Okazało się, że to z tym kluczem, nie było do mnie, ja pierdole, dawno się nie czułem tak... ośmieszony? Dobrze, że to przez gg. Ja rzadko się mylę, pewnie dlatego to mnei tak dotknęło.
Umówiłem się dziś z Olą. Jestem z siebie dumny, ponieważ po może 3-4 rozmowach na gg, poszliśmy na spacer na ciemne ogródki działkowe, całkiem sami. Nieźle zawróciłem jej w główce. Problem w tym, że znowu tylko na gg jestem bogiem. W RL klapłem na klęczki i podciąłem sobie żyły.
Z A. coś popisałem chwilę. Dalej nie wiem czy zlała mnie dlatego, że jestem cipą na spotkaniach z dziewczynami czy z tych powodów, które wymieniała. Obyśmy mogli kontynuować spotykanie się, gdy i jeśli pójdzie na studia do KRK. Będzie moją nadzieją w ciężkich chwilach :) Oczywiście nie będę płakał jeśli pójdzie gdzie indziej, nie będę też się ciął, jeśli nie będzie się chciała spotykać. Ale tak jak pisałem niżej, tęsknota czy nadzieja są takie jak marzenia. Najpiękniejsze jeszcze niespełnione.
Do kołyski - Dżem. Przecudowne. No kurwa aż mi łezka pociekła. Naprawdę, wjeżdża mi to prosto w serce. Kojarzy z B. Chciałbym cofnąć czas, na 5 minut. Usiąść sobie z nią, przytulić, i posłuchać tego, zaśpiewać razem. Kurwa koniec bo już mi łzy ciekną. KURWAAAAAAAAAAAAAAA, przecież ja nie płaczę! NIGDY! Wypierdalać. Jutro jadę na wódkę do Levego bo nie wytrzymam. Same kurwa porażki. Co jest zemną?! Intelekt jest, ciało? nawet, nawet. Nie jestem ani gruby, ani oszpecony. Można z moim ciałem wyrwać 90% panienek.
Idę się kąpać. GN.
wtorek, 31 sierpnia 2010
poniedziałek, 30 sierpnia 2010
Key in my pocket, ciekawe miejsca, rozwój fizyczny,Buszujący w Zbożu
A. sądzi, że to niema sensu. Ja uważam, że ma. To tylko 2 tygodnie. Nie wiem czy ona potrzebuje takiego kogoś jak ja, ale ja jej potrzebuję. Dlaczego nie możemy się pobawić jeszcze trochę? Nie wierzę, że pierwsze 2 tygodnie szkoły są ciężkie. Egzamin na prawko? Ok, ale to nie cały tydzień. Poznalibyśmy się lepiej, wiedzielibyśmy czy jest sens to kontynuować po roku, kiedy okazałoby się, że A. idzie do Krk. A może nawet, tak byśmy sobie podeszli, że zostalibyśmy już teraz razem? Może przyjeżdżałbym częściej? Myślę, że się na mnie zawiodła, ponieważ wcześniej uważała mnie niemal za ideał. Ja ją też, z tą różnicą, że zawiodłem się tylko odrobinę. Pisałem, że przewidywałem, że zbliża się koniec. Idiota chyba tylko by się nie zorientował. To, że nasze ciekawe rozmowy się urwały, to, że było jakoś inaczej od naszego ostatniego spotkania, opis na gg: "You got the right key baby but the wrong key hole" (Widzę, że to z piosenki Aerosmith, nie znam). Ale klucz, który nie pasuje do dziurki, jest złym kluczem. To że jest dobry do innej dziurki, niema znaczenia. Więc to czy klucz jest 'right' jest względne. Niema 'właściwego klucza'. Są pasujące i nie pasujące. Jeśli klucz jest dobry, a dziurka zła, to znaczy dokładnie na odwrót, to klucz jest zły. Klucz dobiera się do dziurki, nie odwrotnie.
Poszedłem na spacer, miałem iść na miasto, poszedłem na działki. Spoko sprawa, samemu w ciemności. Chłód, moje buty i spodnie militarne, jakiś stres, może strach przed szelestami w krzakach, czasem zaciśnięte pięści, odwracanie się, czy nic mi nie grozi z tyłu. Może trochę śmieszne, trochę żałosne, ale nikt tego nie widział, byłem sam, więc wolałem być czujnym. Zdjąłem kaptur, żeby nie ograniczać zmysłów, słuchu i wzroku. Jak będzie księżyc w nowiu, to wybiorę się jeszcze raz, ładnie tam widać gwiazdy.
Jutro czas poszukać jakiś taśm, lub tekstów na poprawę samopoczucia = motywację do nauki i działania ogólnie. Może wreszcie pójdę do lekarza, napiszę do dziekanatu, poszukam materiałów na matmę. Muszę dobrze się czuć bez kobiety, kiedyś mi się to udało, właśnie po przeczytaniu jakiegoś kawałka tekstu.
Trzeba przewertować Kraków w poszukiwaniu fajnych miejsc na randki z dziewczynami. Jakieś ściany wspinaczkowe, muzea itp. Skupić się ostro na Salsie. Straciłem właśnie kobietę, która nie potrzebowała tańca do szczęścia, niestety takich skarbów niewiele na świecie. Więcej ryzykować w judo, myśleć, dostawać baty, ale więcej wynosić z treningów. Ćwiczyć do końca. Nauczyć się stawać i chodzić na rękach, kręcić salto, wejść pod sam sufit po linie, używając samych ramion (jestem w stanie to zrobić po odpowiednim, niewielkim przygotowaniu. Jestem niemal pewien, że zrobiłbym wrażenie na chłopakach, nie wiem czy ktokolwiek inny dałby sobie radę.) Może nie jestem najsilniejszy, ale jest parę dziedzin, w których jestem dobry:
1. brzuszki i to co związane z tym. 2. drążek i lina.
Ad.1. Zrobiłem wrażenie na dresie, z którym pracowałem w Juracie, bo podciągnąłem wyprostowane nogi powyżej pasa, zwisając na drążku, i potrzymałem je chwilę. Skwitował to: 'chociaż to potrafisz', chyba powinienem dodać, że koleś nie dał rady matury zdać, za drugim podejściem też raczej mu nie poszło. Na wuefie kiedyś sprawdzaliśmy się w brzuszkach, sporo wydarłem.
AD.2. Na obozie karate nabiłem sporą ilość podciągnięć na drążku. Nie mówiąc o tym, że połowa karateków miała 0 :P Byłem wysoko w tabeli.
Więc chyba mam mocny brzuch i plecy. Szkoda, ze kobiety patrzą najpierw na klatę i ramiona. Hm, może wystarczy mi czasu i pieniędzy na siłownie? Eh, wątpię, trudno, może hantle przeszmugluję do akademca. Pasowałby też taki ścisk do dłoni, bo nie mam zbyt mocnych, a potrzebuję do drążka i liny choćby.
Szkoda, że nie zdążyłem pokazać A. na co mnie stać. Przy dobrych wiatrach jestem niezłym kochankiem. Bez podtekstów. Moim problemem, jest nieradzenie sobie z problemami w związku. Nie bardzo potrafię przepraszać, uspokajać kobietę. A może to tylko z B. tak było? M. mówił, że jego Ania, chce być przytulana kiedy się obrazi, B. niemożna było tykać, chciała rozmawiać. Ale z tego co wyczytałem, nie tylko ja mam wtedy pustkę w głowie. Ja pierdole... ciężkie to życie w chuj. Nawet to z tych łatwiejszych jak moje. Potrzebuję furę pieniędzy, muszę pograć w jakiejś konkursy, może coś mi skapnie.
Jestem ciekaw, czy chciałoby mi się czytać takiego bloga, wydanego jako książka, jakiejś obcej osoby. Pewnie tylko wtedy, jeśli była by mi bliska mentalnie i/lub miała podobne problemy. A takie coś mojego znajomego? Prędzej, ale kto by chciał swoje prywatne teksty publikować? Chyba tylko ja.
Muszę przeczytać "buszującego w zbożu", kiedyś czytałem fragment, i spodobała mi się, kolo jest podobny do mnie. Tylko wolałbym jakąś ostrą wersję, bez cenzury. CO czytamy w Wikipedii:
Poszedłem na spacer, miałem iść na miasto, poszedłem na działki. Spoko sprawa, samemu w ciemności. Chłód, moje buty i spodnie militarne, jakiś stres, może strach przed szelestami w krzakach, czasem zaciśnięte pięści, odwracanie się, czy nic mi nie grozi z tyłu. Może trochę śmieszne, trochę żałosne, ale nikt tego nie widział, byłem sam, więc wolałem być czujnym. Zdjąłem kaptur, żeby nie ograniczać zmysłów, słuchu i wzroku. Jak będzie księżyc w nowiu, to wybiorę się jeszcze raz, ładnie tam widać gwiazdy.
Jutro czas poszukać jakiś taśm, lub tekstów na poprawę samopoczucia = motywację do nauki i działania ogólnie. Może wreszcie pójdę do lekarza, napiszę do dziekanatu, poszukam materiałów na matmę. Muszę dobrze się czuć bez kobiety, kiedyś mi się to udało, właśnie po przeczytaniu jakiegoś kawałka tekstu.
Trzeba przewertować Kraków w poszukiwaniu fajnych miejsc na randki z dziewczynami. Jakieś ściany wspinaczkowe, muzea itp. Skupić się ostro na Salsie. Straciłem właśnie kobietę, która nie potrzebowała tańca do szczęścia, niestety takich skarbów niewiele na świecie. Więcej ryzykować w judo, myśleć, dostawać baty, ale więcej wynosić z treningów. Ćwiczyć do końca. Nauczyć się stawać i chodzić na rękach, kręcić salto, wejść pod sam sufit po linie, używając samych ramion (jestem w stanie to zrobić po odpowiednim, niewielkim przygotowaniu. Jestem niemal pewien, że zrobiłbym wrażenie na chłopakach, nie wiem czy ktokolwiek inny dałby sobie radę.) Może nie jestem najsilniejszy, ale jest parę dziedzin, w których jestem dobry:
1. brzuszki i to co związane z tym. 2. drążek i lina.
Ad.1. Zrobiłem wrażenie na dresie, z którym pracowałem w Juracie, bo podciągnąłem wyprostowane nogi powyżej pasa, zwisając na drążku, i potrzymałem je chwilę. Skwitował to: 'chociaż to potrafisz', chyba powinienem dodać, że koleś nie dał rady matury zdać, za drugim podejściem też raczej mu nie poszło. Na wuefie kiedyś sprawdzaliśmy się w brzuszkach, sporo wydarłem.
AD.2. Na obozie karate nabiłem sporą ilość podciągnięć na drążku. Nie mówiąc o tym, że połowa karateków miała 0 :P Byłem wysoko w tabeli.
Więc chyba mam mocny brzuch i plecy. Szkoda, ze kobiety patrzą najpierw na klatę i ramiona. Hm, może wystarczy mi czasu i pieniędzy na siłownie? Eh, wątpię, trudno, może hantle przeszmugluję do akademca. Pasowałby też taki ścisk do dłoni, bo nie mam zbyt mocnych, a potrzebuję do drążka i liny choćby.
Szkoda, że nie zdążyłem pokazać A. na co mnie stać. Przy dobrych wiatrach jestem niezłym kochankiem. Bez podtekstów. Moim problemem, jest nieradzenie sobie z problemami w związku. Nie bardzo potrafię przepraszać, uspokajać kobietę. A może to tylko z B. tak było? M. mówił, że jego Ania, chce być przytulana kiedy się obrazi, B. niemożna było tykać, chciała rozmawiać. Ale z tego co wyczytałem, nie tylko ja mam wtedy pustkę w głowie. Ja pierdole... ciężkie to życie w chuj. Nawet to z tych łatwiejszych jak moje. Potrzebuję furę pieniędzy, muszę pograć w jakiejś konkursy, może coś mi skapnie.
Jestem ciekaw, czy chciałoby mi się czytać takiego bloga, wydanego jako książka, jakiejś obcej osoby. Pewnie tylko wtedy, jeśli była by mi bliska mentalnie i/lub miała podobne problemy. A takie coś mojego znajomego? Prędzej, ale kto by chciał swoje prywatne teksty publikować? Chyba tylko ja.
Muszę przeczytać "buszującego w zbożu", kiedyś czytałem fragment, i spodobała mi się, kolo jest podobny do mnie. Tylko wolałbym jakąś ostrą wersję, bez cenzury. CO czytamy w Wikipedii:
Kontrowersje [edytuj]
W 1960 roku amerykański nauczyciel został zwolniony za omawianie na lekcji Buszującego w zbożu, później jednak przywrócono go na stanowisko. W latach 1961-1982 powieść była najbardziej cenzurowaną książką w amerykańskich szkołach średnich i bibliotekach. W roku 1981, mimo ostrej cenzury, była drugą najczęściej omawianą lekturą w amerykańskich szkołach publicznych. Według Stowarzyszenia Bibliotek Amerykańskich, Buszujący w zbożu zajął 13. miejsce na liście najbardziej napiętnowanych książek wydanych w latach 1900-2000.
Główną przyczyną kontrowersji był w dużej mierze wulgarny język bohatera, który używa takich słów jak fuck (ang. kurwa, pierdolić) czy goddam (ang. [jasna] cholera). Jako inne przyczyny podaje się nawiązania do spraw związanych z seksualnością, bluźnierstwa, lekceważenie wartości rodzinnych i moralnych nakazów, zaś – według przeciwników książki – Holden przedstawiony zostaje jako figura zachęcająca do buntu, promująca wśród młodzieży picie alkoholu, palenie, posługiwanie się kłamstwem czy swobodę seksualną. Shelley Keller-Gage, nauczycielka szkoły średniej, w 1989 roku stanęła w obronie książki, stwierdzając, że osoby ją krytykujące są dokładnie takie same jak Holden, również starają się zostać strażnikami w zbożu. W miejscowości Boron, zamieszkiwanej przez nauczycielkę, wokół Buszującego w zbożu rozpętała się burza, zaś w miejscowej bibliotece stworzono listę osób oczekujących na jej wypożyczenie, co nie zdarzyło się tam nigdy wcześniej.
Mark David Chapman, który w roku 1980 zamordował Johna Lennona, miał przy sobie egzemplarz Buszującego w zbożu, gdy tuż po dokonaniu morderstwa został aresztowany przez policję, zaś John Hinckley Jr., który w roku 1981 roku próbował zastrzelić prezydenta Ronalda Reagana, miał obsesję na punkcie tejże książki, chciał nawet zmienić imię i nazwisko na Holden Caulfield.
niedziela, 29 sierpnia 2010
<< And A. Ends >>
A. zadzwoniła. Koniec spotkań. Najprawdopodobniej nie spełniłem jej oczekiwań na naszych dwóch spotkaniach. Jakkolwiek by nie było, porażka. To smutne, a ja przecież tak potrzebuję kobiety. Czy zrobiłbym jej krzywdę? Czy pragnienie posiadania muzy jest złe? Idę coś zjeść, a potem idę na spacer, jest takie rześkie powietrze, trochę mi musk otrzeźwi. W takim razie, nie mogę liczyć na motywację ze strony A. Ciężej będzie mi się uczyć, trudno. W sobotę ognisko, do tego czasu jeśli nie nauka, to wyjazd na maliny, niema lekko. ZAPIERDALAJ Marcin. Tak jak robiłeś to po ostatniej porażce, zapchaj myśli czymś innym. A od października, szukamy, szukamy, szukamy.
A. powiedziała, że ciągle myślę o B., Nie wiedziała, że mnie tym krzywdzi. Nawet jeśli tak jest, chcę to w sobie zabić, opinia kogoś, że Ona jeszcze we mnie żyje, daje mi do myślenia. Ostatnio się dowiedziałem, że Ona dalej bawi się na wiejskich imprezach i dużo pali. Tego nie zmienię, nawet jeśli przestanie palić, będzie jej łatwo do tego wrócić, ciągle ją będzie ciągnąć, tak już było. Nie rozumiem tego. Poziom 'kultury' też mi nie bardzo odpowiada. Disco-polo słucha rzadko, ale jednak. Ja tego nie trawie, i też nie rozumiem. Już jakoś mi było lżej, jeszcze bardziej odsunąłem ją w cień, a tu taki punch. I sugestia, że Ona ciągle we mnie jest świeża. Niemogę pić, to jest złe, nie mam pieniędzy, i nie mam za bardzo z kim. Kumple albo zajęci, albo daleko, albo na lekach, albo nie piją i już.
Jutrzejszy fryzjer dobrze mi zrobi. Może pogadam sobie z przypadkowymi dziewczynami na mieście, może na ognisku coś się będzie działo. Jestem niewolnikiem kobiet. Bez muzy jest mi tak ciężko.
Czułem, że Ania się już nie będzie chciała spotkać. Chyba ta moja chwiejna atrakcyjność to zdziałała. Chociaż jej argumenty co najmniej częściowo są trafne. Jak już mówiłem, tak czy siak porażka. Jeśli będę myślał, że to moja wina, będę się gnębił i nic dobrego z tego nie wyniknie. Dobrą stroną tego jest to, że jej nie skrzywdzę. Zawsze też jakieś doświadczenie. Co teraz może mnie motywować do pracy?
Idę jeść a potem w teren. Może po powrocie coś maźnę. Bo na pewno sporo przemyślę.
A. powiedziała, że ciągle myślę o B., Nie wiedziała, że mnie tym krzywdzi. Nawet jeśli tak jest, chcę to w sobie zabić, opinia kogoś, że Ona jeszcze we mnie żyje, daje mi do myślenia. Ostatnio się dowiedziałem, że Ona dalej bawi się na wiejskich imprezach i dużo pali. Tego nie zmienię, nawet jeśli przestanie palić, będzie jej łatwo do tego wrócić, ciągle ją będzie ciągnąć, tak już było. Nie rozumiem tego. Poziom 'kultury' też mi nie bardzo odpowiada. Disco-polo słucha rzadko, ale jednak. Ja tego nie trawie, i też nie rozumiem. Już jakoś mi było lżej, jeszcze bardziej odsunąłem ją w cień, a tu taki punch. I sugestia, że Ona ciągle we mnie jest świeża. Niemogę pić, to jest złe, nie mam pieniędzy, i nie mam za bardzo z kim. Kumple albo zajęci, albo daleko, albo na lekach, albo nie piją i już.
Jutrzejszy fryzjer dobrze mi zrobi. Może pogadam sobie z przypadkowymi dziewczynami na mieście, może na ognisku coś się będzie działo. Jestem niewolnikiem kobiet. Bez muzy jest mi tak ciężko.
Czułem, że Ania się już nie będzie chciała spotkać. Chyba ta moja chwiejna atrakcyjność to zdziałała. Chociaż jej argumenty co najmniej częściowo są trafne. Jak już mówiłem, tak czy siak porażka. Jeśli będę myślał, że to moja wina, będę się gnębił i nic dobrego z tego nie wyniknie. Dobrą stroną tego jest to, że jej nie skrzywdzę. Zawsze też jakieś doświadczenie. Co teraz może mnie motywować do pracy?
Idę jeść a potem w teren. Może po powrocie coś maźnę. Bo na pewno sporo przemyślę.
sobota, 28 sierpnia 2010
Najbliższe plany, mikrorefleksje
Widzę, że za 2 tygodnie kończę z blogiem. Wypaliłem się. Ostatnio tylko się użalam, lub opisuję to co robiłem. Śmieci. Niewiele refleksji, szkoda czasu. Ale 2 miesiące mojego życia, byłoby na piśmie. Jestem z siebie dumny. Niezły zarys psychologiczny można by było zarysować.
Dres ma opis: "Koteeek ;***** <33" ciekawe, czy to dalej O. która ma swojego chłopaka, a Dres jest dla niej przyjacielem :| Jeśli znalazł sobie normalną, tylko swoją dziewczynę, to może się zmieni na lepsze? Nie żeby był zły, ale ma czasem niefajne odpały. No i w końcu by zczaił jak to jest być w zdrowym związku.
Dzisiaj część dnia po prostu przespałem. Zmiana klimatu czy coś. Mam też jakieś problemy trawienne i wysypkę alergiczną. Ospałość, zmęczenie. Tylko się jebnąć na łóżko.
Po sesji wrześniowej, jeśli tylko ją zaliczę i dostanę akademik, zacznie się super życie. Już się za nim stęskniłem. Będzie jeszcze ciepło, więc grille, bieganie po błoniach, bujanie po mieście. Mam nadzieję, że uda mi się projekty oddawać jak najszybciej. W ogóle robić tak, żeby na sesje mi nic ponadprogramowego nie wypadało. Tęsknię trochę za jesienią, była już tak dawno. Najbardziej podobała mi się, kiedy chodziłem do przedszkola, zresztą wtedy wszystkie pory roku były takie wyraziste.
Pasowałoby na październik i listopad znaleźć sobie jakąś pracę, może mój brat K. mnie wciągnie do swojej starej, którą porzucił. Jest fajna, bo pracuje się z ludźmi, a napracować się nie da. Niestety może już być zimno i mokro, dodatkowo trzeba wnieść jakąś swoją kasę, a praca jest na czarno. Trudno, trzeba sobie jakoś radzić.
Chociaż Wisła daje teraz dupy po kastylijsku, chciałbym wreszcie wybrać się z braćmi na meczyk. Teraz z M. i K., a za rok z P. i B. też :) pięciu braci, to by było to!
W pon. fryzjer, oby Edyta ścięła mnie tak dobrze jak ostatnio. Świerza fryzura daje mi +10 do samopoczucia i pewności siebie. W środę, może kupie sobie wreszcie jakieś dżinsy.
Zastanawiam się, czego jeszcze mi brakuje jeśli chodzi o sprzęt, garderobę, dodatki itp. Chyba markowych, jasnych butów sportowych no i sprzętu ASG. Tak, praca by pasowała. W zimie raczej się niestrzela, i mniej chodzi w butach sportowych, więc mam sporo czasu na zarobienie kasy. Chciałbym też porządnie odciążyć rodziców, może coś mi wpadnie kaski od M. który zakłada właśnie firmę, i będzie potrzebować lojalnych pracowników.
Rodzina. Ta dalsza, nie mówię już o rodzicach, bracie czy dziadkach. Ta dalsza odrobinę. Bez niej, było by ciężej, nudniej. Chyba dojrzewam do decyzji, żeby zklajstrować sobie nie 3, a 5cioro dzieci. Potrzebuję tylko odpowiedniej kobiety i pieniążków.
Od dwóch dni więcej myślę o B. Kiedy zapomnę wreszcie? Wydaje mi się, że dojrzałem przez to ostatnie rozejście się. Niestety działa na mnie tylko najsilniejsza terapia wstrząsowa. Tak też było kiedy ostatnio dostałem kopniaka w torbę. Ile jeszcze razy będę musiał krzywdzić, i samemu być pokrzywdzonym, żeby stać się wystarczająco dobrym kochankiem, mężem, ojcem?
Red Hot Chili Peppers. Od nich zaczęła się moja przygoda ze słuchaniem muzyki, tak na poważnie. Mój pierwszy ulubiony zespół. Dobre na pewien konkretny humor.
Trzeba poszukać jakiś taśm motywująco-mobilizacyjnych taśm. Wziąć się, do kurwy, za siebie. Chyba, że jakaś kobieta mnie zmobilizuje.
Czas kończyć wypociny. C'ya!
Dres ma opis: "Koteeek ;***** <33" ciekawe, czy to dalej O. która ma swojego chłopaka, a Dres jest dla niej przyjacielem :| Jeśli znalazł sobie normalną, tylko swoją dziewczynę, to może się zmieni na lepsze? Nie żeby był zły, ale ma czasem niefajne odpały. No i w końcu by zczaił jak to jest być w zdrowym związku.
Dzisiaj część dnia po prostu przespałem. Zmiana klimatu czy coś. Mam też jakieś problemy trawienne i wysypkę alergiczną. Ospałość, zmęczenie. Tylko się jebnąć na łóżko.
Po sesji wrześniowej, jeśli tylko ją zaliczę i dostanę akademik, zacznie się super życie. Już się za nim stęskniłem. Będzie jeszcze ciepło, więc grille, bieganie po błoniach, bujanie po mieście. Mam nadzieję, że uda mi się projekty oddawać jak najszybciej. W ogóle robić tak, żeby na sesje mi nic ponadprogramowego nie wypadało. Tęsknię trochę za jesienią, była już tak dawno. Najbardziej podobała mi się, kiedy chodziłem do przedszkola, zresztą wtedy wszystkie pory roku były takie wyraziste.
Pasowałoby na październik i listopad znaleźć sobie jakąś pracę, może mój brat K. mnie wciągnie do swojej starej, którą porzucił. Jest fajna, bo pracuje się z ludźmi, a napracować się nie da. Niestety może już być zimno i mokro, dodatkowo trzeba wnieść jakąś swoją kasę, a praca jest na czarno. Trudno, trzeba sobie jakoś radzić.
Chociaż Wisła daje teraz dupy po kastylijsku, chciałbym wreszcie wybrać się z braćmi na meczyk. Teraz z M. i K., a za rok z P. i B. też :) pięciu braci, to by było to!
W pon. fryzjer, oby Edyta ścięła mnie tak dobrze jak ostatnio. Świerza fryzura daje mi +10 do samopoczucia i pewności siebie. W środę, może kupie sobie wreszcie jakieś dżinsy.
Zastanawiam się, czego jeszcze mi brakuje jeśli chodzi o sprzęt, garderobę, dodatki itp. Chyba markowych, jasnych butów sportowych no i sprzętu ASG. Tak, praca by pasowała. W zimie raczej się niestrzela, i mniej chodzi w butach sportowych, więc mam sporo czasu na zarobienie kasy. Chciałbym też porządnie odciążyć rodziców, może coś mi wpadnie kaski od M. który zakłada właśnie firmę, i będzie potrzebować lojalnych pracowników.
Rodzina. Ta dalsza, nie mówię już o rodzicach, bracie czy dziadkach. Ta dalsza odrobinę. Bez niej, było by ciężej, nudniej. Chyba dojrzewam do decyzji, żeby zklajstrować sobie nie 3, a 5cioro dzieci. Potrzebuję tylko odpowiedniej kobiety i pieniążków.
Od dwóch dni więcej myślę o B. Kiedy zapomnę wreszcie? Wydaje mi się, że dojrzałem przez to ostatnie rozejście się. Niestety działa na mnie tylko najsilniejsza terapia wstrząsowa. Tak też było kiedy ostatnio dostałem kopniaka w torbę. Ile jeszcze razy będę musiał krzywdzić, i samemu być pokrzywdzonym, żeby stać się wystarczająco dobrym kochankiem, mężem, ojcem?
Red Hot Chili Peppers. Od nich zaczęła się moja przygoda ze słuchaniem muzyki, tak na poważnie. Mój pierwszy ulubiony zespół. Dobre na pewien konkretny humor.
Trzeba poszukać jakiś taśm motywująco-mobilizacyjnych taśm. Wziąć się, do kurwy, za siebie. Chyba, że jakaś kobieta mnie zmobilizuje.
Czas kończyć wypociny. C'ya!
Grecja c.d. Miłość>>?, cockblock, huricane,
środa 25.08
Byliśmy na rejsie dookoła wyspy. Okazało się, że pilotka pierdoliła smuty. Autobusy klimatyzowane, dopłynęliśmy do zatoki wraku i w ogóle biście. Skakaliśmy z wyższego pokładu promu :) Znaleźliśmy parę fajnych kamieni, bursztynów. Przez cały rejs towarzyszyło nam około 5ciu szwedek, niestety niezbyt kontaktowe, za to atrakcyjne, chociaż oko mogliśmy powiesić.
W zatoce wraku, udało mi się zrobić zdjęcie toplessika dla chłopaków, mam nadzieję, że panienka się nie zczaiła. Mateusz mówi, że Ania mu będzie suszyć głowę za to zdjęcie, ale specjalnie zostawi, bo lubi jak jest trochę wkurzona. Wiem co ma na myśli.
Brat powiedział, że jeśli kocha się kobietę, nie mówi się jej wszystkiego. Miłość > szczerość ? Czyżby 'koszulka' mówiła prawdę? Chyba muszę się z tym zgodzić, na bazie moich doświadczeń i przemyśleń. Ciężko mi to przychodzi. Zapamiętać i zastosować. Zobaczymy jakie skutki to przyniesie.
Mateusz gra w jakąś starą przygodówkę z dzieciństwa. Niebyło by w tym nic dziwnego, gdyby nie robił tego z opisem jak ją przejść, moim zdaniem nuuuda.
W piątek, po wykwaterowaniu, mamy zamiar napieprzać w Metal Sluga lub w CS'a. Ponieważ musimy czekać parę godzin na samolot.
Tęsknie już za domem i tym wszystkim co na mnie czeka. Może nie za wszystkim, np. nauką ... Mimo to, chciałbym już jutro lecieć. Nie żeby tu niebyło fajnie, ale jednak. Brat tęskni za Anią, więc to dodatkowo mnie demotywuje.
Jakoś nierówno się opaliłem. Jeszcze jutro trochę się dopalę i zobaczymy jak to będzie wyglądać.
Ale jestem głodny. Od 8mej zjadłem tylko parę ciasteczek. Spadam na obiad.
Piątek 27.08
Siedzę w pociągu do lublina, wreszcie Polska. Zaczynam doceniać to co mamy my, a czego niema gdzie indziej. Oczywiście, mam stracha wyciągając laptopa w polskim pociągu. W Grecji, gościu który wypożyczał nam skuter, nie wyciąga kluczyków ze stacyjek swoich pojazdów. Co więcej, zostawia je z paliwem w baku i jedzie sobie gdzieś. Może dlatego, że to była wyspa. Od wyjścia z samolotu, spociłem, i pocę się dalej, tak, jak ani razu w Grecji. Nie wiem o co chodzi. Wbrew pozorom, raczej nie o temperaturę. Lot był przyjemny, niestety tym razem nie siedziałem przy oknie, więc niewiele widziałem.
Jak to robi Mateusz, że jest taki zajebisty? Był moim idolem od zawsze. Oczywiście, są rzeczy, w których nad nim góruję, ale tak zajebisty nie będę nigdy. Co lepsze, jego sylwetka nie jest najatrakcyjniejsza, ma lekki brzuszek, i raczej nic wyrzeźbionego ładnie. Mimo to, zawsze otaczał się kobietami, miał sporo dziewczyn, a teraz ma tak cudowną kobietę. Tak za nią tęsknił pod koniec, że jeszcze bardziej mu zazdrościłem.
Polki się szanują, podoba mi się to. Doszliśmy do wniosku, że Polacy też szanują swoje kobiety. Natomiast np. Włosi, nie bardzo. Z drugiej strony, są lepszymi kochankami. Jest dla mnie przykre, że dziewczyny wybierają macho zamiast szacunku. Cóż, tak było od zawsze. Nigdy nie zrozumiemy kobiet. Kiedyś, w gimnazjum, na jakiejś godzinie wychowawczej lub polskim, pisaliśmy w grupach profile naszych wymarzonych partnerów. Dziewczyny opisały praktycznie mnie z tego okresu, grzecznego itd. Jednak same wybierały badboyów. Idealnie widoczne, jak podejmują nielogiczne decyzje. Gdyby kierował się rozumem, a nie uczuciami*, nie zrobiłyby tego 'błędu'.
uczucia- w tym wypadku nie jakieś podniosłe romanse, tylko chęć bycia zdominowaną.
Jestem chyba chorobliwie wierny. Mimo, że z A. widziałem się tylko 2 razy w życiu, jakoś tak związałem się z nią emocjonalnie, że nie potrafiłem / nie czułem potrzeby, żeby podbijać do tych napalonych lasek z całego świata. To przez świadomość, że jeszcze się spotkamy, a wtedy trudniej by mi było patrzeć jej w oczy. Tak, to chore. Może życie przesypie mi się przez palce jak dalej będę tak zblokowany?
Panienki na wyspie chodziły w przeróżnych strojach. Często było im widać majtki, co w Polsce ciężko chyba spotkać. Angielki są brzydkie. O dziwo spotkaliśmy parę ładnych Niemek. Greczynki i Włoszki, różnie, raczej średnie. Oczywiście królowały Polski, Ukrainki i Rosjanki. Chociaż Mateusz nie mógł wybić sobie z głowy tych Szwedek, tak były gorące :) Podobno w Szwecji to dziewczyna do Ciebie podchodzi i mówi, że chce się z Tobą przespać.
Wczoraj chyba z 3h graliśmy w piłkę w basenie. Zagadaliśmy do trzech polek, które wyglądały jak członkinie kółka różańcowego, ale ostatecznie jedna z nich nawet przeklęła dwa razy. Potem dołączył się do nas wcześniej spotkany Grzesio, razem ze swoją siostrą i bratem. Zgadnijcie co, w tej grupie czterech dziewczyn, znalazły się dwie Anie... Czy tylko mnie to prześladuje? Siostrę Grześka (tak, Anię) zauważyłem już wcześniej. Bardzo ładna dziewczyna, jednak Brat zgasił mnie, mówiąc, że ona jest młodsza od jego siostry, obstawiał 10 lat ;| nie wierzyłem w to, ale gdyby to była prawda, głupio bym się czuł, więc odwracałem wzrok. Ostatecznie okazało się, że ma prawie 16. Więc jeszcze gimnazjum, popatrzeć można, ale nie interesują mnie takie znajomości.
Mogę mieć opóźnienie. Gość z przedziału dostał info, że była trąba powietrzna, pozrywało dachy i rzuciło je na tory. Z Lbln zabierają mnie rodzice.
Vivaldi - cztery pory roku. Brakuje mi słów. Idealne. Słuchałem go w drodze do Wwy, a teraz słucham w drodze powrotnej. Świetne jako kołysanka, lub do jazdy autem. Co najlepsze, to wcale się nie wyklucza!!!
Chce spędzić jak najwięcej czasu z A. do 12tego września. To tylko 2 tygodnie, szkoda. Żałuję, że nie zaczęliśmy się spotykać od początku wakacji. Pewnie milej bym je spędził. Chociaż na to co miałem, nie narzekam. Z drugiej strony, mogło by nam odbić. Postaram się o tym nie myśleć.
Garwolińska trąba powietrzna. Ja jebie. Jeszcze 2 pociągi przed nami. w przedziale siedzi jakieś małżeństwo. Ona bez słowa podaje mu herbatnik, on bierze, zjada. Po chwili to samo. Następnym razem on mówi: 'nie chcę'. Potem to samo, z tą różnicą, że ona odpowiada: "nie marudź". Zajebałbym się gdybym miał mieć taki związek. Z jednej strony oczekuję pewnej opieki od mojej kobiety, z drugiej, One potrafią tak uprzykrzyć życie tą nachalnością, chęcią pomocy, troską.
Co do tego, że jeśli kocha się kobietę, nie mówi się jej wszystkiego. Np. tego, że ma jakiś defekt w urodzie. Chyba nie popełniłem takiej gafy nigdy na szczęście. Ponoć kobieta to zapamięta na długo, i będzie nieprzyjemnie i jej i tobie. Myślę też, że jeśli jest taka możliwość, trzeba ukrywać swoją słabość. O ile kobiety w pewnych chwilach to akceptują, czasem lubią, czasem wymagają, tak ogólnie tego nienawidzą. Ostatecznie nic dobrego z tego nie wyniknie. Mówienie o swoich negatywnych uczuciach, że czuje się, że coś z facetem jest nie tak. To też jest złe. Jak to śpiewa Jon: "feelings are gay". Przyznawanie się do błędów? Oczywiste jest, że logicznie rzecz biorąc kobiety tego chcą, problem w tym, że kobiety to nielogiczne stworzenia. Chyba nie chcą żeby ich mężczyzna przyznawał się do błędu = słabość.
Bateria mi pada. Jestem ciekaw, czy pisanie tych bzdur coś mi daje. Chyba tylko względną przyjemność. Pa :*
Byliśmy na rejsie dookoła wyspy. Okazało się, że pilotka pierdoliła smuty. Autobusy klimatyzowane, dopłynęliśmy do zatoki wraku i w ogóle biście. Skakaliśmy z wyższego pokładu promu :) Znaleźliśmy parę fajnych kamieni, bursztynów. Przez cały rejs towarzyszyło nam około 5ciu szwedek, niestety niezbyt kontaktowe, za to atrakcyjne, chociaż oko mogliśmy powiesić.
W zatoce wraku, udało mi się zrobić zdjęcie toplessika dla chłopaków, mam nadzieję, że panienka się nie zczaiła. Mateusz mówi, że Ania mu będzie suszyć głowę za to zdjęcie, ale specjalnie zostawi, bo lubi jak jest trochę wkurzona. Wiem co ma na myśli.
Brat powiedział, że jeśli kocha się kobietę, nie mówi się jej wszystkiego. Miłość > szczerość ? Czyżby 'koszulka' mówiła prawdę? Chyba muszę się z tym zgodzić, na bazie moich doświadczeń i przemyśleń. Ciężko mi to przychodzi. Zapamiętać i zastosować. Zobaczymy jakie skutki to przyniesie.
Mateusz gra w jakąś starą przygodówkę z dzieciństwa. Niebyło by w tym nic dziwnego, gdyby nie robił tego z opisem jak ją przejść, moim zdaniem nuuuda.
W piątek, po wykwaterowaniu, mamy zamiar napieprzać w Metal Sluga lub w CS'a. Ponieważ musimy czekać parę godzin na samolot.
Tęsknie już za domem i tym wszystkim co na mnie czeka. Może nie za wszystkim, np. nauką ... Mimo to, chciałbym już jutro lecieć. Nie żeby tu niebyło fajnie, ale jednak. Brat tęskni za Anią, więc to dodatkowo mnie demotywuje.
Jakoś nierówno się opaliłem. Jeszcze jutro trochę się dopalę i zobaczymy jak to będzie wyglądać.
Ale jestem głodny. Od 8mej zjadłem tylko parę ciasteczek. Spadam na obiad.
Piątek 27.08
Siedzę w pociągu do lublina, wreszcie Polska. Zaczynam doceniać to co mamy my, a czego niema gdzie indziej. Oczywiście, mam stracha wyciągając laptopa w polskim pociągu. W Grecji, gościu który wypożyczał nam skuter, nie wyciąga kluczyków ze stacyjek swoich pojazdów. Co więcej, zostawia je z paliwem w baku i jedzie sobie gdzieś. Może dlatego, że to była wyspa. Od wyjścia z samolotu, spociłem, i pocę się dalej, tak, jak ani razu w Grecji. Nie wiem o co chodzi. Wbrew pozorom, raczej nie o temperaturę. Lot był przyjemny, niestety tym razem nie siedziałem przy oknie, więc niewiele widziałem.
Jak to robi Mateusz, że jest taki zajebisty? Był moim idolem od zawsze. Oczywiście, są rzeczy, w których nad nim góruję, ale tak zajebisty nie będę nigdy. Co lepsze, jego sylwetka nie jest najatrakcyjniejsza, ma lekki brzuszek, i raczej nic wyrzeźbionego ładnie. Mimo to, zawsze otaczał się kobietami, miał sporo dziewczyn, a teraz ma tak cudowną kobietę. Tak za nią tęsknił pod koniec, że jeszcze bardziej mu zazdrościłem.
Polki się szanują, podoba mi się to. Doszliśmy do wniosku, że Polacy też szanują swoje kobiety. Natomiast np. Włosi, nie bardzo. Z drugiej strony, są lepszymi kochankami. Jest dla mnie przykre, że dziewczyny wybierają macho zamiast szacunku. Cóż, tak było od zawsze. Nigdy nie zrozumiemy kobiet. Kiedyś, w gimnazjum, na jakiejś godzinie wychowawczej lub polskim, pisaliśmy w grupach profile naszych wymarzonych partnerów. Dziewczyny opisały praktycznie mnie z tego okresu, grzecznego itd. Jednak same wybierały badboyów. Idealnie widoczne, jak podejmują nielogiczne decyzje. Gdyby kierował się rozumem, a nie uczuciami*, nie zrobiłyby tego 'błędu'.
uczucia- w tym wypadku nie jakieś podniosłe romanse, tylko chęć bycia zdominowaną.
Jestem chyba chorobliwie wierny. Mimo, że z A. widziałem się tylko 2 razy w życiu, jakoś tak związałem się z nią emocjonalnie, że nie potrafiłem / nie czułem potrzeby, żeby podbijać do tych napalonych lasek z całego świata. To przez świadomość, że jeszcze się spotkamy, a wtedy trudniej by mi było patrzeć jej w oczy. Tak, to chore. Może życie przesypie mi się przez palce jak dalej będę tak zblokowany?
Panienki na wyspie chodziły w przeróżnych strojach. Często było im widać majtki, co w Polsce ciężko chyba spotkać. Angielki są brzydkie. O dziwo spotkaliśmy parę ładnych Niemek. Greczynki i Włoszki, różnie, raczej średnie. Oczywiście królowały Polski, Ukrainki i Rosjanki. Chociaż Mateusz nie mógł wybić sobie z głowy tych Szwedek, tak były gorące :) Podobno w Szwecji to dziewczyna do Ciebie podchodzi i mówi, że chce się z Tobą przespać.
Wczoraj chyba z 3h graliśmy w piłkę w basenie. Zagadaliśmy do trzech polek, które wyglądały jak członkinie kółka różańcowego, ale ostatecznie jedna z nich nawet przeklęła dwa razy. Potem dołączył się do nas wcześniej spotkany Grzesio, razem ze swoją siostrą i bratem. Zgadnijcie co, w tej grupie czterech dziewczyn, znalazły się dwie Anie... Czy tylko mnie to prześladuje? Siostrę Grześka (tak, Anię) zauważyłem już wcześniej. Bardzo ładna dziewczyna, jednak Brat zgasił mnie, mówiąc, że ona jest młodsza od jego siostry, obstawiał 10 lat ;| nie wierzyłem w to, ale gdyby to była prawda, głupio bym się czuł, więc odwracałem wzrok. Ostatecznie okazało się, że ma prawie 16. Więc jeszcze gimnazjum, popatrzeć można, ale nie interesują mnie takie znajomości.
Mogę mieć opóźnienie. Gość z przedziału dostał info, że była trąba powietrzna, pozrywało dachy i rzuciło je na tory. Z Lbln zabierają mnie rodzice.
Vivaldi - cztery pory roku. Brakuje mi słów. Idealne. Słuchałem go w drodze do Wwy, a teraz słucham w drodze powrotnej. Świetne jako kołysanka, lub do jazdy autem. Co najlepsze, to wcale się nie wyklucza!!!
Chce spędzić jak najwięcej czasu z A. do 12tego września. To tylko 2 tygodnie, szkoda. Żałuję, że nie zaczęliśmy się spotykać od początku wakacji. Pewnie milej bym je spędził. Chociaż na to co miałem, nie narzekam. Z drugiej strony, mogło by nam odbić. Postaram się o tym nie myśleć.
Garwolińska trąba powietrzna. Ja jebie. Jeszcze 2 pociągi przed nami. w przedziale siedzi jakieś małżeństwo. Ona bez słowa podaje mu herbatnik, on bierze, zjada. Po chwili to samo. Następnym razem on mówi: 'nie chcę'. Potem to samo, z tą różnicą, że ona odpowiada: "nie marudź". Zajebałbym się gdybym miał mieć taki związek. Z jednej strony oczekuję pewnej opieki od mojej kobiety, z drugiej, One potrafią tak uprzykrzyć życie tą nachalnością, chęcią pomocy, troską.
Co do tego, że jeśli kocha się kobietę, nie mówi się jej wszystkiego. Np. tego, że ma jakiś defekt w urodzie. Chyba nie popełniłem takiej gafy nigdy na szczęście. Ponoć kobieta to zapamięta na długo, i będzie nieprzyjemnie i jej i tobie. Myślę też, że jeśli jest taka możliwość, trzeba ukrywać swoją słabość. O ile kobiety w pewnych chwilach to akceptują, czasem lubią, czasem wymagają, tak ogólnie tego nienawidzą. Ostatecznie nic dobrego z tego nie wyniknie. Mówienie o swoich negatywnych uczuciach, że czuje się, że coś z facetem jest nie tak. To też jest złe. Jak to śpiewa Jon: "feelings are gay". Przyznawanie się do błędów? Oczywiste jest, że logicznie rzecz biorąc kobiety tego chcą, problem w tym, że kobiety to nielogiczne stworzenia. Chyba nie chcą żeby ich mężczyzna przyznawał się do błędu = słabość.
Bateria mi pada. Jestem ciekaw, czy pisanie tych bzdur coś mi daje. Chyba tylko względną przyjemność. Pa :*
wtorek, 24 sierpnia 2010
W knajpie w Grecji
Siedzimy sobie w knajpie, kupiliśmy piwo i jest dostęp do internetu. Są spoko wentylatory rozpylające wodę.
Kupiłem sobie fajną czapkę, może kupię też bratu.
Brat rozmawia przez Skype'a z Anią... głaszcze ją, świetne.
Piwo Mythos, z lodem i w zmrożonym kuflu. Niezłe.
Wczoraj Menchester przejebał. Widzieliśmy płaczącego angola na środku pubu.
Musze zdjęcia toplesów porobić bo mi kumple żyć nie dadzą.
Spadamy bo baterie siadają.
Kupiłem sobie fajną czapkę, może kupię też bratu.
Brat rozmawia przez Skype'a z Anią... głaszcze ją, świetne.
Piwo Mythos, z lodem i w zmrożonym kuflu. Niezłe.
Wczoraj Menchester przejebał. Widzieliśmy płaczącego angola na środku pubu.
Musze zdjęcia toplesów porobić bo mi kumple żyć nie dadzą.
Spadamy bo baterie siadają.
W Grecji
Czwartek 19.08
Jestem w trasie do warszawy. Aktualnie w Lublinie. Właśnie wsiada jakiś pedal, z lol fryzurą. Godzina 19.00. Lublin. miasto patologii, podobnie jak Zamość. masa dresów, szmat i podchmielonych gości. Wszystko stare i brudne, wolę żeby mój brat tutaj nie studiował. Za mną siedzą jakieś 2 mało inteligentne panie, z córeczkami, które przez większość czasu wydaja z siebie denerwujące odgłosy, mam nadzieje ze nie czytają tego co piszę. Lublin: Budyneczki ładne, nie powiem, ale populacja - lipa. Cieszę się, że studiuję w Krakowie, chyba niema lepszego miejsca na studiowanie w Polsce.
Brat ma pociąg za godzinę. Dzwoni co jakiś czas, chyba będę musiał zapłacić 100 za przebukowanie jego biletu, w końcu jadę dzięki niemu za darmo.
Chcę już mieć żonę. Chcę sobie pograć w l2.
Chciałem wejść do pewnego kościoła, zabytkowego chyba, po prowadził tam zielony szlak dydaktyczny. Niestety od razu po mszy, ksiądz zamknął wrota, wiec tyle było. Ojciec uważa, że kościoły powinne być otwarte non-stop. Tez tak uważam, z takim zastrzeżeniem, ze w kościele nie powinno być nic cennego. Nie licząc tych zabytkowych kościołów które juz stoją. Moim zdaniem w kościele powinien stać tylko krzyż i jeden obraz mówiący pod jakim wezwaniem jest światynia.
Księża chyba powinni mięć zony. Niebyli by tacy ... miałem dobre słowo, ale zapomniałem, zastępie je "pojebani". Generalizuję niestety, ale cóż, Polska to czerwono-czarna mafia, jak śpiewa T.Love w Kingu.
kończę bo mi niedobrze.
SOBOTA 21 sierpnia
Na początku byłem lekko załamany cenami. Ale okazuje się, że tu się je niewiele. Soki czy chleb po 1€, Butla wina 3.5€. Pokuj znośny, tylko łazienka rozjebana a po balkonie biegają szczury. Wczoraj poszliśmy na wschodni koniec plaży. Zwiedziliśmy całą okolicę, sprawdziliśmy ceny i ustaliliśmy co będziemy robić przez ten tydzień. Wieczorkiem, piliśmy Jacka Danielsa i Wareczkę na balkonie, przy basenie i na leżakach nad samym morzem. Bo to morze jońskie chyba. Jedzenie znośne, szwedzki stół - to co lubię. Jutro na śniadanie jem tylko owoce.
Ale mi się dobrze spało. Tylko szkoda, że tak krótko. Chodząc po mieście, zaczepia nas masa osób, nazwana przez Mateusza "naganiaczami" Wciskają Ci wycieczki, jedzenie, alkohol. Jutro mamy w planach rejs dookoła wyspy (20€) a pojutrze wynajęcie skutera (podobna cena). Może przejdziemy się też w góry. Dzisiaj bierzemy płetwy i płyniemy na pobliską wyspę, mam nadzieję, że się żaden rekin nie uczepi. Plaża ładna, zbierałem muszelki i kamienie dla Ani. Muszę jeszcze trochę poszperać i wybrać najładniejsze. Płycizna przez jakieś 200m, dzisiaj skoczymy zobaczyć co jest dalej.
Lot był świetny, mimo turbulencji i dość twardego lądowania. Widziałem Korfu :)
Dzisiaj mamy nadzieję znaleźć jakiś towarzyszy. Najlepsze by były koleżanki, ale w sumie Mateusz jest zajęty, więc lepiej niech go nic nie nęci. Ania Mateusza jest zajebista! Ideał mojej kobiety. Szczupła, delikatna, kulturalna, inteligentna, seksowna. Więc zależy mi, żeby im nic nie bruździło w związku. AAAle, o czym ja piszę, Brat przecież nie przespałby się z inną. Sam mówił, że miał już kilka przypadków, że panienki go ciągnęły do łóżka , ale się powstrzymał.
Chcę mieć taką "Anię".
Niedziela 22.08
Na plażach setki dziewczyn w toplessie. W życiu jeszcze tyle godzin nie przegadałem o cyckach, co przez ostatnie 2-3dni. Zresztą, o innych częściach ciała kobiet również. Dzisiaj wynajęliśmy skuter 80tkę. Zrobiliśmy ok. 200km a po kolacji mamy zamiar jeszcze gdzieś się bujnąć. Praktycznie pierwszy raz jechałem skuterem, więc Brat się trochę bał, ja też, ale ostatecznie czuje się już dość pewnie. Jeśli zdarzy się potrzeba prowadzenia skuterka, to na pewno dam sobie radę.
Kupiliśmy lokalne wino w kolorze różowym, ciekawe jak smakuje.
Spełniłem dziś moje następne mikro-marzenie. Leżałem w cieniu gaju oliwnego. Cudowne, wiedziałem że to lubię. Rzeczywiście mógłbym tu mieszkać, w górach nie jest tak gorąco. Jeździe na skuterze też towarzyszy miły wietrzyk.
Mamy jakieś problemy żołądkowo-trawienne, więc po każdym posiłku walimy bańkę Absoluta, wydaje nam się, że to dobrze robi.
Spaliłem sobie strasznie uda na skuterze. Nielubie filtrów czy balsamów
Poniedziałek 23.08
Chyba mam kaca. Wypiliśmy wczoraj 0,7 Żubrówki. Śmiejemy się, że przez upał, zmęczenie i niewyspanie tak nas złożyła. Może. Codziennie na śniadanie jest to samo, zmieniają się tylko dwie rzeczy. Wodę w automacie (termosie?) do wrzątku mają beznadziejną, podobnie jak wędlinę. Brat się śmieje, że lepsza woda jest w basenie niż w termosie. Jutro chyba jednak wybierzemy się na rejs dookoła wyspy. Wczoraj podobno było trzęsienie ziemi. My nie odczuliśmy tego, może przez to, że byliśmy większość czasu na skuterze.
Dlaczego tak dużo dziewczyn ~15 roku życia jest dla mnie atrakcyjnych? Muszę na siłę odwracać głowę.
Właśnie walimy bańkę pośniadaniową. Na trawienie. Spadamy nad basen się opalać, chociaż ja chyba też trochę popływam. Shit, brat zgubił okulary do pływania.
Pogrywamy sobie w PES'a, raz wygrywa on, raz ja, jest spoko, nie jest nudno.
Nie wiem czy pisałem, podobno mają tu cienkie rury kanalizacyjne, więc użyty papier toaletowy, trzeba wrzucać do kosza na śmieci ... Współczuję pokojówkom, które codziennie muszą to wynosić.
Zostało nam 11 fajek, musimy je racjonować. Normalnie nie palimy codziennie, ale tu jest taki fajny klimat, zresztą ładujemy alkohol co wieczór, więc dymek pasuje.
Kobiety mówiąc: "nic niemów" chcą, żeby im coś powiedzieć. Natomiast mówiąc: "to ja już pójdę" oczekują prośby o zostanie jeszcze chwilę. Ot, takie moje przyuważenia, doświadczenia.
Kobieta jest bardziej seksowna, kiedy jest ubrana w fajne ciuchy/bieliznę/jest zakryta np. prześcieradłem, niż kiedy jest po prostu cała naga. Sam proces rozbierania się/striptiz też jest bardziej sexy niż jego efekt.
Wczoraj bujnąłem się sam skuterkiem do pobliskiej miejscowości. Bez balastu na tylnim kole, jeździ sie dużo lepiej, jechałem 75km/h, ciekawe czy to już blokada?
Przedwczoraj nurkowałem. Znalazłem na dnie jeszcze parę muszelek i ładny kamyk :) Dam Ani, może to doceni. Znaleźliśmy też piłkę unoszącą się na falach, daleko od brzegu. Nasz ulubiony kolor - różowy. Jest na niej cena 5€. To prawie tak jakbyśmy zarobili 20zł.
Słabo powychodziłem na zdęciach, jestem totalnie nie fotogeniczny. Tzn. nie wiem czy można to tak nazwać. Bo zdjęcia robione kiedy jestem pijany, lub z zaskoczenia są znośne. Jakoś się muszę denerwować przy 'pozowaniu'. Chuj.
Nieźle się opaliłem. Czytałem gdzieś, że opalone, owłosione męskie nogi, są bardzo seksowne :D Ciekawe czy to prawda.
Jutro kupujemy internet (4€) więc pojawię się na gg no i wrzucę tego posta do sieci.
Wczoraj na jednym skrzyżowaniu widzieliśmy grupę 14 panienek, w ogóle bez facetów. Za nimi szło następne 8... 22(!) wolne dziewczyny na jednym skrzyżowaniu.
Przyjechać tu ze swoją kobietą, lub z kumplem, który też chce się zabawić, to raj. Ja jakoś nie podbijam do dziewczyn, chociaż widać, że co któraś jest chętna na pikanterie.
Jestem w trasie do warszawy. Aktualnie w Lublinie. Właśnie wsiada jakiś pedal, z lol fryzurą. Godzina 19.00. Lublin. miasto patologii, podobnie jak Zamość. masa dresów, szmat i podchmielonych gości. Wszystko stare i brudne, wolę żeby mój brat tutaj nie studiował. Za mną siedzą jakieś 2 mało inteligentne panie, z córeczkami, które przez większość czasu wydaja z siebie denerwujące odgłosy, mam nadzieje ze nie czytają tego co piszę. Lublin: Budyneczki ładne, nie powiem, ale populacja - lipa. Cieszę się, że studiuję w Krakowie, chyba niema lepszego miejsca na studiowanie w Polsce.
Brat ma pociąg za godzinę. Dzwoni co jakiś czas, chyba będę musiał zapłacić 100 za przebukowanie jego biletu, w końcu jadę dzięki niemu za darmo.
Chcę już mieć żonę. Chcę sobie pograć w l2.
Chciałem wejść do pewnego kościoła, zabytkowego chyba, po prowadził tam zielony szlak dydaktyczny. Niestety od razu po mszy, ksiądz zamknął wrota, wiec tyle było. Ojciec uważa, że kościoły powinne być otwarte non-stop. Tez tak uważam, z takim zastrzeżeniem, ze w kościele nie powinno być nic cennego. Nie licząc tych zabytkowych kościołów które juz stoją. Moim zdaniem w kościele powinien stać tylko krzyż i jeden obraz mówiący pod jakim wezwaniem jest światynia.
Księża chyba powinni mięć zony. Niebyli by tacy ... miałem dobre słowo, ale zapomniałem, zastępie je "pojebani". Generalizuję niestety, ale cóż, Polska to czerwono-czarna mafia, jak śpiewa T.Love w Kingu.
kończę bo mi niedobrze.
SOBOTA 21 sierpnia
Na początku byłem lekko załamany cenami. Ale okazuje się, że tu się je niewiele. Soki czy chleb po 1€, Butla wina 3.5€. Pokuj znośny, tylko łazienka rozjebana a po balkonie biegają szczury. Wczoraj poszliśmy na wschodni koniec plaży. Zwiedziliśmy całą okolicę, sprawdziliśmy ceny i ustaliliśmy co będziemy robić przez ten tydzień. Wieczorkiem, piliśmy Jacka Danielsa i Wareczkę na balkonie, przy basenie i na leżakach nad samym morzem. Bo to morze jońskie chyba. Jedzenie znośne, szwedzki stół - to co lubię. Jutro na śniadanie jem tylko owoce.
Ale mi się dobrze spało. Tylko szkoda, że tak krótko. Chodząc po mieście, zaczepia nas masa osób, nazwana przez Mateusza "naganiaczami" Wciskają Ci wycieczki, jedzenie, alkohol. Jutro mamy w planach rejs dookoła wyspy (20€) a pojutrze wynajęcie skutera (podobna cena). Może przejdziemy się też w góry. Dzisiaj bierzemy płetwy i płyniemy na pobliską wyspę, mam nadzieję, że się żaden rekin nie uczepi. Plaża ładna, zbierałem muszelki i kamienie dla Ani. Muszę jeszcze trochę poszperać i wybrać najładniejsze. Płycizna przez jakieś 200m, dzisiaj skoczymy zobaczyć co jest dalej.
Lot był świetny, mimo turbulencji i dość twardego lądowania. Widziałem Korfu :)
Dzisiaj mamy nadzieję znaleźć jakiś towarzyszy. Najlepsze by były koleżanki, ale w sumie Mateusz jest zajęty, więc lepiej niech go nic nie nęci. Ania Mateusza jest zajebista! Ideał mojej kobiety. Szczupła, delikatna, kulturalna, inteligentna, seksowna. Więc zależy mi, żeby im nic nie bruździło w związku. AAAle, o czym ja piszę, Brat przecież nie przespałby się z inną. Sam mówił, że miał już kilka przypadków, że panienki go ciągnęły do łóżka , ale się powstrzymał.
Chcę mieć taką "Anię".
Niedziela 22.08
Na plażach setki dziewczyn w toplessie. W życiu jeszcze tyle godzin nie przegadałem o cyckach, co przez ostatnie 2-3dni. Zresztą, o innych częściach ciała kobiet również. Dzisiaj wynajęliśmy skuter 80tkę. Zrobiliśmy ok. 200km a po kolacji mamy zamiar jeszcze gdzieś się bujnąć. Praktycznie pierwszy raz jechałem skuterem, więc Brat się trochę bał, ja też, ale ostatecznie czuje się już dość pewnie. Jeśli zdarzy się potrzeba prowadzenia skuterka, to na pewno dam sobie radę.
Kupiliśmy lokalne wino w kolorze różowym, ciekawe jak smakuje.
Spełniłem dziś moje następne mikro-marzenie. Leżałem w cieniu gaju oliwnego. Cudowne, wiedziałem że to lubię. Rzeczywiście mógłbym tu mieszkać, w górach nie jest tak gorąco. Jeździe na skuterze też towarzyszy miły wietrzyk.
Mamy jakieś problemy żołądkowo-trawienne, więc po każdym posiłku walimy bańkę Absoluta, wydaje nam się, że to dobrze robi.
Spaliłem sobie strasznie uda na skuterze. Nielubie filtrów czy balsamów
Poniedziałek 23.08
Chyba mam kaca. Wypiliśmy wczoraj 0,7 Żubrówki. Śmiejemy się, że przez upał, zmęczenie i niewyspanie tak nas złożyła. Może. Codziennie na śniadanie jest to samo, zmieniają się tylko dwie rzeczy. Wodę w automacie (termosie?) do wrzątku mają beznadziejną, podobnie jak wędlinę. Brat się śmieje, że lepsza woda jest w basenie niż w termosie. Jutro chyba jednak wybierzemy się na rejs dookoła wyspy. Wczoraj podobno było trzęsienie ziemi. My nie odczuliśmy tego, może przez to, że byliśmy większość czasu na skuterze.
Dlaczego tak dużo dziewczyn ~15 roku życia jest dla mnie atrakcyjnych? Muszę na siłę odwracać głowę.
Właśnie walimy bańkę pośniadaniową. Na trawienie. Spadamy nad basen się opalać, chociaż ja chyba też trochę popływam. Shit, brat zgubił okulary do pływania.
Pogrywamy sobie w PES'a, raz wygrywa on, raz ja, jest spoko, nie jest nudno.
Nie wiem czy pisałem, podobno mają tu cienkie rury kanalizacyjne, więc użyty papier toaletowy, trzeba wrzucać do kosza na śmieci ... Współczuję pokojówkom, które codziennie muszą to wynosić.
Zostało nam 11 fajek, musimy je racjonować. Normalnie nie palimy codziennie, ale tu jest taki fajny klimat, zresztą ładujemy alkohol co wieczór, więc dymek pasuje.
Kobiety mówiąc: "nic niemów" chcą, żeby im coś powiedzieć. Natomiast mówiąc: "to ja już pójdę" oczekują prośby o zostanie jeszcze chwilę. Ot, takie moje przyuważenia, doświadczenia.
Kobieta jest bardziej seksowna, kiedy jest ubrana w fajne ciuchy/bieliznę/jest zakryta np. prześcieradłem, niż kiedy jest po prostu cała naga. Sam proces rozbierania się/striptiz też jest bardziej sexy niż jego efekt.
Wczoraj bujnąłem się sam skuterkiem do pobliskiej miejscowości. Bez balastu na tylnim kole, jeździ sie dużo lepiej, jechałem 75km/h, ciekawe czy to już blokada?
Przedwczoraj nurkowałem. Znalazłem na dnie jeszcze parę muszelek i ładny kamyk :) Dam Ani, może to doceni. Znaleźliśmy też piłkę unoszącą się na falach, daleko od brzegu. Nasz ulubiony kolor - różowy. Jest na niej cena 5€. To prawie tak jakbyśmy zarobili 20zł.
Słabo powychodziłem na zdęciach, jestem totalnie nie fotogeniczny. Tzn. nie wiem czy można to tak nazwać. Bo zdjęcia robione kiedy jestem pijany, lub z zaskoczenia są znośne. Jakoś się muszę denerwować przy 'pozowaniu'. Chuj.
Nieźle się opaliłem. Czytałem gdzieś, że opalone, owłosione męskie nogi, są bardzo seksowne :D Ciekawe czy to prawda.
Jutro kupujemy internet (4€) więc pojawię się na gg no i wrzucę tego posta do sieci.
Wczoraj na jednym skrzyżowaniu widzieliśmy grupę 14 panienek, w ogóle bez facetów. Za nimi szło następne 8... 22(!) wolne dziewczyny na jednym skrzyżowaniu.
Przyjechać tu ze swoją kobietą, lub z kumplem, który też chce się zabawić, to raj. Ja jakoś nie podbijam do dziewczyn, chociaż widać, że co któraś jest chętna na pikanterie.
czwartek, 19 sierpnia 2010
RPG, Grecja #?, chcica lajtowa, best Tshit, ucieczka od smutku
Mam ochotę na larpa lub stacjonarnego erpega. Żałuję, że tylko raz czy dwa byłem na sesji. Chociaż na miasteczku grają, może mógłbym się podłączyć. Tylko ile sesji bym potrzebował, żeby czuć się swobodnie? To nie gra w karty, tylko pewnego rodzaju aktorstwo i mówienie o swoich wyobrażeniach świata stworzonego przez MG.
Grecja. Chciałbym już siedzieć w samolocie, mieć wrażenie, że już o niczym nie muszę pamiętać bo i tak jest za późno. Zostawić za sobą tą Polskę, wszystkie problemy. Chce pić Żóbrówkę z sokiem na plaży i tyle. Kupiłem 2x 0,7, ciekawe na ile nam wystarczy i ile weźmie Brat.
Przełamałem się. Wyciągnąłem z torby książkę i krzyżówkę, a na to miejsce położyłem skrypt do chemii. Wiem, że pewnie go nie otworzę.
Znowu mam 'chcicę' (jak to mówi Levy) z tym, że taką lajtową, chcę towarzystwa kobiety. Powinienem się czuć dobrze będąc sam, ale jakoś mi to nie wychodzi. Myśląc romantycznie, niepraktycznie na bezludną wyspę, wziąłbym sobie kobietę idealną. Taką z mojej tapety w telefonie czy laptopie. Razem z nami wyrzuciłoby na brzeg skrzynkę wina. Więc siedzielibyśmy sobie wieczorem na skale, i popijali winko. Moje ulubione to chyba Martini Bianco, chociaż Dorato też daje radę. A przynajmniej moja kieszeń. Do kieliszka oliwka na wykałaczce. Eh kurwa, te wspomnienia ... Musze się zakochać, do tego czasu chyba nie będę potrafił być wolny, szczęśliwy.
Kupiłem sobie koszulkę: duży napis LOYALTY, niżej peace, love, trust. O ile lojalność, czy wierność i zaufanie, są mi bliższe niż zjawisko miłości, a pokój nigdy za wszelką cenę, tak gdybym miał wybrać koszulkę, w której miałbym chodzić miesiąc bez przerwy, albo w jakiej mieli by mnie znaleźć martwego, wybrałbym tę. Już widzę z jaką dumą będę nosił te pozytywne cechy. Szczególnie tą lojalność (wierność).
Dziś znowu moim towarzyszem jest smutek. Najbliższy mi jest właśnie teraz, wieczorem. Jestem zmęczony. Nie wiem czym. Cytując za jedną z moich ulubionych piosenek Myslovitz "Sprzedawcy marzeń": "I nie chce mi się nic, jestem już zmęczony
To nie był dobry dzień"
Chce uciec, zapomnieć. Błogosławieństwem jest ten wyjazd. Wsiądę do autobusu do Warszawki, i wyparuję z mojego życia. Zostawię za sobą tło. Przeniosę się do innego świata. Znowu mam podobne uczucie jak miesiąc temu. Emo. Mimo, że lenie się już od dłuuugiego czasu, mam wrażenie, że potrzebuję przerwy. Musze utopić swoje myśli w tej cudownej greckiej wodzie i zimnej polskiej wódce.
Więc, kochany bloczku pamiętnika, żegnam Cię, może wpadnę tu jeszcze jutro, może z Grecji coś popiszę. Idę pod prysznic. Kolorowych Snów Kolorowe Misie :*
Grecja. Chciałbym już siedzieć w samolocie, mieć wrażenie, że już o niczym nie muszę pamiętać bo i tak jest za późno. Zostawić za sobą tą Polskę, wszystkie problemy. Chce pić Żóbrówkę z sokiem na plaży i tyle. Kupiłem 2x 0,7, ciekawe na ile nam wystarczy i ile weźmie Brat.
Przełamałem się. Wyciągnąłem z torby książkę i krzyżówkę, a na to miejsce położyłem skrypt do chemii. Wiem, że pewnie go nie otworzę.
Znowu mam 'chcicę' (jak to mówi Levy) z tym, że taką lajtową, chcę towarzystwa kobiety. Powinienem się czuć dobrze będąc sam, ale jakoś mi to nie wychodzi. Myśląc romantycznie, niepraktycznie na bezludną wyspę, wziąłbym sobie kobietę idealną. Taką z mojej tapety w telefonie czy laptopie. Razem z nami wyrzuciłoby na brzeg skrzynkę wina. Więc siedzielibyśmy sobie wieczorem na skale, i popijali winko. Moje ulubione to chyba Martini Bianco, chociaż Dorato też daje radę. A przynajmniej moja kieszeń. Do kieliszka oliwka na wykałaczce. Eh kurwa, te wspomnienia ... Musze się zakochać, do tego czasu chyba nie będę potrafił być wolny, szczęśliwy.
Kupiłem sobie koszulkę: duży napis LOYALTY, niżej peace, love, trust. O ile lojalność, czy wierność i zaufanie, są mi bliższe niż zjawisko miłości, a pokój nigdy za wszelką cenę, tak gdybym miał wybrać koszulkę, w której miałbym chodzić miesiąc bez przerwy, albo w jakiej mieli by mnie znaleźć martwego, wybrałbym tę. Już widzę z jaką dumą będę nosił te pozytywne cechy. Szczególnie tą lojalność (wierność).
Dziś znowu moim towarzyszem jest smutek. Najbliższy mi jest właśnie teraz, wieczorem. Jestem zmęczony. Nie wiem czym. Cytując za jedną z moich ulubionych piosenek Myslovitz "Sprzedawcy marzeń": "I nie chce mi się nic, jestem już zmęczony
To nie był dobry dzień"
Chce uciec, zapomnieć. Błogosławieństwem jest ten wyjazd. Wsiądę do autobusu do Warszawki, i wyparuję z mojego życia. Zostawię za sobą tło. Przeniosę się do innego świata. Znowu mam podobne uczucie jak miesiąc temu. Emo. Mimo, że lenie się już od dłuuugiego czasu, mam wrażenie, że potrzebuję przerwy. Musze utopić swoje myśli w tej cudownej greckiej wodzie i zimnej polskiej wódce.
Więc, kochany bloczku pamiętnika, żegnam Cię, może wpadnę tu jeszcze jutro, może z Grecji coś popiszę. Idę pod prysznic. Kolorowych Snów Kolorowe Misie :*
środa, 18 sierpnia 2010
Cud Nad W., Yesterday ja pierdole
Czy cud nad Wisłą był cudem? Wg. Polityki wygraliśmy dzięki geniuszowi Piłsudskiego i bitności naszych żołnierzy. "Cudem" zostało to nazwane dlatego, że Kościół chciał umniejszyć rolę Marszałka, wręcz pokazać, że doprowadził do sytuacji, gdzie tylko cud mógł nas uratować. Jednak Polityka to gazeta lewicowa, trzeba brać na to poprawkę. Na AGHu często leży Rzeczpospolita, czytamy ją, tylko trzeba mieć świadomość, że jest proPisowska. Wracając do Cudu, polska kawaleria uderzyła przypadkiem na główny sztab jednej z bolszewickich armii. Sztabowcy uciekając zniszczyli radiostację, cała armia została rozbita.
Kiedyś, wydawało mi się, że dowodzenie nie jest aż tak ważne. Przecież szeregowiec zabija wroga = wygrywa. Lineage nauczył mnie, że tak nie jest. Gdy nie było komu nami dowodzić, dostawaliśmy w dupę, mimo, że czasem mieliśmy nawet przewagę.
W l2, na większych imprezach, zawsze miałem swoją drużynę. Byłem kapralem, tak można to nazwać. Mój dziad i ojciec byli kapralami. Ojciec uważa, że wyższe stopnie to za duża odpowiedzialność i problemy. Zgadzam się, dwiema czy trzema drużynami już bym nie potrafił dowodzić. (party, zwane tu drużyną, liczy 9 osób) Dzięki L2, zrozumiałem też, jak ważna jest dobra pozycja, atak z zaskoczenia, morale, pozorowane ucieczki (chyba najstarsza taktyka, pewnie dalej skuteczna) itp. Przeżyłem heroiczne bitwy, za c4 mieliśmy sojusz, który liczył pewnie koło 300 osób, ale bitki 3 vs 3 też miło wspominam. Moją ulubioną bronią był Soulbow +6, sam wykręciłem :)
The Beatles - Yesterday. Wiara we 'wczoraj', mam chyba taką wiarę. Często wracam do tego co było, wspominam. Ktoś, stojący z boku, mógłby powiedzieć, że moje życie było szare. Nie zgodzę się, przynajmniej nie w całości. Przeżyłem niezliczoną ilość chwil, które dobrze wspominam. Ostatnio myślę o kolacji przy świecach, czy śniadaniu do łóżka dla mojej ukochanej. Brawo Marcin, to było dobre, tylko czemu kurwa tylko raz?! Przecież to jej dało taką radość.
Dzisiaj klapłem, nie, nie klapnąłem tylko klapłem i tyle. Jakoś się poddałem, i tak jak to bywa w takich chwilach, jeździłem po sobie nie przebierając w słowach. Nie wiem czy mnie to motywuje czy tylko przybija bardziej. Wrócę z Grecji i muszę się za siebie wziąć, nauka przede wszystkim.
Mam nadzieję, że w hotelu będą nam dawać duuże porcje, zwykle mam apetyt na takich wyjazdach.
Bardzo zrobiło mi się przykro. Zatęskniłem za tym, co było dokładnie rok temu. Jurata, nieźle płatna praca i Ona. Szampan na plaży i zsunięte łóżka. Yesterday ja pierdole.
Piosenka "Czerwony Tulipan" znane jako "jedyne co mam to złudzenia..." i nie wiem o czym miałem pisać. Idę w pizdu. GN
Kiedyś, wydawało mi się, że dowodzenie nie jest aż tak ważne. Przecież szeregowiec zabija wroga = wygrywa. Lineage nauczył mnie, że tak nie jest. Gdy nie było komu nami dowodzić, dostawaliśmy w dupę, mimo, że czasem mieliśmy nawet przewagę.
W l2, na większych imprezach, zawsze miałem swoją drużynę. Byłem kapralem, tak można to nazwać. Mój dziad i ojciec byli kapralami. Ojciec uważa, że wyższe stopnie to za duża odpowiedzialność i problemy. Zgadzam się, dwiema czy trzema drużynami już bym nie potrafił dowodzić. (party, zwane tu drużyną, liczy 9 osób) Dzięki L2, zrozumiałem też, jak ważna jest dobra pozycja, atak z zaskoczenia, morale, pozorowane ucieczki (chyba najstarsza taktyka, pewnie dalej skuteczna) itp. Przeżyłem heroiczne bitwy, za c4 mieliśmy sojusz, który liczył pewnie koło 300 osób, ale bitki 3 vs 3 też miło wspominam. Moją ulubioną bronią był Soulbow +6, sam wykręciłem :)
The Beatles - Yesterday. Wiara we 'wczoraj', mam chyba taką wiarę. Często wracam do tego co było, wspominam. Ktoś, stojący z boku, mógłby powiedzieć, że moje życie było szare. Nie zgodzę się, przynajmniej nie w całości. Przeżyłem niezliczoną ilość chwil, które dobrze wspominam. Ostatnio myślę o kolacji przy świecach, czy śniadaniu do łóżka dla mojej ukochanej. Brawo Marcin, to było dobre, tylko czemu kurwa tylko raz?! Przecież to jej dało taką radość.
Dzisiaj klapłem, nie, nie klapnąłem tylko klapłem i tyle. Jakoś się poddałem, i tak jak to bywa w takich chwilach, jeździłem po sobie nie przebierając w słowach. Nie wiem czy mnie to motywuje czy tylko przybija bardziej. Wrócę z Grecji i muszę się za siebie wziąć, nauka przede wszystkim.
Mam nadzieję, że w hotelu będą nam dawać duuże porcje, zwykle mam apetyt na takich wyjazdach.
Bardzo zrobiło mi się przykro. Zatęskniłem za tym, co było dokładnie rok temu. Jurata, nieźle płatna praca i Ona. Szampan na plaży i zsunięte łóżka. Yesterday ja pierdole.
Piosenka "Czerwony Tulipan" znane jako "jedyne co mam to złudzenia..." i nie wiem o czym miałem pisać. Idę w pizdu. GN
wtorek, 17 sierpnia 2010
Kac, Meet, Auto c.d. potencja, o sobie samym, co z blogiem?, cheel
Nie mogłem dziś spać. Tak jakby mnie coś męczyło, ale nie mam pojęcia co. Jest mi niedobrze, pije dużo wody, centralnie jakbym miał kaca. Ale przecież wczoraj nic nie piłem. Kac moralny? Nie powinienem go mieć, zresztą to tylko taka nazwa, objawy chyba są inne? Chciałbym znowu przeżyć coś podobnego jak wczoraj, choć parę rzeczy trzeba naprawić. Co się wczoraj działo? Pierwszy raz od jakiś 15 miesięcy umówiłem się z kobietą. Zobaczyłem ją drugi raz w życiu, a po kilku sekundach już ją obejmowałem. Poszliśmy nad zalew, oglądaliśmy wieczorną burzę na ciemnym niebie, wiał mocny, ciepły wiatr. Byliśmy blisko, aczkolwiek grzecznie. Kilka minut później, biegliśmy w deszczu. Ciekawy wieczór. Aha, następnym razem wziąć gumy. Do żucia.
Ciężko powiedzieć co czułem na tym spotkaniu. Kiedyś byłoby to podniosłe, pewnie teraz cały czas myślałbym o tej dziewczynie. Jednak tak jak sam zauważyłem, moje uczucia wypłowiały. A. (tak będę ją szyfrował) nazwała mnie drwalem, ponieważ tak jak napisałem gdzieś niżej, odrąbałem sobie część uczuć. Ja do 'drwala' dodałem 'z krainy Oz'. Cytując za wikipedią:
"Drwal, który kiedyś był człowiekiem, ale na skutej nieszczęśliwych wypadków tracił kolejne części ciała, zastępowane metalowymi. Jego największym pragnieniem jest serce – pamięta jeszcze, że najszczęśliwszy był wówczas, gdy mógł kochać."
Trafione w dziesiątkę. Bardzo podoba mi się, że razem skleciliśmy takie porównanie. Aczkolwiek przykre. Może już nie będę potrafił kochać? Jak długo? Czy na zawsze? Czy cała magia znikła? Będę teraz wszystko rozpatrzał od strony praktycznej? Może będę się kierował tylko prymitywnym instynktem? Czy dobrym pomysłem byłoby pociągnąć to dalej? Czy wytrzymalibyśmy? Nawet jeśli rok, to co dalej? Czy to ma jakikolwiek sens? Mam ochotę się uchlać, mam nadzieję, że już w piątek to się spełni.
Trzeba kupić antyfoga albo coś do odtłuszczenia szyb w samochodzie. W deszczu lub nocy widoczność spada w chuj.
Wyjazd do warszawki na lotnisko o 16:35 już w czwartek, następnie mamy 5h aby dostać się z centralnego na lotnisko i odprawę. 22:40 do 3:40 chyba najgorszy czas, pasowałoby się szybko zwijać z centralnego, na lotnisku pewnie jest przyjemniej. Mam nadzieję, że nie będę spał w samolocie, ciekawe widoki mogą być, wschód słońca itd., wyśpię się na plaży. Biorę fajkę do nurkowania, brat płetwy, na dnie mają być ciekawe żyjątka. Brat każe dopakować puste miejsca wódką, żeby było taniej. Może wypożyczymy sobie samochód, chętnie bym sobie pobrykał trochę nieswoim autem :)
Słucham sobie Jon'a Lajoie, niedawno oglądałem film "Jak to się robi z dziewczynami" i ciesze się, że nie mam takich problemów jakie oni tam prezentują. Myślę o problemach z erekcją :P Swoją drogą, daje mi to komfort, zdrowie psychiczne.
Zastanawiam się, czy potrafię dać kobiecie przyjemność. Inaczej, myślę o różnych sytuacjach, pozycjach itd. W odpowiednich warunkach, na pewno, w gorszych, już może iść mi gorzej. Jestem ciekaw jak dobry jestem. Wczoraj czasem było dobrze, czasem wydawało mi się, że potrzebuję swobody, lekkiej przerwy czy dystansu żeby iść dalej, z drugiej strony była jakaś niepewność, czy mogę to zrobić w takim miejscu? Ciesze się w każdym razie, że nie byłem zdenerwowany, spięty, to już dużo.
Teraz widzę jak bardzo brakuje mi decyzyjności. Po raz kolejny, widzę, że nie potrafię się domyśleć czego chce kobieta. Chociaż wczoraj miałem wrażenie, że nie dostawałem żadnych znaków, sugestii. Trzeba być cały czas skupionym i reagować szybko, za dużo przemyślam. Dynamika leci, atrakcyjność klapie. Podejmowanie dobrych decyzji też słabe. Chociaż faktem jest też, że nie dostałem żadnej pomocy ze strony partnerki, byłem sam. Może to był sprawdzian? Tak, z perspektywy widzę, że był to bezpośredni atak we mnie.
Jadę do sklepu.
Roztargałem spodnie... kurwa. Nie stałoby się to gdybym sobie wziął plecak, reklamówkę, lub gdyby skrzynka na zakupy niebyła połamana. Cóż, może ulubione krótkie spodnie... mam nadzieje, że mama z babcią sobie z tym poradzą.
Nasza wydajność zbierania malin jest słaba. Zbieramy bardzo czysto, nie zostawiamy nic na krzakach, przez to zarabiamy sporo mniej niż wszyscy. Jutro ostatni raz przed wyjazdem jadę w maliny, mam nadzieję, że uda nam się przestawić na tryb przemysłowy.
Jadąc na zakupy, zauważyłem, że od strony kierowcy, też jest coś tłustego na szybie. Nie wiem co to ma być, mamy już tym problem kilka lat. To chyba coś z nawiewu. Niestety towarzyszy mu też niemiły zapach. Trzeba na forum jakimś spytać.
Nie chce mi się nic robić. Aktualnie czekam na wyjazd do G. i następne spotkanie z A. A ja niestety jak na coś czekam, to nie potrafię się wziąć do pracy. Chociaż maliny jutro zaliczę.
Czy A. mówi prawdę? Czy to dla niej tylko zabawa? A nawet jeśli, czy nie przerodzi się to w coś innego? Nie mam pojęcia. Decyzję podjęliśmy, spotkaliśmy się, i może spotkamy się jeszcze. Chyba lepiej żeby się nic nie wykluło.
Zastanawiam się, czy np. po roku, nie wydrukować sobie tego bloga. Jakoś w głębi mam nadzieję, że ktoś chciałby sobie ściągnąć takiego 'e-booka' i poczytać. Chociaż niema tu nic ciekawego, dla człowieka który mnie nie zna, już totalnie. Może go po prostu druknę i sam przeczytam? Może po następnym roku znowu sobie dodrukuję cz.2? Może pokażę to kiedyś dzieciom? Może mojej kobiecie którą będę kochać? Wiem dobrze, że nasuwa się pytanie po co? Niema tu raczej rzeczy wartościowych, i nie piszę tego bo jestem skromny, czy z niskiej samooceny. Piszę to w sumie dla siebie, aczkolwiek, ostatnio jakoś mi to już nie systematyzuje myśli. Może po wakacjach porzucę tego blodżka?
Zaraz zjem obiad i wypiję Perełkę eksport, to mi poprawi humor. Potem skoczę do Arcia po fajkę do nurkowania. Przejże co trzeba wyprać, co przygotować na wyjazd i pogram w PESa, co by mieć formę na Grecję, nie chcę ciągle z Bratem przegrywać. O Mateuszu piszę 'Brat' z dużej litery, bo to jego pseudo, nie wiem czy gdzieś niżej to zawarłem. Ta, najpierw pojadę, potem piwko, to lepsza kolejność.
Melancholiczne przygnębienie mnie ogarnia. Czy to z wczorajszego upału? 9 czy 10h na słońcu? Z niewyspania? Chuj, idę cheelować, jeść, pić, patrzećw tv, grać, wozić się. Nie mam na nic innego siły. Źle zemną, jebany kac jakiśtam.
Ciężko powiedzieć co czułem na tym spotkaniu. Kiedyś byłoby to podniosłe, pewnie teraz cały czas myślałbym o tej dziewczynie. Jednak tak jak sam zauważyłem, moje uczucia wypłowiały. A. (tak będę ją szyfrował) nazwała mnie drwalem, ponieważ tak jak napisałem gdzieś niżej, odrąbałem sobie część uczuć. Ja do 'drwala' dodałem 'z krainy Oz'. Cytując za wikipedią:
"Drwal, który kiedyś był człowiekiem, ale na skutej nieszczęśliwych wypadków tracił kolejne części ciała, zastępowane metalowymi. Jego największym pragnieniem jest serce – pamięta jeszcze, że najszczęśliwszy był wówczas, gdy mógł kochać."
Trafione w dziesiątkę. Bardzo podoba mi się, że razem skleciliśmy takie porównanie. Aczkolwiek przykre. Może już nie będę potrafił kochać? Jak długo? Czy na zawsze? Czy cała magia znikła? Będę teraz wszystko rozpatrzał od strony praktycznej? Może będę się kierował tylko prymitywnym instynktem? Czy dobrym pomysłem byłoby pociągnąć to dalej? Czy wytrzymalibyśmy? Nawet jeśli rok, to co dalej? Czy to ma jakikolwiek sens? Mam ochotę się uchlać, mam nadzieję, że już w piątek to się spełni.
Trzeba kupić antyfoga albo coś do odtłuszczenia szyb w samochodzie. W deszczu lub nocy widoczność spada w chuj.
Wyjazd do warszawki na lotnisko o 16:35 już w czwartek, następnie mamy 5h aby dostać się z centralnego na lotnisko i odprawę. 22:40 do 3:40 chyba najgorszy czas, pasowałoby się szybko zwijać z centralnego, na lotnisku pewnie jest przyjemniej. Mam nadzieję, że nie będę spał w samolocie, ciekawe widoki mogą być, wschód słońca itd., wyśpię się na plaży. Biorę fajkę do nurkowania, brat płetwy, na dnie mają być ciekawe żyjątka. Brat każe dopakować puste miejsca wódką, żeby było taniej. Może wypożyczymy sobie samochód, chętnie bym sobie pobrykał trochę nieswoim autem :)
Słucham sobie Jon'a Lajoie, niedawno oglądałem film "Jak to się robi z dziewczynami" i ciesze się, że nie mam takich problemów jakie oni tam prezentują. Myślę o problemach z erekcją :P Swoją drogą, daje mi to komfort, zdrowie psychiczne.
Zastanawiam się, czy potrafię dać kobiecie przyjemność. Inaczej, myślę o różnych sytuacjach, pozycjach itd. W odpowiednich warunkach, na pewno, w gorszych, już może iść mi gorzej. Jestem ciekaw jak dobry jestem. Wczoraj czasem było dobrze, czasem wydawało mi się, że potrzebuję swobody, lekkiej przerwy czy dystansu żeby iść dalej, z drugiej strony była jakaś niepewność, czy mogę to zrobić w takim miejscu? Ciesze się w każdym razie, że nie byłem zdenerwowany, spięty, to już dużo.
Teraz widzę jak bardzo brakuje mi decyzyjności. Po raz kolejny, widzę, że nie potrafię się domyśleć czego chce kobieta. Chociaż wczoraj miałem wrażenie, że nie dostawałem żadnych znaków, sugestii. Trzeba być cały czas skupionym i reagować szybko, za dużo przemyślam. Dynamika leci, atrakcyjność klapie. Podejmowanie dobrych decyzji też słabe. Chociaż faktem jest też, że nie dostałem żadnej pomocy ze strony partnerki, byłem sam. Może to był sprawdzian? Tak, z perspektywy widzę, że był to bezpośredni atak we mnie.
Jadę do sklepu.
Roztargałem spodnie... kurwa. Nie stałoby się to gdybym sobie wziął plecak, reklamówkę, lub gdyby skrzynka na zakupy niebyła połamana. Cóż, może ulubione krótkie spodnie... mam nadzieje, że mama z babcią sobie z tym poradzą.
Nasza wydajność zbierania malin jest słaba. Zbieramy bardzo czysto, nie zostawiamy nic na krzakach, przez to zarabiamy sporo mniej niż wszyscy. Jutro ostatni raz przed wyjazdem jadę w maliny, mam nadzieję, że uda nam się przestawić na tryb przemysłowy.
Jadąc na zakupy, zauważyłem, że od strony kierowcy, też jest coś tłustego na szybie. Nie wiem co to ma być, mamy już tym problem kilka lat. To chyba coś z nawiewu. Niestety towarzyszy mu też niemiły zapach. Trzeba na forum jakimś spytać.
Nie chce mi się nic robić. Aktualnie czekam na wyjazd do G. i następne spotkanie z A. A ja niestety jak na coś czekam, to nie potrafię się wziąć do pracy. Chociaż maliny jutro zaliczę.
Czy A. mówi prawdę? Czy to dla niej tylko zabawa? A nawet jeśli, czy nie przerodzi się to w coś innego? Nie mam pojęcia. Decyzję podjęliśmy, spotkaliśmy się, i może spotkamy się jeszcze. Chyba lepiej żeby się nic nie wykluło.
Zastanawiam się, czy np. po roku, nie wydrukować sobie tego bloga. Jakoś w głębi mam nadzieję, że ktoś chciałby sobie ściągnąć takiego 'e-booka' i poczytać. Chociaż niema tu nic ciekawego, dla człowieka który mnie nie zna, już totalnie. Może go po prostu druknę i sam przeczytam? Może po następnym roku znowu sobie dodrukuję cz.2? Może pokażę to kiedyś dzieciom? Może mojej kobiecie którą będę kochać? Wiem dobrze, że nasuwa się pytanie po co? Niema tu raczej rzeczy wartościowych, i nie piszę tego bo jestem skromny, czy z niskiej samooceny. Piszę to w sumie dla siebie, aczkolwiek, ostatnio jakoś mi to już nie systematyzuje myśli. Może po wakacjach porzucę tego blodżka?
Zaraz zjem obiad i wypiję Perełkę eksport, to mi poprawi humor. Potem skoczę do Arcia po fajkę do nurkowania. Przejże co trzeba wyprać, co przygotować na wyjazd i pogram w PESa, co by mieć formę na Grecję, nie chcę ciągle z Bratem przegrywać. O Mateuszu piszę 'Brat' z dużej litery, bo to jego pseudo, nie wiem czy gdzieś niżej to zawarłem. Ta, najpierw pojadę, potem piwko, to lepsza kolejność.
Melancholiczne przygnębienie mnie ogarnia. Czy to z wczorajszego upału? 9 czy 10h na słońcu? Z niewyspania? Chuj, idę cheelować, jeść, pić, patrzećw tv, grać, wozić się. Nie mam na nic innego siły. Źle zemną, jebany kac jakiśtam.
sobota, 14 sierpnia 2010
Vivaldi i jego cztery pory roku. Majstersztyk. Właśnie zaczęła się "zima". Cudowne? Nie, mój zasób słów... boli...
CUDOWNIE
SYNONIM: świetnie, dobrze, doskonale, fenomenalnie, idealnie, miło, przyjemnie, pierwszorzędnie, rewelacyjnie, wspaniale, wybornie, znakomicie, pot. byczo, bombowo, bosko, fajnie, genialnie, morowo ♦pot. ekstra, obłędnie, odlotowo, odjazdowo, prima, pysznie, super, tip-top, śpiewająco, wcale, wcale
ANTONIM: źle, strasznie, fatalnie, skandalicznie, okropnie, tragicznie, wstrętnie ♦pot. dennie, do kitu, do bani
tip-top śpiewająco byczo. Nie. Żartowałem, fenomenalnie, to to słowo.
Szkoda, że przy root kit'cie moje inne kawałki z muzyką klasyczną poszły w zapomnienie. Kiedyś jak będę miał natchnienie to je nabędę.
Bolą mnie ręce od trzymania ptaka. Nie, nie tego. Tak, papugi. Ostry dziób miał skurwiel.
Boje się, że mój brat będzie jeździł tak szybko jak ja. Mam nadzieje, że zdaje sobie sprawę, że już trochę mam prawko. Wczoraj zapiszczałem oponami na trójce :) ciepły asfalt i opony.
Z piwa dzisiaj nici, nie chce się nam. Jutro autodrom.
Zdałem sobie sprawę. Piotrek-brat obsmaruje wszystkich dookoła, aby tylko oddalić winę od siebie. Jeśli niema na kogo zwalić, zwali na jakiś przedmiot. Gdy niema wyjścia, zwala na to że jest zmęczony (na szczęście tego ostatnio nie praktykuje)
Możliwe, że już w czwartek pojadę do warszawy na samolot. Nie chce mi się jechać, i pewnie będę miał to uczucie dopóki nie wsiądę do samolotu. Jestem ciekaw jak wygląda plaża na '5'. Pożyczę od wujka fajkę do nurkowania, może być nieźle. Biorę lapa z PESem 10, a Brat pady, na wypadek nudy.
CUDOWNIE
SYNONIM: świetnie, dobrze, doskonale, fenomenalnie, idealnie, miło, przyjemnie, pierwszorzędnie, rewelacyjnie, wspaniale, wybornie, znakomicie, pot. byczo, bombowo, bosko, fajnie, genialnie, morowo ♦pot. ekstra, obłędnie, odlotowo, odjazdowo, prima, pysznie, super, tip-top, śpiewająco, wcale, wcale
ANTONIM: źle, strasznie, fatalnie, skandalicznie, okropnie, tragicznie, wstrętnie ♦pot. dennie, do kitu, do bani
tip-top śpiewająco byczo. Nie. Żartowałem, fenomenalnie, to to słowo.
Szkoda, że przy root kit'cie moje inne kawałki z muzyką klasyczną poszły w zapomnienie. Kiedyś jak będę miał natchnienie to je nabędę.
Bolą mnie ręce od trzymania ptaka. Nie, nie tego. Tak, papugi. Ostry dziób miał skurwiel.
Boje się, że mój brat będzie jeździł tak szybko jak ja. Mam nadzieje, że zdaje sobie sprawę, że już trochę mam prawko. Wczoraj zapiszczałem oponami na trójce :) ciepły asfalt i opony.
Z piwa dzisiaj nici, nie chce się nam. Jutro autodrom.
Zdałem sobie sprawę. Piotrek-brat obsmaruje wszystkich dookoła, aby tylko oddalić winę od siebie. Jeśli niema na kogo zwalić, zwali na jakiś przedmiot. Gdy niema wyjścia, zwala na to że jest zmęczony (na szczęście tego ostatnio nie praktykuje)
Możliwe, że już w czwartek pojadę do warszawy na samolot. Nie chce mi się jechać, i pewnie będę miał to uczucie dopóki nie wsiądę do samolotu. Jestem ciekaw jak wygląda plaża na '5'. Pożyczę od wujka fajkę do nurkowania, może być nieźle. Biorę lapa z PESem 10, a Brat pady, na wypadek nudy.
Papuga :), Podróże
Nie uwierzycie!!! Kończymy układać kostkę, w pewnym momencie słyszymy krzyk papugi (znamy go, bo rodzina kiedyś miała) po sekundzie Piotrek (brat) krzyczy żebyśmy spojrzeli. Na bramie siedziała papuga i sobie skrzeczała uroczo. Kazałem Piotrkowi stać, i ściągać na siebie uwagę, sam zaszedłem ją od tyłu. Kiedy zaczęła czyścić sobie piórka na piersiach, capnąłem ją :) Zaczęła syczeć i gryźć do krwi po palcach, na szczęście ojciec jako jedyny przytomny (ja byłem za bardzo podniecony) kazał bratu przynieść paczkę z piwnicy. Ja kazałem ojcu zakryć dziób papudze rękawicą, bo ciągle darła po palcach. Wrzuciliśmy ją do paczki, ojciec zrobił dziurki w pudle, żeby było papużce milej, ja natomiast podebrałem trochę ziarna dla kur, i wsypałem do kartonu (ostatecznie nie wiadomo ile byłą na wolności, i czy niebyła głodna) Zadzwoniliśmy do ciotki spytać co z nią zrobić, oni kiedyś mieli nimfy, i kiedyś też złapali obcą. Po krótkiej naradzie przejechałem się po zoologicznych i obchnąłem ptaka za 35zł, w Zamościu dostałbym więcej (tak powiedział kupiec) ale gdzież ja będę z nim jeździł. Fajna przygoda, sprawdziłem swoją zręczność, pewność, utargowałem cenę, jestem z siebie zadowolony, dowartościowany. Za kasiorkę kupiłem 3 piwa i puściłem lotto (20 zł łącznie) 15zł w kieszeni zostało :D Mam nadzieję, że wieczorem będziemy milionerami. 3 miliony minus podatek, to jakieś 10.000 zł miesięcznie odsetek, jeśli wykupilibyśmy obligacje skarbowe. Koniec wszelkich problemów, bo nawet zawalony rok na uczelni, czy brak kobiety nie boli. Nie wiem dlaczego tak uważam... od dawna tak mam, uważam, że jeśli byłbym bogaty, strata czy brak kobiety by mnie tak nie bolała. Myślę, że to coś negatywnego, ale nie potrafię tego wyjaśnić.
Dzisiaj wieczorkiem chyba wyskoczymy z chłopakami na piwo. Jutro wyścigi na autodromie, lub strzelanka asg w pobliskim lesie.
Nie wiem czy pisałem, do Grecji jadę jednak z Bratem.
Przypomniało mi się, że jak jechaliśmy nad morze z B. usiedliśmy w przedziale z kolesiem w krótkich spodenkach, wygolonymi nogami i pedalskim głosem. Gej pierdolił po ile są pączki w różnych miejscowościach na wybrzeżu (idiota znał na pamięć, nie wiem kogo to interesuje) i jeszcze pedał jebany, nie chciał mnie puścić żebym siedział obok mojej dziewczyny, bo jemu tu dobrze przy oknie... W innym pociągu, siedzieliśmy z kolesiami, już troszkę podpitymi, ale całkiem spoko, jeden z nich był inteligenty i miał niezłe poczucie humoru, trochę alkoholu i nieźle nas bawił :) Okazało się, że to nasi rówieśnicy i jadą na przysięgę do kolegi. Powiedzieli potem, że myśleli, że jesteśmy starszym od nich małżeństwem :) Nawet było to miłe.
Słuchajcie co widziałem! Kiedy pojechałem tam na tydzień (tak żeby tylko pomóc B. z bagażami itp.) i już wracałem, na dworcu w Gdyni, koło północy, czekając na pociąg, zobaczyłem coś strasznie nierealnego! Na dworzec weszło kilkanaście długonogich dziewczyn, w kusych spódniczkach, spodenkach, lub długich, aczkolwiek mocno obcisłych spodniach czy getrach czy czymśtam. Były krzykliwie ubrane i umalowane, natapirowane kucyki i grzywy, a na plecach miały poprzypinane skrzydełka motyli!!! Dacie wiarę? Północ, stary, ciemny, ponury dworzec, kręcą się pijane obskurne typy, zaczepiają ludzi, smród z okolicznego baru śmieciowego, jakaś kobieta szlocha bo zgubiła bagaż czy pociąg jej uciekł, a tu takie cuda :) Kolorowe motyle wlatują na dworzec, idą pewnym krokiem, promienieją, wszyscy podnoszą głowy, one się śmieją, uśmiechają, chichoczą... przeurocze, przeseksowne, w takiej scenerii. Niewiarygodne, żałuję, że nie miałem kamery.
Jeździłem nad morze czy z nad morza 4 razy w ciągu tamtych wakacji, tylko raz samochodem, i raz sam. Fajna przygoda, za każdym razem przesiadki w 3ch miejscach, także po nocy.
Jazda samochodem, lubię to. Moja pierwsza daleka podróż bez rodziców to Lublin. W ziemie, w dzień kobiet, wzięliśmy z Levym nasze kobiety do kina. Pogoda taka, że gorszej się nie dało. Śnieżyca, mróz, ślisko. Widzieliśmy stłuczki, i mnie samego wyrzucało na lewy pas kilkakrotnie. Na miejscu okazało się, że niema miejsc na sali :) Nie zadbaliśmy o rezerwację. W ostatniej chwili zwolnił się 4 miejsca obok siebie w centrum sali :) Dar z niebios. Potem wszyscy byli zemnie dumni, że prowadziłem w taką pogodę, taki kawał i dowiozłem ich szczęśliwie. Umilałem im też podróż śpiewając, wszyscy byli zdziwieni, że tak umiem. Czułem się wtedy szczęśliwy, miałem zadowoloną cudowną dziewczynę, przyjaciół którzy mnie tak lubili, samochód, kino. Cudowny dzień.
Kiedyś jeździliśmy też po Rzeszowie, Levy z przodu, a z tyłu 4 dziewczyny :) w tym jedna leżąca reszcie na kolanach :) a że Kinga (studiuje w Rz.) była najniższa, to ona leżała tam z mapą w rękach i prowadziła mnie na ślepo :) Kiedy odstawiliśmy już Kinię, i jakoś zrobiło się luźniej w aucie, wziąłem B. na przednie siedzenie, staliśmy w korku pod Auchan, śmiejąc się, że na parkingu mają 2 ronda, z którego każde jest większe od Biłgorajskiego. Ale do rzeczy, stoimy w tym korku, auta się powoli toczą, to ja nachylam się do B. po dzióbka na dobrą podróż, odrywamy usta, odwracam się, a ja wjeżdżam w ukrainca który jechał przede mną, więc po hamulach! Miał czujniki parkowania w zderzaku, myślę, że mu zaczęły nieźle pipczeć. Była to taka bryka, że niemal bankowo mafijna... mogło być nieciekawie.
Inna przygoda: Odebrałem B. z pod jej bloku, podjeżdżamy do skrzyżowania, czerwone, stoję jako pierwszy. Ona gdera, że się spóźniłem, że to, że tamto... Nagle ja się wychylam, i zza siedzenia wyciągam różę jej wręczam. Zamyka momentalnie buzię i zalewa się rumieńcem. (potem powiedziała Ziabie, że jej się głupio zrobiło) Tymczasem zielone, ja taki zaaferowany sytuacją, za szybko chcąc ruszyć, gaszę silnik. B. powiedziała potem, że to był pierwszy raz kiedy mi przy niej zgasł samochód, wzięła to za coś uroczego, lub coś w tym stylu, nie pamiętam słowa, zresztą mówiła mi to Ziabka.
Na malinach jak do tej pory widziałem: 2 ropuchy, rzekotkę, 2 większe koniki polne, 2 cm pająki (+nogi) i pszczoły. Fajnie się z nimi pracuje, ludzie boją się pszczół, a tak w praktyce, to latają koło rąk zbieraczy, i nikt nikomu nie przeszkadza w pracy.
Dzisiaj wieczorkiem chyba wyskoczymy z chłopakami na piwo. Jutro wyścigi na autodromie, lub strzelanka asg w pobliskim lesie.
Nie wiem czy pisałem, do Grecji jadę jednak z Bratem.
Przypomniało mi się, że jak jechaliśmy nad morze z B. usiedliśmy w przedziale z kolesiem w krótkich spodenkach, wygolonymi nogami i pedalskim głosem. Gej pierdolił po ile są pączki w różnych miejscowościach na wybrzeżu (idiota znał na pamięć, nie wiem kogo to interesuje) i jeszcze pedał jebany, nie chciał mnie puścić żebym siedział obok mojej dziewczyny, bo jemu tu dobrze przy oknie... W innym pociągu, siedzieliśmy z kolesiami, już troszkę podpitymi, ale całkiem spoko, jeden z nich był inteligenty i miał niezłe poczucie humoru, trochę alkoholu i nieźle nas bawił :) Okazało się, że to nasi rówieśnicy i jadą na przysięgę do kolegi. Powiedzieli potem, że myśleli, że jesteśmy starszym od nich małżeństwem :) Nawet było to miłe.
Słuchajcie co widziałem! Kiedy pojechałem tam na tydzień (tak żeby tylko pomóc B. z bagażami itp.) i już wracałem, na dworcu w Gdyni, koło północy, czekając na pociąg, zobaczyłem coś strasznie nierealnego! Na dworzec weszło kilkanaście długonogich dziewczyn, w kusych spódniczkach, spodenkach, lub długich, aczkolwiek mocno obcisłych spodniach czy getrach czy czymśtam. Były krzykliwie ubrane i umalowane, natapirowane kucyki i grzywy, a na plecach miały poprzypinane skrzydełka motyli!!! Dacie wiarę? Północ, stary, ciemny, ponury dworzec, kręcą się pijane obskurne typy, zaczepiają ludzi, smród z okolicznego baru śmieciowego, jakaś kobieta szlocha bo zgubiła bagaż czy pociąg jej uciekł, a tu takie cuda :) Kolorowe motyle wlatują na dworzec, idą pewnym krokiem, promienieją, wszyscy podnoszą głowy, one się śmieją, uśmiechają, chichoczą... przeurocze, przeseksowne, w takiej scenerii. Niewiarygodne, żałuję, że nie miałem kamery.
Jeździłem nad morze czy z nad morza 4 razy w ciągu tamtych wakacji, tylko raz samochodem, i raz sam. Fajna przygoda, za każdym razem przesiadki w 3ch miejscach, także po nocy.
Jazda samochodem, lubię to. Moja pierwsza daleka podróż bez rodziców to Lublin. W ziemie, w dzień kobiet, wzięliśmy z Levym nasze kobiety do kina. Pogoda taka, że gorszej się nie dało. Śnieżyca, mróz, ślisko. Widzieliśmy stłuczki, i mnie samego wyrzucało na lewy pas kilkakrotnie. Na miejscu okazało się, że niema miejsc na sali :) Nie zadbaliśmy o rezerwację. W ostatniej chwili zwolnił się 4 miejsca obok siebie w centrum sali :) Dar z niebios. Potem wszyscy byli zemnie dumni, że prowadziłem w taką pogodę, taki kawał i dowiozłem ich szczęśliwie. Umilałem im też podróż śpiewając, wszyscy byli zdziwieni, że tak umiem. Czułem się wtedy szczęśliwy, miałem zadowoloną cudowną dziewczynę, przyjaciół którzy mnie tak lubili, samochód, kino. Cudowny dzień.
Kiedyś jeździliśmy też po Rzeszowie, Levy z przodu, a z tyłu 4 dziewczyny :) w tym jedna leżąca reszcie na kolanach :) a że Kinga (studiuje w Rz.) była najniższa, to ona leżała tam z mapą w rękach i prowadziła mnie na ślepo :) Kiedy odstawiliśmy już Kinię, i jakoś zrobiło się luźniej w aucie, wziąłem B. na przednie siedzenie, staliśmy w korku pod Auchan, śmiejąc się, że na parkingu mają 2 ronda, z którego każde jest większe od Biłgorajskiego. Ale do rzeczy, stoimy w tym korku, auta się powoli toczą, to ja nachylam się do B. po dzióbka na dobrą podróż, odrywamy usta, odwracam się, a ja wjeżdżam w ukrainca który jechał przede mną, więc po hamulach! Miał czujniki parkowania w zderzaku, myślę, że mu zaczęły nieźle pipczeć. Była to taka bryka, że niemal bankowo mafijna... mogło być nieciekawie.
Inna przygoda: Odebrałem B. z pod jej bloku, podjeżdżamy do skrzyżowania, czerwone, stoję jako pierwszy. Ona gdera, że się spóźniłem, że to, że tamto... Nagle ja się wychylam, i zza siedzenia wyciągam różę jej wręczam. Zamyka momentalnie buzię i zalewa się rumieńcem. (potem powiedziała Ziabie, że jej się głupio zrobiło) Tymczasem zielone, ja taki zaaferowany sytuacją, za szybko chcąc ruszyć, gaszę silnik. B. powiedziała potem, że to był pierwszy raz kiedy mi przy niej zgasł samochód, wzięła to za coś uroczego, lub coś w tym stylu, nie pamiętam słowa, zresztą mówiła mi to Ziabka.
Na malinach jak do tej pory widziałem: 2 ropuchy, rzekotkę, 2 większe koniki polne, 2 cm pająki (+nogi) i pszczoły. Fajnie się z nimi pracuje, ludzie boją się pszczół, a tak w praktyce, to latają koło rąk zbieraczy, i nikt nikomu nie przeszkadza w pracy.
czwartek, 12 sierpnia 2010
Plany, Image, poczucie
Piszę tego posta, żeby sobie przesortować plany na semestr zimowy:
-kontynuacja judo, ponieważ jest niemal za darmo, a z kasą ciężko.
-praca, jakaś taka, żebym nie miał czasu na granie na kompie czy spanie po 12h/dobę.
-Salsa, chyba tylko 8h... cóż może jeśli przerobię sobie podstawy, podążając za 2ma kursami które mam na kompie, 8h wystarczy. Potem praktyka w klubach, może koleżanki mnie coś poduczą (słyszałem, że są nawet chętne do tego, wystarczy, że będę dla nich atrakcyjny... banał :P)
-ASG jeśli uda mi się coś kasy zarobić, ale to już po kursie Salsy. Przynajmniej buty i nakolanniki już mam.
-schronisko dla zwierząt, tak wiem, pojebało mnie. Ale jednak chce zobaczyć jak to wygląda, nowe doświadczenie, ludzie (i to z pewnością wartościowi, nawet jeśli niezbyt inteligentni, to niepuści i dobrzy)chcę być wolontariuszem, wystarczy, że raz na 3 miesiące zjawię się w schronisku i coś pomogę, a co jakiś czas pokwestuję. Ostatecznie, pomogę też zwierzakom :) To powinien być główny motyw, ale cóż, jestem kutasem.
-zacznę częściej wychodzić do klubów na rynku ze znajomymi, na miasteczku w sumie też można się przejść. Tańczyć nie będę, przynajmniej na początku. Ot, takie rozpoznanie terenu, no i może coś pozagaduję dla wprawy.
-chemia ogólna, niestety mam dodatkowy egzamin z tego w lutym :/ pasowało by coś się pouczyć, ale szczerze wątpię.
-ogólnie się uczyć, ostatni semestr przebimbałem, w głowie bardzo niewiele mi zostało. Umiejętność ściągania jest pomocna, ale chcę też coś wynieść z tych studiów. Z drugiej strony, ucząc się godzinami, za 3-4 lata, zostaną mi taki strzępki wiedzy, że będą praktycznie bezużyteczne. Cóż, we will see.
Zmieniam image na: koszula z długim rękawem, włożona w dżinsy. Zobaczymy jak się będę w tym czuł. Pasowało by też sobie kupić jakąś wiosenno-jesienną kurtkę niesportową.
Szykuję się do zabicia koguta. Zwykła kurka, ale krew prawdziwa. Chcę być pewien, że umiem zabijać żeby przetrwać. Oczywiście teraz nie mam takiej potrzeby, ale chcę być prawdziwym facetem. Oby dziadkowie zaprzestali robić wsi na podwórku... Mieszkamy w mieście a mają kury, króliki.
Pasowałoby ściągnąć sobie jakieś taśmy motywacyjne, co by mieć większą pewność siebie i być bardziej zdecydowanym. Aktualnie nie jestem z siebie do końca zadowolony.
Kiedyś miałem tak niskie mniemanie o sobie... nazywałem się frajerem nawet przy kobiecie którą chciałem mieć. Innej napisałem, że jestem bardzo brzydki... Teraz wydaje mi się, że było to branie na litość, i to w najgorszym wydaniu. Ciekawe co mnie motywowało do takich posunięć? Chyba po prostu tak się czułem, a jeszcze nie wiedziałem, że niemożna tak robić. Co do tej twarzy, ta sama dziewczyna, napisała mi, że jeszcze nigdy tak długo nie rozmawiała z chłopakiem (miękka piłka), mimo że była to rozmowa na gg. Odpisałem: "bo ja się staram" bleh, mogłem coś gorszego napisać? Nie mieści mi się w głowie, dlaczego kobiety takie są... to, że się ktoś stara jest pozytywne... dlaczego po takim tekście zostaje się spalonym w atmosferze? Najlepszym tego przykładem było to, że kiedy ja przestałem się starać o B., Ona sama do mnie przyszła... Oczywiście, zabierałem ją czasem w różne miejsca itp. ale już mi nie zależało.
-kontynuacja judo, ponieważ jest niemal za darmo, a z kasą ciężko.
-praca, jakaś taka, żebym nie miał czasu na granie na kompie czy spanie po 12h/dobę.
-Salsa, chyba tylko 8h... cóż może jeśli przerobię sobie podstawy, podążając za 2ma kursami które mam na kompie, 8h wystarczy. Potem praktyka w klubach, może koleżanki mnie coś poduczą (słyszałem, że są nawet chętne do tego, wystarczy, że będę dla nich atrakcyjny... banał :P)
-ASG jeśli uda mi się coś kasy zarobić, ale to już po kursie Salsy. Przynajmniej buty i nakolanniki już mam.
-schronisko dla zwierząt, tak wiem, pojebało mnie. Ale jednak chce zobaczyć jak to wygląda, nowe doświadczenie, ludzie (i to z pewnością wartościowi, nawet jeśli niezbyt inteligentni, to niepuści i dobrzy)chcę być wolontariuszem, wystarczy, że raz na 3 miesiące zjawię się w schronisku i coś pomogę, a co jakiś czas pokwestuję. Ostatecznie, pomogę też zwierzakom :) To powinien być główny motyw, ale cóż, jestem kutasem.
-zacznę częściej wychodzić do klubów na rynku ze znajomymi, na miasteczku w sumie też można się przejść. Tańczyć nie będę, przynajmniej na początku. Ot, takie rozpoznanie terenu, no i może coś pozagaduję dla wprawy.
-chemia ogólna, niestety mam dodatkowy egzamin z tego w lutym :/ pasowało by coś się pouczyć, ale szczerze wątpię.
-ogólnie się uczyć, ostatni semestr przebimbałem, w głowie bardzo niewiele mi zostało. Umiejętność ściągania jest pomocna, ale chcę też coś wynieść z tych studiów. Z drugiej strony, ucząc się godzinami, za 3-4 lata, zostaną mi taki strzępki wiedzy, że będą praktycznie bezużyteczne. Cóż, we will see.
Zmieniam image na: koszula z długim rękawem, włożona w dżinsy. Zobaczymy jak się będę w tym czuł. Pasowało by też sobie kupić jakąś wiosenno-jesienną kurtkę niesportową.
