poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Key in my pocket, ciekawe miejsca, rozwój fizyczny,Buszujący w Zbożu

A. sądzi, że to niema sensu. Ja uważam, że ma. To tylko 2 tygodnie. Nie wiem czy ona potrzebuje takiego kogoś jak ja, ale ja jej potrzebuję. Dlaczego nie możemy się pobawić jeszcze trochę? Nie wierzę, że pierwsze 2 tygodnie szkoły są ciężkie. Egzamin na prawko? Ok, ale to nie cały tydzień. Poznalibyśmy się lepiej, wiedzielibyśmy czy jest sens to kontynuować po roku, kiedy okazałoby się, że A. idzie do Krk. A może nawet, tak byśmy sobie podeszli, że zostalibyśmy już teraz razem? Może przyjeżdżałbym częściej? Myślę, że się na mnie zawiodła, ponieważ wcześniej uważała mnie niemal za ideał. Ja ją też, z tą różnicą, że zawiodłem się tylko odrobinę. Pisałem, że przewidywałem, że zbliża się koniec. Idiota chyba tylko by się nie zorientował. To, że nasze ciekawe rozmowy się urwały, to, że było jakoś inaczej od naszego ostatniego spotkania, opis na gg: "You got the right key baby but the wrong key hole" (Widzę, że to z piosenki Aerosmith, nie znam). Ale klucz, który nie pasuje do dziurki, jest złym kluczem. To że jest dobry do innej dziurki, niema znaczenia. Więc to czy klucz jest 'right' jest względne. Niema 'właściwego klucza'. Są pasujące i nie pasujące. Jeśli klucz jest dobry, a dziurka zła, to znaczy dokładnie na odwrót, to klucz jest zły. Klucz dobiera się do dziurki, nie odwrotnie.

Poszedłem na spacer, miałem iść na miasto, poszedłem na działki. Spoko sprawa, samemu w ciemności. Chłód, moje buty i spodnie militarne, jakiś stres, może strach przed szelestami w krzakach, czasem zaciśnięte pięści, odwracanie się, czy nic mi nie grozi z tyłu. Może trochę śmieszne, trochę żałosne, ale nikt tego nie widział, byłem sam, więc wolałem być czujnym. Zdjąłem kaptur, żeby nie ograniczać zmysłów, słuchu i wzroku. Jak będzie księżyc w nowiu, to wybiorę się jeszcze raz, ładnie tam widać gwiazdy.

Jutro czas poszukać jakiś taśm, lub tekstów na poprawę samopoczucia = motywację do nauki i działania ogólnie. Może wreszcie pójdę do lekarza, napiszę do dziekanatu, poszukam materiałów na matmę. Muszę dobrze się czuć bez kobiety, kiedyś mi się to udało, właśnie po przeczytaniu jakiegoś kawałka tekstu.

Trzeba przewertować Kraków w poszukiwaniu fajnych miejsc na randki z dziewczynami. Jakieś ściany wspinaczkowe, muzea itp. Skupić się ostro na Salsie. Straciłem właśnie kobietę, która nie potrzebowała tańca do szczęścia, niestety takich skarbów niewiele na świecie. Więcej ryzykować w judo, myśleć, dostawać baty, ale więcej wynosić z treningów. Ćwiczyć do końca. Nauczyć się stawać i chodzić na rękach, kręcić salto, wejść pod sam sufit po linie, używając samych ramion (jestem w stanie to zrobić po odpowiednim, niewielkim przygotowaniu. Jestem niemal pewien, że zrobiłbym wrażenie na chłopakach, nie wiem czy ktokolwiek inny dałby sobie radę.) Może nie jestem najsilniejszy, ale jest parę dziedzin, w których jestem dobry:
1. brzuszki i to co związane z tym. 2. drążek i lina.
Ad.1. Zrobiłem wrażenie na dresie, z którym pracowałem w Juracie, bo podciągnąłem wyprostowane nogi powyżej pasa, zwisając na drążku, i potrzymałem je chwilę. Skwitował to: 'chociaż to potrafisz', chyba powinienem dodać, że koleś nie dał rady matury zdać, za drugim podejściem też raczej mu nie poszło. Na wuefie kiedyś sprawdzaliśmy się w brzuszkach, sporo wydarłem.
AD.2. Na obozie karate nabiłem sporą ilość podciągnięć na drążku. Nie mówiąc o tym, że połowa karateków miała 0 :P Byłem wysoko w tabeli.
Więc chyba mam mocny brzuch i plecy. Szkoda, ze kobiety patrzą najpierw na klatę i ramiona. Hm, może wystarczy mi czasu i pieniędzy na siłownie? Eh, wątpię, trudno, może hantle przeszmugluję do akademca. Pasowałby też taki ścisk do dłoni, bo nie mam zbyt mocnych, a potrzebuję do drążka i liny choćby.

Szkoda, że nie zdążyłem pokazać A. na co mnie stać. Przy dobrych wiatrach jestem niezłym kochankiem. Bez podtekstów. Moim problemem, jest nieradzenie sobie z problemami w związku. Nie bardzo potrafię przepraszać, uspokajać kobietę. A może to tylko z B. tak było? M. mówił, że jego Ania, chce być przytulana kiedy się obrazi, B. niemożna było tykać, chciała rozmawiać. Ale z tego co wyczytałem, nie tylko ja mam wtedy pustkę w głowie. Ja pierdole... ciężkie to życie w chuj. Nawet to z tych łatwiejszych jak moje. Potrzebuję furę pieniędzy, muszę pograć w jakiejś konkursy, może coś mi skapnie.

Jestem ciekaw, czy chciałoby mi się czytać takiego bloga, wydanego jako książka, jakiejś obcej osoby. Pewnie tylko wtedy, jeśli była by mi bliska mentalnie i/lub miała podobne problemy. A takie coś mojego znajomego? Prędzej, ale kto by chciał swoje prywatne teksty publikować? Chyba tylko ja.

Muszę przeczytać "buszującego w zbożu", kiedyś czytałem fragment, i spodobała mi się, kolo jest podobny do mnie. Tylko wolałbym jakąś ostrą wersję, bez cenzury. CO czytamy w Wikipedii:
Kontrowersje [edytuj]

W 1960 roku amerykański nauczyciel został zwolniony za omawianie na lekcji Buszującego w zbożu, później jednak przywrócono go na stanowisko. W latach 1961-1982 powieść była najbardziej cenzurowaną książką w amerykańskich szkołach średnich i bibliotekach. W roku 1981, mimo ostrej cenzury, była drugą najczęściej omawianą lekturą w amerykańskich szkołach publicznych. Według Stowarzyszenia Bibliotek Amerykańskich, Buszujący w zbożu zajął 13. miejsce na liście najbardziej napiętnowanych książek wydanych w latach 1900-2000.

Główną przyczyną kontrowersji był w dużej mierze wulgarny język bohatera, który używa takich słów jak fuck (ang. kurwa, pierdolić) czy goddam (ang. [jasna] cholera). Jako inne przyczyny podaje się nawiązania do spraw związanych z seksualnością, bluźnierstwa, lekceważenie wartości rodzinnych i moralnych nakazów, zaś – według przeciwników książki – Holden przedstawiony zostaje jako figura zachęcająca do buntu, promująca wśród młodzieży picie alkoholu, palenie, posługiwanie się kłamstwem czy swobodę seksualną. Shelley Keller-Gage, nauczycielka szkoły średniej, w 1989 roku stanęła w obronie książki, stwierdzając, że osoby ją krytykujące są dokładnie takie same jak Holden, również starają się zostać strażnikami w zbożu. W miejscowości Boron, zamieszkiwanej przez nauczycielkę, wokół Buszującego w zbożu rozpętała się burza, zaś w miejscowej bibliotece stworzono listę osób oczekujących na jej wypożyczenie, co nie zdarzyło się tam nigdy wcześniej.

Mark David Chapman, który w roku 1980 zamordował Johna Lennona, miał przy sobie egzemplarz Buszującego w zbożu, gdy tuż po dokonaniu morderstwa został aresztowany przez policję, zaś John Hinckley Jr., który w roku 1981 roku próbował zastrzelić prezydenta Ronalda Reagana, miał obsesję na punkcie tejże książki, chciał nawet zmienić imię i nazwisko na Holden Caulfield.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz