Nie jestem w stanie się uczyć tej chemii. Rzygać mi się od niej chce.
Pisząc z moją sąsiadką Pauliną, doszedłem do wniosku, że jestem człowiekiem-parabolą. Ludzie, którzy mnie dobrze nie znają, raczej nie uważają mnie za jakiegoś fajnego/wartościowego/whatever człowieka. Natomiast Ci, którzy poznali mnie lepiej, są dla mnie naprawdę przyjaźni, i wydaje mi się, że mają do mnie duży szacunek. Jak to parabola - ma dwa ramiona, więc muszę też stwierdzić, że poznając mnie baaardzo blisko- będąc moją dziewczyną, nie jest łatwo. Jestem raczej miernym partnerem. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że się mylę.
Nie będę pisał o B., bo potem nie będę mógł zasnąć.
Ola mnie zlała. Hehe, nie wiem co jest zemną. Teoretycznie, jestem spoko partią. Nie piję, nie palę, chodzę sobie do kościółka, w życiu nie uderzę kobiety itd itd. Ale w praktyce, musi mi czegoś brakować. Najpewniej jest to szeroko rozumiane 'szaleństwo', za którym panienki tak przepadają. Ten spontan, te imprezy...
Wiecie, kiedyś po alkoholu, obszedłem z Asią boso miasteczko. Trzeba dodać, że było w chuj zimno. Ale oczywiście to ona zaproponowała. Hm, po alkoholu, jestem przymulony. Nie potrafię zakręcić odpowiednio dziewczyny. Z drugiej strony, bez alkoholu, jestem zbyt sztywny, poważny, nieśmiały.
Ok, kończę, bo zaczyna mi się robić smutno, a jestem na granicy jakiegoś załamania. Chyba idę sobie zjeść coś dobrego... mimo, że nie jestem głodny. 3mta się!
sobota, 19 lutego 2011
wtorek, 15 lutego 2011
Boję się. 8 rzeczy do zaliczenia. W sumie 10, ale 2 to wytrzymka,z którą daję sobie spokój. Jutro exam z chemii. Potem jadę do domu. Mam nadzieję, że dam radę się coś uczyć w Biłgo. I to nie 'coś' tylko na prawdę spoooro. 21-26 mam 5 zaliczeń. Sąsiedzi za ścianą imprezują. Ani się uczyć, ani spać... mógłbym sobie pójść do innego pokoju, ale jak mnie zobaczą z pościelą, to przecież zostanę wyśmiany. I nie jest ważne, jak oni się męczyli z cegłą. Mam nadzieję, że przed północą spacyfikuje ich ochrona. Mają 2 skrzynki piwa. Za godzinę ma do mnie przyjść Panicz... również z piwkiem. Wczoraj, na walentyki, piłem piwko z Krzysiem K.
Dodałem ostatnio na FB taki tekst: 'teraz, gdy już wszystko się spierdoliło, i nic nie mogę na to poradzić, wreszcie mogę odetchnąć z ulgą'. Bardzo zgubne, ale tylko czekam aż jutro oddam kartkę.
Aha, byłem w końcu z Olą w kościele. Bardzo fajna dziewczyna. Przede wszystkim poznana w kościele, a nie na imprezie. Jakoś dziwnie spodobało mi się to, że nie miała obcasów, torebki ani kolczyków. No i miała czapkę na głowie... i zakryte nerki. Bezbarwny lakier na paznokciach... Nie wiem co jest zemną. Hmmm, czy to jest jakaś dojrzałość? Może potrafię patrzeć na duszę, z pominięciem ubrania i dodatków? A może to jakieś niezdrowe skrzywienie? Nienaturalne? Nawet aparat na zębach mi nie przeszkadza. Może tak sobie wmówiłem tą szarą myszkę, brzydulę? Rzeczywiście jestem wypaczony?
O! Koledzy się o piwo pokłócili. 20.30 i koniec imprezy :P Tak to jest, jak się chłopaki napiją. O i widzę, że nie tylko o piwko. Mało brakuje i się będą bić. Inżyniery ... ci nasi sąsiedzi są powaleni. No już dobrze 10-15 nawijają. Góruje 'kurwa' - nic dziwnego. i 'żałosne'- jak w podstawówce. Koniec. Już tylko wewnętrzne komentarze. Fajną mają koleżankę... Może nie z wyglądu, ale usłyszeć taki delikatny głosik pośród tych nastu męskich głosów, jest naprawdę czymś miłym dla ucha. I jak ja się mam uczyć? Znowu nawijają :D Ale jatka.
Zrobiłem wczoraj klucz nasadowy z kartki A4 i kropelki. Muszę nowe narzędzie wymyślić, co by śrubę dokręcić do końca. Na UJocie uczą, że śrubokręt, składa się ze śruby i okrętu ;) Wracam coś patrzeć do chemii.
Nie. Nie mogę. Mam ochotę zwinąć się w kłębek i kołysać się, albo trząść. B.!!! Dlaczego Cie nie ma przy mnie... Wiecie? Nawet nie chodzi mi o to, że B. by mnie pocieszyła. Nie chodzi o litowanie się nade mną. Chodzi o to, że sama jej obecność tak by mnie mobilizowała, podnosiła na duchu... Ale czy sama obecność? Nie, musiała by być dla mnie bliska i ciepła. Tak, w tym sęk. Mam wielką ochotę wydrukować to wszystko, i wysłać Jej paczką. Ale co by to zmieniło? Pewnie był ją zasmucił, może czułaby się bardzo źle. A może raczej byłaby zażenowana? Nie chciałaby tego czytać? Trzecia możliwość, wróciłaby do mnie... ale czy ja tego chcę? Chcę, żeby była szczęśliwa, a ja jej chyba tego nie potrafię dać. A może już nie byłbym taki nudny? Może bym się zakumplował z Jej znajomymi? Boże. Ale jest mi przykro. Niech Panicz szybko przychodzi z tym piwem, bo się rozpłaczę. Mam opis na gg: "mój własny pogrzeb".
Mam olbrzymią ochotę wejść na profil FB B. ale na szczęście się powstrzymuję. Wiem, że spotka mnie tam ból. Nawet głupi wpis jakiegoś kolesia.
Wiecie... ostatnio powiedziałem B., że zabije kolesia który ją skrzywdzi. Coś się w niej ruszyło jak to usłyszała... Ale nie wiem co to było. Głupia obietnica... nie każde skrzywdzenie zasługuje na śmierć. Druga kwestia, czy byłbym w stanie zabić człowieka. Trzecia, czy to nie jest wielka słabość kiedy nienawiść zaślepia rozsądek? Znowu uczucia a logika. Wyłączam Chopina, bo zagłusza go Bon Jovi sąsiadów.
Błagam... niech Ola się mną zainteresuje. Tak bardzo potrzebuję analoga B. Przecież ja uschnę. Czy to jest dojrzałość? Rozsądek? Męska decyzja? Że nie chcę wracać do B.? Bojąc się, że ją skrzywdzę? Zawiodę? Nie będzie szczęśliwa? Oby się nie wpakowała w związek z gościem podobnym do mnie lub gorszym... Ale ja jestem chory... Choroba psychiczna. Mania? Nie, jest lepsze słowo... Słabość, OBSESJA, obłęd, paranoja. Potrzebuję kobiety lub ustabilizowania sytuacji na uczelni... inaczej zdechnę.
Panicz ma już piwo. Mam nadzieję, że Warkę Strong Dwusłodowy. Chyba staje się ona moim ulubionym piwem.
