wtorek, 20 lipca 2010

Tęsknota(cd.), retoryka, wulgaryzmy(frag.), Grecja(vol2), Salsa, Merlin, Ocenianie.

Cze, tu wita się moja tęsknota. Robię się emo... a może raczej staje się, lub od początku świadomości byłem emotywistą? Słucham właśnie 'I belive I can fly' (miłe wspomnienia) i R.E.M. - everybody hurts <- bardzo ładne.
Za czym tęsknię? za kobietą czy Kobietą? Wiem, że najwyższy czas się przekonać, tylko to nic, kurwa, nowego nie wnosi. Pamiętacie co pisałem o tęsknocie? że to może być coś takiego jak marzenia?* Podtrzymuję. Tylko widzę że już wole w błogości oddawać głupim rozrywkom niż się tak męczyć. Inna tęsknota to taka, w której wiemy, że to, na co czekamy przyjdzie np. za tydzień czy miesiąc. Ja niestety trwam w tęskności-niepewności-nieskończoności. Nie jest fajnie. Jestem przybity, czuję się źle. Dochodzi do tego przykre uczucie towarzyszące brakowi pracy. Co prawda mam robotę w domu, ale to co innego.

*-Jak zauważyliście, często stawiam sobie pytania retoryczne. Zostawiam sobie tym samym furtkę. Nie opowiadam się za żadnym ze zdań, albo daje sobie możliwość zmiany zdania później. Niepewność i zmienianie poglądów nie jest niczym nowym. Niedawno wyczytałem to w tekście dotyczącym jednego z moich filozofów. (żałosne, że nie potrafię ich porozdzielać)

Używam też wulgaryzmów. Może powinno mi być wstyd? Może inteligentni i ludzie na pewnym poziomi nie powinni używać takich słów? Staram się nie przeklinać przy kobietach. Raz nawet dostałem za to nauczkę: wracając pewnego dnia ze szkoły z Edytą C., porzucałem trochę mięsem. Kiedy potem następnych kilka razy szliśmy razem, ona nie stroniła od brzydkich słów, czego wcześniej u niej nie zaobserwowałem. Było mi oczywiście głupio, poznała mnie, i dopasowała się do mojego poziomu. W tej chwili żałuję, że nie wyjaśniłem jej, że to nieporozumienie.

Byłbym zapomniał: Grecja 'przełożona' o miesiąc. Jest nawet opcja, że pojadę sam, co byłoby niezłą przygodą. Sam nie wiem jak by było fajniej. Z jednej strony zajebiaszczy brat, towarzystwo, pewny rodzaj opieki i zabezpieczenia np. finansowego, zaplecze językowe itp. Z drugiej wolność totalna, przygoda ale też ewentualna samotność i nudy (zależy jak bym się tam gościł)
Boję się, że zabawę zepsuje mi niewystarczająca ilość gotówki. To jest bardzo przykre. A nie! haha! przecież to już będzie po malinach :) może i w trakcie, ale mam nadzieję, że coś gotówki już będę miał. Szkoda, że na ASG czy książki pewnie ani grosza mi niezostanie. No i na salsę sobie chciałem coś zostawić.

Salsa- taniec wydaje się super. Jest się blisko z partnerką, kołyszącą uwodząco biodrami. Merlin* pisał że każdy taniec jest dobry żeby swobodnie się potem czuć na przeróżnych parkietach. Zrozumieliście? Wystarczy znać 1 taniec, żeby dobrze się bawić przy różnorakich rodzajach muzyki, a co za tym idzie i różnych rodzajach tańców. Szczególnie interesujące wydaje się to, że mógłbym wymiatać na weselach, które nie chybnie się zbliżają w rodzinie i wśród znajomych. Do tego dochodzą kluby i imprezy gdzie głównym tematem jest właśnie Salsa. Z tego co czytałem, i z własnego doświadczenia wiem, że ludzie, którzy by byli po kursie salsy, są ludźmi wartościowymi**. Szczególnie miłe mogą być partnerki, potencjalnie ponętne partnerki.

