. Moim zdaniem typowa lipa. Kobiety często biorą winę na siebie, czasem nawet się gnębią, mają wyrzuty. Jednym z motywów jest to, że nie chcą urazić mężczyzny. Prawda jest taka, że gdybym był dość dobry, Ona chciałaby być zemną.
Po chuj ja tak zawsze namieszam? Wydaje mi się, że być zemną bliżej, niż na stopie koleżeńskiej, jest bardzo ciężko. Zdaje się, że inni mają wszystko jasne, logiczne, ja natomiast, mieszam w to chyba za dużo uczuć... jakbym był kobietą.

Mam wrażenie, że B. szuka faceta, który będzie ją trzymał bardzo krótko, i nie będzie miała prawa się odezwać. Totalny 0wn. Zemną niby przeżywała coś podobnego, ale nie0wnowałem jej przecież totalnie. Jeśli ta hipoteza jest trefna, twierdzę, że szuka kobiety w ciele mężczyzny. Nie wyobrażała sobie bycia z inną kobietą, ale wymagała od faceta, żeby był jak kobieta w wielu płaszczyznach. Może tak ma każda kobieta? Chce zrozumienia itd. a z drugiej strony klapsa w dupę co jakiś czas? CHUJ, to tak skomplikowane. Mogę tylko czytać, czytać, czytać, podchodzić, próbować, rozmawiać z nimi i o nich, badać, odkrywać, testować. Obym na 4tym semestrze miał dość czasu.

Może jednak jestem pusty. Wydaje mi się, wręcz jestem pewny, że jeśli byłbym karmiony przez kobietę miłymi słowami, mógłbym zabić smoka, zrobić z niego buty i dojść na koniec świata. Ukraść garniec ze złotem z końca tęczy, kupić las, wykarczować go, zbudować domek z białym płotkiem i być szczęśliwy razem z nią i gromadką dzieci.
Potrzebuję tylko pochwały, pokrzepienia. Podobno tak ma każdy facet, ale ja potrzebuję tego częściej, mam mały bak, potrzebuję tankować codziennie. Kiedy trafię na kobietę, która będzie pompować we mnie miłość, wyrażoną w słowach, i gestach codziennie? Wtedy kiedy potrzebuję? B. zostawiała mnie wtedy, kiedy tego potrzebowałem. Rozumiem ją, ponieważ potrzebowałem tego wtedy, kiedy zawiodłem ją. Musiała by być świętą, żeby sprostać. A może nie umiała kochać? Może to była właśnie ta jej mściwość? Eh, ale to wszystko smutne.

Jadę się przejechać autkiem, potem biorę się za naukę, muszę zaliczyć wszystkie 3 egzaminy albo mnie coś rozjebie!

Hehe, znowu ta zjebana myśl. 'Chcę żeby A. przeczytała to, co jest tutaj wyżej' hahaha, no i co kurwa? Żeby co? Co ci to da debilu?! Znowu tylko ujrzy jak jesteś słaby i niestabilny emocjonalnie. To jest branie na litość Marcin. Litość, przecież tego nie chcesz prawda? Wiem, że masz to zakorzenione z niewiadomych przyczyn, ale walczysz z tym. Czasy, w których nie wiedziałeś, że to litość minęły. Dzisiaj niema już łaski. Jesteś sam, od ciebie zależy jak cie widzą. Trzeba być silnym, zawsze, ZAWSZE.
Uczucia mnie osłabiają. Czy powinienem je dławić? Kiedy zrobiłem to ostatnio, stałem się chamem. Straciłem kobietę. Co gorsza, nie jestem do końca pewien, czy mimo zdławienia uczuć, byłem silny.
Chcę teraz pocieszyć sobie A. lub B., tak, chcę, żeby któraś przyszła do mnie z płaczem. Chcę się którąś zająć. Mam nadzieje, że domyślacie się, że nie chce ich krzywdy. Chcę samego pocieszania.

Żegnaj pamiętniczku. Samotny.