Beznadzieja. Ale mam syf w pokoju. Nie mam czasu sprzątać, jednocześnie nie uczę się. Nie! wyłączam Bloga.
Dodałem ostatnio na FB taki tekst: 'teraz, gdy już wszystko się spierdoliło, i nic nie mogę na to poradzić, wreszcie mogę odetchnąć z ulgą'. Bardzo zgubne, ale tylko czekam aż jutro oddam kartkę.
Aha, byłem w końcu z Olą w kościele. Bardzo fajna dziewczyna. Przede wszystkim poznana w kościele, a nie na imprezie. Jakoś dziwnie spodobało mi się to, że nie miała obcasów, torebki ani kolczyków. No i miała czapkę na głowie... i zakryte nerki. Bezbarwny lakier na paznokciach... Nie wiem co jest zemną. Hmmm, czy to jest jakaś dojrzałość? Może potrafię patrzeć na duszę, z pominięciem ubrania i dodatków? A może to jakieś niezdrowe skrzywienie? Nienaturalne? Nawet aparat na zębach mi nie przeszkadza. Może tak sobie wmówiłem tą szarą myszkę, brzydulę? Rzeczywiście jestem wypaczony?
O! Koledzy się o piwo pokłócili. 20.30 i koniec imprezy :P Tak to jest, jak się chłopaki napiją. O i widzę, że nie tylko o piwko. Mało brakuje i się będą bić. Inżyniery ... ci nasi sąsiedzi są powaleni. No już dobrze 10-15 nawijają. Góruje 'kurwa' - nic dziwnego. i 'żałosne'- jak w podstawówce. Koniec. Już tylko wewnętrzne komentarze. Fajną mają koleżankę... Może nie z wyglądu, ale usłyszeć taki delikatny głosik pośród tych nastu męskich głosów, jest naprawdę czymś miłym dla ucha. I jak ja się mam uczyć? Znowu nawijają :D Ale jatka.
Zrobiłem wczoraj klucz nasadowy z kartki A4 i kropelki. Muszę nowe narzędzie wymyślić, co by śrubę dokręcić do końca. Na UJocie uczą, że śrubokręt, składa się ze śruby i okrętu ;) Wracam coś patrzeć do chemii.
Nie. Nie mogę. Mam ochotę zwinąć się w kłębek i kołysać się, albo trząść. B.!!! Dlaczego Cie nie ma przy mnie... Wiecie? Nawet nie chodzi mi o to, że B. by mnie pocieszyła. Nie chodzi o litowanie się nade mną. Chodzi o to, że sama jej obecność tak by mnie mobilizowała, podnosiła na duchu... Ale czy sama obecność? Nie, musiała by być dla mnie bliska i ciepła. Tak, w tym sęk. Mam wielką ochotę wydrukować to wszystko, i wysłać Jej paczką. Ale co by to zmieniło? Pewnie był ją zasmucił, może czułaby się bardzo źle. A może raczej byłaby zażenowana? Nie chciałaby tego czytać? Trzecia możliwość, wróciłaby do mnie... ale czy ja tego chcę? Chcę, żeby była szczęśliwa, a ja jej chyba tego nie potrafię dać. A może już nie byłbym taki nudny? Może bym się zakumplował z Jej znajomymi? Boże. Ale jest mi przykro. Niech Panicz szybko przychodzi z tym piwem, bo się rozpłaczę. Mam opis na gg: "mój własny pogrzeb".
Mam olbrzymią ochotę wejść na profil FB B. ale na szczęście się powstrzymuję. Wiem, że spotka mnie tam ból. Nawet głupi wpis jakiegoś kolesia.
Wiecie... ostatnio powiedziałem B., że zabije kolesia który ją skrzywdzi. Coś się w niej ruszyło jak to usłyszała... Ale nie wiem co to było. Głupia obietnica... nie każde skrzywdzenie zasługuje na śmierć. Druga kwestia, czy byłbym w stanie zabić człowieka. Trzecia, czy to nie jest wielka słabość kiedy nienawiść zaślepia rozsądek? Znowu uczucia a logika. Wyłączam Chopina, bo zagłusza go Bon Jovi sąsiadów.
Błagam... niech Ola się mną zainteresuje. Tak bardzo potrzebuję analoga B. Przecież ja uschnę. Czy to jest dojrzałość? Rozsądek? Męska decyzja? Że nie chcę wracać do B.? Bojąc się, że ją skrzywdzę? Zawiodę? Nie będzie szczęśliwa? Oby się nie wpakowała w związek z gościem podobnym do mnie lub gorszym... Ale ja jestem chory... Choroba psychiczna. Mania? Nie, jest lepsze słowo... Słabość, OBSESJA, obłęd, paranoja. Potrzebuję kobiety lub ustabilizowania sytuacji na uczelni... inaczej zdechnę.
Panicz ma już piwo. Mam nadzieję, że Warkę Strong Dwusłodowy. Chyba staje się ona moim ulubionym piwem.
Beznadzieja. Ale mam syf w pokoju. Nie mam czasu sprzątać, jednocześnie nie uczę się. Nie! wyłączam Bloga.
niedziela, 13 lutego 2011
Po obejrzeniu teledysku Berryz Koubou - Jingisukan (Dschinghis Khan) zachciałem dziewczyny azjatki. Zwróćcie uwagę, że te dziewczyny nie mają cycków na wierzchu. Nie mają mini-spódniczek. A i tak nie mogę oderwać od nich oczu. Piękne twarzyczki, ładnie uczesane, no i te ruchy, głosiki. Eh, urocze.
Wczoraj siedziałem u Beni kilka godzin, i nawalałem chemię. Dziś wstałem o 12. Piję już trzecią herbatę po rząd. Mimo tego, że wstałem 3h temu, że wziąłem 'sesję', mimo herbat, ogarnia mnie senność.
Pobiegałbym, ale chyba jest ~0*C.
Ola, z którą miałem iść do kościoła, najwyraźniej mnie zlała. Tyle dobrze, że te porażki już mnie nie ruszają. Próbujemy dalej. Zlała mnie, bo nie powaliłem jej gdy widziała mnie pierwszy i zarazem ostatni raz. Trwało to ze 3 min, miałem czapkę na oczach... Hmm tak po prostu jest, dziewczyny trzymają dystans do gości których nie znają... i dobrze.
Pezet / Małolat feat. Małpa "Nagapiłem się" nie słucham takich rzeczy, ale to mi się podoba. Kolo śpiewa m.in o pannach 'dupach rżniętych mechanicznie, absolwentkach dyskotek', tych które umieją kusić. Mówi, że "mają wszystko, czego dusza zabraknie... prócz duszy" - świetny tekst.
Wiecie? tak się ostatnio zastanawiałem: Czy lepiej jak kobieta oddaje się za darmo, czy jak się sprzedaje? Jasne, że obydwa zachowania to patologia, ale zwykle ludzie klasyfikują rzeczy na złe i gorsze. Jak myślicie? Z jednej strony, sprzedając swoje ciało, zdawałoby się, kobieta zostawia sobie jakieś resztki godności. Z drugiej, sam fakt sprzedawania siebie jest bardzo negatywny. Nie wiem czy pisałem. Mój kolega był na dziwkach kilka miesięcy temu. Kumpel stawiał, to skorzystał. Nie będę tego komentować. W każdym razie, panienka do niego mówi: -tam jest prysznic jeśli chcesz -On: -nie trzeba. I wziął się do roboty. Zostawił u niej na stoliczku zegarek. Potem wstydził się po niego wrócić. Niezła nauczka, nie? Był ostro pijany, zastanawiałem się, czy rzeczywiście 'dał radę' w takim stanie. Twierdzi, że jeśli się ma przed sobą (może pod, lub nad sobą? mniejsza...) taką nagą laskę, to to niema znaczenia. May it B.
Śnił mi się dziś mój Breitling :P
Przeczytałem Ewangelię, Objawienie (Apokalipsę) i listy Św. Jana. Wiecie? Po takiej lekturze, polubiłem gościa. Jakoś się z nim 'zaprzyjaźniłem'.
Pawełek dostał od sióstr budzik-kotka. Dziewczynki mówią do niego 'Kiciu' :P Rany, mieć 2 siostry, a mieć brata, to diametralna różnica. Ja do młodego mówię 'pało'.
Żyd, Dawid, Dres cieszy się, że ma wolne piątki w tym semestrze. Eh, ja nawet o tym jeszcze nie myślę. Jeszcze tyle zaliczeń przede mną.
Damn it. Znowu nie wiem czy to pisałem, czy też nie. B. ma/miała dzisiaj egzamin z matematyki. Warunek. Nie zdała w tamtym semestrze. Uważała, że to moja wina. Ponieważ, rozstaliśmy się w trakcie sesji, i nie mogła się skupić. Chciała się rozejść po sesji, ale nie miałem wyboru. Powiedziała coś w stylu: "musimy poważnie porozmawiać, ale po sesji" czułem co wisi w powietrzu, więc nie mogłem tego odroczyć. Przecież to było straszne coś takiego usłyszeć. Tak więc nie czuję, żeby cała wina spoczywała na mnie. Chyba napiszę Jej smsa, żeby napisała mi czy zdała. Szkoda, że nie napisałem wczoraj, życząc powodzenia... A może i dobrze... może bym ją rozproszył.
Boże... Szopen i wspomnienie B. I samotność. Jestem sam na składzie. Panie, daj mi siłę, prowadź.
Codziennie modlę się o szczęście dla B., żeby Jej nikt nie krzywdził w życiu, żeby byłą zdrowa, żeby mogła mieć dzieci, żeby zaliczyła tą sesję. Wcześniej też o dobrego mężczyznę dla Niej, ale to boli mnie za bardzo. Niech to się zawiera w w.w życzeniach.
Chyba jakaś kość mi pękła w nadgarstku.
Iść spytać Paulinę czy by zemną nie pobiegała? Z jednej strony szansa na spędzenie czasu z kobietą, z którą coś jeszcze mogłoby się wykluć, z drugiej, mała szansa na powodzenie. Hmm, z innej, niewiele mam do stracenia.
Myślę, że wiele osób nazwałoby mnie dziwakiem... albo i gorzej. W sercu tylko B., w głowie co chwila inna dziewczyna. Ale co ja mam zrobić? naprawdę innego wyjścia nie widzę.
Idę do Pauliny. Raz kozie... kozłu... Nvm
A macie parę wrzutek na Hałata, mojego dr. od wytrzymki:
-"Niejednemu kozłu Hałat."
-"Przyszedł Hałat do woza."
-"Gdyby Cap nie skakał, belki by nie złamał"
-"Raz Hałatowi świerć" - ale przeżył
-"Wysoki jak brzoza, a głupi jak koza"
-"Na pochyłe belki Kozioł skacze"
Wczoraj siedziałem u Beni kilka godzin, i nawalałem chemię. Dziś wstałem o 12. Piję już trzecią herbatę po rząd. Mimo tego, że wstałem 3h temu, że wziąłem 'sesję', mimo herbat, ogarnia mnie senność.
Pobiegałbym, ale chyba jest ~0*C.
Ola, z którą miałem iść do kościoła, najwyraźniej mnie zlała. Tyle dobrze, że te porażki już mnie nie ruszają. Próbujemy dalej. Zlała mnie, bo nie powaliłem jej gdy widziała mnie pierwszy i zarazem ostatni raz. Trwało to ze 3 min, miałem czapkę na oczach... Hmm tak po prostu jest, dziewczyny trzymają dystans do gości których nie znają... i dobrze.
Pezet / Małolat feat. Małpa "Nagapiłem się" nie słucham takich rzeczy, ale to mi się podoba. Kolo śpiewa m.in o pannach 'dupach rżniętych mechanicznie, absolwentkach dyskotek', tych które umieją kusić. Mówi, że "mają wszystko, czego dusza zabraknie... prócz duszy" - świetny tekst.
Wiecie? tak się ostatnio zastanawiałem: Czy lepiej jak kobieta oddaje się za darmo, czy jak się sprzedaje? Jasne, że obydwa zachowania to patologia, ale zwykle ludzie klasyfikują rzeczy na złe i gorsze. Jak myślicie? Z jednej strony, sprzedając swoje ciało, zdawałoby się, kobieta zostawia sobie jakieś resztki godności. Z drugiej, sam fakt sprzedawania siebie jest bardzo negatywny. Nie wiem czy pisałem. Mój kolega był na dziwkach kilka miesięcy temu. Kumpel stawiał, to skorzystał. Nie będę tego komentować. W każdym razie, panienka do niego mówi: -tam jest prysznic jeśli chcesz -On: -nie trzeba. I wziął się do roboty. Zostawił u niej na stoliczku zegarek. Potem wstydził się po niego wrócić. Niezła nauczka, nie? Był ostro pijany, zastanawiałem się, czy rzeczywiście 'dał radę' w takim stanie. Twierdzi, że jeśli się ma przed sobą (może pod, lub nad sobą? mniejsza...) taką nagą laskę, to to niema znaczenia. May it B.
Śnił mi się dziś mój Breitling :P
Przeczytałem Ewangelię, Objawienie (Apokalipsę) i listy Św. Jana. Wiecie? Po takiej lekturze, polubiłem gościa. Jakoś się z nim 'zaprzyjaźniłem'.
Pawełek dostał od sióstr budzik-kotka. Dziewczynki mówią do niego 'Kiciu' :P Rany, mieć 2 siostry, a mieć brata, to diametralna różnica. Ja do młodego mówię 'pało'.
Żyd, Dawid, Dres cieszy się, że ma wolne piątki w tym semestrze. Eh, ja nawet o tym jeszcze nie myślę. Jeszcze tyle zaliczeń przede mną.
Damn it. Znowu nie wiem czy to pisałem, czy też nie. B. ma/miała dzisiaj egzamin z matematyki. Warunek. Nie zdała w tamtym semestrze. Uważała, że to moja wina. Ponieważ, rozstaliśmy się w trakcie sesji, i nie mogła się skupić. Chciała się rozejść po sesji, ale nie miałem wyboru. Powiedziała coś w stylu: "musimy poważnie porozmawiać, ale po sesji" czułem co wisi w powietrzu, więc nie mogłem tego odroczyć. Przecież to było straszne coś takiego usłyszeć. Tak więc nie czuję, żeby cała wina spoczywała na mnie. Chyba napiszę Jej smsa, żeby napisała mi czy zdała. Szkoda, że nie napisałem wczoraj, życząc powodzenia... A może i dobrze... może bym ją rozproszył.
Boże... Szopen i wspomnienie B. I samotność. Jestem sam na składzie. Panie, daj mi siłę, prowadź.
Codziennie modlę się o szczęście dla B., żeby Jej nikt nie krzywdził w życiu, żeby byłą zdrowa, żeby mogła mieć dzieci, żeby zaliczyła tą sesję. Wcześniej też o dobrego mężczyznę dla Niej, ale to boli mnie za bardzo. Niech to się zawiera w w.w życzeniach.
Chyba jakaś kość mi pękła w nadgarstku.
Iść spytać Paulinę czy by zemną nie pobiegała? Z jednej strony szansa na spędzenie czasu z kobietą, z którą coś jeszcze mogłoby się wykluć, z drugiej, mała szansa na powodzenie. Hmm, z innej, niewiele mam do stracenia.
Myślę, że wiele osób nazwałoby mnie dziwakiem... albo i gorzej. W sercu tylko B., w głowie co chwila inna dziewczyna. Ale co ja mam zrobić? naprawdę innego wyjścia nie widzę.
Idę do Pauliny. Raz kozie... kozłu... Nvm
A macie parę wrzutek na Hałata, mojego dr. od wytrzymki:
-"Niejednemu kozłu Hałat."
-"Przyszedł Hałat do woza."
-"Gdyby Cap nie skakał, belki by nie złamał"
-"Raz Hałatowi świerć" - ale przeżył
-"Wysoki jak brzoza, a głupi jak koza"
-"Na pochyłe belki Kozioł skacze"
piątek, 11 lutego 2011
Hej.
Wczoraj siedzę sobie przy kompie i myślę: ' co by tu porobić ', uczyć mi się nie chciało oczywista. Miałem się wcześnie położyć. Byłem w takiej fajnej melancholijnej zadumie. Wymyśliłem, że pójdę po odkurzacz. Wróciłem, podpiąłem do prądu, nagle ktoś puka, mówię 'proszę' lub 'wejść'. Do pokoju wchodzi z 6-8 dziewczyn z tortem (pączek z wbitą świeczką), 1,5l różnokolorowego alkoholu pędzonego w akademiku, czipsami, sokami, kolą... A ja stoję bez koszulki i z odkurzaczem w ręku. Bardzo miły akcent, tylko, że ta moja melancholia... nie miałem ochoty na taki gwar, tańce itd. Benia się mocno upiła, klęła jak szewc, a trzeba dodać, że był to jej 'pierwszy raz'. Ogólnie dziewczyny piły, klęły, słuchały lejdi gagi i innych sh1tów. Jasne, nie lubię tego, ale się przyzwyczaiłem. Tylko, że akurat wczoraj, marzyłem sobie o mojej kobiecie niczym wiosenna stokrotka. Taka niewinna i lekka.
Moja upragniona kobieta... kaganek nadziei majaczący w otchłani świata codziennego. Sesji, wulgarności.
Nieprzerwanie brzmią w moim pokoju koncerty Szopenowskie.
Nienawidzę jak kobieta się upija. Wczoraj, leżały na mnie we 3. No, może Asia raczej siedziała na mnie. Wątpię, żebym był jakimś specjalnym kolesiem dla niej. Mam wrażenie, że na każdego by tak wlazła. Podobnie było z B. gdy się ostatnio spotkaliśmy. Całowaliśmy się. I od tamtej chwili dręczy mnie świadomość, że dla Niej jestem nikim. I nie boli mnie samo to. Tylko to, że takich 'nikich' jest w jej otoczeniu więcej... i może z każdym potrafi się tak całować? A może nie? Może to nasza wspólna przeszłość? Mam nadzieję... bo jeśli 2 piwa i odwalony kolo (bo odwaliłem się nieźle wtedy) wystarczą B., by robić takie rzeczy... Nie chcę żeby tak było. Mam nadzieję, że nigdy nie zobaczę jej z innym facetem. No chyba, że już mi przejdzie.
Żórawinówka, cytrynówka, Ice'ówka... co za syf. Jeszcze ktoś mi kapną tym słodkim czymś na lapka.
B**** !!!!!!!!!!!!!!! Boże, jak ja tęsknię. Błagam co noc o jakiegoś analoga, substytut... Chcę się wyleczyć z Niej... Albo z Nią być! Panie Boże, daj mi ukojenie.
Mógłbym umrzeć. Z miłości, albo w obronie jakiejś słabej istoty, albo ideałów, religii. Tylko szkoda by mi było Mamy... i innych którzy by płakali. B. też. Bo pewnie by płakała. Pewnie nie byłaby w stanie pójść na mój pogrzeb. Bardzo ich nielubi.
Muszę zdać sesję. Znowu będą wakacje. Wiosna. Praca. Aktywności fizyczne. Kobiety (?) Sesja zimowa jest koszmarem. w ogóle semestr zimowy to nic fajnego. Letni, to jest, kurwa, to.
Czas sobie polać Coca-Colę z lodem. Potem zobaczę, co udało mi się zrealizować z planów, które postawiłem sobie na tamtej sesji. I pokaże Wam jeszcze wycinek z poradni psychologicznej. Dajcie mi 3 min.
Cola i 3 kostki lodu. Piję, bo mam kaca. Niestety kac strasznie mnie męczy. Potrafię cały dzień być struty. 3 kostki to za dużo. Zmieniają smak.
Ostatnie co napisała do mnie Paulina: "I nie smutaj" kurde, jakbym B. słyszał. Jakie to jest cudowne, gdy kochającej Cie osobie zależy na twoim samopoczuciu. Ostatnio gdy widziałem B. powiedziała to, co mówiła zawsze, gdy coś nam się nie układało. "Nie patrz tak na mnie..." Zawsze odpowiadałem 'jak?!' Ale dobrze wiedziałem jak. Patrzyłem Jej tak głęboko w oczy. Nie wiem co myślałem. Chyba nic. Czułem tylko emocje. Miłość, strach, smutek.
Z przychodni psychologiczno-pedagogicznej:
No. Karmi to moje ego.
Zobaczmy co zaplanowałem na tamtej sesji: a nie, to z sierpnia notka.
-Judo? Coś tam pochodziłem, ale wolałbym więcej. -spełnione w 60%
-Praca? Dostałem po znajomości dobrą, jednak mogłem więcej w niej siedzieć. spełnione w 70%
-Salsa i ASG ... Hmm, kupiłem sobie kominiarkę ;) - spełnione 1%
-schronisko? Zgadałem się z pewną Anno, siostrą ubiegłorocznej miss studentek (no może na rok 2009) Ona też chce się wybrać zemną. -spełnione 10%
-chemia. Zdałem ćwiczenia. Nie poszedłem na egzamin, dzisiaj się biorę za naukę, do 16 mam czas. Starostowałem grupie -spełnione 10%
-ogólnie się uczyć? Pff. - spełnione 3%
Cóż. Dobra. Czas Kończyć. Chyba z godzinę już tu piszę.
Wczoraj siedzę sobie przy kompie i myślę: ' co by tu porobić ', uczyć mi się nie chciało oczywista. Miałem się wcześnie położyć. Byłem w takiej fajnej melancholijnej zadumie. Wymyśliłem, że pójdę po odkurzacz. Wróciłem, podpiąłem do prądu, nagle ktoś puka, mówię 'proszę' lub 'wejść'. Do pokoju wchodzi z 6-8 dziewczyn z tortem (pączek z wbitą świeczką), 1,5l różnokolorowego alkoholu pędzonego w akademiku, czipsami, sokami, kolą... A ja stoję bez koszulki i z odkurzaczem w ręku. Bardzo miły akcent, tylko, że ta moja melancholia... nie miałem ochoty na taki gwar, tańce itd. Benia się mocno upiła, klęła jak szewc, a trzeba dodać, że był to jej 'pierwszy raz'. Ogólnie dziewczyny piły, klęły, słuchały lejdi gagi i innych sh1tów. Jasne, nie lubię tego, ale się przyzwyczaiłem. Tylko, że akurat wczoraj, marzyłem sobie o mojej kobiecie niczym wiosenna stokrotka. Taka niewinna i lekka.