Szykuję się do zabicia koguta. Zwykła kurka, ale krew prawdziwa. Chcę być pewien, że umiem zabijać żeby przetrwać. Oczywiście teraz nie mam takiej potrzeby, ale chcę być prawdziwym facetem. Oby dziadkowie zaprzestali robić wsi na podwórku... Mieszkamy w mieście a mają kury, króliki.
Pasowałoby ściągnąć sobie jakieś taśmy motywacyjne, co by mieć większą pewność siebie i być bardziej zdecydowanym. Aktualnie nie jestem z siebie do końca zadowolony.
Kiedyś miałem tak niskie mniemanie o sobie... nazywałem się frajerem nawet przy kobiecie którą chciałem mieć. Innej napisałem, że jestem bardzo brzydki... Teraz wydaje mi się, że było to branie na litość, i to w najgorszym wydaniu. Ciekawe co mnie motywowało do takich posunięć? Chyba po prostu tak się czułem, a jeszcze nie wiedziałem, że niemożna tak robić. Co do tej twarzy, ta sama dziewczyna, napisała mi, że jeszcze nigdy tak długo nie rozmawiała z chłopakiem (miękka piłka), mimo że była to rozmowa na gg. Odpisałem: "bo ja się staram" bleh, mogłem coś gorszego napisać? Nie mieści mi się w głowie, dlaczego kobiety takie są... to, że się ktoś stara jest pozytywne... dlaczego po takim tekście zostaje się spalonym w atmosferze? Najlepszym tego przykładem było to, że kiedy ja przestałem się starać o B., Ona sama do mnie przyszła... Oczywiście, zabierałem ją czasem w różne miejsca itp. ale już mi nie zależało.
środa, 11 sierpnia 2010
Gracja c.d., Enid, B., Studia, Karty, kot
Niemal pewne, że do Grecji lecę sam. Na dodatek z warszawki... Trochę się obawiam tego jak to wszystko będzie wyglądać. Najbardziej boje się, że ucieknie mi samolot, muszę dużo wcześniej na lotnisko się dostać. 0 zaplecza językowego czy zabezpieczenia finansowego. Może nie będę miał się do kogo odezwać? Będę się nudził? Ciekawe ilu w tym hotelu będzie polaków. Właśnie hotel chyba jednak *** a nie ****. Za to ma przecudowną plażę, na którymś portalu oceniana na maksa. Basen, Internet, chyba lapka wezmę coby się nie zanudzić.
spadam do Biedrony.
Enid. Magda, dziewczyna poznana w moim klanie Outcasters, w grze Lineage2. Spędziłem w nim prawie 3 lata, z mniejszymi i większymi przerwami.
Enid grała razem ze swoim mężem Ijnem, który jest żołnierzem. Niestety, taki los żony żołnierza, że kiedy mąż wyjeżdża na misję, ona zostaje sama. Niewytrzymała takiej sytuacji, rozwiedli się. Ale co się okazuje! Dzisiaj pisze do mnie Madzia, chwaląc się, że 7go września wychodzi za H, kolegę z klanu! Nieprawdopodobne, co oni powiedzą dzieciom? Że jak się poznali? Że grali po nocach razem? I tak spędzali swoje pierwsze wspólne noce? Fcuken incredible... H oświadczył się na świętach, a od 1,5 roku mieszkają razem. Wesele we Władysławowie, karczma przy plaży chałupy 3.
Eh, tyle rzeczy kojarzy mi się z B....(tu było pełne imię. ocenzurowane 31.03.2011) Tyle kobiet wydaje mi się podobnych do niej. Nawet zmieniłem wzór mojej idealnej kobiety, z blondi na rudawą pieguskę... Chyba jednak chciałbym żeby dane nam było jeszcze raz spróbować. Mimo jej wad, nawet tych, których nie mogłaby zmienić, nawet jeśliby chciała. Ziaba powiedziała, że może za ok. pół roku powinniśmy spróbować. Zobaczymy czy dalej będę chętny.
Jutro muszę wstać po szóstej, zawieść Babcię na targ, potem maliny... Musimy uzbierać 58kg w 8h 20min żeby zarobić 6zł/h czyli 50zł na łebka. Pełniutkie 9 platonków.
Jeszcze wrócę do klanu z L2. Niewiarygodne ale dzięki niemu studiuję tam, gdzie studiuję! Kiedyś na TSie czy Vencie już, jakiś kolo mówił, że jego kumpel skończył na AGHu taki kierunek, po którym może projektować i budować stacje benzynowe. Spodobało mi się. Wydawało się, że chemii nie będzie tak dużo, i nie będzie tak ciężko jak na budownictwie. A co by nie mówić, praca bardzo ciekawa. Więc wybierając kierunki na AGH, zaznaczyłem sobie INIG na pierwszym miejscu (też przypadek że go tam wypatrzyłem, bo specjalnie nie szukałem. Mało brakowało, a nie studiowałbym tam) Ostatecznie, okazało się, że to ma niewiele wspólnego ze stacjami benzynowymi, za to dużooo z wierceniami. Kierunek bardzo mi się podoba, podobnie jak sam AGieH. Pytanie tylko 1) czy dam rade ukończyć tu studia 2) Czy będę miał po tym satysfakcjonującą pracę. Marzy mi się zagranica, bo to dużo więcej kasy. Taka Norwegia może? Chociaż tam nie lubią obcych. Za to ja nie lubię angoli, więc Anglia też ma minusa. Stany czy Brazylia za daleko raczej. Nie wiem, uczyć się tego ruskiego?
Jeszcze nie załatwiłem sobie akademika, ani podania o stypendium, ani o zapomogę pieniężną... Ani tego żeby mnie na ruski wzięli. Dlaczego mam tendencję do odraczania takich ważnych spraw do kurwy :/ Przed Grecją muszę to załatwić.
O, już wiem co miałem napisać. O kartach :) Kiedyś, w LO zobaczyłem, że na ziemi leży jakaś karta koszulką do góry. Powiedziałem na głos do mojej przyszłej dziewczyny B., że będzie to As pik (wiem, że niezbyt oryginalne) kiedy ją podniosłem, okazało się, że mam rację :) ale było śmiechu. Od tego czasu, As pikowy jest przybity do tablicy korkowej nad moim łóżkiem, obok pustego miejsca gdzie było zdjęcie B. :( Następną 'przygodę' miałem przy wykwaterowywaniu się z akademca. Wychodząc z pokoju, i chcąc wziąć reklamówkę ze swoimi śmieciami, zauważyłem, że ktoś się do niech dorzucił. Wbrew pozorom, nie rozzłościłem się, bo było to tylko kilka papierków. Co się okazuje! Miedzy nimi była karta do gry 'Magia i miecz' czy 'Magiczny miecz' lub z jakiejś innej części. Karta byłą nie byle jaka! EXCALIBUR!!! Miecz króla Artura! Od tamtej chwili noszę go w portfelu. Ciekawe kiedy obok niego pojawi się zdjęcie mojej kobiety?
Kiedyś miałem też pokera, ale niestety z kantowaniem. Dostałem pod stołem kartę od brata, okazało się, że właśnie takiej mi brakuje. A na spotkaniu z twórcami gry Wiedźmin, udało mi się wyrwać talie do karcianej wersji gry.
Mój kot. Zwany też Kotusiem, Tytoniem (Tytońkiem), Konikiem lub Kurczakiem... ew. Kotem z Drewna, jak nazwały go przechodzące ulicą panienki. Twardy skurwiel, mimo tego, że niema jajek. Potrafi ugryźć. Jak był młodszy to gryz obcych, teraz mu się chyba znudziło. Lubie go bardzo.
spadam do Biedrony.
Enid. Magda, dziewczyna poznana w moim klanie Outcasters, w grze Lineage2. Spędziłem w nim prawie 3 lata, z mniejszymi i większymi przerwami.
Enid grała razem ze swoim mężem Ijnem, który jest żołnierzem. Niestety, taki los żony żołnierza, że kiedy mąż wyjeżdża na misję, ona zostaje sama. Niewytrzymała takiej sytuacji, rozwiedli się. Ale co się okazuje! Dzisiaj pisze do mnie Madzia, chwaląc się, że 7go września wychodzi za H, kolegę z klanu! Nieprawdopodobne, co oni powiedzą dzieciom? Że jak się poznali? Że grali po nocach razem? I tak spędzali swoje pierwsze wspólne noce? Fcuken incredible... H oświadczył się na świętach, a od 1,5 roku mieszkają razem. Wesele we Władysławowie, karczma przy plaży chałupy 3.
Eh, tyle rzeczy kojarzy mi się z B....(tu było pełne imię. ocenzurowane 31.03.2011) Tyle kobiet wydaje mi się podobnych do niej. Nawet zmieniłem wzór mojej idealnej kobiety, z blondi na rudawą pieguskę... Chyba jednak chciałbym żeby dane nam było jeszcze raz spróbować. Mimo jej wad, nawet tych, których nie mogłaby zmienić, nawet jeśliby chciała. Ziaba powiedziała, że może za ok. pół roku powinniśmy spróbować. Zobaczymy czy dalej będę chętny.
Jutro muszę wstać po szóstej, zawieść Babcię na targ, potem maliny... Musimy uzbierać 58kg w 8h 20min żeby zarobić 6zł/h czyli 50zł na łebka. Pełniutkie 9 platonków.
Jeszcze wrócę do klanu z L2. Niewiarygodne ale dzięki niemu studiuję tam, gdzie studiuję! Kiedyś na TSie czy Vencie już, jakiś kolo mówił, że jego kumpel skończył na AGHu taki kierunek, po którym może projektować i budować stacje benzynowe. Spodobało mi się. Wydawało się, że chemii nie będzie tak dużo, i nie będzie tak ciężko jak na budownictwie. A co by nie mówić, praca bardzo ciekawa. Więc wybierając kierunki na AGH, zaznaczyłem sobie INIG na pierwszym miejscu (też przypadek że go tam wypatrzyłem, bo specjalnie nie szukałem. Mało brakowało, a nie studiowałbym tam) Ostatecznie, okazało się, że to ma niewiele wspólnego ze stacjami benzynowymi, za to dużooo z wierceniami. Kierunek bardzo mi się podoba, podobnie jak sam AGieH. Pytanie tylko 1) czy dam rade ukończyć tu studia 2) Czy będę miał po tym satysfakcjonującą pracę. Marzy mi się zagranica, bo to dużo więcej kasy. Taka Norwegia może? Chociaż tam nie lubią obcych. Za to ja nie lubię angoli, więc Anglia też ma minusa. Stany czy Brazylia za daleko raczej. Nie wiem, uczyć się tego ruskiego?
Jeszcze nie załatwiłem sobie akademika, ani podania o stypendium, ani o zapomogę pieniężną... Ani tego żeby mnie na ruski wzięli. Dlaczego mam tendencję do odraczania takich ważnych spraw do kurwy :/ Przed Grecją muszę to załatwić.
O, już wiem co miałem napisać. O kartach :) Kiedyś, w LO zobaczyłem, że na ziemi leży jakaś karta koszulką do góry. Powiedziałem na głos do mojej przyszłej dziewczyny B., że będzie to As pik (wiem, że niezbyt oryginalne) kiedy ją podniosłem, okazało się, że mam rację :) ale było śmiechu. Od tego czasu, As pikowy jest przybity do tablicy korkowej nad moim łóżkiem, obok pustego miejsca gdzie było zdjęcie B. :( Następną 'przygodę' miałem przy wykwaterowywaniu się z akademca. Wychodząc z pokoju, i chcąc wziąć reklamówkę ze swoimi śmieciami, zauważyłem, że ktoś się do niech dorzucił. Wbrew pozorom, nie rozzłościłem się, bo było to tylko kilka papierków. Co się okazuje! Miedzy nimi była karta do gry 'Magia i miecz' czy 'Magiczny miecz' lub z jakiejś innej części. Karta byłą nie byle jaka! EXCALIBUR!!! Miecz króla Artura! Od tamtej chwili noszę go w portfelu. Ciekawe kiedy obok niego pojawi się zdjęcie mojej kobiety?
Kiedyś miałem też pokera, ale niestety z kantowaniem. Dostałem pod stołem kartę od brata, okazało się, że właśnie takiej mi brakuje. A na spotkaniu z twórcami gry Wiedźmin, udało mi się wyrwać talie do karcianej wersji gry.
Mój kot. Zwany też Kotusiem, Tytoniem (Tytońkiem), Konikiem lub Kurczakiem... ew. Kotem z Drewna, jak nazwały go przechodzące ulicą panienki. Twardy skurwiel, mimo tego, że niema jajek. Potrafi ugryźć. Jak był młodszy to gryz obcych, teraz mu się chyba znudziło. Lubie go bardzo.
wtorek, 10 sierpnia 2010
Moja niedoszła...
Stało się, następna porażka i zawód. Mam nadzieję, że nikt tego nie czyta... a jeśli, to że przestanie.
Pożegnałem wczoraj kobietę, która ma wiele cech których poszukiwałem, za którymi tęskniłem. Natomiast nie miała kilku, które mnie denerwowały czy raniły. Rozmowy na poziomie mnie satysfakcjonującym (co udaje się niewielu moim współrozmówcom)Za to myślę, że zemsty z jej strony bym nie doświadczył. Niema też uszczerbków na urodzie, które troszkę mi przeszkadzały w przeszłości.
Sparafrazuję moją wczorajszą rozmowę z kolegą:
Napisałem, że skończyliśmy. On na to "TY to jesteś dziwny" a po chwili: "ale jak sobie już kiedyś znajdziesz na stałe jakąs...to powinna być szczęśliwa z Toba...tak mi się wydaje;P"
Ciekawe czy potrafiłbym dać Jej szczęście? Ostatnio nie udało mi się uszczęśliwić kobiety, ponieważ do siebie nie pasowaliśmy(?). Tym razem, wydawałoby się, że jest inaczej. Dlaczego dałem spokój? Mimo tego, że jak narazie okazywała się bardzo fajną partią na długiego LTR'a? Wszystko przez chłodne, trzeźwe myślenie. Za miesiąc z haczykiem odjadę do Krakowa, i praktycznie nie będę wracał do Błg. Nawet następne wakacje planuję z dala od rodzinnego domu. Niemożna by było tego ciągnąć. Na pewno nie chcę też żadnej następnej kobiety ściągać do Krakowa. Raz wystarczy, wyszło ostatecznie nie najgorzej, ale było blisko katastrofy.
Musiałem teraz odciąć kontakt, ponieważ potem by nas dużo bardziej bolało. Sam nie wiem jak emocjonalnie bym reagował, za to mam pewność, że zrobiłbym tej cudownej dziewczynce krzywdę. Wczorajsze odcięcie zniszczyło mi humor, mam teraz ochotę zapierdalać bezmyślnie przy malinach, a w sobotę się zalać razem z dresami. Apropo, obraziłem się na Dresa, bo obraził moją partnerkę, z którą miałem być na tej imprezie. Jeśli będzie to ciągną na ognisku, wyjebie mu... naprawdę walić mnie będzie, że ma kolegę który potem mnie sklepie. AAAle, myślę, że nic nie będzie, Dres to ostatecznie mój dobry kumpel.
Zakładając, że do Krk, pojadę 14tego września, a Grecja zabierze mi 8 dni. Zostaje mi 28 dni w Biłgosraju. Chciałbym je spędzić z nią... i naprawdę niepotrzebne mi jakieś erotycznie zaawansowane ekscesy. Chciałbym po prostu tych endorfin, które są wynikiem trzymania jej za rękę, i tulenia do swojego boku. Chce się znowu poczuć mężczyzną, pracę już mam, brakuje mi już tylko kobiety.
Próbowałem jej wytłumaczyć, że nie miałem intencji szukać dziewczyny z którą mógłbym żyć na długo. Chciałem takiej, która tak jak ja, szuka kogoś na chwilę, a potem zapomni tak jak ja o niej. Ale ani ja o Niej, ani Ona o mnie, tak łatwo by nie zapomniała. Widzę tylko ból, tęsknotę. Męczenie się przez niemal całe 10 miesięcy. Nie miałbym jej, ani nawet żadnej innej kobiety miesiącami. Zresztą, jakbym wracał taki stęskniony po np. 2 miesiącach, to nie wiem czy natura nie brała by góry, i czy popęd (tłumiony przez cały ten czas) nie górowałby nad tym 'grzecznym' stęsknieniem. Mógłbym ją traktować przedmiotowo, uważać podświadomie, że po tak długim czasie, jest mi coś winna. Już to przeżywałem, nie jest to miłe dla żadnej ze stron.
Na co Ona liczyła chcąc spotykać się zemną? Musiałem jej zawrócić w głowie... Znowu ostatecznie okazuję się samolubny, przez chwilę, miałem dobry humor, bo miałem zainteresowanie dziewczyny, ale ostatecznie zraniłem ją. Bilans na -, ale ja chociaż miałem jakąś satysfakcję chwilową. Za to wydaje mi się, że ona aktualnie bardziej cierpi. Ja przyjmuję to na zimno, moje odrąbane w pośpiechu uczucia, są martwe. Pewnie ma mi to za złe, ale może kiedyś zrozumie, tak ja teraz rozumiem B.(tu było pełne imię, ocenzurowano 31.03.2011). Po prostu nie skupiam się na tym co czuję, nie myślę. Tak, oszukuję siebie, ale chyba jest to zdrowe dla mojej psychiki, już nie jestem wyznawcą mistycznego zauroczenia, wiem, że kiedy na horyzoncie pojawia się miłość, trzeba być gotowym na kopniaka w torbę.
Ale to smutne. Jednak w pewnym stopniu mnie to dręczy. Może się mylę? Może powinniśmy korzystać z tego, że możemy się spotykać jeszcze przez chwilę? Nie, to moja męska decyzja, koniec. Jestem niemal pewien, że ostatecznie nie będziemy z tego zadowoleni, może trochę miłych wspomnień, ale ostatecznie gorycz. Umiarkowany hedonizm >>> hedonizm bezmyślny.
Aha, chciałbym coś skorygować, może się Wam wydawać, że szukam sobie dziewczynek do zabawy na chwilę. Coś w tym jest, nie mogę ukrywać, ale to tylko do końca wakacji, od września szukam sobie kogoś na dłużej/na stałe. Warunkiem musi być studiowanie w Krk, pierdolona proza życia - miłości kat.
Pożegnałem wczoraj kobietę, która ma wiele cech których poszukiwałem, za którymi tęskniłem. Natomiast nie miała kilku, które mnie denerwowały czy raniły. Rozmowy na poziomie mnie satysfakcjonującym (co udaje się niewielu moim współrozmówcom)Za to myślę, że zemsty z jej strony bym nie doświadczył. Niema też uszczerbków na urodzie, które troszkę mi przeszkadzały w przeszłości.
Sparafrazuję moją wczorajszą rozmowę z kolegą:
Napisałem, że skończyliśmy. On na to "TY to jesteś dziwny" a po chwili: "ale jak sobie już kiedyś znajdziesz na stałe jakąs...to powinna być szczęśliwa z Toba...tak mi się wydaje;P"
Ciekawe czy potrafiłbym dać Jej szczęście? Ostatnio nie udało mi się uszczęśliwić kobiety, ponieważ do siebie nie pasowaliśmy(?). Tym razem, wydawałoby się, że jest inaczej. Dlaczego dałem spokój? Mimo tego, że jak narazie okazywała się bardzo fajną partią na długiego LTR'a? Wszystko przez chłodne, trzeźwe myślenie. Za miesiąc z haczykiem odjadę do Krakowa, i praktycznie nie będę wracał do Błg. Nawet następne wakacje planuję z dala od rodzinnego domu. Niemożna by było tego ciągnąć. Na pewno nie chcę też żadnej następnej kobiety ściągać do Krakowa. Raz wystarczy, wyszło ostatecznie nie najgorzej, ale było blisko katastrofy.
Musiałem teraz odciąć kontakt, ponieważ potem by nas dużo bardziej bolało. Sam nie wiem jak emocjonalnie bym reagował, za to mam pewność, że zrobiłbym tej cudownej dziewczynce krzywdę. Wczorajsze odcięcie zniszczyło mi humor, mam teraz ochotę zapierdalać bezmyślnie przy malinach, a w sobotę się zalać razem z dresami. Apropo, obraziłem się na Dresa, bo obraził moją partnerkę, z którą miałem być na tej imprezie. Jeśli będzie to ciągną na ognisku, wyjebie mu... naprawdę walić mnie będzie, że ma kolegę który potem mnie sklepie. AAAle, myślę, że nic nie będzie, Dres to ostatecznie mój dobry kumpel.
Zakładając, że do Krk, pojadę 14tego września, a Grecja zabierze mi 8 dni. Zostaje mi 28 dni w Biłgosraju. Chciałbym je spędzić z nią... i naprawdę niepotrzebne mi jakieś erotycznie zaawansowane ekscesy. Chciałbym po prostu tych endorfin, które są wynikiem trzymania jej za rękę, i tulenia do swojego boku. Chce się znowu poczuć mężczyzną, pracę już mam, brakuje mi już tylko kobiety.
Próbowałem jej wytłumaczyć, że nie miałem intencji szukać dziewczyny z którą mógłbym żyć na długo. Chciałem takiej, która tak jak ja, szuka kogoś na chwilę, a potem zapomni tak jak ja o niej. Ale ani ja o Niej, ani Ona o mnie, tak łatwo by nie zapomniała. Widzę tylko ból, tęsknotę. Męczenie się przez niemal całe 10 miesięcy. Nie miałbym jej, ani nawet żadnej innej kobiety miesiącami. Zresztą, jakbym wracał taki stęskniony po np. 2 miesiącach, to nie wiem czy natura nie brała by góry, i czy popęd (tłumiony przez cały ten czas) nie górowałby nad tym 'grzecznym' stęsknieniem. Mógłbym ją traktować przedmiotowo, uważać podświadomie, że po tak długim czasie, jest mi coś winna. Już to przeżywałem, nie jest to miłe dla żadnej ze stron.
Na co Ona liczyła chcąc spotykać się zemną? Musiałem jej zawrócić w głowie... Znowu ostatecznie okazuję się samolubny, przez chwilę, miałem dobry humor, bo miałem zainteresowanie dziewczyny, ale ostatecznie zraniłem ją. Bilans na -, ale ja chociaż miałem jakąś satysfakcję chwilową. Za to wydaje mi się, że ona aktualnie bardziej cierpi. Ja przyjmuję to na zimno, moje odrąbane w pośpiechu uczucia, są martwe. Pewnie ma mi to za złe, ale może kiedyś zrozumie, tak ja teraz rozumiem B.(tu było pełne imię, ocenzurowano 31.03.2011). Po prostu nie skupiam się na tym co czuję, nie myślę. Tak, oszukuję siebie, ale chyba jest to zdrowe dla mojej psychiki, już nie jestem wyznawcą mistycznego zauroczenia, wiem, że kiedy na horyzoncie pojawia się miłość, trzeba być gotowym na kopniaka w torbę.