23 strony A4 czcionką 8ką. Jest już książeczka. Na A5 i czcionką 10, byłaby księga :) Jeszcze z 5 postów dojdzie i pewnie koniec. Jeśli nie totalny, to przynajmniej rozdziału.

niedziela, 5 września 2010

Cytatów kilka JP na 100%

Kilka ciekawych cytatów Józefa Piłsudskiego:
Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska.

Choć nieraz mówię o durnej Polsce, wymyślam na Polskę i Polaków, to przecież tylko Polsce służę
Lojalność ponad interes.
Czego krzyczysz... co noga? A tamtemu głowę urwało i nie krzyczy, a ty o takie głupstwo.

Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej.
Coś w tym jest, może jakakolwiek akcja jest lepsza od bierności?
Kto nie był buntownikiem za młodu, ten na starość będzie skurwysynem.
Zastanawiające. Ciekawe czy jestem buntownikiem?
Kto nie szanuje i nie ceni swojej przeszłości, ten nie jest godzien szacunku, teraźniejszości ani prawa do przyszłości.
Teraz wszyscy mówią, że przeszłość jest nieważna. Myślę, że to błąd. Przyszłość, powinno się kształtować w oparciu na przeszłości.
Nie ma lepszej pożywki chorobotwórczej dla bakteryj fałszu i legend, jak strach przed prawdą i brak woli.
Odczuwam to coraz większej ilości spotykanych ludzi. Niepokojące.
Niech inni się bawią w hodowanie kwiatów czy socjalizmu, czy czego innego w wychodkowej (nawet nie klozetowej) atmosferze – ja nie mogę! Chcę zwyciężyć, a bez walki, i to walki na ostre, jestem nie zapaśnikiem nawet, ale wprost bydlęciem, okładanym kijem czy nahajką.
Obłęd :) ale +.
– Panie Marszałku, a jaki program tej partii?
– Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio
I tak powinno być :) Proste.
Pokora i uległość tylko do wzmocnienia i utrwalenia niewoli prowadzi.

Polacy są narodem idiotów.

Polska to jeden wielki kołtun, trzeba przedtem dobrze grzebieniem ten kołtun rozczesać, aby każdy włos był z osobna, a wtedy może da się kosę zapleść.

Polska to obwarzanek: Kresy urodzajne, centrum – nic.
Ojciec zawsze to powtarza.
Powoływać się na Kościuszkę, posługiwać się jego imieniem, zachwycać się nim i solidaryzować się z jego ideałami może każdy bezkarnie, bez konsekwencji i kosztów. Bo Kościuszko nie żyje. Kto solidaryzuje się ze mną, musi płacić wysiłkiem, męką, trudem, ofiarą z wolności, z życia.

Publiczne szmaty. | Rzeczpospolita to wielki burdel, konstytucja to prostytutka, a posłowie to kurwy! | Sejm korupcji | Sejm ladacznic | Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić. | Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy.

Racja jest jak dupa, każdy ma swoją.
Szkoda, że niema już takich ludzi jak Piłsudski. A może są, tylko są tłamszeni przez tych przy korycie?
Religia jest dla ludzi bez rozumu.
Dziwne, bo w innych cytatach mówi, że się modli...
Trzeba, aby to co było szaleństwem, stało się także rozumem polskim.

Wy w wojnę beze mnie nie leźcie, wy ją beze mnie przegracie.


===============================================

Podobają mi się brzydule. W okularach i z nieciekawymi, z pozoru, włosami. Bez wyzywających łaszków. Może to i dobrze? Niema to jak odkryć skarb.

Przypomniało mi się. Jest pewien zajebisty Klecha w Harasiukach. Zajebiście charyzmatyczny. Powiedział kiedyś na kazaniu: "Czasem lepiej dać sobie kark złamać, niż ciągle uginać szyję" Wow, kazanie było najlepsze jakie w życiu słyszałem. Chyba za tydzień się wybiorę do jego parafii posłuchać.

<< Libacja >>

Wczorajsza libacja. Słabo, chciałem wódki, piliśmy piwo. Ale w sumie, nawet spoko. Zajebisty motyw: oglądaliśmy The Onion Movie, w którym w pewnym momencie koleś zabija Gill'a Bates'a (Bill'a Gates'a) i w tym momencie zawiesił się nam Windows :D Świetne to było. Levy ma kota agresora. Mały koteczek, świetny! Wyszedłem się odlać, wołam kici kici, tylko raz, słyszę, że coś na drzewie szeleści, po chwili przyleciał :) prosto do nóg. Potem bawił się z nami, spał mi, a potem Reieczqqowi na kolanach. Szkoda, że mój już jest taki stary.

Słucham sobie 'hej hej ułani...'i przypomniała mi się moja koleżanka z gimnazjum, która śpiewając tę piosenkę na akademii, zaśpiewała kilkakrotnie 'hej cygani'. Myślę, że specjalnie, bo była jebnięta. Uwierzcie na słowo. Ale jakoś ją lubiłem.

Dzisiaj miałem jechać na rajd rowerowy. Podjechałem na miejsce zbiórki, już cały przemoczony, żeby się dowiedzieć, że wycieczka odwołana. I dobrze, nie miałem ochoty moknąć. Przestało padać dopiero koło 13tej.

Muszę zacząć działać. Znaleźć kobietę, kupić sprzęt ASG, uczyć się, i interesować moim kierunkiem. Żeby jak najszybciej dostać pracę i kupić sobie betę, cruiser'a, konia, LCDka, Xboxa i Skórzaną kanapę. Do Włoch też bym się bujnął. Pomieszkałbym sobie chętnie w okolicach Wenecji i Trydentu.

M. ma już swoją cudowną kobietę, wygrał telewizor, który oddał rodzicom, a oni dali mu swój, też fajny eLCeDek. Naprawia konsole, więc gra sobie co miesiąc na innej. Wygrał skuter, jest napalony na motocykl, mógł wygrać Harley'a z Jacka Danielsa, ale niestety nie poszło. Wygrał i pojechał na wycieczkę do Grecji, rozkręca firmę, ma zamiar niedługo kupić sobie Porsche. O skórzanej kanapce i koniku nie marzy. Powiedzcie mi teraz, jak on ma nie być moim idolem? Też zacznę grać, niemachuja!!!

Czytałem przemówienie Stalina z 39' do swoich oficerów politycznych czy tam partii. Prosto w oczy mówi, że pierwszą korzyścią wojny będzie zniszczenie Polski aż po przedpola Warszawki. Wbrew pozorom, oni wcale nie traktowali Niemców jako sprzymierzeńców. W wypadku ich wygranej, chcieli komunizować ziemie przez nich zagarnięte, a w wypadku ich porażki, chcieli komunizować same Niemcy (co zresztą uczynili w pewnym stopniu)

sobota, 4 września 2010

Ciało, Stones'i, chmury

B. mówiła, że mam fajne plecy, paznokcie, kwadratowy podbródek. Jestem ciekaw, czy wszystkim dziewczynom się podobają te atrybuty. Kupiłem sobie kiedyś spodnie, B. powiedziała, że mój tyłek w nich fajnie wygląda. Na juvenaliach, ubrałem te spodnie i poszedłem na grilloprzestrzeń kupić piwko, w pewnym momencie ktoś mnie złapał za dupę ;Q Odwracam się, mając pewność, że to jakaś kumpela sobie jaja robi, a widzę, że to para totalnie obcych ludzi. Gościo mówi: "to nie ja!" a panienka się śmieje, mówi coś: "uważaj..." ale nie słuchałem, miałem ochotę na tego browara.

Kiedy byłem w delegacji ze szkoły, w podstawówce w Aleksandrowie, poszedłem się przejść po szkole, a może szukałem kibla, nie pamiętam. W każdym bądź razie, przechodziłem obok otwartej sali, w której nie było nauczyciela, tylko sama klasa. Lookąłem do środka w marszu, a tam same panny. One też mnie zobaczyły, i naglę słyszę: "Ale śliczny chłopak tam poszedł" i słyszę jak odsuwają się krzesła. Byłem młodszy od tych panienek, spanikowałem, uciekłem im.

Wkurwiająca reklama Pampers w gg :/ "Jak przemieszcza się Twój maluch? jak małpka? jak miś? NIE KURWA! Jak samochód! Ja pierdolę, czas znaleźć jakiś inny komunikator albo jakąś łatkę.

The Rolling Stones. Przypominają mi to niedzielne, poranne spacery do kościółka na osiedlu, by popatrzeć sobie na J. :P Ponieważ po mszy, wracając działkami do domu, słuchałem sobie Stones'ów. She's like a rainbow ;) o tak, J. była jak rainbow. Jest. Wymyśliłem pewną... hmm historyjkę? hasło? Złożone z tytułów moich ulubionych piosenek Stones'ów: Angie, Paint It Black, with Satisfaction, and Sympathy For The Devil.

Ostatnio moja fryzjerka Edytka, spytała, czy jest ok. Odpowiedziałem: "idzie w dobrą stronę". Na to ona: "tak, grzywka będzie szła w tą stronę..." I tak ją lubię, podoba mi się ta 'nasza' fryzura.

Dzisiaj przebiegłem się kawałek. W pewnym momencie się zatrzymałem. Obserwowałem chmury, spomiędzy nich wyszło słońce, zrobiło się ciepło. Nie wiało, byłem osłonięty drzewkami. Poczułem się szczęśliwy. Ciepłe, wrześniowe słońce, okulary, chmurki, ja stoję na środku drogi, parzę w niebo. Rozglądam się, obejmuję oczami wszystkie chmurki. One niebyły takie zwykłe. Były to takie baranki z brudnymi brzuchami. Oświetlone słonkiem. Jaki % ludzi też potrafi się zachwycić chmurami?

piątek, 3 września 2010

<< Love Hurts Hard >>

Cześć. Dzisiaj przytoczę wam treść jednej z moich ulubionych piosenek. Nazareth - Love hurts.

love hurts, love scars,............Miłość sprawia ból, miłość pozostawia blizny
love wounds, and marks,.............miłość rani, zostawia ślady
any heart, not tough,...............żadne serce nie jest dość twarde
or strong, enough...................czy silne dostatecznie
to take a lot of pain,..............by znieść tak dużo bólu
take a lot of pain..................znieść tak dużo bólu
love is like a cloud................miłość jest jak chmura
Holds a lot of rain.................niesie duży deszcz
love hurts, ooh ooh love hurts......miłość rani, oo oo miłość rani

I'm young, I know,..................Jestem młody, wiem
but even so.........................ale co z tego?
I know a thing, or two..............znam coś, może dwie rzeczy
I learned, from you.................które nauczyłem się od ciebie
I really learned a lot,.............naprawdę nauczyłem się dużo
really learned a lot................naprawdę nauczyłem się dużo
love is like a flame................miłość jest jak płomień
it burns you when it's hot..........pali cie kiedy jest gorąca
Love hurts, ooh ooh love hurts......miłość rani, ooo ooo miłość rani

some fools think of happiness.......Niektórzy głupcy myślą o szczęściu
blissfulness, togetherness..........błogości, byciu razem
some fools fool themselves I guess..niektórzy głupcy oszukują sami siebie, tak sądzę
they're not foolin' me..............ale mnie nie oszukają

I know it isn't true,...............Wiem, że to nieprawda
I know it isn't true................wiem, że to nieprawda
love is just a lie,.................miłość jest tylko kłamstwem
made to make YOU blue...............stworzonym by cie dołować
love hurts, ooh,ooh love hurts......miłość boli, ooo ooo miłość boli
ooh,ooh love hurts..................ooo ooo miłość rani

I know it isn't true,...............Wiem, że to nieprawda
I know it isn't true................wiem, że to nieprawda
love is just a lie,.................miłość to tylko kłamstwo
made to make YOU blue...............stworzone byś był smutny
love hurts, ooh ooh love hurts......miłość rani, ooo miłość boli
ooh ooh love hurts..................ooo ooo miłość rani
ooh ooh.............................ooo ooo