*-Merlin. Mistrz i instruktor PUA. W pewnym okresie życia mieszkał w okolicach Frampola. Mam go na liście gg, czasem pytam o różne sprawy, czytam jego posty na forum, a kiedyś zdarzało mi się trafiać na jego bloga. Ogólnie spoko gość, bardzo chciałbym go poznać, ale niestety to jest płatne :D

**-wartościuję ludzi. Wiem, że ocenianie to grzech, ale tak ciężko jest milczeć.
Milczenie to błogosławieństwo.
Wartościowi ludzie mają podobne priorytety do mnie. Podobny system wartości (a może to to samo?) Piszę podobny, bo można mieć inny od samego Jana Pawła II i też być świętym (wiem, trzeba poczekać). Sam też nie jestem ideałem, jest wiele wiele osób bardziej wartościowych niż ja, ale chodzi o jakiś zarys, szkielet. Może kiedyś rozpiszę moją hierarchię wartości, byłoby to bardzo trudne, chyba, że posłużę się jakimś wzorem. Zobaczymy.

Tymczasem kończę. W takim tempie napiszę książkę do końca wakacji, w której będzie potok słów, a sensu czy wartości niewiele.

P.S. Dzisiaj wybrałem się do sklepu na granicy przestrzeni czasowej w której jest otwarty. Przede mną wpakowały się dwie babki (młode babki ~30, już matki) Miały głęboko w piczy, że w radiu leciały już wiadomości z 18tej. Po kupieniu chleba, przeprosiłem, że przyszedłem tak późno i życzyłem miłego wieczoru. Pani odpowiedziała: "niema za co" ciekawe na ile szczerze? Do której rzeczywiście otwarty był sklep? Czy 'babki' wiedziały która jest godzina?

Kolorowych snów. Kończę słuchając I got you babe. i przepraszając za zgubione wyrazy, błędy interpunkcyjne i inne.

poniedziałek, 19 lipca 2010

mój The Pogląd, małość intelektualna, filologia klasyczna, gry, zasób słów i pożegnanie z pamiętniczkiem :*

Każdy, nawet poświęcający się dla kogoś, żyje dla siebie, ponieważ robi to, bo czuje się z tym dobrze. To właśnie jedna z moich paru teorii społeczno-psychologicznych. Każdy myśli tylko o sobie.


Teoria społeczno-psychologiczna? to chyba raczej jest filozofia, etyka.

Pasuje mi umiarkowany hedonizm Platona.
Pasuje mi też wiele innych poglądów, ale czas się zmienił. Wiadomo, że kobiety są pełnowartościowymi ludźmi. Niewolnictwo też nie mieści mi się w głowie. Eh, żałuję, że poglądy moich filozofów starożytnych pomieszały mi się w głowie... Czy rzeczywiście sprawdził bym się na studiach humanistycznych? Nie wiem czy bym sobie radził z łatwością.

Niedawno kolega Michał N. powiedział mi, że w Katowicach jest kierunek 'filologia klasyczna' - wykurwiste - za przeproszeniem. Kultura starożytnej Grecji i Rzymu. Greka, Łacina, Grecki, Włoski... to by było to. Michał interesuje się archeologią, więc cieszy go, że są tam też takie właśnie zajęcia. Ja prywatnie zastanawiam się, jak dużo byłoby tam o moich starożytnych etykach. Ciekawe czy mógłbym o nich pisać projekty, czy jak oni to tam zwą. Jeśli można by się tam poświęcić im właśnie, to kierunek naprawdę super. Gdyby ktoś dawał mi 5 mln zł za skończenie studiów (powiedzmy spadek albo zakład) to pewnie wybrałbym taki kierunek. Szkoda tylko, że psychologii tam ni huhu (najprawdopodobniej), no ale przecież wszystkiego się nie da w jednym.

Marks i Nietzsche czerpali z Epikura, ciekawe.
Chciałbym zgłębić np. tą historię (jak i wiele innych) ale wydaje mi się, że nie mam czasu. Jednocześnie mam czas na granie i nie czuję, że go marnuję. Moja zła przypadłość.
Nie gram dużo. Lineage'a nie widziałem dawno. PES trochę się znudził, chociaż poziom profesjonalny jest ciekawy. Jeśli gram, to na sieci z bratem. Europa universalis II, Age of empires II, Heroes III. Epickie gry. Wole te starsze od nowości. Mają klimat i grywalność, a nie tylko grafikę i wybuchy.