Moja upragniona kobieta... kaganek nadziei majaczący w otchłani świata codziennego. Sesji, wulgarności.
Nieprzerwanie brzmią w moim pokoju koncerty Szopenowskie.
Nienawidzę jak kobieta się upija. Wczoraj, leżały na mnie we 3. No, może Asia raczej siedziała na mnie. Wątpię, żebym był jakimś specjalnym kolesiem dla niej. Mam wrażenie, że na każdego by tak wlazła. Podobnie było z B. gdy się ostatnio spotkaliśmy. Całowaliśmy się. I od tamtej chwili dręczy mnie świadomość, że dla Niej jestem nikim. I nie boli mnie samo to. Tylko to, że takich 'nikich' jest w jej otoczeniu więcej... i może z każdym potrafi się tak całować? A może nie? Może to nasza wspólna przeszłość? Mam nadzieję... bo jeśli 2 piwa i odwalony kolo (bo odwaliłem się nieźle wtedy) wystarczą B., by robić takie rzeczy... Nie chcę żeby tak było. Mam nadzieję, że nigdy nie zobaczę jej z innym facetem. No chyba, że już mi przejdzie.
Żórawinówka, cytrynówka, Ice'ówka... co za syf. Jeszcze ktoś mi kapną tym słodkim czymś na lapka.
B**** !!!!!!!!!!!!!!! Boże, jak ja tęsknię. Błagam co noc o jakiegoś analoga, substytut... Chcę się wyleczyć z Niej... Albo z Nią być! Panie Boże, daj mi ukojenie.
Mógłbym umrzeć. Z miłości, albo w obronie jakiejś słabej istoty, albo ideałów, religii. Tylko szkoda by mi było Mamy... i innych którzy by płakali. B. też. Bo pewnie by płakała. Pewnie nie byłaby w stanie pójść na mój pogrzeb. Bardzo ich nielubi.
Muszę zdać sesję. Znowu będą wakacje. Wiosna. Praca. Aktywności fizyczne. Kobiety (?) Sesja zimowa jest koszmarem. w ogóle semestr zimowy to nic fajnego. Letni, to jest, kurwa, to.
Czas sobie polać Coca-Colę z lodem. Potem zobaczę, co udało mi się zrealizować z planów, które postawiłem sobie na tamtej sesji. I pokaże Wam jeszcze wycinek z poradni psychologicznej. Dajcie mi 3 min.
Cola i 3 kostki lodu. Piję, bo mam kaca. Niestety kac strasznie mnie męczy. Potrafię cały dzień być struty. 3 kostki to za dużo. Zmieniają smak.
Ostatnie co napisała do mnie Paulina: "I nie smutaj" kurde, jakbym B. słyszał. Jakie to jest cudowne, gdy kochającej Cie osobie zależy na twoim samopoczuciu. Ostatnio gdy widziałem B. powiedziała to, co mówiła zawsze, gdy coś nam się nie układało. "Nie patrz tak na mnie..." Zawsze odpowiadałem 'jak?!' Ale dobrze wiedziałem jak. Patrzyłem Jej tak głęboko w oczy. Nie wiem co myślałem. Chyba nic. Czułem tylko emocje. Miłość, strach, smutek.
Z przychodni psychologiczno-pedagogicznej:
[...]pomimo dobrej ogólnej inteligencji (inteligencja ogólna mieści sie w przedziale wynikow wysokich) [...] Marcin posiada wybitne zdolności w zakresie umiejętności wychwytywania w postrzeganym materiale istotnych szczegółów, odrozniania detali istotnych od nieistotnych. Równie dobre możliwości uczeń posiada w zakresie myślenia abstrakcyjnego. Ponadto mocną stroną Marcina jest bogaty zasob słownictwa, rachunek pamieciowy, a takze bardzo dobra znajomość norm, zasad i konwenansow społecznych [...]
No. Karmi to moje ego.
Zobaczmy co zaplanowałem na tamtej sesji: a nie, to z sierpnia notka.
-Judo? Coś tam pochodziłem, ale wolałbym więcej. -spełnione w 60%
-Praca? Dostałem po znajomości dobrą, jednak mogłem więcej w niej siedzieć. spełnione w 70%
-Salsa i ASG ... Hmm, kupiłem sobie kominiarkę ;) - spełnione 1%
-schronisko? Zgadałem się z pewną Anno, siostrą ubiegłorocznej miss studentek (no może na rok 2009) Ona też chce się wybrać zemną. -spełnione 10%
-chemia. Zdałem ćwiczenia. Nie poszedłem na egzamin, dzisiaj się biorę za naukę, do 16 mam czas. Starostowałem grupie -spełnione 10%
-ogólnie się uczyć? Pff. - spełnione 3%
Cóż. Dobra. Czas Kończyć. Chyba z godzinę już tu piszę.
czwartek, 10 lutego 2011
Sto lat! 1oo lat! l00 lat! Mam urodziny. Zadzwoniła. Rozmowa raczej bezpłciowa. Mogłem ją inaczej przeprowadzić, ale ważne, że nie było żadnego faila.
De Mono - tamtego lata - przesłuchajcie sobie
-Mistrz Yoda (Zemsta Sithów)
Wiem, że tekst jest kierowany do Jedi, ale czy nie jest prawdą?!
Dzisiaj był egzamin z wiertnictwa. Super impreza. I INIG i GIG, i jeszcze osoby z 3ciego roku. Spora część wydziału. Po examie poszedłem biegać. Sam. Na Błonia, na uszach Anita Lipnicka.
Ale nawala mnie nadgarstek :/ Chyba po treningu. Już ze 3 tygodnie będzie.
Paulina, koleżanka z sylwestrowiska, z którą czasem piszę, powiedziała, że nie rozumie jak mogę pieniędzmi zastępować sobie kobietę. Zdałem sobie sprawę, że to nie tak. Tu chodzi o samopoczucie. Po prostu, brak jednej z MOICH rzeczy (kobieta, kasa, uczelnia) jest osładzany, jeśli mam 2 inne 'rzeczy'. Czuję się bardzo źle, gdy brakuje mi 2ch z nich. Zresztą, jest tak: Mam kasiorę, nie mam problemów na uczelni= dobry humor, czas i pieniądze na kobiety. Jeśli nie mam kasy, a mam pozostałe 'rzeczy', mam motywację i chęć do zarabiania. Jeśli mam kasę i kobietę, to mam motywację i warunki do nauki. It works like this.
Na urodziny od Pawełka dostałem Pilsnera Urquella w butelce. Panicz ma mi załatwić pewną Olę na niedzielną mszę. Od dziadków wpadło 200zł. Jak się z Olą uda, to mi wystarczy :D
Spotkanie po latach... telefon. I nagle coś we mnie powraca.
Dzisiaj stałem przy oknie, patrzyłem na zachodzące słońce. Zachodziło za drzewo i chmury... nie do opisania. Ale wierzcie na słowo, pięknie. Czekam na kobietę, która razem ze mną, zachwyci się czymś podobnym. W milczeniu. Stoimy razem, patrzymy. Ona przede mną, ja oplatam ją ramionami. Patrzymy. Cisza. Albo leżymy i patrzymy, albo słuchamy. Boże. Jest taka na świecie?
Właśnie przyszła bardzo ładna koleżanka Pawełka. Ale tak kurwi... ble, od razu wydaje się brzydsza. Idźże wreszcie.
Chcę takiej, co by zemną słuchała Chopina. Delikatna. Wrażliwa. Głęboka. I ta lekka sukienka i sandałki. Dziewczę jak wiosna.
Elektryczne gitary. Tylko jedno wspomnienie mi przychodzi do głowy. Siedzę na ławce. Za mną żywopłot, przede mną alejka, trawnik pełen stokrotek, port czy stocznia, a dalej morze. Pięknie. Ale mało tego. Na moich kolanach siedzi Ona. I to się, kurwa, liczy! Potem zbieramy kwiatki. Ona robi wianuszek, który utrzymuję się bardzo długo... dobrze pamiętam? Aż do mojego wyjazdu? Leży sobie na spodeczku z wodą, na lodówce. Kocham stokrotki. Nie wiem czy pisałem: Idę sobie Reymonta na uczelnię, albo Z uczelni, mniejsza, bawię się stokrotką, myślę, że jest ona ostatnią w tym roku. Widzę dziewczynę, która rozdaje ulotki. Wyciąga jedną z nich w moim kierunku, ja zatrzymuję się, wyciągam do niej rękę ze stokrotką. Chwila konsternacji, nagle pojawia się uśmiech, bierze ode mnie kwiatka, ja od mniej ulotkę, ona dziękuje. Kocham takie drobnostki.
'Nie mieć do tego głowy' - zacząłem używać tego zwrotu zamiast 'nie mam czasu' bo nie chcę się oszukiwać.
De Mono - tamtego lata - przesłuchajcie sobie
"Raduj się tymi w okół ciebie, którzy przekształcają się w moc. Nie opłakuj ich, nie tęsknij za nimi. Przywiązanie prowadzi do zazdrości, cieniem chciwości jest ono."
-Mistrz Yoda (Zemsta Sithów)
Wiem, że tekst jest kierowany do Jedi, ale czy nie jest prawdą?!
Dzisiaj był egzamin z wiertnictwa. Super impreza. I INIG i GIG, i jeszcze osoby z 3ciego roku. Spora część wydziału. Po examie poszedłem biegać. Sam. Na Błonia, na uszach Anita Lipnicka.
Ale nawala mnie nadgarstek :/ Chyba po treningu. Już ze 3 tygodnie będzie.
Paulina, koleżanka z sylwestrowiska, z którą czasem piszę, powiedziała, że nie rozumie jak mogę pieniędzmi zastępować sobie kobietę. Zdałem sobie sprawę, że to nie tak. Tu chodzi o samopoczucie. Po prostu, brak jednej z MOICH rzeczy (kobieta, kasa, uczelnia) jest osładzany, jeśli mam 2 inne 'rzeczy'. Czuję się bardzo źle, gdy brakuje mi 2ch z nich. Zresztą, jest tak: Mam kasiorę, nie mam problemów na uczelni= dobry humor, czas i pieniądze na kobiety. Jeśli nie mam kasy, a mam pozostałe 'rzeczy', mam motywację i chęć do zarabiania. Jeśli mam kasę i kobietę, to mam motywację i warunki do nauki. It works like this.
Na urodziny od Pawełka dostałem Pilsnera Urquella w butelce. Panicz ma mi załatwić pewną Olę na niedzielną mszę. Od dziadków wpadło 200zł. Jak się z Olą uda, to mi wystarczy :D
Spotkanie po latach... telefon. I nagle coś we mnie powraca.
Dzisiaj stałem przy oknie, patrzyłem na zachodzące słońce. Zachodziło za drzewo i chmury... nie do opisania. Ale wierzcie na słowo, pięknie. Czekam na kobietę, która razem ze mną, zachwyci się czymś podobnym. W milczeniu. Stoimy razem, patrzymy. Ona przede mną, ja oplatam ją ramionami. Patrzymy. Cisza. Albo leżymy i patrzymy, albo słuchamy. Boże. Jest taka na świecie?
Właśnie przyszła bardzo ładna koleżanka Pawełka. Ale tak kurwi... ble, od razu wydaje się brzydsza. Idźże wreszcie.
Chcę takiej, co by zemną słuchała Chopina. Delikatna. Wrażliwa. Głęboka. I ta lekka sukienka i sandałki. Dziewczę jak wiosna.
Elektryczne gitary. Tylko jedno wspomnienie mi przychodzi do głowy. Siedzę na ławce. Za mną żywopłot, przede mną alejka, trawnik pełen stokrotek, port czy stocznia, a dalej morze. Pięknie. Ale mało tego. Na moich kolanach siedzi Ona. I to się, kurwa, liczy! Potem zbieramy kwiatki. Ona robi wianuszek, który utrzymuję się bardzo długo... dobrze pamiętam? Aż do mojego wyjazdu? Leży sobie na spodeczku z wodą, na lodówce. Kocham stokrotki. Nie wiem czy pisałem: Idę sobie Reymonta na uczelnię, albo Z uczelni, mniejsza, bawię się stokrotką, myślę, że jest ona ostatnią w tym roku. Widzę dziewczynę, która rozdaje ulotki. Wyciąga jedną z nich w moim kierunku, ja zatrzymuję się, wyciągam do niej rękę ze stokrotką. Chwila konsternacji, nagle pojawia się uśmiech, bierze ode mnie kwiatka, ja od mniej ulotkę, ona dziękuje. Kocham takie drobnostki.
'Nie mieć do tego głowy' - zacząłem używać tego zwrotu zamiast 'nie mam czasu' bo nie chcę się oszukiwać.
środa, 9 lutego 2011
Gr8. Stoję w miejscu. Geofizyka i matma zawalone. Jutro urodziny, egzamin z wiertnictwa. Trochę brzuch mi urósł. Dużo jem, a nie ruszam się na sesji. Chociaż 2 pierwsze, tegoroczne biegi mam za sobą.
Większość roku jedzie do domu, ja muszę zostać.
Śpię na parterze piętrowego łóżka, na suficie napisałem tekst piosenki 'Love Hurts' ciekawe czy przy remoncie mój twór zniknie.
Boli mnie nadgarstek. Noszę opaskę usztywniającą.
Dostałem paczkę z domu. Same pyszności.
Nie mogę sobie przypomnieć jak wyglądały moje urodziny rok temu. Niestety nie potrafiłem celebrować urodzin, imienin, rocznic i innych świąt z B. ... Muszę to naprawić. Ciekawe czy B. jutro zadzwoni. Ciekawe kto oprócz ciotek i mamy zadzwoni, kto odezwie się na gg.
Jak bardzo potrzebuję teraz kobiety. Tego doładowania, dotyku jej rąk na moim ciele, chciałbym znowu patrzeć w oczy dziewczyny, i widzieć, że się o mnie boi, martwi, że jej na mnie zależy. Miłości.
A może to tylko ułuda? Może miłości nie ma? to kłamstwo? nie potrafię kochać? nic mi ona dobrego nie da?
Nie wiem co ze sobą robić. Dziś się już nie uczę.
Cześć.
Większość roku jedzie do domu, ja muszę zostać.
Śpię na parterze piętrowego łóżka, na suficie napisałem tekst piosenki 'Love Hurts' ciekawe czy przy remoncie mój twór zniknie.
Boli mnie nadgarstek. Noszę opaskę usztywniającą.
Dostałem paczkę z domu. Same pyszności.
Nie mogę sobie przypomnieć jak wyglądały moje urodziny rok temu. Niestety nie potrafiłem celebrować urodzin, imienin, rocznic i innych świąt z B. ... Muszę to naprawić. Ciekawe czy B. jutro zadzwoni. Ciekawe kto oprócz ciotek i mamy zadzwoni, kto odezwie się na gg.
Jak bardzo potrzebuję teraz kobiety. Tego doładowania, dotyku jej rąk na moim ciele, chciałbym znowu patrzeć w oczy dziewczyny, i widzieć, że się o mnie boi, martwi, że jej na mnie zależy. Miłości.
A może to tylko ułuda? Może miłości nie ma? to kłamstwo? nie potrafię kochać? nic mi ona dobrego nie da?
Nie wiem co ze sobą robić. Dziś się już nie uczę.
Cześć.
piątek, 4 lutego 2011
Nie poszedłem na chemię, na wytrzymkę podobnie.
Obejrzałem właśnie 'Dzień świra' po raz któryś. Bez problemu identyfikuję się z bohaterem. 'Jestem w rozsypce','ciągle w biegu, chociaż nigdzie nie dobiegłem', zmęczony. Chcę umrzeć.
Przed moim akademikiem, grupa studentów wali wódę. Pod pocztą. Pewnie nie dadzą mi zasnąć.
Słucham Bach'a.
W poniedziałek jednak 3 zaliczenia... we wtorek następne. Potem już tylko w czwartek i piątek.
Dobra, ogolę się i umyję zęby. Przygotuję barłóg. Paweł się kompie, więc wykorzystam ten czas maksymalnie. Może jeszcze wrócę.
Obejrzałem właśnie 'Dzień świra' po raz któryś. Bez problemu identyfikuję się z bohaterem. 'Jestem w rozsypce','ciągle w biegu, chociaż nigdzie nie dobiegłem', zmęczony. Chcę umrzeć.
Przed moim akademikiem, grupa studentów wali wódę. Pod pocztą. Pewnie nie dadzą mi zasnąć.
Słucham Bach'a.
W poniedziałek jednak 3 zaliczenia... we wtorek następne. Potem już tylko w czwartek i piątek.
Dobra, ogolę się i umyję zęby. Przygotuję barłóg. Paweł się kompie, więc wykorzystam ten czas maksymalnie. Może jeszcze wrócę.
środa, 2 lutego 2011
Rany. Jestem beznadziejny. Przygnębienie. Bezsens. Marazm.
Przez cały dzień NIC. Nawet ściąg nie przygotowałem. Przynajmniej do następnego zaliczenia mam 4 dni. Dowiedziałem się, że w pon. mam 2 rzeczy do zaliczenia! Cudownie! Najlepsze, że jeszcze mogą mi coś dowalić.
Starostowanie męczy. Taki starosta grupy dziekanatowej, nawet mimo tylko jednego przedmiotu. Kurdę. Jestem zjarany. Potrzebowałem tego. Chyba. Spać mi się chce. Niema to jak pisanie do mojej Pani doktor, będąc na haju. Ciągle mi się wydaje, że Maćka nie ma w pokoju. Ale jest. Jutro egzamin. Nic nie umiem. Bez ściąg. Jeszcze dojdzie do tego, że zostanę w łóżku. Kurwa.
Dobra, koniec tego dobrego. Pa
Przez cały dzień NIC. Nawet ściąg nie przygotowałem. Przynajmniej do następnego zaliczenia mam 4 dni. Dowiedziałem się, że w pon. mam 2 rzeczy do zaliczenia! Cudownie! Najlepsze, że jeszcze mogą mi coś dowalić.
Starostowanie męczy. Taki starosta grupy dziekanatowej, nawet mimo tylko jednego przedmiotu. Kurdę. Jestem zjarany. Potrzebowałem tego. Chyba. Spać mi się chce. Niema to jak pisanie do mojej Pani doktor, będąc na haju. Ciągle mi się wydaje, że Maćka nie ma w pokoju. Ale jest. Jutro egzamin. Nic nie umiem. Bez ściąg. Jeszcze dojdzie do tego, że zostanę w łóżku. Kurwa.
Dobra, koniec tego dobrego. Pa
Oooh tak. Właśnie gdy czas nagli najbardziej, znalazłem chwilę na napisanie czegoś na bloczku.
Sesja przewalona. 3 examy, 8 kolosów (w tym 6 zaliczeniowych) i 2 rozmowy ustne.
Hmm co się działo przez ten semestr? Przede wszystkim nic. Byłem na fajnej imprezie w lektorium, która skończyła się miłym finałem, aczkolwiek byłem za bardzo pijany 'by wziąć się za to odpowiednio'.
Spotkałem się z B. 3 razy na świętach... Też bardzo ciekawe zjawisko... ale może o tym kiedy indziej.
Mieszkam z Pawełkiem i Maciusickiem... spoko goście.
Kupiłem sobie spodnie urban camo - są spoko.
Wódeczka ostatnio dobrze schodzi. Czekam aktualnie na dostawę. Widzę, że będzie z tego kasa. Szkoda, że grozi mi za ten interes więzienie.
Słucham ostatnio muzyki klasycznej.
Przestaliśmy pić herbatę z wody z kranu. Kupujemy w bukłakach w 'dronie.
Nie potrafię się uczyć. Kurwa, jak ja mam to wszystko pozaliczać?!
10tego urodziny... a egzamy/zaliczenia mam 7,8,10,11 GZ!
Ciekawe czy B. zadzwoni... ostatnio o tym chyba rozmawialiśmy.
Baaardzo za nią tęsknię. Potrzebuję jej analoga, bo inaczej uschnę.
Poznałem ostatnio miłą Olę, po sesji działam.
Sesja tak mnie przytłacza, że na szczęście jestem w stanie funkcjonować bez kobiety.
Tak sobie ostatnio myślałem, jak wielką błogością, jest odczuwać kobietę WSZYSTKIMI zmysłami. Nie tylko wzrokiem, jak jest to 'przyjęte', nie tylko zapach, dotyk, o których pisałem wcześniej, ale także smak i słuchanie barwy jej głosu... słowa, które tak ciepło muskają cię po uszach. Charakterystyczne smaki..., łaskotanie rzęsami, dotyk miękkich warg, zapach włosów, i ich dotyk gdy są mokre. Widok pięknie umalowanych oczu. Jej lekkiej sukienki. Jej dekoltu dedykowanego tobie. Jej małe stopy, dłonie, uszy, usta.
Wiecie? kiedy na świętach siedzieliśmy przytuleni (tak, doszło do tego, a nawet więcej, ale to kiedy indziej) serce znowu waliło mi jak młotem 5kg. Oczywiście B. to czuła... rozmawialiśmy o tym. Byłem pewien, że tak jak kiedyś, nie czułbym zimna przy niej. Promieniowałbym ciepłem... tak było. Może to rzeczywiście miłość?
Aha! byłem na sylwestrowisku chrześcijańskim! Przedziwne przeżycie. Zmienił mnie trochę ten wyjazd. Całkiem inny świat, ludzie.
Boli mnie łokieć i nadgarstek, a od ostatniego treningu minęły już ponad 2 tygodnie.
W lewym oku widzę jakąś kropkę. Okulistka twierdzi, że to ze stresu. Nie mogę też chodzić na siłownię. Ale myślę, że po sesyjnym stresie, będę się mógł przejść.
Zacząłem pić mleko. Jadam płatki, pijam kakao.
