Why does my heart feel so bad? Bo nie ma Cie. B. jestem chory na Twoim punkcie!
Myślicie, że dobrym pomysłem byłoby dać tego bloga B. po mojej śmierci? Duża szansa, że bym ją skrzywdził. Już bym nie żył, a ostatnią rzeczą, jaką bym jej zrobił, to właśnie krzywda... Kurwa. Ale może jednak powinna wiedzieć?
Wiecie? kiedyś w Biłgo umarła dziewczyna. Poetka. Jakaś siksa... wtedy w moim wieku, może 14-15. Pośmiertnie wydali jej tomik. Wyobrażam sobie, że po mojej śmierci, ktoś inny niż rodzina, chcieliby przeczytać Bloczek. Okrojony oczywiście z niektórych fragmentów. Pozmieniane nazwiska itd. Właśnie ocenzurowałem Blog. Wyrzuciłem pełne imię B., bo pojawiło się z 4-5 razy. Nie wiem dlaczego Przecież każdy wie o kogo chodzi. A jeśli nie, to równie dobrze mogło zostać pełne imię. Czuję się jednak bezpieczniejszy w takiej formie. Czuję, że nie obdzieram Jej totalnie z prywatności.
Chyba założę hasło, co by nikt tu nie mógł wchodzić, prócz mojej koleżanki z dalekiej krainy. Muszę mieć kogoś, kto zaopiekowałby się moim Bloczkiem jakbym umarł, albo był ciężko okaleczony. Stał się warzywem czy coś.
Jutro wolny dzień, a muszę wstać o 8,45 :(
Zaprosiłem do kina koleżankę. Odp. że jedzie do domu. Czuję się u niej spalony.
B. nie lubiła jak mówiłem o swojej śmierci. Nie wiem dlaczego nie chciała sobie tego wizualizować. Może jest łatwiej mówić o swojej śmierci, niż wyobrażać sobie co by to oznaczało dla bliskiej osoby. Nie nazwę 'kochającej' bo nie wiem co między nami było. Gdybym Ją kochał, nie byłbym dla niej taki zły. A Ona dla mnie... Wiecie? pisałem już pewnie tu taki cytat: Kobieta szuka niegrzecznego faceta, który będzie dla niej grzeczny, a facet grzecznej dziewczynki, która będzie dla niego niegrzeczna. Baaardzo trafne imo. Tylko że, ja byłem grzecznym chłopcem który był niegrzeczny dla Niej, a ona niegrzeczną dziewczynką, która udawała grzeczną dla mnie. Bez sens... to przykre. Nie ma racji bytu. A jednak Kurwa myślę o Niej.
Kolorowych snów Miśki Kolorowe. Niewplątajcie się nigdy w takie gówno jak ja.
czwartek, 31 marca 2011
środa, 30 marca 2011
Miałem napisać coś o B. co zatytułowałem skrótowo "szcze B." hmm może chodziło o słowo 'szczegół' albo jego inne formy. Have no idea ;(
Miałem też napisać o moim ostatnim gej party. Kupiliśmy sobie po 5 piw, i waliliśmy w czerwonej, dwudrzwiowej piździe Levego. Najpierw nad zalewem, a potem na baltonie. Mało brakowało, a zhaltowała by nas policja... bo szliśmy przez środek skrzyżowania z piwem w ręku. Na szczęście byli chyba zajęci czymś innym. Nie widzieliśmy się w chuj czasu w takim składzie. Wszyscy skończyliśmy sesję w miarę pozytywnie. Eh kurwa, nie chce mi się pisać.
Poznałem fajną Martynę, ale zgadnijcie co? 2 lata starsza! Kurwa, a jakże by inaczej.
Poznałem też pannę mojego kumpla Oskara. Asia. Moje ulubione imię. Śliczne dziewczę... i fajne ;) siostra innego kumpla - Krzycha. Wszystko fajnie, tylko nie jest moją kobietą.
Czuję się ostatnio dobrze, jeśli chodzi o psychę. Nie mam problemów z kasą ani na uczelni - mam zapewnione 2 z 3 moich potrzeb. Tak więc moja teoria się sprawdza. W tej chwili, tylko kobiety mi trzeba. Takiej Joanny-Małgorzaty. Wypiłem dwa piwa i padam na ryj ze zmęczenia. Idę się okąpać zaraz chyba.
Boże! daj mi Ewę!
Miałem też napisać o moim ostatnim gej party. Kupiliśmy sobie po 5 piw, i waliliśmy w czerwonej, dwudrzwiowej piździe Levego. Najpierw nad zalewem, a potem na baltonie. Mało brakowało, a zhaltowała by nas policja... bo szliśmy przez środek skrzyżowania z piwem w ręku. Na szczęście byli chyba zajęci czymś innym. Nie widzieliśmy się w chuj czasu w takim składzie. Wszyscy skończyliśmy sesję w miarę pozytywnie. Eh kurwa, nie chce mi się pisać.
Poznałem fajną Martynę, ale zgadnijcie co? 2 lata starsza! Kurwa, a jakże by inaczej.
Poznałem też pannę mojego kumpla Oskara. Asia. Moje ulubione imię. Śliczne dziewczę... i fajne ;) siostra innego kumpla - Krzycha. Wszystko fajnie, tylko nie jest moją kobietą.
Czuję się ostatnio dobrze, jeśli chodzi o psychę. Nie mam problemów z kasą ani na uczelni - mam zapewnione 2 z 3 moich potrzeb. Tak więc moja teoria się sprawdza. W tej chwili, tylko kobiety mi trzeba. Takiej Joanny-Małgorzaty. Wypiłem dwa piwa i padam na ryj ze zmęczenia. Idę się okąpać zaraz chyba.
Boże! daj mi Ewę!
poniedziałek, 28 marca 2011
Jadę sobie właśnie do krk. W domu było spoko. Potrzebowałem tej zmiany środowiska. Czułem się naprawdę dobrze.
Częściowo z powodu nabrania nowej motywacji dzięki przeczytaniu najnowszego CKMa, oraz numeru z września czy października 2010.
Byliśmy wczoraj nad rzeką. Ojciec chodził sobie z wykrywaczem, a ja walnąłem się na utrawionej skarpie. Zasnąłem. Każdemu polecam.
Wiosenne słoneczko czy jednoczesnym chłodnym wietrze. Nad rzeką. Mega.
Zmieniam po raz kolejny typ MOJEGO samochodu. Teraz wzięła mnie faska na Mustanga I lub II generacji. Tylko czerwone cabrio. Jako drugi - BMW limuzyna
Obudziłem się dziś o 00.30. Śnił mi się pewnego rodzaju koszmar: Zadzwoniła do mnie B. mówiąc, że chce się spotkać, czy tam potrzebuje jakiejś pomocy
Oczywiście zgodziłem się. Przyjechała do mnie z jakimś kolesiem. Otworzyłem im bramę. Nagle wyłania się następnych 2 kolesi, uśmiech na ustach pierwszego
i B. znika. Okazuje się, że porwali ją, a teraz mnie chcą wykożystać jako kierowcę. Ostatnie co zrobiłem przed wsiądnięcim do samochodu,
to schowałem do kieszeni śróbokręt, z myślą użycia go jako sztylety.
Ale trzęsie.
Po przebudzeniu wysłąłem B. smsa: Znowu koszmar. Puść sygnała, jeśli wszystko w porządku." Może to troche żałosne, ale jebać to. Puściła o 6.59.
Przyśniła mi się pewnie dlatego, że wieczorem oglądałem program, gdzie laska nazywała się też na B. ... pewne zdrobnienie B. Miała taką samą
kurteczkę, i podobnie spięte włosy.
Jestem tylko dumny, że chciałem walczyć, schowałem śróbokręt. Szkoda, że nie zdążyłem, ale nie moja wina, że się obudziłem.
Jeździłem do Stalowej, a po 2 dniach do Lublina. W lbl niechciał mi odpalic Lanos. Co prawda wykminiłem jak go odpalić, ale przypomniała mi się pewna przykra rzecz. Nie znam się na mechanice samochodowej! Zresztą na wielkiej ilości rzeczach, które facet powinien umieć naprawić. Żałuję w chuj, że ojciec albo mnie tego nie uczył
albo nawet w ogóle naprawiał coś sam. Nawet nie stałem obok. Mogę to nadrobić tylko w minimalnym stopniu. Szkoda.
Wiecie, już dawno chiałem napisać o pewnym procederze: B. niby niegrzeczna dziewczynka, a do kościółka biega. Spowiada się, przyjmuje komunie,
działała w jakiejś przy kościelnej katolickiej organizacji, jest (była?) zdystansowana do tematu seksualności... w ogólne dlamnei to było niepojęte
Ponieważ sama uwodziła, kusiła, lubi facetów itd. Ale jak co do czego, to kicha. Nie czaje kurwa.
Janów Lubelski. 15 min przerwy. bb
Częściowo z powodu nabrania nowej motywacji dzięki przeczytaniu najnowszego CKMa, oraz numeru z września czy października 2010.
Byliśmy wczoraj nad rzeką. Ojciec chodził sobie z wykrywaczem, a ja walnąłem się na utrawionej skarpie. Zasnąłem. Każdemu polecam.
Wiosenne słoneczko czy jednoczesnym chłodnym wietrze. Nad rzeką. Mega.
Zmieniam po raz kolejny typ MOJEGO samochodu. Teraz wzięła mnie faska na Mustanga I lub II generacji. Tylko czerwone cabrio. Jako drugi - BMW limuzyna
Obudziłem się dziś o 00.30. Śnił mi się pewnego rodzaju koszmar: Zadzwoniła do mnie B. mówiąc, że chce się spotkać, czy tam potrzebuje jakiejś pomocy
Oczywiście zgodziłem się. Przyjechała do mnie z jakimś kolesiem. Otworzyłem im bramę. Nagle wyłania się następnych 2 kolesi, uśmiech na ustach pierwszego
i B. znika. Okazuje się, że porwali ją, a teraz mnie chcą wykożystać jako kierowcę. Ostatnie co zrobiłem przed wsiądnięcim do samochodu,
to schowałem do kieszeni śróbokręt, z myślą użycia go jako sztylety.
Ale trzęsie.
Po przebudzeniu wysłąłem B. smsa: Znowu koszmar. Puść sygnała, jeśli wszystko w porządku." Może to troche żałosne, ale jebać to. Puściła o 6.59.
Przyśniła mi się pewnie dlatego, że wieczorem oglądałem program, gdzie laska nazywała się też na B. ... pewne zdrobnienie B. Miała taką samą
kurteczkę, i podobnie spięte włosy.
Jestem tylko dumny, że chciałem walczyć, schowałem śróbokręt. Szkoda, że nie zdążyłem, ale nie moja wina, że się obudziłem.
Jeździłem do Stalowej, a po 2 dniach do Lublina. W lbl niechciał mi odpalic Lanos. Co prawda wykminiłem jak go odpalić, ale przypomniała mi się pewna przykra rzecz. Nie znam się na mechanice samochodowej! Zresztą na wielkiej ilości rzeczach, które facet powinien umieć naprawić. Żałuję w chuj, że ojciec albo mnie tego nie uczył
albo nawet w ogóle naprawiał coś sam. Nawet nie stałem obok. Mogę to nadrobić tylko w minimalnym stopniu. Szkoda.
Wiecie, już dawno chiałem napisać o pewnym procederze: B. niby niegrzeczna dziewczynka, a do kościółka biega. Spowiada się, przyjmuje komunie,
działała w jakiejś przy kościelnej katolickiej organizacji, jest (była?) zdystansowana do tematu seksualności... w ogólne dlamnei to było niepojęte
Ponieważ sama uwodziła, kusiła, lubi facetów itd. Ale jak co do czego, to kicha. Nie czaje kurwa.
Janów Lubelski. 15 min przerwy. bb
wtorek, 22 marca 2011
2:45. Nie mogę spać. Położyłem się 2,5h temu. Niepotrzebnie spałem w dzień. Męczą mnie wspomnienia. Łapię się na tym, że albo przypominam sobie sytuacje gdzie dałem dupy, lub wszystko spoko, ale i tak w pewnym momencie, czasem na samym końcu, musiałem owej dupy dać. Jeśli nachodzą mnie miłe wspomnienia, to jest to tylko względnie miłe. Ponieważ są związane z B. ---> nie cieszą, a wręcz dobijają. Ponieważ wiem, że to już nie wróci.
Marzyłem też sobie o moim przyszłym mieszkaniu. Myślałem o modernizacji mojego domu rodzinnego. Może niezbyt fajnie, ale założenia przyjmowały, że moi dziadkowie już nie żyją (modlę się często, żeby żyli jak najdłużej, i tego szczerze im życzę, aczkolwiek jestem też realistą).
Przede wszystkim odkupiłbym połowę podwórka ze starym domem od ciotki i wuja. Zburzyłbym stodółkę i chlewik (tak, mam taką gospodarczo-wiejską część podwórka) Na tym miejscu zrobiłbym coś na kształt ogrodu-parku. Bo chciałbym żeby rosło tam parę dużych drzew. Zamiast alejek trawa. Kwiaty, krzaczki owocowe, krzewy. Myślę, że w chęcią zajmowaliby się tym rodzice.