Tłumaczenie moje własne. Może być kilka błędów np. w interpretacji. Piękna, może prawdziwa? Kiedyś wydawało mi się, że niektóre wersy dobrze pasują do mnie, czy do sytuacji w jakiej byłem. Oprócz tego, że całość była mi bliska, głównie podobał mi się kawałek : "I really learned a lot" bo rzeczywiście, otworzyły mi się oczy dzięki Niej, nauczyła mnie jak TO się robi, i jak funkcjonuje cała otoczka. I tak, miłość sprawiła mi ból, zostawiła blizny, ślady, moje serce nie dało rady wyjść bez szwanku. Czy miłość jest kłamstwem? Może. Jeśli nie, to na pewno nie tylko smuci, daje przecież najpiękniejsze chwile życia. Przynajmniej tak było u mnie.

Jutro jedziemy do Levego na wódkę. WRESZCIE! Czekałem na to od początku wakacji. Jedzie nas 3-5, sama elita, sami faceci, sama klasa D z Budowlanki. L33T !!! Dresa rzuciła dziewczyna, po 2-3 dniach. Podobnie jak zemną, stwierdziła, że to niema sensu, bo on wyjeżdża na studia. Są okazje do picia, ojajebe (jak to mówili Słowacy z Klanu)

Zaciąłem znowu koguta. Tym razem mnie tak obryzgał jak nigdy. Jestem ciekaw, w jakim wieku moi koledzy ze wsi zabili swojego pierwszego PTAKA. Dalej to są dla mnie emocje. Może to śmieszne, żałosne dla niektórych. Ale takie są fakty. B. kiedyś mi zrobiła tzw. shittest, mówiąc, że ja to bym nigdy nie zabił ... czegoś tam. Może chodziło o świnię, w każdym razie, poczułem wielką chęć udowodnienia sobie, że potrafię zabijać zwierzęta większe od much.

Po obejrzeniu Black Hawk Down znowu zachciało mi się zostać żołnierzem. To jest kolejny z moich typów. Żołnierz. Drugim jest Filozof, etyk itd. itd., humanista. Od dziecka chciałem nim być. Właśnie mi się przypomniało, że już o tym pisałem. Musi mi wystarczyć ASG i wiedza na ten temat.

Pisałem już, że organista/dyrygent chóru mojej mamy, powiedział mi żebym się nie marnował i zapisał do chóru na AGHu? Jestem ciekaw, jak bym wymiatał po paru lekcjach śpiewu.

czwartek, 2 września 2010

Nerv

Brat pojechał na egzamin teoretyczny na prawko. 2 września, ja egzamin zdałem 1go. Natomiast 6go, A. będzie zdawać.

Dziś przepuściłem na przejściu staruszkę. Zgodnie z przepisami, ponieważ już weszła na jezdnię. Chwilę za nią, podjechała kobieta z wózkiem i parasolką, zgodnie z zasadą, wyniesioną z domu, chciałem ją również przepuścić. Aaale, kutafony (cipy) z naprzeciwka, ani myślały się zatrzymać. Wkurwiony dałem po gazie, i wjechałem w ulicę bankową, niestety z tej złości wjechałem w kałużę, i ochlapałem jakiegoś gościa. Na domiar złego, nie zdążyłem przeprosić awaryjnymi. Wczoraj mnie też jakiś kutas oblał, więc to trochę poprawia mi humor. Hehe, pewnie nie rozumiecie? Mnie bardziej boli, że oblałem kogoś, niż to, że sam zostałem oblany. Może pójdę za to do nieba?

Piszę sobie właśnie z K. Fajna dziewczyna, szkoda, że nieumiejętnie ją kiedyś spytałem czy się zemną nie spotka. Spławiła mnie, tak jak ja bym spławił siebie. Fajna, ale nie do życia. Kobieta umiejąca piec/gotować i trzymająca porządek dookoła siebie, jest skarbem. Nie twierdzę, że kobieta jest od gotowania i sprzątania ofc.