Ale to smutne. Jednak w pewnym stopniu mnie to dręczy. Może się mylę? Może powinniśmy korzystać z tego, że możemy się spotykać jeszcze przez chwilę? Nie, to moja męska decyzja, koniec. Jestem niemal pewien, że ostatecznie nie będziemy z tego zadowoleni, może trochę miłych wspomnień, ale ostatecznie gorycz. Umiarkowany hedonizm >>> hedonizm bezmyślny.
Aha, chciałbym coś skorygować, może się Wam wydawać, że szukam sobie dziewczynek do zabawy na chwilę. Coś w tym jest, nie mogę ukrywać, ale to tylko do końca wakacji, od września szukam sobie kogoś na dłużej/na stałe. Warunkiem musi być studiowanie w Krk, pierdolona proza życia - miłości kat.
poniedziałek, 9 sierpnia 2010
Andy, Kobieta
Zacząłem pisać maila do Andiego MacDonalda, jest to szkot, którym się 'zajmowałem' na konferencji "East meets West". Spoko gość, mówi po angielsku tak, żebyśmy rozumieli, ma około 35 lat, lecz nie wygląda. Wyślę mu kartkę z Grecji. Chcę utrzymywać kontakt, bo to jak narazie mój jedyny kontakt z branżą zagraniczną. Ciekawe czy kiedyś mi pomoże.
Ciepło kobiety, jej zapach, jej oddech, jej smak i jej miłość. Lekarstwo. Wbrew pozorom, nie tylko na problemy psychiczne. Pamiętam, i będę to długo wspominał, kiedy leżałem na łóżku i męczyłem się z bólem brzucha, lekarstwem okazała się kobieta... oczywiście nie jakakolwiek kobieta, ale pominę to. Wystarczyło, że podeszła, i przytuliła się do mnie. Ból miną tak szybko, że nawet nie zauważyłem. Po prostu w pewnej chwili zdałem sobie sprawę, że wyzdrowiałem. Jakie to jest odprężające... morze endorfiny, jedno z najmilszych uczuć których kosztowałem. Tyle jest osób samotnych, czy wolnych, którzy mogliby się poznać, i tak właśnie się 'leczyć'. Takie mikro szczęście, przebywać z kochaną osobą. Lub nawet niekoniecznie kochaną. Kobietą, która jest w stosunku do nas przychylna, i nie mówię tu o rodzinie czy przyjaciółce.
Przyjaźń między kobietą a mężczyzną. Chyba nigdy nie przeżyłem. Możliwe, że jest taka możliwość. Wydaje mi się, że muszą to być odpowiednie charaktery w odpowiednim 'środowisku'. Np. mam koleżankę, bardzo interesującą, tak fizycznie, jak i intelektualnie. Jednak jest szczęśliwa ze swoim mężczyzną. Do głowy by mi nie przyszło psuć dobry związek, tylko dlatego, że chce kobietę. Dla niektórych, może to wyglądać na słabość, na bezradność, a ja uważam to za etycznie poprawne.
Nigdy nie miałem fajnej grupy ludzi, z którymi można się spotkać. Nawet jeśli liczebność mnie satysfakcjonowała, to były jakieś wewnętrzne zatargi, i nie mogliśmy się spotkać wszyscy razem. Nie szaleliśmy. Jeżdżenie we czterech na skuterze, to chyba wszystko. Oczywiście było to gejparty. W ogóle rzadko się spotykaliśmy. Księżpol-Markowicze-Biłgoraj-Tereszpol-Zwierzyniec, niezły rozrzut. Pewnie dlatego.
Samokrytyka - W jakim stopniu jest pozytywna? Mnie raczej stacza do dołu niż motywuje. Przy okazji krytykując samego siebie przy innych, czuję jakbym mówił: dobij mnie, jestem słaby, leżę u twoich stup. Właśnie tego doświadczam w rozmowie na gg.
Jestem aspołeczny, trafiając w środowisko dostosowane pode mnie, potrafię znaleźć sobie kumpli, ale kiedy trafiam między ludzi, którymi gardzę, już nie. Nie potrafię też rozmawiać z kobietami, czasem, kiedy one potrzebują żebym był twardy, mięknę.
Ciepło kobiety, jej zapach, jej oddech, jej smak i jej miłość. Lekarstwo. Wbrew pozorom, nie tylko na problemy psychiczne. Pamiętam, i będę to długo wspominał, kiedy leżałem na łóżku i męczyłem się z bólem brzucha, lekarstwem okazała się kobieta... oczywiście nie jakakolwiek kobieta, ale pominę to. Wystarczyło, że podeszła, i przytuliła się do mnie. Ból miną tak szybko, że nawet nie zauważyłem. Po prostu w pewnej chwili zdałem sobie sprawę, że wyzdrowiałem. Jakie to jest odprężające... morze endorfiny, jedno z najmilszych uczuć których kosztowałem. Tyle jest osób samotnych, czy wolnych, którzy mogliby się poznać, i tak właśnie się 'leczyć'. Takie mikro szczęście, przebywać z kochaną osobą. Lub nawet niekoniecznie kochaną. Kobietą, która jest w stosunku do nas przychylna, i nie mówię tu o rodzinie czy przyjaciółce.
Przyjaźń między kobietą a mężczyzną. Chyba nigdy nie przeżyłem. Możliwe, że jest taka możliwość. Wydaje mi się, że muszą to być odpowiednie charaktery w odpowiednim 'środowisku'. Np. mam koleżankę, bardzo interesującą, tak fizycznie, jak i intelektualnie. Jednak jest szczęśliwa ze swoim mężczyzną. Do głowy by mi nie przyszło psuć dobry związek, tylko dlatego, że chce kobietę. Dla niektórych, może to wyglądać na słabość, na bezradność, a ja uważam to za etycznie poprawne.
Nigdy nie miałem fajnej grupy ludzi, z którymi można się spotkać. Nawet jeśli liczebność mnie satysfakcjonowała, to były jakieś wewnętrzne zatargi, i nie mogliśmy się spotkać wszyscy razem. Nie szaleliśmy. Jeżdżenie we czterech na skuterze, to chyba wszystko. Oczywiście było to gejparty. W ogóle rzadko się spotykaliśmy. Księżpol-Markowicze-Biłgoraj-Tereszpol-Zwierzyniec, niezły rozrzut. Pewnie dlatego.
Samokrytyka - W jakim stopniu jest pozytywna? Mnie raczej stacza do dołu niż motywuje. Przy okazji krytykując samego siebie przy innych, czuję jakbym mówił: dobij mnie, jestem słaby, leżę u twoich stup. Właśnie tego doświadczam w rozmowie na gg.
Jestem aspołeczny, trafiając w środowisko dostosowane pode mnie, potrafię znaleźć sobie kumpli, ale kiedy trafiam między ludzi, którymi gardzę, już nie. Nie potrafię też rozmawiać z kobietami, czasem, kiedy one potrzebują żebym był twardy, mięknę.
niedziela, 8 sierpnia 2010
Florianka, Wieś party
Byłem dzisiaj we Floriance, koniki Biłgorajskie są bardzo przyjazne.
Wczoraj byłem na ognisku. Wieś taka, na jaką się nastawiałem. Dziewczyny wiejskie, tępe, puste, panikary i pindy. Jakaś młoda uczepiła się kolegi... definitywnie piczka ją swędziała... dzisiaj miał jechać przepchać. Na początku były komary, kropiło i nie było drewna. Kiedy impreza się rozkręciła, część koleżanek już się wykruszyła. Po pięciu piwach (dla mnie max, potem rzygam) fajnie się wraca do domu, światło tylko z księżyca i gwiazd, ale "my czterej, po alkoholu możemy zdobywać świat" więc nic nas nie mogło zatrzymać, mogliśmy iść choćby do zwierzyńca.
Wczoraj byłem na ognisku. Wieś taka, na jaką się nastawiałem. Dziewczyny wiejskie, tępe, puste, panikary i pindy. Jakaś młoda uczepiła się kolegi... definitywnie piczka ją swędziała... dzisiaj miał jechać przepchać. Na początku były komary, kropiło i nie było drewna. Kiedy impreza się rozkręciła, część koleżanek już się wykruszyła. Po pięciu piwach (dla mnie max, potem rzygam) fajnie się wraca do domu, światło tylko z księżyca i gwiazd, ale "my czterej, po alkoholu możemy zdobywać świat" więc nic nas nie mogło zatrzymać, mogliśmy iść choćby do zwierzyńca.
sobota, 7 sierpnia 2010
Test psychologiczny
No niestety nie znalazłem wyników 'tego' testu psych. a nie będę go robić drugi raz, bo jest bardzo długi i po angielsku. Pamiętam tylko, że wyszło mi, że jestem dość romantyczny, natomiast żaden zemnie panikarz. HA! Znalazłem! skrzynka gmail-> wysłane, 24 luty do Basia, w załączniku który jest archiwum naszej rozmowy z gg. Oto one:
Extraversion |||||||||||||| 56%
Stability |||||||||||| 43%
Orderliness |||||| 30%
Accommodation |||||||||||||| 56%
Intellectual |||||||||||| 50%
Interdependence |||||||||||||||| 70%
Mystical |||||||||||| 50%
Materialism |||||||||||||||||||| 90%
Narcissism |||||| 30%
Adventurousness |||||||||||| 50%
Work ethic |||||||||| 40%
Conflict seeking |||||| 30%
Need to dominate |||||| 30%
Romantic |||||||||||||||| 70%
Avoidant |||||| 30%
Anti-authority |||||||||| 40%
Wealth |||||||||| 40%
Dependency |||||||||||||| 60%
Change averse |||||||||| 40%
Cautiousness |||||||||||||||| 70%
Individuality |||||||||||||||| 70%
Sexuality |||||||||||||||| 70%
Peter pan complex |||||| 30%
Histrionic |||||||||||| 50%
Vanity |||| 20%
Artistic |||||||||| 40%
Hedonism |||||||||||||| 60%
Physical fitness |||||||||||| 50%
Religious |||||||||||||||||| 80%
Paranoia |||| 20%
Hypersensitivity |||||||||||| 43%
Indie |||||||||||| 50%
Więc ja już mówiłem:
1.Materializm, Religijność
2.Zależność(?), Romantyzm, Roztropność, Seksualność(?)
3.Zależność#2(?), Hedonizm, ekstrawersja*, Porozumiewanie
4.Intelektualizm, Mistycyzm, Żądza przygody(?), 'Histronic'**, Sprawność fizyczna, 'Indie'***
5.Stateczność, Nadwrażliwość, Etyka pracy, Antyautorytaryzm(?), Chęć posiadania(?), Podążanie raczej przewidywalnymi ścieżkami(?), Artyzm
6.Systematyczność, Narcyzm, Konfliktowość, Chęć dominacji, Potrzeba samotności, Kompleks Piotrusia Pana
7.Próżność, Panikarstwo
*-a miałem być Introwertykiem. To może jednak jestem neurotykiem?
**-jakieś niby historyczne zaburzenia osobowości? W ogóle się z tym nie identyfikuję, to raczej moje przeciwieństwo (http://pl.wikipedia.org/wiki/Histrioniczne_zaburzenie_osobowo%C5%9Bci)
***-eksperymentowanie, cynizm, anty-korporacyjność.
Podoba mi się podkreślenie roztropności i romantyzmu. A także minimalizacja próżności, paranoi, narcyzmu czy konfliktowości. Jak widzicie, podzieliłem cechy na trzy grupy: 0-30%, 40-50%, 56-100%, tak mi jakoś przypasowało. Strona testu, wraz z opisami wyników: http://similarminds.com/types/interdependence.html
Extraversion |||||||||||||| 56%
Stability |||||||||||| 43%
Orderliness |||||| 30%
Accommodation |||||||||||||| 56%
Intellectual |||||||||||| 50%
Interdependence |||||||||||||||| 70%
Mystical |||||||||||| 50%
Materialism |||||||||||||||||||| 90%
Narcissism |||||| 30%
Adventurousness |||||||||||| 50%
Work ethic |||||||||| 40%
Conflict seeking |||||| 30%
Need to dominate |||||| 30%
Romantic |||||||||||||||| 70%
Avoidant |||||| 30%
Anti-authority |||||||||| 40%
Wealth |||||||||| 40%
Dependency |||||||||||||| 60%
Change averse |||||||||| 40%
Cautiousness |||||||||||||||| 70%
Individuality |||||||||||||||| 70%
Sexuality |||||||||||||||| 70%
Peter pan complex |||||| 30%
Histrionic |||||||||||| 50%
Vanity |||| 20%
Artistic |||||||||| 40%
Hedonism |||||||||||||| 60%
Physical fitness |||||||||||| 50%
Religious |||||||||||||||||| 80%
Paranoia |||| 20%
Hypersensitivity |||||||||||| 43%
Indie |||||||||||| 50%
Więc ja już mówiłem:
1.Materializm, Religijność
2.Zależność(?), Romantyzm, Roztropność, Seksualność(?)
3.Zależność#2(?), Hedonizm, ekstrawersja*, Porozumiewanie
4.Intelektualizm, Mistycyzm, Żądza przygody(?), 'Histronic'**, Sprawność fizyczna, 'Indie'***
5.Stateczność, Nadwrażliwość, Etyka pracy, Antyautorytaryzm(?), Chęć posiadania(?), Podążanie raczej przewidywalnymi ścieżkami(?), Artyzm
6.Systematyczność, Narcyzm, Konfliktowość, Chęć dominacji, Potrzeba samotności, Kompleks Piotrusia Pana
7.Próżność, Panikarstwo
*-a miałem być Introwertykiem. To może jednak jestem neurotykiem?
**-jakieś niby historyczne zaburzenia osobowości? W ogóle się z tym nie identyfikuję, to raczej moje przeciwieństwo (http://pl.wikipedia.org/wiki/Histrioniczne_zaburzenie_osobowo%C5%9Bci)
***-eksperymentowanie, cynizm, anty-korporacyjność.
Podoba mi się podkreślenie roztropności i romantyzmu. A także minimalizacja próżności, paranoi, narcyzmu czy konfliktowości. Jak widzicie, podzieliłem cechy na trzy grupy: 0-30%, 40-50%, 56-100%, tak mi jakoś przypasowało. Strona testu, wraz z opisami wyników: http://similarminds.com/types/interdependence.html
Blog#2, jedzenie, prace, mój charakter, John Williams
Nie dotrzymałem obietnicy i wracam po paru godzinach... ale myślę, że nikogo tym nie zraniłem?
Zastanawiam się, czy Was nie zdradzić, i nie zacząć pisać równolegle drugiego bloga. Z tą różnicą, że pisałbym go już nie dla siebie, tylko dla siebie :) Już śpieszę z wyjaśnieniem. Pisałbym tam rzeczy, które zwiększałyby moją atrakcyjność. Pisałbym jaki to dobry jestem w judo, jaki jestem głęboko w środku wrażliwy itd. Byłby to blog niby tylko dla mnie, ale wpuszczałbym tu dziewczyny, z którymi się nowo poznałem. Taka ściema, że niby dziele się moimi sekretami, i to tylko z nią! Ona otwiera, i widzi jaki jestem niby zajebisty, że nie mam słabości itd. Nie waliłbym tam mega ściem, bo nie lubię kłamać, ale stawiałbym się w dobrym świetle. Może w ten sposób.
Mam taki pomysł: W rozmowie wychodzi, że mam bloga, kobieta, znana ze swojej ciekawości spyta co to za blog, jeśli nie, później wracam do tego, dodając, że jest osobisty. Nie wierzę, żebym jakiejś panny tym nie zaintrygował. Wystarczy odpowiednio zagadać. Następnie, ona prosi o adres, jeśli nie, to mówisz o nim tak, żeby zechciała tam zaglądnąć. Nie dajemy adresu od razu, ona nie może ot tak sobie wygrać i dopiąć swego. Podroczyć się trochę, i sprzedać adres za coś... jeszcze sam nie wiem co to może być, myślałem np. o tym, że stawia za to piwo czy drinka. Jak to zauważył mój pewien kolega, plusem tego jest to, że umawiamy się w ten sposób, nawet nie musiałem jej zapraszać, sama wpadła w sidła. A potem ona czyta, i już wie z kim ma do czynienia, upewnia się, że nie jesteś frajerem, cieszy się(?) że się spotkamy. Chociaż PUA potrafiło mnie wciągnąć tylko do pewnego stopnia, tak jak wszystko co mnie interesuje, nauczyło mnie paru rzeczy, np. montowania takich diabelskich intryg.
Ale mam ochotę na pizzę... taką z sosem czosnkowym... mmmm... muszę zorganizować pieczenie na dniach. Jak ja nie lubię się kłaść głodny spać :/ 1.kuchnia jest bezpośrednio przy pokoju w którym śpią rodzice, drzwi niewiele tłumią dźwięku czy światła 2. Cierpię na brak apetytu, jedzenie zawsze jest, ale jakoś nic nie mogę wybrać. Może tu chodzi o wybór? W akademiku nie mam wyjścia, jem co jest i, o dziwo, mam apetyt. W lodówce jest konserwa turystyczna, zjadłbym... trochę octu do tego (taki smak pamiętam z pracy w 'kamieniołomie': tania konserwa+ocet+pół chleba) Zjadałem pół bochenka na przerwie, kroiłem go tylko na 5-6 kromek i wcinałem. Apropo, napiszę o moich pracach:
Może z 3 lata temu zbierałem aronię, cena była bardzo wysoka. Zbiera się ją świetnie, duże, twarde jagody, na wysokich krzakach. W 2 czy 3 dni zarobiłem ponad 300zł i kupiłem za to telefon Samsunga z370, służy do teraz, od niedawna mojej mamie.
Następnie opiekowałem się moim młodszym rodzeństwem ciotecznym, coś tam kaski wpadło.
Na feriach 2 lata temu, i potem jeszcze parę razy, pracowałem w 'kamieniołomie'. Jest to taki skład gruzu i ziemi. Podobało mi się, duże ciężarówki, koparki i ładowarki. Trochę się też nadźwigałem i namłotkowałem. Zarobiłem tam na ok. 50% mojego prawa jazdy.
Rok temu, 3 razy pracowałem w Modelu, tylko 3, ale jeździłem wiele razy, tak jest ruletka. 2 razy było spoko, można tak było pracować, jednak za trzecim razem, dostałem bardzo ciężkie stanowisko, pod koniec zmiany słaniałem się na nogach, tylko udawałem że zamiatam (bo Bogu dzięki, ktoś mnie zmienił) zarobiłem koło 130zł.
Po może dwóch miesiącach, pojechałem do Juraty, przypadkiem znalazłem tam pracę, nie planowałem tego. Byłem w pracy 27 razy, zarobiłem 3000zł prościutko na konto, żyłem z napiwków, raz kolo nam dał po 50 euro, nadążacie? Za wniesienie bagaży (jakieś 15 min) dał nam 400zł! Fucken incredible! Ciekawe czy kiedyś jeszcze zrobię taką kasę. Kupiłem sobie Laptopa z myszą i torbą, sporo jeszcze zostało. Zwrotu podatku dostałem 530zł (Jurata + grosze za modela) Kupiłem więc Nokię n95 8gb za 450zł. Za 27 dni pracy, miałem łącznie 3500zł, za napiwki kupiłem też trochę ubrań, naprawdę elegancki miesiąc. Nie byłbym fer, gdybym nie wspomniał, że zawdzięczam to wszystko mojej byłej dziewczynie B.(Tu było pełne imię. Ocenzurowano 31.03.11).
Trochę kasy zarobiłem też pewnie w inny sposób, ale już nie pamiętam. Kilkanaście dni temu 5 dyszek wpadło od Babci za malowanie.
Moja była twierdziła, że jestem materialistą. Robiąc test psychologiczny wyszło mi, że najwyższy wynik miałem za religijność(sic!) (myślę, że to dlatego, że żyję w Polsce, dla polaków pytania powinny być ułożone inaczej) i właśnie materializm. Cóż, sam nie wiem. Co do tego testu, jutro może napiszę Wam moje całe wyniki.
Apropos, http://www.enneagram.pl/ super test!!! Uwielbiam go. Jestem 1 ze skrzydłem 9 (1w9) IDEALISTA bardzo mi się to podoba, tak właśnie siebie widzę (nie mylić z ideałem) Przytoczę opis:
*** http://pl.wikipedia.org/wiki/Introwersja sporo się zgadza, niestety jestem Introwertykiem grupy B, nad czym ubolewam.
Zasady są rzeczywiście dla mnie ważne, ostatnie zdanie wcale nie jest przesadne. Moja była (Nazwę ją ,do cholery, w końcu B.(Tu było pełne imię. Ocenzurowano 31.03.11) lub w skrócie B.) twierdziła, że właśnie czasem tak mam, raczej się przychylam do tego. Przykre, ale chyba prawdziwe. Człowiek z zasadami. Cały ten opis ładnie mnie opisuje. Ogólnie trafny. Tak patrząc na taki bezduszny opis, stwierdzam, że ciężko mnie lubić. Nie ma tu wiele miłych rzeczy o mnie. Zasady? trzeba je mieć, cecha pozytywna, ale w towarzystwie nią raczej nie zabłysnę. Co tego funkcjonalnego ubrania :) właśnie sobie niedawno myślałem, że chętnie bym chodził więcej w moich wojskowych butach i spodniach. Ale właśnie nie zawsze sytuacja na to pozwala. O tak, bardzo wiele z opisu sie zgadza. Czy jestem nieobecny lub wymagający w stresie? Tego nie wiem, może. Natomiast ze zdaniem o rygorze się zgadzam.
CO do John'a Williamsa, geniusz! pisze muzykę filmową do takich dzieł jak: Indiana Jones, Harry Potter, Superman, Odyseja kosmiczna, Gwiezdne Wojny, Ojciec Chrzestny. Naprawdę świetne.
Druga w nocy a jeszcze muszę wziąć prysznic. Zauważyłem, że blog źle pokazuje
godzinę napisania posta. Kolorowych Snów!
P.S. Ojajebie, te 2 ostatnie posty, napisałem na przestrzeni paru godzin, a jest to ok. 2150 słów :)
Zastanawiam się, czy Was nie zdradzić, i nie zacząć pisać równolegle drugiego bloga. Z tą różnicą, że pisałbym go już nie dla siebie, tylko dla siebie :) Już śpieszę z wyjaśnieniem. Pisałbym tam rzeczy, które zwiększałyby moją atrakcyjność. Pisałbym jaki to dobry jestem w judo, jaki jestem głęboko w środku wrażliwy itd. Byłby to blog niby tylko dla mnie, ale wpuszczałbym tu dziewczyny, z którymi się nowo poznałem. Taka ściema, że niby dziele się moimi sekretami, i to tylko z nią! Ona otwiera, i widzi jaki jestem niby zajebisty, że nie mam słabości itd. Nie waliłbym tam mega ściem, bo nie lubię kłamać, ale stawiałbym się w dobrym świetle. Może w ten sposób.
Mam taki pomysł: W rozmowie wychodzi, że mam bloga, kobieta, znana ze swojej ciekawości spyta co to za blog, jeśli nie, później wracam do tego, dodając, że jest osobisty. Nie wierzę, żebym jakiejś panny tym nie zaintrygował. Wystarczy odpowiednio zagadać. Następnie, ona prosi o adres, jeśli nie, to mówisz o nim tak, żeby zechciała tam zaglądnąć. Nie dajemy adresu od razu, ona nie może ot tak sobie wygrać i dopiąć swego. Podroczyć się trochę, i sprzedać adres za coś... jeszcze sam nie wiem co to może być, myślałem np. o tym, że stawia za to piwo czy drinka. Jak to zauważył mój pewien kolega, plusem tego jest to, że umawiamy się w ten sposób, nawet nie musiałem jej zapraszać, sama wpadła w sidła. A potem ona czyta, i już wie z kim ma do czynienia, upewnia się, że nie jesteś frajerem, cieszy się(?) że się spotkamy. Chociaż PUA potrafiło mnie wciągnąć tylko do pewnego stopnia, tak jak wszystko co mnie interesuje, nauczyło mnie paru rzeczy, np. montowania takich diabelskich intryg.
Ale mam ochotę na pizzę... taką z sosem czosnkowym... mmmm... muszę zorganizować pieczenie na dniach. Jak ja nie lubię się kłaść głodny spać :/ 1.kuchnia jest bezpośrednio przy pokoju w którym śpią rodzice, drzwi niewiele tłumią dźwięku czy światła 2. Cierpię na brak apetytu, jedzenie zawsze jest, ale jakoś nic nie mogę wybrać. Może tu chodzi o wybór? W akademiku nie mam wyjścia, jem co jest i, o dziwo, mam apetyt. W lodówce jest konserwa turystyczna, zjadłbym... trochę octu do tego (taki smak pamiętam z pracy w 'kamieniołomie': tania konserwa+ocet+pół chleba) Zjadałem pół bochenka na przerwie, kroiłem go tylko na 5-6 kromek i wcinałem. Apropo, napiszę o moich pracach:
Może z 3 lata temu zbierałem aronię, cena była bardzo wysoka. Zbiera się ją świetnie, duże, twarde jagody, na wysokich krzakach. W 2 czy 3 dni zarobiłem ponad 300zł i kupiłem za to telefon Samsunga z370, służy do teraz, od niedawna mojej mamie.
Następnie opiekowałem się moim młodszym rodzeństwem ciotecznym, coś tam kaski wpadło.
Na feriach 2 lata temu, i potem jeszcze parę razy, pracowałem w 'kamieniołomie'. Jest to taki skład gruzu i ziemi. Podobało mi się, duże ciężarówki, koparki i ładowarki. Trochę się też nadźwigałem i namłotkowałem. Zarobiłem tam na ok. 50% mojego prawa jazdy.
Rok temu, 3 razy pracowałem w Modelu, tylko 3, ale jeździłem wiele razy, tak jest ruletka. 2 razy było spoko, można tak było pracować, jednak za trzecim razem, dostałem bardzo ciężkie stanowisko, pod koniec zmiany słaniałem się na nogach, tylko udawałem że zamiatam (bo Bogu dzięki, ktoś mnie zmienił) zarobiłem koło 130zł.
Po może dwóch miesiącach, pojechałem do Juraty, przypadkiem znalazłem tam pracę, nie planowałem tego. Byłem w pracy 27 razy, zarobiłem 3000zł prościutko na konto, żyłem z napiwków, raz kolo nam dał po 50 euro, nadążacie? Za wniesienie bagaży (jakieś 15 min) dał nam 400zł! Fucken incredible! Ciekawe czy kiedyś jeszcze zrobię taką kasę. Kupiłem sobie Laptopa z myszą i torbą, sporo jeszcze zostało. Zwrotu podatku dostałem 530zł (Jurata + grosze za modela) Kupiłem więc Nokię n95 8gb za 450zł. Za 27 dni pracy, miałem łącznie 3500zł, za napiwki kupiłem też trochę ubrań, naprawdę elegancki miesiąc. Nie byłbym fer, gdybym nie wspomniał, że zawdzięczam to wszystko mojej byłej dziewczynie B.(Tu było pełne imię. Ocenzurowano 31.03.11).
Trochę kasy zarobiłem też pewnie w inny sposób, ale już nie pamiętam. Kilkanaście dni temu 5 dyszek wpadło od Babci za malowanie.
Moja była twierdziła, że jestem materialistą. Robiąc test psychologiczny wyszło mi, że najwyższy wynik miałem za religijność(sic!) (myślę, że to dlatego, że żyję w Polsce, dla polaków pytania powinny być ułożone inaczej) i właśnie materializm. Cóż, sam nie wiem. Co do tego testu, jutro może napiszę Wam moje całe wyniki.
Apropos, http://www.enneagram.pl/ super test!!! Uwielbiam go. Jestem 1 ze skrzydłem 9 (1w9) IDEALISTA bardzo mi się to podoba, tak właśnie siebie widzę (nie mylić z ideałem) Przytoczę opis:
Jedynka z tym skrzydłem ma podobną do dziewiątki aurę spokoju, choć nadal możliwe są u niej wybuchy gniewu. Często jest introwertyczna*** i sprawia wrażenie nieobecnej zupełnie jak piątka. Ma tendencję do tworzenia zasad, które rzadko zadowalają innych, ale to też jest jej siła. Gdy jedynka jest zdrowa, może obiektywnie patrzeć na świat, jest spokojna i powściągliwa w swoich ocenach. W ubiorze często jest bardzo tradycyjna i konserwatywna. Wiele jedynek z tym skrzydłem preferuje ubranie funkcjonalne i odpowiednie do okazji, ale niczym się nie wyróżniające.Co dziwne, właśnie słucham soudtracku z Indiany Jones'a :D w wykonaniu John'a Williamsa, o nim może poniżej.
Gdy jest w stresie, może mieć zbyt wysokie oczekiwania, wymagać od innych rzeczy, które nie są możliwe do realizacji przez przeciętną osobę. Może okazywać polityczne i socjalne opinie, które są logiczne ale bardzo rygorystyczne i całkowicie pozbawione współczucia lub jakichkolwiek innych ludzkich emocji. Najważniejsze stają się zasady, nie zależnie jakim kosztem. Jedynka może być bezlitosna i nieświadomie okrutna.
Słynne jedynki ze skrzydłem dziewięć: Harisson Ford
*** http://pl.wikipedia.org/wiki/Introwersja sporo się zgadza, niestety jestem Introwertykiem grupy B, nad czym ubolewam.
Zasady są rzeczywiście dla mnie ważne, ostatnie zdanie wcale nie jest przesadne. Moja była (Nazwę ją ,do cholery, w końcu B.(Tu było pełne imię. Ocenzurowano 31.03.11) lub w skrócie B.) twierdziła, że właśnie czasem tak mam, raczej się przychylam do tego. Przykre, ale chyba prawdziwe. Człowiek z zasadami. Cały ten opis ładnie mnie opisuje. Ogólnie trafny. Tak patrząc na taki bezduszny opis, stwierdzam, że ciężko mnie lubić. Nie ma tu wiele miłych rzeczy o mnie. Zasady? trzeba je mieć, cecha pozytywna, ale w towarzystwie nią raczej nie zabłysnę. Co tego funkcjonalnego ubrania :) właśnie sobie niedawno myślałem, że chętnie bym chodził więcej w moich wojskowych butach i spodniach. Ale właśnie nie zawsze sytuacja na to pozwala. O tak, bardzo wiele z opisu sie zgadza. Czy jestem nieobecny lub wymagający w stresie? Tego nie wiem, może. Natomiast ze zdaniem o rygorze się zgadzam.
CO do John'a Williamsa, geniusz! pisze muzykę filmową do takich dzieł jak: Indiana Jones, Harry Potter, Superman, Odyseja kosmiczna, Gwiezdne Wojny, Ojciec Chrzestny. Naprawdę świetne.
Druga w nocy a jeszcze muszę wziąć prysznic. Zauważyłem, że blog źle pokazuje
godzinę napisania posta. Kolorowych Snów!
P.S. Ojajebie, te 2 ostatnie posty, napisałem na przestrzeni paru godzin, a jest to ok. 2150 słów :)
piątek, 6 sierpnia 2010
Religia, Kościół, wiara (c.d.), marzenia, czapeczka, zakupy
Podsumowanie nie jest dostępne.
Kliknij tutaj, by wyświetlić tego posta.
środa, 4 sierpnia 2010
Przemówienie Becka, Religia (frag.)
Józef Beck, 5 maja 1939:
Przemądra wypowiedz, odważna. Zgadzam się z nią w 100%.
Bóg, Honor i Ojczyzna.
Z tym, że moim zdaniem, wiara, czy czczenie Boga, nie bazuje na wielogodzinnych modłach na klęczkach, a na szanowaniu bliźniego, na moralności. Nie potrafię zaakceptować ludzi, którzy chodzą do kościółka co niedzielę + jakieś tam nabożeństwa, a chwilę potem obgadują sąsiadów, robią komuś na złość, mszczą się czy zazdroszczą.
Następna rzecz za którą bym ludzi ekskomunikował, to "klękanie" kucając. No proszę Was, kurwa... Przecież to jest brak poszanowania własnego BOGA! Ludzie! Czy wy nie widzicie co robicie? Mając do wyboru, pobrudzenie spodni, stanie, w czasie gdy wszyscy klęczą lub kucnięcie, wybieracie przycupnięcie? Czy spodnie lub to, że się ludzie na was gapią, jest ważniejsze od (niby to) najważniejszej 'rzeczy' w waszym życiu - Boga? Apeluję, nie chcesz pobrudzić spodni? Rozumiem to, postój sobie z poszanowaniem. Nie szmać się!
Proszę też, o dowiedzenie się jak się zachowywać na mszy, to że przeklęczysz więcej czasu niż inni, czy będziesz się żegnał 10 razy w trakcie mszy, nie czyni cie świętym. Czyni cie osobą, która nie rozumie tego co robi, bezmózga! Źle przeżywasz mszę, którą to niby chcesz przeżyć prze-pobożnie. W tym momencie grzeszysz, twój Pan, chce żebyś wiedział co robisz, żebyś był świadomy. Nie chce żebyś leżał krzyżem, czy biczował się. Chce żebyś myślał człowieku!
Kościół nie nauczy cie myśleć. Lepiej jest mu manipulować ludźmi naiwnymi. Chociaż sam Kościół nie jest tak zły jak media Rydzyka. Miłość do Boga wyrażana nienawiścią czy rasizmem? Wplątywanie tego w politykę? I ci ludzie nie widzą w jakim szambie tkwią. Zmierzam do sprawy krzyża przed pałacem Namiestnikowskim. http://demotywatory.pl/1957248/Hipokryzja i chyba nie mam nic do dodania. To jest właśnie sedno sprawy. Brat mówił, że ludzie skandowali "Jarosław! Jarosław" taaa, a Bronek to żyd. Czekajcie, myślałem, że chodzi o krzyż.
Moim zdaniem, przynieśli go tam harcerze, sami na to wpadli, to i niech go sobie zabierają, jest ich. Pisowcy chcą tablicy pamiątkowej? Co ta tablica, do kurwy, zmieni? Co to da? I tak nikt nie zapomni o tej tragedii. Dzieci się będą uczyć tego na historii przez następne 200 lat.
Inny obrazek: Jezus ogląda w Niebie telewizor, widzi ludzi kłócących się o krzyż, za nim stoi Bóg ojciec. Jezus mówi: "Czego chcą ci ludzie? przecież to tylko logo..." +1 odemnie! Tak właśnie, to 'logo'. Idź, i daj bezdomnemu chleb, a nie skandujesz "Jarosław!..." Ty tępy, świętojebliwy fanatyku !
Słyszę żądanie aneksji Gdańska do Rzeszy, z chwilą, kiedy na naszą propozycję, złożoną dn. 26 marca wspólnego gwarantowania istnienia i praw Wolnego Miasta nie otrzymuję odpowiedzi, a natomiast dowiaduje się następnie, że została ona uznana za odrzucenie rokowań – to muszę sobie postawić pytanie, o co właściwie chodzi? Czy o swobodę ludności niemieckiej Gdańska, która nie jest zagrożona, czy o sprawy prestiżowe, czy też o odepchnięcie Polski od Bałtyku, od którego Polska odepchnąć się nie da! (...) Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasza generacja, skrwawiona w wojnach, na pewno na okres pokoju zasługuje. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata, ma swoją cenę, wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor
Przemądra wypowiedz, odważna. Zgadzam się z nią w 100%.
Bóg, Honor i Ojczyzna.
Z tym, że moim zdaniem, wiara, czy czczenie Boga, nie bazuje na wielogodzinnych modłach na klęczkach, a na szanowaniu bliźniego, na moralności. Nie potrafię zaakceptować ludzi, którzy chodzą do kościółka co niedzielę + jakieś tam nabożeństwa, a chwilę potem obgadują sąsiadów, robią komuś na złość, mszczą się czy zazdroszczą.
Następna rzecz za którą bym ludzi ekskomunikował, to "klękanie" kucając. No proszę Was, kurwa... Przecież to jest brak poszanowania własnego BOGA! Ludzie! Czy wy nie widzicie co robicie? Mając do wyboru, pobrudzenie spodni, stanie, w czasie gdy wszyscy klęczą lub kucnięcie, wybieracie przycupnięcie? Czy spodnie lub to, że się ludzie na was gapią, jest ważniejsze od (niby to) najważniejszej 'rzeczy' w waszym życiu - Boga? Apeluję, nie chcesz pobrudzić spodni? Rozumiem to, postój sobie z poszanowaniem. Nie szmać się!
Proszę też, o dowiedzenie się jak się zachowywać na mszy, to że przeklęczysz więcej czasu niż inni, czy będziesz się żegnał 10 razy w trakcie mszy, nie czyni cie świętym. Czyni cie osobą, która nie rozumie tego co robi, bezmózga! Źle przeżywasz mszę, którą to niby chcesz przeżyć prze-pobożnie. W tym momencie grzeszysz, twój Pan, chce żebyś wiedział co robisz, żebyś był świadomy. Nie chce żebyś leżał krzyżem, czy biczował się. Chce żebyś myślał człowieku!
Kościół nie nauczy cie myśleć. Lepiej jest mu manipulować ludźmi naiwnymi. Chociaż sam Kościół nie jest tak zły jak media Rydzyka. Miłość do Boga wyrażana nienawiścią czy rasizmem? Wplątywanie tego w politykę? I ci ludzie nie widzą w jakim szambie tkwią. Zmierzam do sprawy krzyża przed pałacem Namiestnikowskim. http://demotywatory.pl/1957248/Hipokryzja i chyba nie mam nic do dodania. To jest właśnie sedno sprawy. Brat mówił, że ludzie skandowali "Jarosław! Jarosław" taaa, a Bronek to żyd. Czekajcie, myślałem, że chodzi o krzyż.
Moim zdaniem, przynieśli go tam harcerze, sami na to wpadli, to i niech go sobie zabierają, jest ich. Pisowcy chcą tablicy pamiątkowej? Co ta tablica, do kurwy, zmieni? Co to da? I tak nikt nie zapomni o tej tragedii. Dzieci się będą uczyć tego na historii przez następne 200 lat.
Inny obrazek: Jezus ogląda w Niebie telewizor, widzi ludzi kłócących się o krzyż, za nim stoi Bóg ojciec. Jezus mówi: "Czego chcą ci ludzie? przecież to tylko logo..." +1 odemnie! Tak właśnie, to 'logo'. Idź, i daj bezdomnemu chleb, a nie skandujesz "Jarosław!..." Ty tępy, świętojebliwy fanatyku !
poniedziałek, 2 sierpnia 2010
wzrost, moje typy, 'list miłosny'
W środę planuję wymianę pękniętego dowodu. W złamanym mam 178 wzrostu, zmienię sobie na 180... teoretycznie mam jeszcze 7 miesięcy żeby dobić do tego. Myślę, że to wzrost idealny dla faceta. 180+ wiąże się z trudnością w znalezieniu dziewczyny. Inaczej: Wiele fajnych dziewczyn może Cie od razu odrzucić, lub ty będziesz odrzucał niskie dziewczyny. Osobiście 'boję' się dużych kobiet, mam wrażenie, że nie byłbym w stanie się nimi zając... chyba. A może szukam sobie słabych fizycznie kobiet bo sam jestem słaby? W sumie na jedno wychodzi. Może po prostu moja mama jest niska? Podobno szuka się partnerki podobnej do swojej matki. Jeśli już przy tym jestem, moja kobieta nie pali i nie przeklina. Może sobie czasem na to pozwolić, ale wolę żeby to było w moim towarzystwie. Musi być też do tego odpowiedni powód czy okazja. Np. dymek raz w miesiącu w pubie ze znajomymi. Albo przekleństwo przy opowiadaniu kawału czy cytacie. Nie jestem tyranem, rygor, lecz w odpowiednim natężeniu.
Chcę też sobie przypomnieć jaką fajną formą komunikacji między pokłóconymi lub niespełnionymi w związku, są 'listy miłosne', przytoczę wzór z jednej z moich ulubionych książek "Mężczyźni są z Marsa, a Kobiety z Wenus", a figę, bo książkę mam na laptoku! Więc może zrobię to innym razem. W każdym razie piszemy tam, czego oczekujemy, i za co cenimy partnera, co lubimy. Przepraszamy i prosimy.
Padam... jutro kostka c.d.
Chcę też sobie przypomnieć jaką fajną formą komunikacji między pokłóconymi lub niespełnionymi w związku, są 'listy miłosne', przytoczę wzór z jednej z moich ulubionych książek "Mężczyźni są z Marsa, a Kobiety z Wenus", a figę, bo książkę mam na laptoku! Więc może zrobię to innym razem. W każdym razie piszemy tam, czego oczekujemy, i za co cenimy partnera, co lubimy. Przepraszamy i prosimy.
Padam... jutro kostka c.d.
niedziela, 1 sierpnia 2010
Samopoczucie i NLP(frag.)
Obwieszczam uroczyście, że od kilku dni czuję bardzo dobrze. Oczywiście bywało lepiej, ale nie jest mi już źle, śpię spokojnie, a nawet więcej :) 7go szykuje się ognisko, oby było tak fajnie jak wczoraj (dni Tarnogrodu - Zakopower. Koncertu nie słyszałem prawie wcale. Musiałem się nagadać z Ziabką, kumplami i nową koleżanką Anią:))
Ciocia Wikipedia mówi o zarzutach do NLP: [...] Amoralność. Znani przedstawiciele NLP nie oglądali się na względy etyczne. Prawdopodobnie pierwszym takim przypadkiem był jeden z założycieli NLP Richard Bandler, który wsławił się wieloma ekscesami. Po pewnej libacji narkotykowej został oskarżony o morderstwo, jednak uniewinniono go (proces nie wykazał, który z dwóch podejrzanych popełnił zbrodnię) [1]). NLP daje niestety pewne teoretyczne uzasadnienie dla takiej postawy – głosi, że nie da się popełnić błędu, bo "nie ma błędów, są tylko doświadczenia". Tym samym cokolwiek byś zrobił, zrobisz dobrze. Jeśli krzywdzisz innych, to nie jest to błąd, jesteś przecież skuteczny a my wszyscy wzbogaciliśmy się o nowe doświadczenie.[...]
Ja uważam, że jeśli ktoś ma własne, osobiste poczucie moralności, to jest ono niezbywalne (nie mówimy o skrajnościach: zagrożenie życia i inne) i może używać NLP nawet jako narzędzie do pielęgnacji swojej moralności i używać go etycznie. Tak jak NLP można wykorzystać w dobrej sprawie, tak kłamstwem można zdziałać wiele dobrego.
Czytałem ostatnio, że przeciętny człowiek kłamie 2-200 razy dziennie. Co dziwne, kłamcy, są postrzegani jako osoby bardziej towarzyskie. Już dawno się zastanawiałem czy da się żyć bez kłamstwa. Nie, inaczej, czy da się nie grzeszyć jeśli chodzi o kłamanie. (skopałem to zdanie, ale mam lekkiego kaca, proszę o wybaczenie) Bo często albo skłamiemy, albo kogoś obrazimy. Odpowiadając wymijająco, i tak zbliżamy do kłamstwa, lub obrazimy kogoś. Trzeba by było mieć niezłe umiejętności, żeby zawsze wychodzić dobrze z takich sytuacji... o ile w o ogóle się da!
Sprawdziłem, NLP i psycholingwistyka są ze sobą związane, miałem dobre przeczucia. Jednak na razie nie znalazłem żadnego artykułu o tym.
Ciocia Wikipedia mówi o zarzutach do NLP: [...] Amoralność. Znani przedstawiciele NLP nie oglądali się na względy etyczne. Prawdopodobnie pierwszym takim przypadkiem był jeden z założycieli NLP Richard Bandler, który wsławił się wieloma ekscesami. Po pewnej libacji narkotykowej został oskarżony o morderstwo, jednak uniewinniono go (proces nie wykazał, który z dwóch podejrzanych popełnił zbrodnię) [1]). NLP daje niestety pewne teoretyczne uzasadnienie dla takiej postawy – głosi, że nie da się popełnić błędu, bo "nie ma błędów, są tylko doświadczenia". Tym samym cokolwiek byś zrobił, zrobisz dobrze. Jeśli krzywdzisz innych, to nie jest to błąd, jesteś przecież skuteczny a my wszyscy wzbogaciliśmy się o nowe doświadczenie.[...]
Ja uważam, że jeśli ktoś ma własne, osobiste poczucie moralności, to jest ono niezbywalne (nie mówimy o skrajnościach: zagrożenie życia i inne) i może używać NLP nawet jako narzędzie do pielęgnacji swojej moralności i używać go etycznie. Tak jak NLP można wykorzystać w dobrej sprawie, tak kłamstwem można zdziałać wiele dobrego.
Czytałem ostatnio, że przeciętny człowiek kłamie 2-200 razy dziennie. Co dziwne, kłamcy, są postrzegani jako osoby bardziej towarzyskie. Już dawno się zastanawiałem czy da się żyć bez kłamstwa. Nie, inaczej, czy da się nie grzeszyć jeśli chodzi o kłamanie. (skopałem to zdanie, ale mam lekkiego kaca, proszę o wybaczenie) Bo często albo skłamiemy, albo kogoś obrazimy. Odpowiadając wymijająco, i tak zbliżamy do kłamstwa, lub obrazimy kogoś. Trzeba by było mieć niezłe umiejętności, żeby zawsze wychodzić dobrze z takich sytuacji... o ile w o ogóle się da!
Sprawdziłem, NLP i psycholingwistyka są ze sobą związane, miałem dobre przeczucia. Jednak na razie nie znalazłem żadnego artykułu o tym.
Subskrybuj:
Posty (Atom)