Myślałem o starym domu, miałem kilka pomysłów:
1)oddać go biednym, co by sobie mieszkali (zrezygnowałem z tego... jeszcze by popadli w alkoholizm i by było nieciekawie.
2)oddać biednym, ale przenosząc go na ich ziemię (chyba kosmos)
3)zburzyć (ale co na jego miejscu?)
4)opcja na którą wpadłem przed chwilą: odrobinę odremontować, żeby był bezpieczny. Trochę podstylizować na dworek, i oddać dzieciom do zabawy ;) inne dziewczynki miały by domek dla lalek, a moje DOM :) inni chłopcy mieliby domki na drzewie a moi DOM ;) Mógłbym go wplatać do RPGów/Larpów. A może dzieci chciałyby tam czasem spędzić noc. Tak żeby było ciemno, strasznie i samotno :)
Co do samego domu: Podniósłbym dach o parę pustaków, co by się dało mieszkać na poddaszu. [teraz zagłębię się baaaardzo głęboko w marzeniach, będę 'wieszczył', ale to nie jest tak, że TAK MUSI BYĆ, to powiedzmy jedna z opcji jakie rozpatruję] Na poddaszu byłyby 3 pokoje. Od wschodu pokój dla 'Asi' i 'Małgosi'. Od zachodu, bardziej na południe, pokój 'Rafała' i 'Michała', dalej na północ pokój najstarszego 'Gabriela'. Miałby pokój sam, bo pewnie pierwszy by przyprowadził laskę do domu, i pierwszy by poszedł na studia (zwalniając młodym pokój). Wszystkie trzy pokoje ze sporymi okami dachowymi.
Między schodami a kominem łazieneczka z kibelkiem i prysznicem.
Między pokojami 'młodszych' pokój dzienny, z oszkloną ścianą południową. Chciałbym, żeby moje dzieci miały dużo słońca. W tym pomieszczeniu, byłaby jakaś spoko wykładzina lub dywan, bo by się tam miło przebywało, i dało się grać w planszówki/rpgi. Pasowała by też ława i fotele do tego samego celu +do wspólnego odrabiania lekcji.
Na piętrze kuchnia z jadalnią została by podobnie jak teraz. Z salonu zrobiłbym drzwi do aktualnego mojego pokoju, który byłby sypialnią moją i mojej żony. W salonie byłby kącik biurowo-gabinetowo-biblioteczny. W przyszłej sypialni, zrobiłbym ściankę działową by stworzyć garderobę. Pralkę z łazienki wywaliłbym do piwnicy, a w to miejsce postawiłbym wannę z bąbelkami. Na tarasie wybudowałbym kominek, a od strony bloków skonstruował jakąś barierę dźwięko i wzroko pochłaniającą. Kolejne miejsce do zabawy z dziećmi.
parter analogicznie. Pomieszczenie zwane przez dziadków tajemniczo 'za zasłoną' pewnie służyłoby jako zbiorcza garderoba na rzeczy aktualnie nienoszone, oraz jako magazynek na narzędzia domowe. Jeśli nie, to byłby to 2 osobowy pokoik gościnny.
Teraz moja ulubiona piwnica: Piec zamieniony na gazowy (bo mnie kurwa stać, a co?!) co by się zwolniły pomieszczenia z opałem. W 'podwerandziu', tam gdzie teraz składowane jest drewno, zrobiłbym ściankę działową. Od północy byłaby pralnia, resztę zajmowałby pokoik gościnny (zależnie od tego, jaką funkcję pełniłaby 'za zasłona') lub suszarnia. Tylko jakiś patent na okno, które wpuszcza więcej światła musiałbym obadać. W obecnej kuchni rozwaliłbym piec, wstawiając sałnę. Obok prysznic i kibelek. W pomieszczeniu z węglem, byłoby moje flagowe pomieszczenie: sala klubowa. Na wprost drzwi barek z lodówką. Na środku stół bilardowy. Kilka skórzanych kanap, wysokiej klasy sprzęt grający, spory LCDk z Xbox'em. Wentylacja, co by można było zapalić cygaro, fajkę, papierosa, lolka/bongo ;) Za ścianą, zostałaby spiżarka, tak jak teraz. Z tą różnicą, że na południowej ścianie byłby stojak na wina (nawet jest odpowiedni załom w ścianie) Byłoby tu też miejsce na większe ilości cukru, mąki itp.
Za domem, od północy, wybudowałbym garaż na 6 samochodów. To wcale nie tak dużo, jeśli weźmiecie pod uwagę, ile osób ma tu mieszkać... zresztą zostaje jeszcze aktualny garaż, do którego można jeszcze dobudować sąsiedni. Nowy garaż wyglądałby coś tak:
|..[,,]..[,,]..[,,]..|
|..[,,]..[,,]..[,,]..|
3 bramy, do każdej 2 samochody. Jak na chwilę obecną, tato pewnie chciałby jakąś wypasioną Śkodę oraz krótkiego jeepka (nie koniecznie Jeep'a) Dla mamy merol klasy A, dla żony też coś małego... a jeśli obie miałyby nie pracować, lub chodzić do pracy pieszo, to mogą mieć wspólne autko, nie? :) Ja, oprócz cruiser'a, który zostaje jak był w moich marzeniach, chciałbym zmienić auta. Kabriolet zostaje, ale wolałbym Viper'a albo Corvette'e. BMW też zostaje, ale raczej limuzyna, bo już rozpatrujemy pod kątem rodziny. Jeśli rodzina spora, to trudno, trzeba się przesiąść na minivana lub busika.
Śmiejcie się, ale ja uważam, że fajnie mieć marzenia. Może akurat się spełnią... trzeba wiedzieć do czego się dąży. To jedna z ważniejszych rzeczy w życiu faceta: wiedzieć czego się chce. Oczywiście, pewnie ułoży mi się inaczej, może moja wizja przyszłości rozmyje się gdzieś po drodze. Zmieni się. Ale jak na razie jest taka.
Na Kwejku.pl znalazłem fragment jakiegoś forum, gdzie dziewczyna pisze, że jej ojciec pracuje na platformie. Zmiana 12h, siedzi, i patrzy w monitory. Tak właśnie jak ja sobie marzę. 4 miesiące na morzu, i 8 w domu. Pisze, że jej mama nie musi pracować, że ojciec ma sporo czasu dla nich. Zarabia prawie 420 koła rocznie... netto! Przy takiej kasie i takiej ilości czasu wolnego, taka chawira chyba jest do zrobienia?
Ptaszki ćwierkają za oknem. 3:45. Godzinkę mi 'to' zajęło. Może wystarczy jak na tą noc. Jeszcze tylko sobie to przeczytam zgodnie z rytuałem.
Żegnajcie kolorowe Miśki! Uczcie się, szanujcie siebie i nie pijcie dużo alkoholu!
Marzyłem też sobie o moim przyszłym mieszkaniu. Myślałem o modernizacji mojego domu rodzinnego. Może niezbyt fajnie, ale założenia przyjmowały, że moi dziadkowie już nie żyją (modlę się często, żeby żyli jak najdłużej, i tego szczerze im życzę, aczkolwiek jestem też realistą).
Przede wszystkim odkupiłbym połowę podwórka ze starym domem od ciotki i wuja. Zburzyłbym stodółkę i chlewik (tak, mam taką gospodarczo-wiejską część podwórka) Na tym miejscu zrobiłbym coś na kształt ogrodu-parku. Bo chciałbym żeby rosło tam parę dużych drzew. Zamiast alejek trawa. Kwiaty, krzaczki owocowe, krzewy. Myślę, że w chęcią zajmowaliby się tym rodzice.
Myślałem o starym domu, miałem kilka pomysłów:
1)oddać go biednym, co by sobie mieszkali (zrezygnowałem z tego... jeszcze by popadli w alkoholizm i by było nieciekawie.
2)oddać biednym, ale przenosząc go na ich ziemię (chyba kosmos)
3)zburzyć (ale co na jego miejscu?)
4)opcja na którą wpadłem przed chwilą: odrobinę odremontować, żeby był bezpieczny. Trochę podstylizować na dworek, i oddać dzieciom do zabawy ;) inne dziewczynki miały by domek dla lalek, a moje DOM :) inni chłopcy mieliby domki na drzewie a moi DOM ;) Mógłbym go wplatać do RPGów/Larpów. A może dzieci chciałyby tam czasem spędzić noc. Tak żeby było ciemno, strasznie i samotno :)
Co do samego domu: Podniósłbym dach o parę pustaków, co by się dało mieszkać na poddaszu. [teraz zagłębię się baaaardzo głęboko w marzeniach, będę 'wieszczył', ale to nie jest tak, że TAK MUSI BYĆ, to powiedzmy jedna z opcji jakie rozpatruję] Na poddaszu byłyby 3 pokoje. Od wschodu pokój dla 'Asi' i 'Małgosi'. Od zachodu, bardziej na południe, pokój 'Rafała' i 'Michała', dalej na północ pokój najstarszego 'Gabriela'. Miałby pokój sam, bo pewnie pierwszy by przyprowadził laskę do domu, i pierwszy by poszedł na studia (zwalniając młodym pokój). Wszystkie trzy pokoje ze sporymi okami dachowymi.
Między schodami a kominem łazieneczka z kibelkiem i prysznicem.
Między pokojami 'młodszych' pokój dzienny, z oszkloną ścianą południową. Chciałbym, żeby moje dzieci miały dużo słońca. W tym pomieszczeniu, byłaby jakaś spoko wykładzina lub dywan, bo by się tam miło przebywało, i dało się grać w planszówki/rpgi. Pasowała by też ława i fotele do tego samego celu +do wspólnego odrabiania lekcji.
Na piętrze kuchnia z jadalnią została by podobnie jak teraz. Z salonu zrobiłbym drzwi do aktualnego mojego pokoju, który byłby sypialnią moją i mojej żony. W salonie byłby kącik biurowo-gabinetowo-biblioteczny. W przyszłej sypialni, zrobiłbym ściankę działową by stworzyć garderobę. Pralkę z łazienki wywaliłbym do piwnicy, a w to miejsce postawiłbym wannę z bąbelkami. Na tarasie wybudowałbym kominek, a od strony bloków skonstruował jakąś barierę dźwięko i wzroko pochłaniającą. Kolejne miejsce do zabawy z dziećmi.
parter analogicznie. Pomieszczenie zwane przez dziadków tajemniczo 'za zasłoną' pewnie służyłoby jako zbiorcza garderoba na rzeczy aktualnie nienoszone, oraz jako magazynek na narzędzia domowe. Jeśli nie, to byłby to 2 osobowy pokoik gościnny.
Teraz moja ulubiona piwnica: Piec zamieniony na gazowy (bo mnie kurwa stać, a co?!) co by się zwolniły pomieszczenia z opałem. W 'podwerandziu', tam gdzie teraz składowane jest drewno, zrobiłbym ściankę działową. Od północy byłaby pralnia, resztę zajmowałby pokoik gościnny (zależnie od tego, jaką funkcję pełniłaby 'za zasłona') lub suszarnia. Tylko jakiś patent na okno, które wpuszcza więcej światła musiałbym obadać. W obecnej kuchni rozwaliłbym piec, wstawiając sałnę. Obok prysznic i kibelek. W pomieszczeniu z węglem, byłoby moje flagowe pomieszczenie: sala klubowa. Na wprost drzwi barek z lodówką. Na środku stół bilardowy. Kilka skórzanych kanap, wysokiej klasy sprzęt grający, spory LCDk z Xbox'em. Wentylacja, co by można było zapalić cygaro, fajkę, papierosa, lolka/bongo ;) Za ścianą, zostałaby spiżarka, tak jak teraz. Z tą różnicą, że na południowej ścianie byłby stojak na wina (nawet jest odpowiedni załom w ścianie) Byłoby tu też miejsce na większe ilości cukru, mąki itp.
Za domem, od północy, wybudowałbym garaż na 6 samochodów. To wcale nie tak dużo, jeśli weźmiecie pod uwagę, ile osób ma tu mieszkać... zresztą zostaje jeszcze aktualny garaż, do którego można jeszcze dobudować sąsiedni. Nowy garaż wyglądałby coś tak:
|..[,,]..[,,]..[,,]..|
|..[,,]..[,,]..[,,]..|
3 bramy, do każdej 2 samochody. Jak na chwilę obecną, tato pewnie chciałby jakąś wypasioną Śkodę oraz krótkiego jeepka (nie koniecznie Jeep'a) Dla mamy merol klasy A, dla żony też coś małego... a jeśli obie miałyby nie pracować, lub chodzić do pracy pieszo, to mogą mieć wspólne autko, nie? :) Ja, oprócz cruiser'a, który zostaje jak był w moich marzeniach, chciałbym zmienić auta. Kabriolet zostaje, ale wolałbym Viper'a albo Corvette'e. BMW też zostaje, ale raczej limuzyna, bo już rozpatrujemy pod kątem rodziny. Jeśli rodzina spora, to trudno, trzeba się przesiąść na minivana lub busika.
Śmiejcie się, ale ja uważam, że fajnie mieć marzenia. Może akurat się spełnią... trzeba wiedzieć do czego się dąży. To jedna z ważniejszych rzeczy w życiu faceta: wiedzieć czego się chce. Oczywiście, pewnie ułoży mi się inaczej, może moja wizja przyszłości rozmyje się gdzieś po drodze. Zmieni się. Ale jak na razie jest taka.