Trochę palę. Średnio pewnie fajka na 3-4 dni. Może teraz będę palił więcej - sesja.
Kilka razy zjarałem się zielonym. Wreszcie taki towar, że poczułem, że mnie kopnęło.
Starostuje pościgówce z chemii. Ludzie nabrali do mnie większego szacunku, poznałem parę osób.
Zbliżyłem się do ludzi ze zdemontowanej gr V, których podłączyli do naszej.
Mam za krótką poszwę... irytuje mnie to strasznie. Nie chcę myśleć co czują osoby, które mają 185+cm/wz.
Nie chcę być sam. Potrzebuję kobiety.
Markuję pracę. Siedzę już powiedzmy 6h, nie nauczyłem się NIC! Po prostu nie umiem się uczyć. Powinienem zacząć przed sesją. Jestem przerażony. Chciałbym odpłynąć, przytulając JĄ do siebie. Zapomnieć o świecie. Nachodzą mnie myśli, żeby zadzwonić do B., umówić się z nią, prosić o pocieszenie w postaci bliższego kontaktu z nią. Ale boję się kilku rzeczy: 1. Może ma już kogoś -> odmówi mi z tego powodu -> baaardzo by mnie to uderzyło. 2. Nie chcę, żeby znowu się zemną żegnała. Ją to bardziej boli niż mnie. Nie wiem, czy bezpośrednio ją. Czy boli ją to, że mnie boli. 3. Znowu dostałbym reseta. Czas - który niby leczy rany - otwarby stare blizny. Sam nie wiem. Ale może w poszukiwaniu endorfin, poproszę ją o spotkanie... tylko nie wiem gdzie. Do siebie pewnie nie będzie chciała. Do mnie też. Nie wiem. Jeśli zadzwoni koło 10tego, to może zagadam o to. Jeśli nie zadzwoni, to znak, że nie chce mnie widzieć.
Słucham właśnie arię z III etiudy orkiestrowej Bacha. Smutne.
Dobrze. Czas wracać do markowania. Jeszce tylko zjem sobie obiadową jajecznicę.
Boże. Ulecz mą duszę. Dopomóż. Prowadź. Chcę zdać sesję i znaleźć sobie kobietę.
Sesja przewalona. 3 examy, 8 kolosów (w tym 6 zaliczeniowych) i 2 rozmowy ustne.
Hmm co się działo przez ten semestr? Przede wszystkim nic. Byłem na fajnej imprezie w lektorium, która skończyła się miłym finałem, aczkolwiek byłem za bardzo pijany 'by wziąć się za to odpowiednio'.
Spotkałem się z B. 3 razy na świętach... Też bardzo ciekawe zjawisko... ale może o tym kiedy indziej.
Mieszkam z Pawełkiem i Maciusickiem... spoko goście.
Kupiłem sobie spodnie urban camo - są spoko.
Wódeczka ostatnio dobrze schodzi. Czekam aktualnie na dostawę. Widzę, że będzie z tego kasa. Szkoda, że grozi mi za ten interes więzienie.
Słucham ostatnio muzyki klasycznej.
Przestaliśmy pić herbatę z wody z kranu. Kupujemy w bukłakach w 'dronie.
Nie potrafię się uczyć. Kurwa, jak ja mam to wszystko pozaliczać?!
10tego urodziny... a egzamy/zaliczenia mam 7,8,10,11 GZ!
Ciekawe czy B. zadzwoni... ostatnio o tym chyba rozmawialiśmy.
Baaardzo za nią tęsknię. Potrzebuję jej analoga, bo inaczej uschnę.
Poznałem ostatnio miłą Olę, po sesji działam.
Sesja tak mnie przytłacza, że na szczęście jestem w stanie funkcjonować bez kobiety.
Tak sobie ostatnio myślałem, jak wielką błogością, jest odczuwać kobietę WSZYSTKIMI zmysłami. Nie tylko wzrokiem, jak jest to 'przyjęte', nie tylko zapach, dotyk, o których pisałem wcześniej, ale także smak i słuchanie barwy jej głosu... słowa, które tak ciepło muskają cię po uszach. Charakterystyczne smaki..., łaskotanie rzęsami, dotyk miękkich warg, zapach włosów, i ich dotyk gdy są mokre. Widok pięknie umalowanych oczu. Jej lekkiej sukienki. Jej dekoltu dedykowanego tobie. Jej małe stopy, dłonie, uszy, usta.
Wiecie? kiedy na świętach siedzieliśmy przytuleni (tak, doszło do tego, a nawet więcej, ale to kiedy indziej) serce znowu waliło mi jak młotem 5kg. Oczywiście B. to czuła... rozmawialiśmy o tym. Byłem pewien, że tak jak kiedyś, nie czułbym zimna przy niej. Promieniowałbym ciepłem... tak było. Może to rzeczywiście miłość?
Aha! byłem na sylwestrowisku chrześcijańskim! Przedziwne przeżycie. Zmienił mnie trochę ten wyjazd. Całkiem inny świat, ludzie.
Boli mnie łokieć i nadgarstek, a od ostatniego treningu minęły już ponad 2 tygodnie.
W lewym oku widzę jakąś kropkę. Okulistka twierdzi, że to ze stresu. Nie mogę też chodzić na siłownię. Ale myślę, że po sesyjnym stresie, będę się mógł przejść.
Zacząłem pić mleko. Jadam płatki, pijam kakao.
Trochę palę. Średnio pewnie fajka na 3-4 dni. Może teraz będę palił więcej - sesja.
Kilka razy zjarałem się zielonym. Wreszcie taki towar, że poczułem, że mnie kopnęło.
Starostuje pościgówce z chemii. Ludzie nabrali do mnie większego szacunku, poznałem parę osób.
Zbliżyłem się do ludzi ze zdemontowanej gr V, których podłączyli do naszej.
Mam za krótką poszwę... irytuje mnie to strasznie. Nie chcę myśleć co czują osoby, które mają 185+cm/wz.
Nie chcę być sam. Potrzebuję kobiety.
Markuję pracę. Siedzę już powiedzmy 6h, nie nauczyłem się NIC! Po prostu nie umiem się uczyć. Powinienem zacząć przed sesją. Jestem przerażony. Chciałbym odpłynąć, przytulając JĄ do siebie. Zapomnieć o świecie. Nachodzą mnie myśli, żeby zadzwonić do B., umówić się z nią, prosić o pocieszenie w postaci bliższego kontaktu z nią. Ale boję się kilku rzeczy: 1. Może ma już kogoś -> odmówi mi z tego powodu -> baaardzo by mnie to uderzyło. 2. Nie chcę, żeby znowu się zemną żegnała. Ją to bardziej boli niż mnie. Nie wiem, czy bezpośrednio ją. Czy boli ją to, że mnie boli. 3. Znowu dostałbym reseta. Czas - który niby leczy rany - otwarby stare blizny. Sam nie wiem. Ale może w poszukiwaniu endorfin, poproszę ją o spotkanie... tylko nie wiem gdzie. Do siebie pewnie nie będzie chciała. Do mnie też. Nie wiem. Jeśli zadzwoni koło 10tego, to może zagadam o to. Jeśli nie zadzwoni, to znak, że nie chce mnie widzieć.
Słucham właśnie arię z III etiudy orkiestrowej Bacha. Smutne.
Dobrze. Czas wracać do markowania. Jeszce tylko zjem sobie obiadową jajecznicę.
Boże. Ulecz mą duszę. Dopomóż. Prowadź. Chcę zdać sesję i znaleźć sobie kobietę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)