Żałuję, że nie jestem mądry. Ktoś z moim potencjałem((?)złe słowo, może raczej inteligencją) powinien być bystrzakiem. Nie znam literatury, geografii, historii, ortografii. Jest mi wstyd przed samym sobą. Jednocześnie nie jestem dobry w przedmiotach ścisłych. To jest żałosne. Nie jestem głupcem, ale w czym jestem dobry? w angielskim? nawet chyba nie. Po prostu radzę sobie. Jestem ciemną masą. Mimo tego że góruję intelektualnie nad dużą częścią rówieśników. Tylko pewnie oni nie zdają sobie sprawy jacy są tępi. Dlatego podobają mi się uczeni/mędrcy/filozofowie starożytni. Wszechstronnie wykształceni. I języki, i filozofia, i polityka, i przedmioty ścisłe i literatura. W starożytnej Grecji razem z umysłem rozwijano ciało z takim samym naciskiem. Czytałem o tym dzisiaj, ale już nie pamiętam jak to się nazywa. Chciałbym być takim mędrcem. Niestety teraz 'nie produkuje' się takich ludzi. Teraz cenieni są ludzi z fachem. Inżynier oczywiście nie może pisać 'nie może' razem, tak jak ja właśnie napisałem, ale ma być dobry przede wszystkim w inżynierowaniu, i to w konkretnej płaszczyźnie.

Mój zasób słów jest w miarę obfity, ale mi nie wystarcza. Kwiecistość wysławiania się jest dla mnie czymś... brak mi słów(sic!)... Coś co dawało by mi frajdę tak, jak znajomość cytatów czy utworów pisarzy o których wspomniałem w drugim poście, czy jak znajomość poglądów moich filozofów. Do tego języki (już wymienione) i ogólna wiedza o świecie (właśnie religie, kultury, geografia, historia) i byłbym z siebie zadowolony permanentnie. Bo obecnie tylko chwilowo się sobą zachwycam.

Kolorowych snów Miśki kolorowe... eh, przecież piszę tylko do siebie... dobranoc Marcin :* całusik od wyimaginowanej pięknej pani z pięknym, grzecznym dekoltem.

sobota, 17 lipca 2010

alkohol, zatracenie, zakochanie, zauroczenie, sens życia [w pigułkowej-prostej-spłaszczonej formie]

Po trzech piwach jakieś dziwne myśli kołaczą mi się po głowie. Nie mam mocnej głowy, to fakt, ale mój rozsądek > chęć picia/bezmyślność/żołądek nie pozwala mi pić dużo.
Wracając do sedna: Czy myśli które nas głębią po alkoholu, to to co mam ukryte na dnie serca? czy to tylko urojenia pijaka? W każdym razie, po alco można popaść w 'depresję' lub ekstazę. W tej chwili mam tą 'niby depresję' ofc.
Może to głos serca? może głupoty? trzeba by było chyba prowadzić jakiś rodzaj pamiętnika i testować rzeczy które tłuką się po głowie. Ja jednak tego nie zrobię, przynajmniej nie tym razem.

Piwo z kolegami... bardzo przyjemna rzecz swoją drogą... błogosławiony ten kto wymyślił ten trunek.

Już po tak małej dawce alkoholu morzy mnie sen... w sumie po jednym piwie też mnie 'muli', chociaż jak to zauważył mój ojciec, po dwóch już jest lepiej.

10 minut temu rozpoczęła się niedziela. Tydzień temu byłem w Zwierzyńcu, jutro, o ile się uda, przejedziemy się do Biszczy. Znowu plażujące się panie :) Może wreszcie się zbiorę i coś podziałam... The time was come, czy jakoś tak.

Jakoś się zatraciłem. Może to przez ten upał? Nie chce mi się już ćwiczyć ani czytać, nie mówiąc już o nauce. Powieka wciąż mi drży, a może raczej znowu, myślałem, że się tego pozbyłem. Jest to znak, który potwierdza moje przypuszczenia. Znowu zacząłem się stresować... stresują mnie myśli, bo nie przeżywam raczej stresujących sytuacji. Eh, te myśli... i sny, jak one mogą uprzykrzyć życie.

Zastanawiam się, czy mogę udostępnić komuś ten blog. Czy ktoś w ogóle chciałby czytać moje wypociny? Niewiele jest tu wartościowych fragmentów. Są to raczej przemyślenia człowieka, który nie wie za dużo o życiu. Niema kobiety ani sukcesów. Tylko marzenia i jakiś koślawy zamysł o przyszłości, jeszcze taki świeży, wyidealizowany. Jednocześnie mam świadomość, że przyszłość nie jest łatwa, nie jestem idiotą.

Tęsknota, czy jest to zjawisko podobne do marzenia? Jeśli tak, to tęskniący powinni się cieszyć, bo w końcu marzenie jest lepsze od dostawania wszystkiego czego się chce (przynajmniej tak mówią). Czy chciałbym żeby moja tęsknota znikła? Wydaje mi się, że czyni mnie nieszczęśliwym... ciekawe czy byłbym szczęśliwszy bez niej. Wydaje mi się, że byłbym bardziej pusty, lub pustkę zapchałbym jakąś gierką or smth like that.

Często się słyszy, że po człowieku zakochanym od razu widać co jest grane. Uważam, że częściowo to prawda. Człowiek, który utracił miłość, lub nawet pewnego rodzaju zauroczenie (ale nie takie pospolite*) jest zdołowany. Myślę, że utraciłem sens życia (choć nie jest to dla mnie powód do zbicia się**) co bardzo dziwne, wcześniej nie żyłem dla Niej, a po Jej stracie czuje, że nie mam poco żyć. Związek daje pewien komfort psychiczny. Nie czuję presji, że muszę szukać sobie kobiety. Mam świadomość, że jeśli będę potrzebował, dostanę od 'połóweczki' to co chcę (bez podtekstów i przesadyzmów).

*- zauroczenie. Przeżyłem kilka. pierwsze dwa były takie raczej pospolite. Gnębiły mnie, fakt, ale przeszły bez echa. Pierwsze, naprawdę pierwsze, totalnie dziecinne, nie miałem pojęcia czego chcę i co mam robić, szkoda gadać.
Drugie, ideał mojej kobiety, jednak tylko z zewnątrz, a to nie wystarcza. Szkoda gadać.
Trzecie: nazywane przezemnie miłością... raczej było pewną formą miłości, lecz na pewno nie pospolitym zauroczeniem. W tej chwili ostatecznie nie potrafię stwierdzić, co to dokładnie było.

**-sens życia. Pomijając tu wywody filozoficzno-społeczne, i bazując na prostych uczuciach stwierdzam, że nie mam poco żyć, a konkretniej dla kogo żyć. Można żyć dla siebie oczywiście, ale to raczej oczywiste. Każdy, nawet poświęcający się dla kogoś, żyje dla siebie, ponieważ robi to, bo czuje się z tym dobrze. To właśnie jedna z moich paru teorii społeczno-psychologicznych. Każdy myśli tylko o sobie. Jest pewnego rodzaju hipokrytą, lecz nie do końca, bo to nie fałsz.

Czas kończyć, bo mogę już pisać bzdury :) dobranoc

Muzyka

Ot taki skrypcik tego, czego słucham:
-3 doors down
-ac-dc
-aerosmith
-alanis morisette
-atb
-bloodhound gang
-bob marley
-bon jovi
-brian adams
-budka suflera
-celine dion
-chłopcy z placu broni
-czesław niemen
-de mono
-dido
-disturbed
-drowning pool
-dżem
-elektryczne gitary
-enya
-epica
-eric clapton
-evanescence
-fatboy slim
-parę kawałków z filmów i seriali :)
-gigi d'agostino
-gorillaz
-green day
-grupa operacyjna
-grzegorz turnau
-guano apes
-guns and roses
-niemal 170 kawałków różnych autorów
-ira
-iron maiden
-john lennon
-john williams
-jon laiole
-kobranocka
-korn
-kult
-lady punk
-led zeppelin
-lenny kravitz
-lighthouse family
-limp bizkit
-linkin park
-lynyrd skynyrd
-łzy
-marek grechuta
-marillion
-maroon 5
-megadeth
-metallica
-michael jackson
-mike oldfield
-modern talking
-motorhead
-muse
-myslovitz
-nazareth
-sound track z need for speeda :)
-nightwish
-nirvana
-o.n.a
-oasis
-offspring
-outcast
-patrick swayze
-perfect
-phil collins
-pod
-trochę piosenek polskich przeróżnych wykonawców
-prodigy
-queen
-rammstein
-red hot chili peppers
-rolling stones
-serj tankian
-simply red
-slayer
-soundtrack z ogniem i mieczem :)
-sting
-strachy na lachy
-suzanne vega
-system of a down
-t.love
-tenacious d
-the beatles
-the cranberies
-the doors
-tina turner
-u2
-village people
-vivaldi - 4 pory roku
-whitney huston
-wilki
-within temptation
-Yasiex0r


Jak widać dość spory rozrzut. Od Slayera po lighthouse family, czyli od ofensywnych krwistych brzmień, po sielanki. Jeśli chodzi o wiek piosenek też nieźle. Wiele pewnie z lat 60tych albo i starszych.
Nie mogę polecić całych dyskografii tych wykonawców, jest to tylko pewien zarys.
Discopolo może ze 2 kawałki, hip-hop czy też rap polski koło 4. hh,rap anglojęzyczny może się gdzieś przewijać, np. w nfs soundtrack. w reggae czy blues'ie również nie gustuję.

Grecja

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, 21go wyjadę do ojczyzny moich ulubionych filozofów:Grecji. Koszt wycieki to 4500zł (z tym, że nie wiem czy na osobę czy parę)Hotel 4 gwiazdy :) Właśnie Grecja i Włochy, to państwa, które z wielką przyjemnością chciałbym zwiedzić, a nawet tam mieszkać. Na stałe lub na starość, albo tylko na zimę, może za ~4 lata się dowiem.
Jak to ktoś trafnie zauważył na Demotach: plaża to takie miejsce, gdzie kobiety, ubrane w stroje, zakrywające tyle ciała co bielizna (albo czasem i mniej :D) chodzą bez skrępowania. Taka Grecka plaża może być przedsionkiem raju. Muszę sobie kupić jakieś szerokie szorty :D

o szukaniu, o pseudomylności i wierności vol.2

Następny aspekt, o którym już zapomniałem. Na nowo zdałem sobie sprawę, jak wiele na świecie jest ludzi samotnych((?)może złe słowo... takich bez pary, choć brzmi to jakby ktoś 'bez pary' był 'nie_do_pary' wydźwięk negatywny, ale fak dat) ekhem, jest wiele takich osób, tak mężczyzn jak i kobiet, którzy są normalni, często nawet bardziej wartościowi od tych, którzy mają już 'kogoś'. Nawet nie często, a bardzo często. Bo przecież wszyscy wiemy, jakie kutasy szybko znajdują sobie dziewczyny, i odwrotnie, blachary lecą na cokolwiek co ładne i drogie.

Do czego zmierzam: fajny kolo, chce poznać fajną dziewczynę. Standardem jest wybranie się do klubu, ale imo, jest tam za dużo mniej wartościowych ludzi. Dlatego Ci z 'bogatym wnętrzem'(nie mylić z wyposażeniem) a) nie wybierają się tam b) grzązną w tłumie gawiedzi.
Oczywiście, może tylko ja jestem w tak żałosnej sytuacji, a mój obraz świata jest zakrzywiony. Chciałem się przyznać, że mogę się mylić w różnych sprawach... ale co to znaczy się mylić? co to jest prawda? Samo społeczeństwo kształtuje to co nazywamy właściwym. Więc inaczej: nie mylę się, ale zastrzegam sobie prawo, do zmiany zdania. Nie wiem czy to cecha pozytywna, czy też nie, ale dość łatwo wpłynąć na moje zdanie. Może to moja otwartość na czyjeś argumenty, a może za krótko przemyślam problemy?-nie wiem.

Często napada mnie myśl w stylu: "ale ogrom fajnych autek jeździ ulicami... a żadne nie jest moje", oczywiście jest to stwierdzenie bardzo naiwne, bo niewiele robię, żeby mnie było szybko stać na takie cudo. Ale zawsze mogłem się urodzić w bogatszej rodzinie, nie? (może i miałbym to autko, ale czy byłbym szczęśliwszy? czy byłbym lepszym człowiekiem? temat na innego posta)
Teraz gwałcą mnie podobne myśli, z tą różnicą, że myślę o kobietach. W Polsce jest ponad milion potencjalnych partnerek dla gościa w moim wieku, co daje jakieś 1500 dziewczyn w moim mieście. Nawet odrzucając chore, oszpecone i poprostu brzydkie lub takie które nie trzymają jakiegoś poziomu intelektualnego, zostaje i tak pare setek, albo chociaż dziesiątek kobiet. Gdyby tylko mieć możliwość je poznać... zakładając, że kwalifikuje się np. 400 dziewczyn, jest duża prawdopodobność, że wśród nich jest taka, z którą możnaby spędzić resztę życia.
Nie tyle szukam żony, co potrzebuję do szczęścia tylko jednej kobiety. Moja wierność, jest na tak wysokim poziomie, że nawet do głowy by mi nie przyszło zabawić się z inną. Zdaję sobie właśnie sprawę, że jestem z tego powodu dumny.

piątek, 9 lipca 2010

alienacja

Wziąłem sobie dzisiaj rower, książkę i pojechałem do lasu. Spełniłem jedno z moich mikro marzeń. Tylko ja, cisza, przyroda, sam, drzewa, niebieskie niebo, suchy mech i fantastyka i fantazja i wyobraźnia i smoki, rycerze, minotaury :) Trzeba to kiedyś powtórzyć, i każdemu to polecam! ofc nie koniecznie fantastykę, co kto lubi.

Polecam też ćwiczenia: hantelki, drążek, pompki, brzuszki, biegi. Można dostać boosta energii i świetne samopoczucie. Chyba narazie mięśnie mi spuchły, ale podoba mi się trochę większa objętość :)

dochodzę...

Dochodzę do wniosku, że zrozumienie w związku jest bardzo ważne, wcześniej nie zwracałem na to tak dużej uwagi.
[odskocznia: Co do ważnych cech związku, moim zdaniem nieodzowne są takie: wierność, zaufanie i szczerość, jeśli czegoś z tego brakuje to niema co budować wyżej. Niestety(?) jest to tylko część sukcesu. Może inaczej: niestety to nie wystarcza. Co jest trochę dziwne, człowiek wierny, szczery i ufający/godny zaufania chyba zasługuje na miłość?]
Wracając do zrozumienia: jeśli z. jest, to niema kłótni => jest git. Oczywiście żyć bez kłótni, a dławić się goryczą nie jest git. Chodzi mi o to, że jeśli jest 100% zrozumienia, niema powodów do kłótni. Ponieważ wie się, dlaczego partner postąpił tak, a nie inaczej i wiemy jak na to zareagować. Nawet jeśli ktoś zrobi błąd to można to strawić bez kłótni i niedomówień.

G'woli wyjaśnienia

Jeśli chodzi o Filozofię, interesuje mnie tylko ETYKA (dowiedziałem się tego po głębszej analizie tematu) Chciałbym zagłębić się w twórczość takich oto filozofów: Epikur, Platon, Arystoteles ale także poznałbym Kartezjusza, Marks'a i Nietzsche'go.

Co do Psychologii: Psychologia osobowości, rodzaju, społeczna (tu bym się przy okazji zatrzymał na mikrosocjologii), psycholingwistyka. Interesuje mnie także NLP, jest to chyba powiązane z psycholingwistyką (NLP- Neuro-linguistic programming)

Literatura: tu skupiłbym się na książkach które każdy powinien znać. Chciałbym szachować cytatami... o tak, co za frajda :) Ale nawet kurwa w internecie nie widzę odpowiednich nazwisk... coś mam: Balzac, Goethe, Dante, Shakespeare. Opanowanie tych czterech mistrzów pióra dało by mi radość... o tak, wręcz spełnienie!