Na Kwejku.pl znalazłem fragment jakiegoś forum, gdzie dziewczyna pisze, że jej ojciec pracuje na platformie. Zmiana 12h, siedzi, i patrzy w monitory. Tak właśnie jak ja sobie marzę. 4 miesiące na morzu, i 8 w domu. Pisze, że jej mama nie musi pracować, że ojciec ma sporo czasu dla nich. Zarabia prawie 420 koła rocznie... netto! Przy takiej kasie i takiej ilości czasu wolnego, taka chawira chyba jest do zrobienia?
Ptaszki ćwierkają za oknem. 3:45. Godzinkę mi 'to' zajęło. Może wystarczy jak na tą noc. Jeszcze tylko sobie to przeczytam zgodnie z rytuałem.
Żegnajcie kolorowe Miśki! Uczcie się, szanujcie siebie i nie pijcie dużo alkoholu!
niedziela, 20 marca 2011
Co znaczy kochać? Czy jeśli ktoś, jest dla Ciebie ważniejszy od ciebie samego, to to jest to? Czy jeśli strach przed zranieniem ukochanej osoby jest większy niż chęć dania jej szczęścia, to pozytywna sytuacja? Czy może jestem tchórzem? Może powinienem walczyć o Nią dla Jej dobra? Dowiedziałem się, że B. pije. Zasmuciło mnie to... Kurwa... przypominam sobie jaki zemnie był kiepski partner. Jak ja sobie do chuja wafla mam poradzić w przyszłości? Naprawdę potrzebuję kobiety, która zapadnie w nie kończoncą się miłość do mnie... inaczej będzie ciężko... Chce takiej, która będzie potrafiła wybaczyć... w której oczach nie będę tracił za każdym razem gdy powinie się noga. Taką, która się będzie cieszyć z tego, że po prostu jest przy mnie. Nie musielibyśmy robić nić 'fajnego'. Tylko razem sobie siedzieć/ leżeć/ iść.
Po trzykroć kurwa. Zadzwoniłem do B.. Wahała się. Jednak następnego dnia napisała, że to chyba zły pomysł. A opis na Jej g, był mniej więcej taki: ' w życiu człowieka, przychodzą chwile, gdy trzeba wybrać między złem a mniejszym(większym?) złem. Pozostaje dokonać wyboru, i modlić się, by był on dobry'. Czyli spotkanie było by gorsze on nie spotkania. Nie wiem dlaczego się nie zgodziła. Oboje widzieliśmy jak skończyłby się wieczorny seans. Wy też się domyślacie. Ona tego nie chciała... Wydaje mi się, że nie chce do tego wracać. Tylko dlaczego? Przecież byłoby miło! Może jednak jestem jeszcze w jej sercu/głowie, a Ona chce to zdławić totalnie? A spotkanie by to odświeżyło?
Potrzeba mi innej kobiety. B. po czymś takim muszę totalnie skreślić. Bo jeśli nie godzi się na coś takiego, to zamyka mi to furtkę. Ew. mógłbym przyjąć jej zaproszenie na kawę, i zacząć właśnie od takich spotkań, ale nie mam najmniejszej ochoty. Jeśli Ona ma unikać sytuacji gdy zostajemy sami, w bliskości i ciemności. Panie Boże... daj mi Ewę.
Skończyłem sesję. Średnia 3.18 i warunek z wytrzymki. Zobaczymy jak pujdize ludziom komis. Jeśli mało osób przepuszczą to będę z siebie zadowolony. Jeśli zda tak z 70% osób, to trochę będę żałować, że nie startowałem. Znowu spora dawka fart (Bożej opaczności?) sprawiła, ze się prześliznąłem.
Wysprzątałem pokój. B. nie przyszła, ale za to porządek został.
Chcę zacząć sobie przypominać ruski. Do końca studiów chce w tym języku móc się bez problemu dogadać (poziom B1). Teraz muszę przykoksać, bo jeśli do wakacji coś sobie przypomnę, to mam spore szanse pojechać na praktyki do Petersburga. Zawsze to lepiej brzmi niż Zielona Góra czy Piła. Ciekawi mnie, czy będzie tam trzeba wypijać np. 0,5l żeby w ogóle była mowa o piciu ;)
Jutro pasowałoby iść wreszcie do roboty... ale tak mi się nie chce :/
Ok Misie. Miłego dnia/nocy :*
Po trzykroć kurwa. Zadzwoniłem do B.. Wahała się. Jednak następnego dnia napisała, że to chyba zły pomysł. A opis na Jej g, był mniej więcej taki: ' w życiu człowieka, przychodzą chwile, gdy trzeba wybrać między złem a mniejszym(większym?) złem. Pozostaje dokonać wyboru, i modlić się, by był on dobry'. Czyli spotkanie było by gorsze on nie spotkania. Nie wiem dlaczego się nie zgodziła. Oboje widzieliśmy jak skończyłby się wieczorny seans. Wy też się domyślacie. Ona tego nie chciała... Wydaje mi się, że nie chce do tego wracać. Tylko dlaczego? Przecież byłoby miło! Może jednak jestem jeszcze w jej sercu/głowie, a Ona chce to zdławić totalnie? A spotkanie by to odświeżyło?
Potrzeba mi innej kobiety. B. po czymś takim muszę totalnie skreślić. Bo jeśli nie godzi się na coś takiego, to zamyka mi to furtkę. Ew. mógłbym przyjąć jej zaproszenie na kawę, i zacząć właśnie od takich spotkań, ale nie mam najmniejszej ochoty. Jeśli Ona ma unikać sytuacji gdy zostajemy sami, w bliskości i ciemności. Panie Boże... daj mi Ewę.
Skończyłem sesję. Średnia 3.18 i warunek z wytrzymki. Zobaczymy jak pujdize ludziom komis. Jeśli mało osób przepuszczą to będę z siebie zadowolony. Jeśli zda tak z 70% osób, to trochę będę żałować, że nie startowałem. Znowu spora dawka fart (Bożej opaczności?) sprawiła, ze się prześliznąłem.
Wysprzątałem pokój. B. nie przyszła, ale za to porządek został.
Chcę zacząć sobie przypominać ruski. Do końca studiów chce w tym języku móc się bez problemu dogadać (poziom B1). Teraz muszę przykoksać, bo jeśli do wakacji coś sobie przypomnę, to mam spore szanse pojechać na praktyki do Petersburga. Zawsze to lepiej brzmi niż Zielona Góra czy Piła. Ciekawi mnie, czy będzie tam trzeba wypijać np. 0,5l żeby w ogóle była mowa o piciu ;)
Jutro pasowałoby iść wreszcie do roboty... ale tak mi się nie chce :/
Ok Misie. Miłego dnia/nocy :*
wtorek, 15 marca 2011
post nr. 83.
Google. Używam ich przeglądarki, wyszukiwarki, poczty, youtube'a ... ten blog też jest z nimi powiązany. Człowiek w takiej sytuacji, chyba powinien czuć się zagrożony. Mogą o mnie napisać książkę. Na podstawie tego bloga, maili, historii przeglądanych stron, filmów. Poprzez przeglądarkę lub pocztę, mogą mi wprowadzić konia trojańskiego, tak, że pozwolę im na to. Dzięki temu poznają co mam na dysku itd. Zdobyć moje hasła do FB, NK, for. Słowem pewnie z 90% informacji o mnie mogą odtworzyć.
Sesję mam nadzieję zakończyć w środę. Jutro PKM ćw. pojutrze matematyka teoria. Potem wakacje ;)
Słucham soundtracku z L2. Kurde, ale mam ochotę sobie pograć. Nawet zacząłem, ale server padł. Mógłbym wrócić na dexa, ale... mam tyle planów. Może szkoda czasu?
Za 8h muszę wstać. Lepiej popatrzę coś PKM. C'ya. Myślę, że za 2 dni będę mógł swobodnie pisać.
Google. Używam ich przeglądarki, wyszukiwarki, poczty, youtube'a ... ten blog też jest z nimi powiązany. Człowiek w takiej sytuacji, chyba powinien czuć się zagrożony. Mogą o mnie napisać książkę. Na podstawie tego bloga, maili, historii przeglądanych stron, filmów. Poprzez przeglądarkę lub pocztę, mogą mi wprowadzić konia trojańskiego, tak, że pozwolę im na to. Dzięki temu poznają co mam na dysku itd. Zdobyć moje hasła do FB, NK, for. Słowem pewnie z 90% informacji o mnie mogą odtworzyć.
Sesję mam nadzieję zakończyć w środę. Jutro PKM ćw. pojutrze matematyka teoria. Potem wakacje ;)
Słucham soundtracku z L2. Kurde, ale mam ochotę sobie pograć. Nawet zacząłem, ale server padł. Mógłbym wrócić na dexa, ale... mam tyle planów. Może szkoda czasu?
Za 8h muszę wstać. Lepiej popatrzę coś PKM. C'ya. Myślę, że za 2 dni będę mógł swobodnie pisać.
wtorek, 8 marca 2011
Co za zkurwiały dzień.
Rano wykład, potem ściagi robione na szybkości, rozmowa z dziekanem, zaliczenie, egzamin, wykład do 19, telefon do B.... którą obudziłem -> nie spytałem o to co miałem.
Szukam kogoś, z kim mógłbym się napić. Jest! Paulinka. Szkoda, że nie jest tak ładna, jak fajna. Idę po Cavaliera.
po kilku godzinach:
eh nawet nawalenie się mi nie wyszło.
Ale co tam, głowa się kiwa = jest fajnie.
Cavalier roxxx. 1 wystarczy żeby mi 'zawrócić w głowie'
\
tęsknię za B... zadzwonię do Niej w czwartek .... teraz to juz jutro ;. {ierdole nie poprawiam błędów. neui kce mi się. ostatnio miduje masę kob iet co mi sie podobaj,a. Ale nietety ich nieznnam, niedawno widzialem dziewczyne, ktora sie nqa mnie patrzyla, a ja na nia ...... szkoda ze sie niepoznamy . po raz ktorys to napsize : mozliwe , ze bylaby mkoja zona i matka moichdizeci. damef cavalierer uderza do gloweyt, chyab bsardizje niz 4 p[wia, boŻE =DAJ mi kob iete,=!!!!!!!!!!!! nie wttzraymuie naprawde jej potrzeubje . Dizsiaj dzwonilem do B. ale ja obudzilem i byla chora wiec nie pytalem czy do mnie przyjdzie na weekendzie. ale mam plan zrobuc to jutro (2 dnu ipo ostatnim telefonie_) mam nadizeje ze sie zgodzi .... bsardo mi zle ze ja obudzlem .... ciekawe dlaczego sama neiwyciszyla telfonu ... mogla sie domuyslec ze dzawonie . zjebalem troche ta rozmowe . ale niespodizewalem sie ze bedzie wpac .... ze brdzeidz chora .
doopi9jam ostatnie lgtki wina . NIezly ytre cavalier. wybaczcie za forme wpizu , ale naprawde nbue ammam sily, co za dzien. eh b. KOCHAM CIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Rano wykład, potem ściagi robione na szybkości, rozmowa z dziekanem, zaliczenie, egzamin, wykład do 19, telefon do B.... którą obudziłem -> nie spytałem o to co miałem.
Szukam kogoś, z kim mógłbym się napić. Jest! Paulinka. Szkoda, że nie jest tak ładna, jak fajna. Idę po Cavaliera.
po kilku godzinach:
eh nawet nawalenie się mi nie wyszło.
Ale co tam, głowa się kiwa = jest fajnie.
Cavalier roxxx. 1 wystarczy żeby mi 'zawrócić w głowie'
\
tęsknię za B... zadzwonię do Niej w czwartek .... teraz to juz jutro ;. {ierdole nie poprawiam błędów. neui kce mi się. ostatnio miduje masę kob iet co mi sie podobaj,a. Ale nietety ich nieznnam, niedawno widzialem dziewczyne, ktora sie nqa mnie patrzyla, a ja na nia ...... szkoda ze sie niepoznamy . po raz ktorys to napsize : mozliwe , ze bylaby mkoja zona i matka moichdizeci. damef cavalierer uderza do gloweyt, chyab bsardizje niz 4 p[wia, boŻE =DAJ mi kob iete,=!!!!!!!!!!!! nie wttzraymuie naprawde jej potrzeubje . Dizsiaj dzwonilem do B. ale ja obudzilem i byla chora wiec nie pytalem czy do mnie przyjdzie na weekendzie. ale mam plan zrobuc to jutro (2 dnu ipo ostatnim telefonie_) mam nadizeje ze sie zgodzi .... bsardo mi zle ze ja obudzlem .... ciekawe dlaczego sama neiwyciszyla telfonu ... mogla sie domuyslec ze dzawonie . zjebalem troche ta rozmowe . ale niespodizewalem sie ze bedzie wpac .... ze brdzeidz chora .
doopi9jam ostatnie lgtki wina . NIezly ytre cavalier. wybaczcie za forme wpizu , ale naprawde nbue ammam sily, co za dzien. eh b. KOCHAM CIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
piątek, 4 marca 2011
Zaraz zwymiotuję.
Mam napisać podanie do dziekana, co byśmy mniej płacili za warunek z chemii. Tak. Kolejny. Ale będzie z bani i zwrócą nam punkty od razu. I zostaje tylko warunek z wytrzymki. Potem może Wam napiszę jak to z tą wydymką było.
Przytuliłem dzisiaj A., tak tylko ją objąłem w sumie, bo była na skraju płaczu. Rany, ale to jest cudowne. Ale mnie to podładowuje. Nawet taka głupota. Przypomniało mi się jak to jest dawać. Dawanie jest lepsze od brania.
Jutro jeszcze ustnie mechana płynów. Ale to raczej ... kurwa. Wiecie o jakie słowo mi chodzi. Boli mnie aktualnie głowa gdy myślę. Chyba zadzwonię jutro do B. Eh, niestety będzie to okazja by ją skrzywdzić. Ale może też dam jej coś pozytywnego. Zobaczymy. Chociaż... pewnie się nie zgodzi. Nawet jeśli jest wolna. Kurde, ale nie chciałbym się dowiedzieć, że ma chłopaka... i sam bym się na to naraził, z własnej woli... Tak więc, możliwe, że jutro wypalę sobie w kolano. Nie wiem. Padam na ryj. Pismo napiszę rano. Nie mam siły. Ten tydzień będzie ostrą jazdą. Ale po nim wakacje. Cudowny semestr letni... tylko że ... bez mojej kobiety. Czy będę potrafił się nim cieszyć? Wiecie? Przypomniałem sobie jakim świetnym uczuciem jest, posiadanie świadomości, że ma się dziewczynę. Dookoła mogą sobie tańczyć nagie laski, a ty nie jest na nie napalony, nie zazdrościsz chłopakom, do których takowe się przystawiają. Mogą się i ruchać 3 na raz z jednym. Ale JA mam świadomość, że gdzieś kilka kilometrów dalej, jest ONA. Chociażby właśnie wstała, bez makijażu, fryzury itd. Kochasz ją, jest najpiękniejsza na świecie. I nie chcesz tych tych super nagich dup. Myślisz sobie:'niech ci kolesie się za nie biorą. Ja mam tą jedyną, która daje mi szczęście'. I uwierzcie mi. Popatrzę sobie na te laski. Ale nie dotknę. Nawet bym nie czuł takiej potrzeby, nie musiałbym się wzbraniać. Dobra. Idę spać. Z tym odruchem wymiotnym kładę się do wyra. Nie wiem czy do Niej dzwonić. Nic nie wiem.
Mam napisać podanie do dziekana, co byśmy mniej płacili za warunek z chemii. Tak. Kolejny. Ale będzie z bani i zwrócą nam punkty od razu. I zostaje tylko warunek z wytrzymki. Potem może Wam napiszę jak to z tą wydymką było.
Przytuliłem dzisiaj A., tak tylko ją objąłem w sumie, bo była na skraju płaczu. Rany, ale to jest cudowne. Ale mnie to podładowuje. Nawet taka głupota. Przypomniało mi się jak to jest dawać. Dawanie jest lepsze od brania.
Jutro jeszcze ustnie mechana płynów. Ale to raczej ... kurwa. Wiecie o jakie słowo mi chodzi. Boli mnie aktualnie głowa gdy myślę. Chyba zadzwonię jutro do B. Eh, niestety będzie to okazja by ją skrzywdzić. Ale może też dam jej coś pozytywnego. Zobaczymy. Chociaż... pewnie się nie zgodzi. Nawet jeśli jest wolna. Kurde, ale nie chciałbym się dowiedzieć, że ma chłopaka... i sam bym się na to naraził, z własnej woli... Tak więc, możliwe, że jutro wypalę sobie w kolano. Nie wiem. Padam na ryj. Pismo napiszę rano. Nie mam siły. Ten tydzień będzie ostrą jazdą. Ale po nim wakacje. Cudowny semestr letni... tylko że ... bez mojej kobiety. Czy będę potrafił się nim cieszyć? Wiecie? Przypomniałem sobie jakim świetnym uczuciem jest, posiadanie świadomości, że ma się dziewczynę. Dookoła mogą sobie tańczyć nagie laski, a ty nie jest na nie napalony, nie zazdrościsz chłopakom, do których takowe się przystawiają. Mogą się i ruchać 3 na raz z jednym. Ale JA mam świadomość, że gdzieś kilka kilometrów dalej, jest ONA. Chociażby właśnie wstała, bez makijażu, fryzury itd. Kochasz ją, jest najpiękniejsza na świecie. I nie chcesz tych tych super nagich dup. Myślisz sobie:'niech ci kolesie się za nie biorą. Ja mam tą jedyną, która daje mi szczęście'. I uwierzcie mi. Popatrzę sobie na te laski. Ale nie dotknę. Nawet bym nie czuł takiej potrzeby, nie musiałbym się wzbraniać. Dobra. Idę spać. Z tym odruchem wymiotnym kładę się do wyra. Nie wiem czy do Niej dzwonić. Nic nie wiem.
środa, 2 marca 2011
Ola odpisała i to mile, ale niestety nie przyjęła mnie już do znajomych. Rozkminiałem z Pawełkiem co to może oznaczać (przyjęła inne osoby, a mnie nie) a) znaczy to odwal się, nie mam ochoty cie znać b) mam zasady, że jako znajomego oznaczam osobę, którą/ z którą [coś tam] ew. c) przeoczenie, albo inne podobne temu... np. jakiś błąd FB.
Do zaliczenia jeszcze teoria z chemii (ustnie), egzamin z matematyki (o ile p. mgr da mi zalke) i Mr. Dariusz K. - kolos zaliczeniowy z PKMu.
Cudowny semestr letni rozpoczęty. Z każdym dniem będzie coraz fajniej. Coraz cieplej.
Jestem coraz bardziej zdecydowany na zaproszenie B. na noc do mnie. Maciek jedzie do domu, Pawełka wyeksmituję gdzieś, posprzątam pokój, kupię wino. Myślałem o świecach, ale do cholery to jest moja byłą dziewczyna, a nie aktualna czy przyszła (chociaż... życie różnie się plecie) Pytanie tylko, czy Ona zechce. Może już mieć chłopaka, albo być w bliskim temu stadium. Jest też opcja, że nie będzie chciała zemną spać ze względów etycznych nie dotyczących zdrady. Może z lęku przed kolejnym rozstaniem? Może ze strachu przed powrotem? hehe, ciekawe nie? Bać się jednocześnie rozstania, jak i powrotu. Jest jeszcze jedno 'ale'. W sumie 2: 1. Czy nie skrzywdzę Jej tym a)możemy się zapomnieć, a potem Ona będzie żałować b) wspomniane już rozstanie 2. Czy wyjdzie to na dobre mi? Może otworzy lekko przyschnięte rany. Zawróci w głowie, odświeży mi Jej obraz.
Zawsze jest też prawdopodobność, że coś spieprzę. I będę się wstydził, zmieni o mnie zdanie, nie mówiąc o wspomnianym już skrzywdzeniu Jej. Jak wiecie, lub nie, jednym z moich życiowych priorytetów jest właśnie NIE krzywdzenie B..
Napisałem mojej koleżance z Miastka, co by w razie mojej śmierci, wysłała ten blog, w formie papierowej, pocztą do B. (fajnie długie zdanie złożone, nie?) Hmmm, może trzeba zweryfikować ten pomysł? Przecież mogę ją bardzo zranić. Na wszelki wypadek: " PRZEPRASZAM B.!". Ale komu jak nie Jej, mogę powierzyć najbardziej wartościową pamiątkę po mnie? Chyba nie mamie...
B. nie lubiła jak wspominałem o swojej śmierci. Hm, chyba wolała o tym nie myśleć. Nie wiem dlaczego, takie myśli pewnie by Ją dołowały.
Kurwa. Lubię się żalić kobietom. Przecież to takie żałosne... w moim stylu. Podświadomie działam na ich litość, Boże, nie pozwól mi... To jak wzbudzałem w B. poczucie winy... okaz mojej słabości. Nie potrafiłem inaczej na Nią działać. Może teraz demonizuję, ale dużo w tym prawdy... ŻAŁOSNE.
Demotywator, który wbił mi się w serce ząbkowanym bełtem:
" -A sernik lubisz?
-a umiesz zrobić?
-nie, ale jak lubisz, to się nauczę"
Nie potrafię wyrazić co czuję kiedy go widzę. Aż normalnie mnie wzrusza. Jest tak cudowny. Jest esencją tego, co chciałbym usłyszeć teraz... nie, no może nie w tej chwili... nie od jakiejkolwiek. Chciałbym to usłyszeć od kobiety, z którą jestem już jakiś czas... i ma mi za co zrobić ten sernik. Eh. Chyba wyzyskuje swoje kobiety. Chcę matki i kochanki. Pisałem już o tym pewnie ze 2 razy. Sernik, sernik... a co ty, kurwa, Marcin ofiarowujesz w zamian? Powiedzcie mi: co dają faceci swoim kobietom? Bo ja nie wiem. Co mam robić, jaki być, żeby kobieta chciała zrobić mi sernik? Chyba nie dawałem B. za wiele. Nie wiem co jej dawałem. Przytulałem ją tak często, i to z własnej woli, że nawet tego nie traktowała jako prezentu. Jest mi przykro. Coraz bardziej widzę, jak jestem beznadziejny w związku. -> jak skrzywdziłem B. Wybacz mi. Kolorowych snów Skarbie Złoty.
Do zaliczenia jeszcze teoria z chemii (ustnie), egzamin z matematyki (o ile p. mgr da mi zalke) i Mr. Dariusz K. - kolos zaliczeniowy z PKMu.
Cudowny semestr letni rozpoczęty. Z każdym dniem będzie coraz fajniej. Coraz cieplej.
Jestem coraz bardziej zdecydowany na zaproszenie B. na noc do mnie. Maciek jedzie do domu, Pawełka wyeksmituję gdzieś, posprzątam pokój, kupię wino. Myślałem o świecach, ale do cholery to jest moja byłą dziewczyna, a nie aktualna czy przyszła (chociaż... życie różnie się plecie) Pytanie tylko, czy Ona zechce. Może już mieć chłopaka, albo być w bliskim temu stadium. Jest też opcja, że nie będzie chciała zemną spać ze względów etycznych nie dotyczących zdrady. Może z lęku przed kolejnym rozstaniem? Może ze strachu przed powrotem? hehe, ciekawe nie? Bać się jednocześnie rozstania, jak i powrotu. Jest jeszcze jedno 'ale'. W sumie 2: 1. Czy nie skrzywdzę Jej tym a)możemy się zapomnieć, a potem Ona będzie żałować b) wspomniane już rozstanie 2. Czy wyjdzie to na dobre mi? Może otworzy lekko przyschnięte rany. Zawróci w głowie, odświeży mi Jej obraz.
Zawsze jest też prawdopodobność, że coś spieprzę. I będę się wstydził, zmieni o mnie zdanie, nie mówiąc o wspomnianym już skrzywdzeniu Jej. Jak wiecie, lub nie, jednym z moich życiowych priorytetów jest właśnie NIE krzywdzenie B..
Napisałem mojej koleżance z Miastka, co by w razie mojej śmierci, wysłała ten blog, w formie papierowej, pocztą do B. (fajnie długie zdanie złożone, nie?) Hmmm, może trzeba zweryfikować ten pomysł? Przecież mogę ją bardzo zranić. Na wszelki wypadek: " PRZEPRASZAM B.!". Ale komu jak nie Jej, mogę powierzyć najbardziej wartościową pamiątkę po mnie? Chyba nie mamie...
B. nie lubiła jak wspominałem o swojej śmierci. Hm, chyba wolała o tym nie myśleć. Nie wiem dlaczego, takie myśli pewnie by Ją dołowały.
Kurwa. Lubię się żalić kobietom. Przecież to takie żałosne... w moim stylu. Podświadomie działam na ich litość, Boże, nie pozwól mi... To jak wzbudzałem w B. poczucie winy... okaz mojej słabości. Nie potrafiłem inaczej na Nią działać. Może teraz demonizuję, ale dużo w tym prawdy... ŻAŁOSNE.
Demotywator, który wbił mi się w serce ząbkowanym bełtem:
" -A sernik lubisz?
-a umiesz zrobić?
-nie, ale jak lubisz, to się nauczę"
Nie potrafię wyrazić co czuję kiedy go widzę. Aż normalnie mnie wzrusza. Jest tak cudowny. Jest esencją tego, co chciałbym usłyszeć teraz... nie, no może nie w tej chwili... nie od jakiejkolwiek. Chciałbym to usłyszeć od kobiety, z którą jestem już jakiś czas... i ma mi za co zrobić ten sernik. Eh. Chyba wyzyskuje swoje kobiety. Chcę matki i kochanki. Pisałem już o tym pewnie ze 2 razy. Sernik, sernik... a co ty, kurwa, Marcin ofiarowujesz w zamian? Powiedzcie mi: co dają faceci swoim kobietom? Bo ja nie wiem. Co mam robić, jaki być, żeby kobieta chciała zrobić mi sernik? Chyba nie dawałem B. za wiele. Nie wiem co jej dawałem. Przytulałem ją tak często, i to z własnej woli, że nawet tego nie traktowała jako prezentu. Jest mi przykro. Coraz bardziej widzę, jak jestem beznadziejny w związku. -> jak skrzywdziłem B. Wybacz mi. Kolorowych snów Skarbie Złoty.
Subskrybuj:
Posty (Atom)