wtorek, 17 sierpnia 2010

Kac, Meet, Auto c.d. potencja, o sobie samym, co z blogiem?, cheel

Nie mogłem dziś spać. Tak jakby mnie coś męczyło, ale nie mam pojęcia co. Jest mi niedobrze, pije dużo wody, centralnie jakbym miał kaca. Ale przecież wczoraj nic nie piłem. Kac moralny? Nie powinienem go mieć, zresztą to tylko taka nazwa, objawy chyba są inne? Chciałbym znowu przeżyć coś podobnego jak wczoraj, choć parę rzeczy trzeba naprawić. Co się wczoraj działo? Pierwszy raz od jakiś 15 miesięcy umówiłem się z kobietą. Zobaczyłem ją drugi raz w życiu, a po kilku sekundach już ją obejmowałem. Poszliśmy nad zalew, oglądaliśmy wieczorną burzę na ciemnym niebie, wiał mocny, ciepły wiatr. Byliśmy blisko, aczkolwiek grzecznie. Kilka minut później, biegliśmy w deszczu. Ciekawy wieczór. Aha, następnym razem wziąć gumy. Do żucia.
Ciężko powiedzieć co czułem na tym spotkaniu. Kiedyś byłoby to podniosłe, pewnie teraz cały czas myślałbym o tej dziewczynie. Jednak tak jak sam zauważyłem, moje uczucia wypłowiały. A. (tak będę ją szyfrował) nazwała mnie drwalem, ponieważ tak jak napisałem gdzieś niżej, odrąbałem sobie część uczuć. Ja do 'drwala' dodałem 'z krainy Oz'. Cytując za wikipedią:
"Drwal, który kiedyś był człowiekiem, ale na skutej nieszczęśliwych wypadków tracił kolejne części ciała, zastępowane metalowymi. Jego największym pragnieniem jest serce – pamięta jeszcze, że najszczęśliwszy był wówczas, gdy mógł kochać."
Trafione w dziesiątkę. Bardzo podoba mi się, że razem skleciliśmy takie porównanie. Aczkolwiek przykre. Może już nie będę potrafił kochać? Jak długo? Czy na zawsze? Czy cała magia znikła? Będę teraz wszystko rozpatrzał od strony praktycznej? Może będę się kierował tylko prymitywnym instynktem? Czy dobrym pomysłem byłoby pociągnąć to dalej? Czy wytrzymalibyśmy? Nawet jeśli rok, to co dalej? Czy to ma jakikolwiek sens? Mam ochotę się uchlać, mam nadzieję, że już w piątek to się spełni.

Trzeba kupić antyfoga albo coś do odtłuszczenia szyb w samochodzie. W deszczu lub nocy widoczność spada w chuj.

Wyjazd do warszawki na lotnisko o 16:35 już w czwartek, następnie mamy 5h aby dostać się z centralnego na lotnisko i odprawę. 22:40 do 3:40 chyba najgorszy czas, pasowałoby się szybko zwijać z centralnego, na lotnisku pewnie jest przyjemniej. Mam nadzieję, że nie będę spał w samolocie, ciekawe widoki mogą być, wschód słońca itd., wyśpię się na plaży. Biorę fajkę do nurkowania, brat płetwy, na dnie mają być ciekawe żyjątka. Brat każe dopakować puste miejsca wódką, żeby było taniej. Może wypożyczymy sobie samochód, chętnie bym sobie pobrykał trochę nieswoim autem :)

Słucham sobie Jon'a Lajoie, niedawno oglądałem film "Jak to się robi z dziewczynami" i ciesze się, że nie mam takich problemów jakie oni tam prezentują. Myślę o problemach z erekcją :P Swoją drogą, daje mi to komfort, zdrowie psychiczne.

Zastanawiam się, czy potrafię dać kobiecie przyjemność. Inaczej, myślę o różnych sytuacjach, pozycjach itd. W odpowiednich warunkach, na pewno, w gorszych, już może iść mi gorzej. Jestem ciekaw jak dobry jestem. Wczoraj czasem było dobrze, czasem wydawało mi się, że potrzebuję swobody, lekkiej przerwy czy dystansu żeby iść dalej, z drugiej strony była jakaś niepewność, czy mogę to zrobić w takim miejscu? Ciesze się w każdym razie, że nie byłem zdenerwowany, spięty, to już dużo.

Teraz widzę jak bardzo brakuje mi decyzyjności. Po raz kolejny, widzę, że nie potrafię się domyśleć czego chce kobieta. Chociaż wczoraj miałem wrażenie, że nie dostawałem żadnych znaków, sugestii. Trzeba być cały czas skupionym i reagować szybko, za dużo przemyślam. Dynamika leci, atrakcyjność klapie. Podejmowanie dobrych decyzji też słabe. Chociaż faktem jest też, że nie dostałem żadnej pomocy ze strony partnerki, byłem sam. Może to był sprawdzian? Tak, z perspektywy widzę, że był to bezpośredni atak we mnie.

Jadę do sklepu.

Roztargałem spodnie... kurwa. Nie stałoby się to gdybym sobie wziął plecak, reklamówkę, lub gdyby skrzynka na zakupy niebyła połamana. Cóż, może ulubione krótkie spodnie... mam nadzieje, że mama z babcią sobie z tym poradzą.

Nasza wydajność zbierania malin jest słaba. Zbieramy bardzo czysto, nie zostawiamy nic na krzakach, przez to zarabiamy sporo mniej niż wszyscy. Jutro ostatni raz przed wyjazdem jadę w maliny, mam nadzieję, że uda nam się przestawić na tryb przemysłowy.

Jadąc na zakupy, zauważyłem, że od strony kierowcy, też jest coś tłustego na szybie. Nie wiem co to ma być, mamy już tym problem kilka lat. To chyba coś z nawiewu. Niestety towarzyszy mu też niemiły zapach. Trzeba na forum jakimś spytać.

Nie chce mi się nic robić. Aktualnie czekam na wyjazd do G. i następne spotkanie z A. A ja niestety jak na coś czekam, to nie potrafię się wziąć do pracy. Chociaż maliny jutro zaliczę.

Czy A. mówi prawdę? Czy to dla niej tylko zabawa? A nawet jeśli, czy nie przerodzi się to w coś innego? Nie mam pojęcia. Decyzję podjęliśmy, spotkaliśmy się, i może spotkamy się jeszcze. Chyba lepiej żeby się nic nie wykluło.

Zastanawiam się, czy np. po roku, nie wydrukować sobie tego bloga. Jakoś w głębi mam nadzieję, że ktoś chciałby sobie ściągnąć takiego 'e-booka' i poczytać. Chociaż niema tu nic ciekawego, dla człowieka który mnie nie zna, już totalnie. Może go po prostu druknę i sam przeczytam? Może po następnym roku znowu sobie dodrukuję cz.2? Może pokażę to kiedyś dzieciom? Może mojej kobiecie którą będę kochać? Wiem dobrze, że nasuwa się pytanie po co? Niema tu raczej rzeczy wartościowych, i nie piszę tego bo jestem skromny, czy z niskiej samooceny. Piszę to w sumie dla siebie, aczkolwiek, ostatnio jakoś mi to już nie systematyzuje myśli. Może po wakacjach porzucę tego blodżka?

Zaraz zjem obiad i wypiję Perełkę eksport, to mi poprawi humor. Potem skoczę do Arcia po fajkę do nurkowania. Przejże co trzeba wyprać, co przygotować na wyjazd i pogram w PESa, co by mieć formę na Grecję, nie chcę ciągle z Bratem przegrywać. O Mateuszu piszę 'Brat' z dużej litery, bo to jego pseudo, nie wiem czy gdzieś niżej to zawarłem. Ta, najpierw pojadę, potem piwko, to lepsza kolejność.

Melancholiczne przygnębienie mnie ogarnia. Czy to z wczorajszego upału? 9 czy 10h na słońcu? Z niewyspania? Chuj, idę cheelować, jeść, pić, patrzećw tv, grać, wozić się. Nie mam na nic innego siły. Źle zemną, jebany kac jakiśtam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz