Każdy, nawet poświęcający się dla kogoś, żyje dla siebie, ponieważ robi to, bo czuje się z tym dobrze. To właśnie jedna z moich paru teorii społeczno-psychologicznych. Każdy myśli tylko o sobie.
Teoria społeczno-psychologiczna? to chyba raczej jest filozofia, etyka.
Pasuje mi umiarkowany hedonizm Platona.
Pasuje mi też wiele innych poglądów, ale czas się zmienił. Wiadomo, że kobiety są pełnowartościowymi ludźmi. Niewolnictwo też nie mieści mi się w głowie. Eh, żałuję, że poglądy moich filozofów starożytnych pomieszały mi się w głowie... Czy rzeczywiście sprawdził bym się na studiach humanistycznych? Nie wiem czy bym sobie radził z łatwością.
Niedawno kolega Michał N. powiedział mi, że w Katowicach jest kierunek 'filologia klasyczna' - wykurwiste - za przeproszeniem. Kultura starożytnej Grecji i Rzymu. Greka, Łacina, Grecki, Włoski... to by było to. Michał interesuje się archeologią, więc cieszy go, że są tam też takie właśnie zajęcia. Ja prywatnie zastanawiam się, jak dużo byłoby tam o moich starożytnych etykach. Ciekawe czy mógłbym o nich pisać projekty, czy jak oni to tam zwą. Jeśli można by się tam poświęcić im właśnie, to kierunek naprawdę super. Gdyby ktoś dawał mi 5 mln zł za skończenie studiów (powiedzmy spadek albo zakład) to pewnie wybrałbym taki kierunek. Szkoda tylko, że psychologii tam ni huhu (najprawdopodobniej), no ale przecież wszystkiego się nie da w jednym.
Marks i Nietzsche czerpali z Epikura, ciekawe.
Chciałbym zgłębić np. tą historię (jak i wiele innych) ale wydaje mi się, że nie mam czasu. Jednocześnie mam czas na granie i nie czuję, że go marnuję. Moja zła przypadłość.
Nie gram dużo. Lineage'a nie widziałem dawno. PES trochę się znudził, chociaż poziom profesjonalny jest ciekawy. Jeśli gram, to na sieci z bratem. Europa universalis II, Age of empires II, Heroes III. Epickie gry. Wole te starsze od nowości. Mają klimat i grywalność, a nie tylko grafikę i wybuchy.
Żałuję, że nie jestem mądry. Ktoś z moim potencjałem((?)złe słowo, może raczej inteligencją) powinien być bystrzakiem. Nie znam literatury, geografii, historii, ortografii. Jest mi wstyd przed samym sobą. Jednocześnie nie jestem dobry w przedmiotach ścisłych. To jest żałosne. Nie jestem głupcem, ale w czym jestem dobry? w angielskim? nawet chyba nie. Po prostu radzę sobie. Jestem ciemną masą. Mimo tego że góruję intelektualnie nad dużą częścią rówieśników. Tylko pewnie oni nie zdają sobie sprawy jacy są tępi. Dlatego podobają mi się uczeni/mędrcy/filozofowie starożytni. Wszechstronnie wykształceni. I języki, i filozofia, i polityka, i przedmioty ścisłe i literatura. W starożytnej Grecji razem z umysłem rozwijano ciało z takim samym naciskiem. Czytałem o tym dzisiaj, ale już nie pamiętam jak to się nazywa. Chciałbym być takim mędrcem. Niestety teraz 'nie produkuje' się takich ludzi. Teraz cenieni są ludzi z fachem. Inżynier oczywiście nie może pisać 'nie może' razem, tak jak ja właśnie napisałem, ale ma być dobry przede wszystkim w inżynierowaniu, i to w konkretnej płaszczyźnie.
Mój zasób słów jest w miarę obfity, ale mi nie wystarcza. Kwiecistość wysławiania się jest dla mnie czymś... brak mi słów(sic!)... Coś co dawało by mi frajdę tak, jak znajomość cytatów czy utworów pisarzy o których wspomniałem w drugim poście, czy jak znajomość poglądów moich filozofów. Do tego języki (już wymienione) i ogólna wiedza o świecie (właśnie religie, kultury, geografia, historia) i byłbym z siebie zadowolony permanentnie. Bo obecnie tylko chwilowo się sobą zachwycam.
Kolorowych snów Miśki kolorowe... eh, przecież piszę tylko do siebie... dobranoc Marcin :* całusik od wyimaginowanej pięknej pani z pięknym, grzecznym dekoltem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz