środa, 2 marca 2011

Ola odpisała i to mile, ale niestety nie przyjęła mnie już do znajomych. Rozkminiałem z Pawełkiem co to może oznaczać (przyjęła inne osoby, a mnie nie) a) znaczy to odwal się, nie mam ochoty cie znać b) mam zasady, że jako znajomego oznaczam osobę, którą/ z którą [coś tam] ew. c) przeoczenie, albo inne podobne temu... np. jakiś błąd FB.

Do zaliczenia jeszcze teoria z chemii (ustnie), egzamin z matematyki (o ile p. mgr da mi zalke) i Mr. Dariusz K. - kolos zaliczeniowy z PKMu.

Cudowny semestr letni rozpoczęty. Z każdym dniem będzie coraz fajniej. Coraz cieplej.

Jestem coraz bardziej zdecydowany na zaproszenie B. na noc do mnie. Maciek jedzie do domu, Pawełka wyeksmituję gdzieś, posprzątam pokój, kupię wino. Myślałem o świecach, ale do cholery to jest moja byłą dziewczyna, a nie aktualna czy przyszła (chociaż... życie różnie się plecie) Pytanie tylko, czy Ona zechce. Może już mieć chłopaka, albo być w bliskim temu stadium. Jest też opcja, że nie będzie chciała zemną spać ze względów etycznych nie dotyczących zdrady. Może z lęku przed kolejnym rozstaniem? Może ze strachu przed powrotem? hehe, ciekawe nie? Bać się jednocześnie rozstania, jak i powrotu. Jest jeszcze jedno 'ale'. W sumie 2: 1. Czy nie skrzywdzę Jej tym a)możemy się zapomnieć, a potem Ona będzie żałować b) wspomniane już rozstanie 2. Czy wyjdzie to na dobre mi? Może otworzy lekko przyschnięte rany. Zawróci w głowie, odświeży mi Jej obraz.
Zawsze jest też prawdopodobność, że coś spieprzę. I będę się wstydził, zmieni o mnie zdanie, nie mówiąc o wspomnianym już skrzywdzeniu Jej. Jak wiecie, lub nie, jednym z moich życiowych priorytetów jest właśnie NIE krzywdzenie B..

Napisałem mojej koleżance z Miastka, co by w razie mojej śmierci, wysłała ten blog, w formie papierowej, pocztą do B. (fajnie długie zdanie złożone, nie?) Hmmm, może trzeba zweryfikować ten pomysł? Przecież mogę ją bardzo zranić. Na wszelki wypadek: " PRZEPRASZAM B.!". Ale komu jak nie Jej, mogę powierzyć najbardziej wartościową pamiątkę po mnie? Chyba nie mamie...

B. nie lubiła jak wspominałem o swojej śmierci. Hm, chyba wolała o tym nie myśleć. Nie wiem dlaczego, takie myśli pewnie by Ją dołowały.

Kurwa. Lubię się żalić kobietom. Przecież to takie żałosne... w moim stylu. Podświadomie działam na ich litość, Boże, nie pozwól mi... To jak wzbudzałem w B. poczucie winy... okaz mojej słabości. Nie potrafiłem inaczej na Nią działać. Może teraz demonizuję, ale dużo w tym prawdy... ŻAŁOSNE.

Demotywator, który wbił mi się w serce ząbkowanym bełtem:
" -A sernik lubisz?
-a umiesz zrobić?
-nie, ale jak lubisz, to się nauczę"
Nie potrafię wyrazić co czuję kiedy go widzę. Aż normalnie mnie wzrusza. Jest tak cudowny. Jest esencją tego, co chciałbym usłyszeć teraz... nie, no może nie w tej chwili... nie od jakiejkolwiek. Chciałbym to usłyszeć od kobiety, z którą jestem już jakiś czas... i ma mi za co zrobić ten sernik. Eh. Chyba wyzyskuje swoje kobiety. Chcę matki i kochanki. Pisałem już o tym pewnie ze 2 razy. Sernik, sernik... a co ty, kurwa, Marcin ofiarowujesz w zamian? Powiedzcie mi: co dają faceci swoim kobietom? Bo ja nie wiem. Co mam robić, jaki być, żeby kobieta chciała zrobić mi sernik? Chyba nie dawałem B. za wiele. Nie wiem co jej dawałem. Przytulałem ją tak często, i to z własnej woli, że nawet tego nie traktowała jako prezentu. Jest mi przykro. Coraz bardziej widzę, jak jestem beznadziejny w związku. -> jak skrzywdziłem B. Wybacz mi. Kolorowych snów Skarbie Złoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz